Niewielka koteczka rozejrzała się leniwie po kociarni. Wszystkie dziwne koty, które raz po raz ich odwiedzają, już wyszły. Było tutaj dziwnie pusto bez nich. Jej żywot niósł za sobą już trzydzieści wschodów słońca. Może dla innych to mało, ale ona miała wrażenie, że każdy kolejny dzień ciągnął się coraz bardziej. To śmieszne, zważywszy, że za niedługo pewnie w ogóle nie będzie pamiętać tamtych "długich" dni. Jej pyszczek wyszczerzył się w rozległym ziewnięciu. Mama była zajęta wylizywanien Toni, której pyszczek wyrażał konsternację. Łezka skrzywiła się. Czemu mama nie wylizywała teraz jej? Powinna ciągle patrzeć na nią! Nieopodal siedział jej jedyny brat, Deszczyk. On również spokojnie obserwował otoczenie. Dzień dobiegał końca, chociaż kociaki mało zdawały sobie z tego sprawę. Vanka czuła, że musi coś zrobić. Cokolwiek. Poskakać, pobiegać... Kociarnia była tak okropnie nudna! Każdy dzień wyglądał tak samo. To dołujące. Łezka poderwała się z wolna i szybko podbiegła do swojego brata. Może on się z nią pobawi?
— Descyku! Descyku! — zawołała, skacząc nań. Oboje kociąt lunęło na ziemię, był to jednak leciutki upadek, nie bolesny dla żadnego z nich, a co najwyżej zaskakujący dla kocurka. Żurawinowy Lrzew na chwilę oderwała się od mycia jednej ze swoich córek, jednak widząc, że jej kociakom nic nie grozi, uśmiechnęła się lekko i powróciła do mycia niebieskiej koteczki.
— Coś się stało, Łezko? — zapytał jej zdezorientowany brat. Koteczka poruszyła noskiem z cieniem irytacji. No jak to? Nie widać, co się stało?
— Pobaw sie se mną! Nudzę sie!— zaapelowała niemlaże od razu. Nie zwróciła nawet uwagi na zmęczone spojrzenie swojego brata. Ten westchnął cicho.
— Jestem śpiący — mruknął. Koteczka nadęła policzki, zła. Ekspresje na jej pyszczku zmieniały się szybciej, niż w ogóle przychodziły. Było to tak samo zabawne, jak dziwne.
— Pobaw sie se mną — powtórzyła cichutko koteczka. — Nie chcesz sie se mną pobawić? — dodała, z nutą smutku. Spojrzała na swoje malutkie łapki, z których jedna pokryta była burą, cętkowaną szatą.
— Descyku! Descyku! — zawołała, skacząc nań. Oboje kociąt lunęło na ziemię, był to jednak leciutki upadek, nie bolesny dla żadnego z nich, a co najwyżej zaskakujący dla kocurka. Żurawinowy Lrzew na chwilę oderwała się od mycia jednej ze swoich córek, jednak widząc, że jej kociakom nic nie grozi, uśmiechnęła się lekko i powróciła do mycia niebieskiej koteczki.
— Coś się stało, Łezko? — zapytał jej zdezorientowany brat. Koteczka poruszyła noskiem z cieniem irytacji. No jak to? Nie widać, co się stało?
— Pobaw sie se mną! Nudzę sie!— zaapelowała niemlaże od razu. Nie zwróciła nawet uwagi na zmęczone spojrzenie swojego brata. Ten westchnął cicho.
— Jestem śpiący — mruknął. Koteczka nadęła policzki, zła. Ekspresje na jej pyszczku zmieniały się szybciej, niż w ogóle przychodziły. Było to tak samo zabawne, jak dziwne.
— Pobaw sie se mną — powtórzyła cichutko koteczka. — Nie chcesz sie se mną pobawić? — dodała, z nutą smutku. Spojrzała na swoje malutkie łapki, z których jedna pokryta była burą, cętkowaną szatą.
< Deszczyk? Wybacz za tę małą szantażystkę XD wyszło marniutko w ciul, jednak to dopiero początek Łezki, muszę się do niej przyzwyczaić :') >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz