Podsadzili go tutaj niedawno, gdyż sam nie miał jeszcze na tyle zdrowia. Widział, jak za oknem opadały liście. Delikatnie sunęły, spadając jedno za drugim. Ile to już czasu, odkąd go znaleziono? Właściwie, sam nie pamiętał. Wydarzenie to wydawało się bardzo odległe. Sam Lavik z tego czasu też był trochę dalszy od obecnego kocura. Na pewno trochę przytył, chociaż według Biełki nigdy już nie będzie przeciętnym przedstawicielem swojego gatunku, jeśli chodzi o budowę. Blizny na jego plecach schowały się pod warstwą futerka, która wyglądała już znacznie lepiej. Nie była taka rozrzedzona. Jego pyszczek również spoważniał, wydoroślał... mimo jednak licznych zmian, jakie zaszły w Laviku, nadal był zwyczajnie szkaradny. Mała, brzydka kulka. Oto właśnie on.
– Co tam, Mały? – zapytała Biełka, a bury drgnął, zwracając głowę w jej kierunku. Chyba nigdy nie przestanie go tak nazywać, nie ważne, ile księżyców sobie liczył. Mały. Lavik był za młody, aby to zrozumieć, w oczach kotki jednak po prostu zawsze będzie kociakiem. Może to przez jego pierdołowatość, strachliwość, a może fakt, że ciągle się jąka, przypominał jednak kocię, szczególnie w oczach liczącej sobie blisko osiemdziesiąt księżyców kocicy. Ona przeżyła przynajmniej pięć razy tyle księżyców, ile żył Lavik.
– Li-liście spa-spadają – mruknął kocur. Biełka uśmiechnęła się lekko, kiwając głową.
– Ano. Jeszcze trochę, a wszystko pokryje śnieg – odparła, ziewając. Lavik zdał sobie sprawę, że to właśnie podczas pory Nagich Drzew dołączyła do nich Biełka. Pamiętał, jak bardzo się przeraził, kiedy drzwi zamknęły się za nim... a potem jeszcze ten pies. Na samo wspomnienie tegóż stworzenia, po ciele Lavika przeszły gwałtowne dreszcze. Tak. Pies. Chyba nigdy więcej nie chciałby spotkać psa.
– Co jest, Mały? – mruknęła rozbawiona kotka, obserwując reakcję swojego współlokatora. Chyba się lubili. Lavik na pewno ją lubił, chociaż czasami nie wiedział, jak z nią rozmawiać. Nie bał się jej już praktycznie wcale, jednak... był aspołeczny i chyba każdy, kto miał z nim jakąkolwiek styczność nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. O ile strach przed kotką znikł, lęk przed samym sobą i tym, że się źle wobec niej zachowa pozostał na swoim miejscu. Chyba już nigdy się go nie wyzbędzie. – Przecież mówiłam ci, że tutaj nie dosięgnie nas Zielony Kaszel.
Bury pokiwał głową, leciutko się uśmiechając.
– T-tak, B-biełko – przytaknął – jesteśmy bez-bezpieczni.
Przez moment wpatrywała się weń, żadne z nich nie powiedziało jednak ani słowa więcej.
~*~
Lubił spać na łóżku Ellie. Było takie cieplutkie i mięciutkie. Szczególnie, gdy była na nim jego właścicielka. Tak, wówczas była o wiele cieplejsze, o wiele bezpieczniejsze. Lavik mógłby przespać tak kilka wschodów słońca i nadal nie miałby dość. Coś jednak zakłóciło jego błogi sen. Nad jego uszami rozległo się mruknięcie. Był bardzo wczesny ranek i kocurek jedynie leniwie uchylił jedno oko. Dostrzegł białą sylwetkę.
– Cześć, Mały – powiedziała Biełka. Lavik spojrzał nań, zdziwiony. Nigdy jeszcze go nie obudziła.
– Cz-cześć – mruknął, zdziwiony. Koteczka pochyliła się z lekka nad nim, po czym polizała go po głowie. Nie zdrygnął się. Już kiedyś, gdy zaplątał się w kołdrę, zrobiła to samo. Teraz jednak nie był w nic zaplątany.
– Chciałam ci powiedzieć... wiesz... jesteś naprawdę świetnym kocurem. Musisz tylko uwierzyć w siebie, dobrze? Obiecaj mi, że spróbujesz uwierzyć w siebie – jej głos brzmiał tak... dziwnie. Smętnie. Lavik przechylił głowę na bok, zdziwiony.
– A-ale... – zaczął, nie rozumiejąc.
– Obiecaj mi to. – Lavik poczuł się dziwnie, kiedy nalegała. Nie potrafił od tak jej odmówić. Po prostu... nie umiał.
– Dobrze. O-obiecuję się-się pos-postarać – wydukał, zdziwiony. Kotka pokiwał łbem, po czym zeskoczyła z łóżka.
– Trzymam Cię za słowo – to mówiąc, skierowała się do wyjścia. Lavik powoli podszedł bliżej krawędzi łóżka. Jego złamana łapa dawała o sobie znać, nawet usztywniona. Każdy ruch musiał być kierowany przez skok. Na szczęście, kocur nie spadł z łózka.
– Bie-biełko... – wymruczał, dość cichutko. Kotka jednak odwróciła się i spojrzała nań, a coś w jej oczach zdawało się gasnąć. Lavik zadrżał, zauważając to. – Wszystko w porządku?
Kocica uśmiechnęła sie blado, acz ciepło, co jeszcze bardziej go zdziwiło. Zwykle wydawała mu się taka... smutna. Zniewolona. Tak, z pewnością była zniewolona. Wcale nie chciała tutaj być, a Lavik dobrze o tym wiedział. Nie umiał jednak, a może po części nie chciał jej pomóc. Nie chciał jej stracić.
– Pewno – powiedziała – niedługo będzie w jak najlepszym porządku. Nie martw się.
I wyszła. Opuściła pomieszczenie. Lavik nie wiedział wtedy jeszcze, że widzi ją po raz ostatni.
~*~
Biełka zniknęła. Tak po prostu, kiedy już wstał nigdzie jej nie było. Przeszukał nawet kryjówki, w które tylko on się mieścił. Nic. Jego właściciele z początku nic nie zauważyli, spiesząc się tam, gdzie zawsze się spieszą. Lavik jednak miał nadzieję, że coś zrobią, jak tylko wrócą.
A może oni także nie wrócą?
Kocura okropnie uderzyła ta myśl. Bo dlaczego mieli wracać codziennie? Skoro Biełka zniknęła, to oni też mogą zniknąć, prawda?
Nie, nie, nie!
Ostatnio rehabilitowana łapa nie miała znaczenia, gdy z coraz to większą prędkością przemierzał cały dom, czując okropny ból. Skakał. Po prostu skakał na trzech pozostałych, ignorując złamaną kończynę. Nie było jej. Nigdzie jej nie było.
W końcu, zmęczony poszukiwaniami, a może dobitną pustką w domu, położył się pod oknem. Nie było dwunogów, więc nikt nie mógł go tam podsadzić. Pisnął cichutko, nie wiedząc, co ma robić. Przez moment po prostu wpatrywał się w szybę, kiedy coś spadło, delikatnie sunąc się na wietrze.
Liść?
Nie, to nie liść.
Zupełnie białe piórko powoli zsunęło się po szybie, opadając na parapet, czego kocur nie mógł zauważyć.
Lavik widział już kiedyś ptaka, którego szyja posiadała podobne upierzenie. Było to pióro orła. Sam nie wiedział, czemu, nagle jednak poczuł w sercu dziwne ukłucie. Z jego oczu popłynęły łzy. Bo właśnie ta, drobna poszlaka nasunęła mu myśl, że Orzeł już nie wróci.
Że odeszła.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
doszło do ataku na książęta, podczas którego Sterletowa Łapa utracił jedną z kończyn. Od tamtej pory między samotnikami a Klanem Nocy, trwa zawzięta walka. Zgodnie z zeznaniami przesłuchiwanych kotów, atakujący ich klan samotnicy nie są zwykłymi włóczęgami, a zorganizowaną grupą, która za cel obrała sobie sam ród władców. Wojownicy dzień w dzień wyruszają na nieznane tereny, przeszukując je z nadzieją znalezienia wskazówek, które doprowadzą ich do swych przeciwników. Spieniona Gwiazda, która władzę objęła po swej niedawno zmarłej matce, pracuje ciężko każdego wschodu słońca, wraz z zastępczyniami analizując dostarczane im wieści z granicy.Niestety, w ostatnich spotkaniach uczestniczyć mogła jedynie jedna z jej zastępczyń - Mandarynkowe Pióro, która tymczasowo przejęła obowiązki po swej siostrze, aktualnie zajmującej się odchowaniem kociąt zrodzonych z sojuszu Klanu Nocy oraz Klanu Wilka.
W Klanie Wilka
Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu i Klanie Burzy!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)
Znajdki w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz