W Jelonce coś zaczęło błyszczeć, iskrzyć, palić się ogniem nie gorącym, lecz ciepłym. Zamrugała kilka razy i spojrzała na wychodzącego kocura, kiedy zatrzymała go odgłosem:
– Może, zaprowadzić cię po terenach? Chyba ich nie za bardzo dobrze znasz. Dodatkowo, mógłbyś zatrzymać na sobie zapach Wilczego Klanu. – w jej głosie słychać było melodyjną nutkę, jakby chciała się podzielić tym płomykiem ciepła z jej serca. Jednak Smutny Śpiew pokręcił głową.
– Nie musisz. – rzucił, wychodząc z nory i skręcił gdzieś, i wtedy płomień zniknął.
Co prawda, cętkowana dawno coś czuła do owego kota. Mimo, iż nie chciała łamać Kodeksu, czekała kolejnego, może i krótkiego, spotkania, gdzie znów mogła by ujrzeć jego piękne, szare oczy, pręgowane, bardzo puszyste futro i usłyszeć głos - cichy, lecz basowy. Kotka marzycielsko westchnęła, kiedy nagle zrozumiała, że na pewno on nie odwzajemnia uczucia, a na odwrót, utrzymuje relacje wojownik-lider. Na nowe myśli zwinęła się w kłębek, dotykając noskiem ogona i zamknęła oczy, myśląc o rodzicach. Przecież oni mieli taką miłość, taka romantyka! Szkoda, że straciła ich jeszcze z uczniowskich czasów.
* * *
Na poranek, kiedy słońce, którego promienie padały akurat na brązową sierść liderki, powoli się podnosiło, Cętkowany już dawno wysłała patrol. Jelenia Gwiazda jeszcze smacznie spała, dziedzicząc cechę śpiocha od matki. Mogła by tak spać do połowy dnia, gdyby nie to, że ktoś jej przerwał ową czynność. Była to Cętkowany Ogon, która krzyczała, że mają wojownika z cudzego klanu w obozie. Liderka złośliwie otworzyła oczy, po czym powarczała i wstała, wychodząc z nory.
Na środku obozu stał Smutny Śpiew, wokół niego zgrupowały się wojownicy i uczniowie, szepcząc coś między sobą. Ach, no tak. Oni nie wiedzą.
<Smutek? Moja wena też kaput ;u;>
– Może, zaprowadzić cię po terenach? Chyba ich nie za bardzo dobrze znasz. Dodatkowo, mógłbyś zatrzymać na sobie zapach Wilczego Klanu. – w jej głosie słychać było melodyjną nutkę, jakby chciała się podzielić tym płomykiem ciepła z jej serca. Jednak Smutny Śpiew pokręcił głową.
– Nie musisz. – rzucił, wychodząc z nory i skręcił gdzieś, i wtedy płomień zniknął.
Co prawda, cętkowana dawno coś czuła do owego kota. Mimo, iż nie chciała łamać Kodeksu, czekała kolejnego, może i krótkiego, spotkania, gdzie znów mogła by ujrzeć jego piękne, szare oczy, pręgowane, bardzo puszyste futro i usłyszeć głos - cichy, lecz basowy. Kotka marzycielsko westchnęła, kiedy nagle zrozumiała, że na pewno on nie odwzajemnia uczucia, a na odwrót, utrzymuje relacje wojownik-lider. Na nowe myśli zwinęła się w kłębek, dotykając noskiem ogona i zamknęła oczy, myśląc o rodzicach. Przecież oni mieli taką miłość, taka romantyka! Szkoda, że straciła ich jeszcze z uczniowskich czasów.
* * *
Na poranek, kiedy słońce, którego promienie padały akurat na brązową sierść liderki, powoli się podnosiło, Cętkowany już dawno wysłała patrol. Jelenia Gwiazda jeszcze smacznie spała, dziedzicząc cechę śpiocha od matki. Mogła by tak spać do połowy dnia, gdyby nie to, że ktoś jej przerwał ową czynność. Była to Cętkowany Ogon, która krzyczała, że mają wojownika z cudzego klanu w obozie. Liderka złośliwie otworzyła oczy, po czym powarczała i wstała, wychodząc z nory.
Na środku obozu stał Smutny Śpiew, wokół niego zgrupowały się wojownicy i uczniowie, szepcząc coś między sobą. Ach, no tak. Oni nie wiedzą.
<Smutek? Moja wena też kaput ;u;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz