No i udało mu się. Wyszkolił Jaszczurzą Łapę najlepiej jak umiał. Kotka miała w sobie duży potencjał, który miał nadzieję, że wykorzysta. Chociaż nie za bardzo podobało mu się to, jak uwielbiała wypowiadać jego imię. Dostawała przez to tęgi wycisk, że wracała ledwo co do obozu. No ale to była już przeszłość. Kocica wygrała pojedynek z ich młodzieżą, co dla tych dzieciaków, musiało być powodem do wstydu. W końcu sklepał ich dawny pieszczoch.
Jaszczurzy Syk dostała swoje imię, ciesząc się z niego bardzo zadowolona. Wiedział jak zerkała w stronę Mysikróliczego Śladu. W tamtym momencie nie zorientował się w tym, że tą dwójkę mogło coś łączyć. Dopiero, gdy natknął się na nich, gdy migdalili się na uboczu, wszystko stało się jasne. Ciekawe, kiedy wyjdą z tego kocięta. Ale nie spodziewał się, że wojownik tak łatwo da się tej żmji. Bo co jak co, ale kotka miała w sobie jakiś pazur, który zauważył podczas ich treningów.
Skierował kroki ku żłobkowi, by zająć się drugą uczennicą. Gwaronia Łapa urodziła potomstwo, co może nie było zaskoczeniem, ale nie spodziewał się, że wyrwie ją sam Krzaczasty Szczyt. Kocur dawał mu pozory kogoś kto nie ugania się za miłostkami. Czarna musiała mieć najwyraźniej coś, co zbiło go z łap.
— Gawronia Łapo, idziemy — rzucił w przestrzeń, czekając na nią przed wejściem żłobka.
Uczennica wynurzyła się szybko, pozostawiając kocięta pod opieką Stokrotkowej Polany, wyruszając na trening.
***
Wylegiwał się z Gęsim Wrzaskiem, ciesząc się z jego bliskości. Rozmyślał nad tym, kiedy ojciec zamierzał dać mu władzę nad trenowaniem wojowników, bo ostatnio jakby o tym zapomniał. Nie zamierzał jednak go poganiać. Możliwe, że nadal nie wymazał swoich win. Dlatego też starał się znaleźć rozwiązanie, które poprawi jego osobę w jego oczach. Czego kocur pragnął? Co by sprawiło mu taką radość, że odzyskałby swoje dobre imię? Zrozumienie szybko wypłynęło na jego pysk. Nie był z tego zadowolony, ale... I tak musi to kiedyś zrobić. Jeżeli pójdzie do niego sam, to może uzna to za dobry omen. Pogadał więc na ten temat z partnerem, który zgodził się na te warunki, chociaż ostrzegł, że jak ta kotka na coś sobie więcej pozwoli, to skończy martwa jak Spasiona Świnia. Nie zamierzał go zdradzać, tylko zaspokoić chorą żądzę staruszka, tak więc udał się do jego legowiska, by powiadomić go, że da mu wnuki.
***
Rozmowa z liderem przebiegła dość sprawnie. Frezjowy Płatek. To ona miała stać się matką jego dzieci. Jakoś nie podobał mu się fakt, że wyjda z tego kocięta. Nie był gotowy na ojcostwo, zwłaszcza że miał obawy co do tego, że karma wróci i przeżyje to co sam Mroczna Gwiazda miał z nim. Teraz, gdy był dorosły, jego zachowanie było dla niego takie dziecinne i miał się czego wstydzić.
Rozejrzał się po obozie, a dostrzegając szylkretkę, która rozmawiała z Dziczą Siłą, podszedł do niej powoli. Zaprosił ją na bok, co ją zdziwiło. Nie rozmawiali przecież wcale. Na pewno kotka nie spodziewała się, że miał dla niej taką propozycję. W skrócie wyjaśnił jak się sprawa miała. Wolał mieć mimo wszystko jej zgodę, by spać spokojnie. Jeżeli jednak odmówi, był zdolny i tak to zrobić, byle ojciec nie zarzucił mu tchórzostwa. O dziwo kotka była zaskoczona, ale się zgodziła. Czyżby przekonał ją fakt, że to był rozkaz lidera? Ostatnio ten kto się mu sprzeciwił i nie zrobił kociąt, został wygnany. Zapytała tylko co na to jego partner. Zbył jej rozgadanie milczeniem. To była jego sprawa.
***
Zrobił to, ale nie sprawiło mu żadnej przyjemności. To nie było tak jak z Gęsią. Musiał naprawdę wyobrażać sobie, że to był point, bo zawiódłby nie tylko ojca, ale i siebie. Kotka za to była cała w skowronkach. Już zaczęła wszystkim trajkotać, że zostanie mamą. Naprawdę podziwiał jej entuzjazm co do tych wieści. On nie cieszył się z tego. Wolał nie mieć potomstwa. Partner mu wystarczał do życia, a jak chciał kocięta, to zawsze mógł przejść się do żłobka lub skonfrontować się z Trującą Łapą, który swoją dziecinnością chyba je przewyższał.
Udał się w stronę ojca, by podzielić się z nim tymi... "radosnymi" wieśćmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz