Spojrzała na niego zaskoczona. Wyzdrowiał fizycznie, jego łapy zrosły się, a futro odzyskało dawny blask. Natomiast ucierpiała jego psychika. Za każdym razem, gdy się spotykali, wydawał jej się coraz bardziej dobity. Wiedziała, z czego to wynika i martwił ją fakt, iż nie była w stanie temu zaradzić.
— Tylko nie zaśnij — upomniała go delikatnie. — Mamy rozmawiać, a nie chrapać sobie nawzajem do ucha — dodała, starając się złagodzić napiętą atmosferę.
Nigdy jednak nie była dobra w żartach. Potwierdził jej to wydany z kocura pomruk, pełen niezadowolenia.
— Postaram się. Więc? O czym dzisiaj chcesz rozmawiać? — spytał, zbywając jej dowcip.
— Najpierw chcę cię zapytać, jak się czujesz — zaczęła, a widząc jego minę, cicho parsknęła. — Tak, zdaję sobie sprawę, że pytam o to zawsze. Nie wiem jednak, czy zauważyłeś, ale za każdym razem odpowiedź brzmi odrobinę inaczej.
— Okropnie. Jestem zmęczony. Od rana haruje i nie mam nawet chwili na złapanie oddechu czy myśli. Czuję się, jakbym utknął w niekończącej się pętli... Jakbym zatracał to kim jestem — przyznał, co wzbudziło w niej zainteresowanie. Ta odpowiedź była wyjątkowo rozwinięta jak na jego standardowe chęci do rozmowy. To porównanie, którym się posłużył, nie mogło zostać użyte bez powodu.
— A kim uważasz, że jesteś, bądź na ten moment, byłeś? — zapytała. — Praca może nie jest przyjemna, ale pozwala ci, chociaż oczyścić umysł i zaczynasz zwracać więcej uwagi na to, na co kiedyś w ogóle nie patrzyłeś — rzekła.
Sama nieraz łapała się na tym, jak problemy potrafiły przysłonić widok prawdziwego świata. Zbyt skupiona na tym, co ją dręczyło, nie spostrzegła drobnych przyjemności, które nieraz czyniły jej dzień lepszym. Postanowiła bardziej doceniać, to co ma, co dostaje i czerpać, choć niewielkie pokłady radości z każdej chwili swojego bytu.
— Jestem... Żar. A byłem...? Silny, potężny, miałem świat u stóp. Teraz czuje się jak gówno. Mam gdzieś wszystkich wokół siebie. Robię to co mi każe Kamienna Gwiazda, ale i ona jest taka... oddalona i nijaka. Brzydzę się, gdy widzę jej pysk. Tak naprawdę tylko z tobą rozmawiam. Czasem ze Szczypior. Nie czuję się dobrze — przyznał, biorąc głębszy oddech i spuszczając wzrok na wysunięte przed nim łapy.
— Rozumiem, że przechodzisz gorszy okres w życiu. Przykro mi, jak wiele trudnych sytuacji cię aktualnie przytłacza. Musisz się jednak zastanowić, kim tak naprawdę teraz chciałabyś być. Czy tamten Żar był kimś dobry? Możesz stać się lepszy od tego, kim byłeś — oświadczyła ze spokojem.
— Nie wiem — westchnął. — Wolałbym być sobą sprzed poznania Rudzika. Wtedy miałem to coś... w sobie. A teraz? Jestem jak wymiętoszona piszczka. Jak niby z czegoś takiego mam stać się kimś lepszym? — prychnął, jakby jej słowa były największym absurdem, jaki mógł usłyszeć.
— Czasem trzeba sięgnąć dna, żeby się odbić — wyjaśniła, jednak głos lekko załamał jej się od skrytej w nim niepewności. — Nie byłeś nigdy kimś, z kogo ktoś mógłby być dumny. Nie pozwoliłeś kiedykolwiek tej swojej dobrej stronie wyjść na wierzch, pozwalałeś jej gnić. Teraz przechodzisz przemianę, tracisz swe poprzednie miano, stajesz się na moment nikim, aby w przyszłości osiągnąć sukces — dodała.
Położył po sobie ucho, słysząc te słowa.
— Czyli... jestem teraz nikim? — burknął tonem, z którego wprost wynikało, że nie był z tych słów zadowolony. — Babcia była ze mnie dumna. — Napuszył się urażony. — Mówiła mi to...
— Okłamywała cię — odparła bez wahania. — Mówiła to, co chciałeś usłyszeć, żeby do ciebie dojść. Złamała cię od środka. Z mojego punktu widzenia to zwykła i paskudna manipulacja, a nie żadna rodzinna więź. Przykro mi z twojego aktualnego stanu, ale to przejściowy etap — oświadczyła, choć kompletnie się na tym nie znała, ale źle by się czuła, gdyby nie dodała czegoś brzmiącego na pocieszenie.
Zacisnął pysk, wbijając po raz kolejny wzrok we własny ogon. Spiął się tylko cały, nie odpowiadając jej.
Zauważyła jego reakcje. Powstrzymała się od głębszego oddechu i zbliżyła się, opierając swoją łapę o jego. Dziwnie jej było, ale chciała zwrócić na siebie jego uwagę.
— Posłuchaj — zaczęła łagodnie. — Ja wiem, że to wszystko brzmi dla ciebie głupio i źle. Nie chcę cię dobić, ale ciężko do ciebie podejść i chcę, byś zrozumiał, że nie byłeś kimś dobrym ani wcale silnym. Znęcanie się nad innymi to największa oznaka słabości. Nie radziłeś sobie ze swoimi problemami, więc pozwalałeś smutkowi zmienić się w gniew i wyżywałeś się na innych.
Nie zareagował, jednak gdy go dotknęła, zwiesił bardziej łeb.
— Może tak było — zgodził się z nią. — Sprawiało mi to przyjemność. Odwracało uwagę
— To nie było dobre rozwiązanie — mruknęła, na co on spojrzał na nią jak na skończoną idiotkę. — Dobrze, powiedzmy, że dzisiaj taka krótka sesja wystarczy. Masz ode mnie spokój.
— Tylko nie zaśnij — upomniała go delikatnie. — Mamy rozmawiać, a nie chrapać sobie nawzajem do ucha — dodała, starając się złagodzić napiętą atmosferę.
Nigdy jednak nie była dobra w żartach. Potwierdził jej to wydany z kocura pomruk, pełen niezadowolenia.
— Postaram się. Więc? O czym dzisiaj chcesz rozmawiać? — spytał, zbywając jej dowcip.
— Najpierw chcę cię zapytać, jak się czujesz — zaczęła, a widząc jego minę, cicho parsknęła. — Tak, zdaję sobie sprawę, że pytam o to zawsze. Nie wiem jednak, czy zauważyłeś, ale za każdym razem odpowiedź brzmi odrobinę inaczej.
— Okropnie. Jestem zmęczony. Od rana haruje i nie mam nawet chwili na złapanie oddechu czy myśli. Czuję się, jakbym utknął w niekończącej się pętli... Jakbym zatracał to kim jestem — przyznał, co wzbudziło w niej zainteresowanie. Ta odpowiedź była wyjątkowo rozwinięta jak na jego standardowe chęci do rozmowy. To porównanie, którym się posłużył, nie mogło zostać użyte bez powodu.
— A kim uważasz, że jesteś, bądź na ten moment, byłeś? — zapytała. — Praca może nie jest przyjemna, ale pozwala ci, chociaż oczyścić umysł i zaczynasz zwracać więcej uwagi na to, na co kiedyś w ogóle nie patrzyłeś — rzekła.
Sama nieraz łapała się na tym, jak problemy potrafiły przysłonić widok prawdziwego świata. Zbyt skupiona na tym, co ją dręczyło, nie spostrzegła drobnych przyjemności, które nieraz czyniły jej dzień lepszym. Postanowiła bardziej doceniać, to co ma, co dostaje i czerpać, choć niewielkie pokłady radości z każdej chwili swojego bytu.
— Jestem... Żar. A byłem...? Silny, potężny, miałem świat u stóp. Teraz czuje się jak gówno. Mam gdzieś wszystkich wokół siebie. Robię to co mi każe Kamienna Gwiazda, ale i ona jest taka... oddalona i nijaka. Brzydzę się, gdy widzę jej pysk. Tak naprawdę tylko z tobą rozmawiam. Czasem ze Szczypior. Nie czuję się dobrze — przyznał, biorąc głębszy oddech i spuszczając wzrok na wysunięte przed nim łapy.
— Rozumiem, że przechodzisz gorszy okres w życiu. Przykro mi, jak wiele trudnych sytuacji cię aktualnie przytłacza. Musisz się jednak zastanowić, kim tak naprawdę teraz chciałabyś być. Czy tamten Żar był kimś dobry? Możesz stać się lepszy od tego, kim byłeś — oświadczyła ze spokojem.
— Nie wiem — westchnął. — Wolałbym być sobą sprzed poznania Rudzika. Wtedy miałem to coś... w sobie. A teraz? Jestem jak wymiętoszona piszczka. Jak niby z czegoś takiego mam stać się kimś lepszym? — prychnął, jakby jej słowa były największym absurdem, jaki mógł usłyszeć.
— Czasem trzeba sięgnąć dna, żeby się odbić — wyjaśniła, jednak głos lekko załamał jej się od skrytej w nim niepewności. — Nie byłeś nigdy kimś, z kogo ktoś mógłby być dumny. Nie pozwoliłeś kiedykolwiek tej swojej dobrej stronie wyjść na wierzch, pozwalałeś jej gnić. Teraz przechodzisz przemianę, tracisz swe poprzednie miano, stajesz się na moment nikim, aby w przyszłości osiągnąć sukces — dodała.
Położył po sobie ucho, słysząc te słowa.
— Czyli... jestem teraz nikim? — burknął tonem, z którego wprost wynikało, że nie był z tych słów zadowolony. — Babcia była ze mnie dumna. — Napuszył się urażony. — Mówiła mi to...
— Okłamywała cię — odparła bez wahania. — Mówiła to, co chciałeś usłyszeć, żeby do ciebie dojść. Złamała cię od środka. Z mojego punktu widzenia to zwykła i paskudna manipulacja, a nie żadna rodzinna więź. Przykro mi z twojego aktualnego stanu, ale to przejściowy etap — oświadczyła, choć kompletnie się na tym nie znała, ale źle by się czuła, gdyby nie dodała czegoś brzmiącego na pocieszenie.
Zacisnął pysk, wbijając po raz kolejny wzrok we własny ogon. Spiął się tylko cały, nie odpowiadając jej.
Zauważyła jego reakcje. Powstrzymała się od głębszego oddechu i zbliżyła się, opierając swoją łapę o jego. Dziwnie jej było, ale chciała zwrócić na siebie jego uwagę.
— Posłuchaj — zaczęła łagodnie. — Ja wiem, że to wszystko brzmi dla ciebie głupio i źle. Nie chcę cię dobić, ale ciężko do ciebie podejść i chcę, byś zrozumiał, że nie byłeś kimś dobrym ani wcale silnym. Znęcanie się nad innymi to największa oznaka słabości. Nie radziłeś sobie ze swoimi problemami, więc pozwalałeś smutkowi zmienić się w gniew i wyżywałeś się na innych.
Nie zareagował, jednak gdy go dotknęła, zwiesił bardziej łeb.
— Może tak było — zgodził się z nią. — Sprawiało mi to przyjemność. Odwracało uwagę
— To nie było dobre rozwiązanie — mruknęła, na co on spojrzał na nią jak na skończoną idiotkę. — Dobrze, powiedzmy, że dzisiaj taka krótka sesja wystarczy. Masz ode mnie spokój.
***
Patrzyła w osłupieniu na Rozżarzonego Płomienia, a raczej Łapę, choć teraz znowu miał nowe imię.
— Chciałbyś mi powiedzieć, co się stało, że doszliśmy do tego miejsca? — zapytała. — Rozumiem, że mam cię uczyć szacunku, ale robić za twoją matkę? Czy ty niczego się nie nauczyłeś i zamiast pohamować swoje emocje, zrobiłeś coś strasznie głupiego, przez co teraz jesteś tym całym "Maleństwem"? — westchnęła, rozglądając się po żłóbku, jakby Kamienna Gwiazda miała zaraz skądś wyskoczyć i powiedzieć jej, że to był tylko głupi żart i już go stąd zabiera.
<Maleństwo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz