Cztery wschody słońca minęły szybciej, niż myślała. Nikt z klanu nocy nie wiedział o jej zamiarach, nawet Niezapominajkowy Sen nie miał zielonego pojęcia o tym, co zamierzała. Nawet ona sama pogubiła się w tym wszystkim, jednak nienawiść do Wroniej Strawy oraz jej klifiackiego przydupasa była zbyt silna, aby odwieść ją od tego planu. Przymknęła ślepia, wychodząc ze swojego legowiska, wiatr, który podczas tegorocznej pory opadających liści hulał w najlepsze, mierzwił jej krótkie futro.
Po ciele kotki przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Było zimno i ponuro.
Jakby sama pogoda dostosowała się do tego, co ma się zaraz wydarzyć.
Na sztywnych łapach przeszła na jeden z wystających korzeni.
Przysiadła, wydając z siebie głośne miauknięcie, spokojnie obserwując jak zdziwione koty zbierają się tuż pod korzeniem, szepcząc między sobą. Brązowe ślepia liderki błądziły po członkach klanu nocy, szukając kota, na którym mogła zawiesić wzrok. Srebrzysto-rude futro mignęło jej pośród tłumu. Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, na Wieczornika zawsze mogła liczyć. Skinęła przyjacielowi głową, otwierając pysk.
— Klanie Nocy! Nie ukrywam, że ostatnie wydarzenie nie było ani trochę moralnie akceptowalne. Mimo to, potrzebowałam trochę czasu by się zastanowić nad decyzją — zamilkła na uderzenie serca, poruszając niespokojnie ogonem — Kasztanowy Dole, Wrzoścowy Cieniu, przyprowadźcie proszę winowajców.
Oba kocury skinęły głowami, znikając zaraz między zaroślami.
Oba kocury skinęły głowami, znikając zaraz między zaroślami.
Zbożowa Gwiazda przymknęła ślepia.
Nie chciała przyznać przed sobą, że się tym wszystkim stresuje.
Wściekłe wrzaski stały się głośniejsze, nim Wronia Strawa oraz Zgniły Pysk zostali brutalnie wepchnięci na środek obozu nocniaków. Czarno-biała kocica próbowała zaatakować pierwszego lepszego kota z brzegu, jednak Kasztan rzucił się na nią, przyduszając do ziemi.
— Wronia Strawo, Zgniły Pysku. Miałam dla was zbyt wiele litości, trzeba było się pozbyć was już dawno. Was i tej całej plugawej bandy! Nie pozwolę już więcej przelać wam krwi niewinnych kotów. Nie jesteście od dzisiaj nawet więźniami klanu nocy, zostajecie wygnani a gdy tylko któryś z wojowników dorwie was na naszych terenach, ma OBOWIĄZEK was zabić — szepty aprobaty ale i też zdziwienia rozbiegły się po obozie szybciej niż uciekający zając — Żeby dopilnować tego, że już nie wrócicie - osobiście was odprowadzę — ironia oraz sarkazm zatańczyły w tonie jej głosu. Na skinienie głową kotki, oboje więźniowie otrzymali cios w potylicę, tracąc przytomność.
Zboże zeskoczyła na ziemię, nakazując Wrzoścowi oraz Kasztanowi iść za nią.
* * *
Wątpliwości ponownie zmąciły jej umysł, co jakiś czas oglądała się za siebie aby sprawdzić, czy para wyrzutków nadal jest nieprzytomna.
Nienawidziła ich.
Nienawidziła z całego serca i gdyby nie jej parszywy kodeks moralny, z pewnością zabiłaby ich z zimną krwią. Przecież spowodowała już kilka śmierci, tak? Jednak to nie było nigdy, przynajmniej w praktyce, bezduszne morderstwo. Właściwie to samemu zabiła tylko jednego kota, do tego w samoobronie... i-
Kocica przystanęła na moment, napinając mięśnie. Kojarzyła to miejsce. Biały budynek o czerwonym dachu i drewnianych elementach lśnił w oddali. Byli blisko, słońce już dawno zaszło, liczyła jednak, że Migot będzie na nich czekał tak, jak obiecał.
Przez uderzenie serca nie wiedziała czy dobrze robi.
Chroniła swój klan, jednak nawet rzucanie najgorszych wrogów wprost do paszczy sadystycznych dwunogów? To był ten moment kiedy zaczęła kwestionować decyzje, jednak wrzeszcząca Wronia Strawa, która żarliwie obiecywała krwawy mord wszystkich członków klanu szybko je rozwiała.
— Migot — szepnęła do siebie, gdy srebrzyste futro zalśniło w blasku zachodzącego słońca. Pieszczoch zeskoczył z płotu, podchodząc do nich.
— Dobrze, że jesteś, nie mamy wiele czasu, zaraz wrócą.
Serce zabiło jej szybciej. Kazała wojownikom wracać do domu a sama wraz z Migotem zajęła się tymi cholernymi kanaliami. Uderzyła z całej siły kotkę w łeb, ponownie pozbawiając ją przytomności. Korzystając z faktu, że Zgniły Pysk nadal się nie ocknął, zostawili dwójkę przed drzwiami, kryjąc się pospiesznie w pobliskich zaroślach.
Zboże nerwowo obserwowała całe zajście. Najpierw kwik kociąt dwunogów, później krzyk dorosłych. Liście oraz gałązki przysłaniały jej widok, jednak zdołała dostrzec tyle, by upewnić się iż nareszcie pozbyła się problemu.
Wronia Strawa i Zgniły Pysk zostali zaciągnięci do jaskini potworów.
Odetchnęła z ulgą.
Wraz z Migotem oddalili się na bezpieczną odległość od tego parszywego domostwa. Kocur zaoferował jej kompanię podczas drogi powrotnej do domu, zaś Zboże odwdzięczyła się opowiadając o leśnych klanach. Ich drogi rozeszły się przy lesie. On wrócił do swoich dwunogów, zaś bengalka do klanu.
Ignorując pytające spojrzenia klanowiczy, skryła się w swym legowisku, zapadając w głęboki sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz