- Witaj! – powiedział od razu, cały rozpromieniony i z uśmiechem na pysku – jestem Słonecznik, a ty?
-Bylica. – odparła kocica z uśmiechem na pysku. Już wiedziała, że ten samotnik jest typem miłej, trochę naiwnej osoby.
- Jaki piękny dzień dziś ma- kocur nie dokończył, gdyż mocny podmuch wiatru prawie zwalił go z nóg. – Och, jak dzisiaj wieje!
- Tak, to fakt. – powiedziała Bylica, po chwili odwróciła głowę, wpatrując się w horyzont. Niewielkie kamienie poruszały się pod wpływem wiatru, zmiatane z ziemi. Gałęzie potrafiły spadać coraz częściej i robiło się do tego coraz chłodniej.
- W ogóle, dzisiaj widziałem taką jedną samotniczkę, która uważała się za przepiękną! Jak tylko wspomniałem o jej bliźnie na pysku, wściekła się na mnie, ledwie jej zwiałem! Ach, no i jeszcze ta moja Złoty Wilk, ostatnio ją widziałem – kocur rozmarzył się – kocham ją tak bardzo, tak bardzo! Szukałem też ostatnio znów mojej przyjaciółki, Różanecznik i jej wnuka, ale nie znalazłem…..
- Różanecznik? Spotkałam ją kiedyś, ale to już było pewien czas temu – błękitna przypomniała sobie rozmowę z szylkretką. – Była w pobliżu Klanu Klifu, szukała chyba… Słońca? Swojego przyjaciela, o ile się nie mylę.
- Och tak, Słońce! Biedny Słońce! Nie mogliśmy go znaleźć od tak dawna! Mam nadzieję, że wciąż żyję. – powiedział czarny z nadzieją. Nagle zaburczało mu w brzuchu. – Ach tak, przecież ja dziś nic nie jadłem! – powiedział. – Zapominalski jestem. – dodał z uśmiechem.
- Mogę ci coś upolować.
- Było by wspaniale! Dziękuję, Bylico!
Srebrna ruszyła świeżym tropem należącym do piszczki. Niedługo potem ją odnalazła. Błękitna szybko upolowała nornicę, którą przyniosła Słonecznikowi. Nazywał się tak jak jej brat, co sprawiało, że miała już do niego delikatną symaptię, szczególnie, iż był taki miły.
- Ostatnio spotkałem też takie dziwne koty, ale mnie nie widziały bo się w krzakach ukryłem – powiedział – oni chyba są z tej grupy, która ostatnio tu przybyła. Jeden był chyba rudy, a drugi… nie pamiętam już. Może bury, może czarny? Nie zapadł mi w pamięć. Ale ten rudy był charakterystyczny, bo jego futro było kręcone. Takie piękne miał to futro! Intensywny kolor…do tego posiadał chyba niebieskie oczy oraz biały pysk.
Bylica już była pewna, że to owocniacy.
- Wiesz może o nich coś więcej? I gdzie byli?
***
Spędziła jeszcze trochę czasu z żółtookim, który pokazał jej, gdzie spotkał te
koty. Było coraz bliżej wieczoru, słońce chyliło się już ku zachodowi. Nagle
pod łapy dziko pręgowanej wbiegła piszczka, którą kocica momentalnie zabiła.
Nagle usłyszała czyjś głos.
- Hej ty! To moja pi- kocur nie dokończył gdyż dostrzegł, że ma do czynienia z samotniczką. Nastroszył swe kręcone pręgowane klasycznie futro i delikatnie odsłonił kły. – Kim jesteś?! – spytał niebieskooki, rzucając jej nieufne spojrzenie.
- Witaj, jestem Bylica. – powiedziała kotka z uśmiechem. Kocur
pachniał innymi kotami, co oznaczało, że mógł być z grupy, o której słyszała od
Psiej Łapy. Do tego odpowiadał opisowi dopiero co poznanego przez nią bicolora,
tym bardziej prawdopodobne, że to właśnie kogoś takiego jak on szukała. Starała
się wyglądać na przyjazną, aby kocur się jej nie wystraszył i by mogła choć
trochę dowiedzieć się o jego grupie. Podsunęła łapą piszczkę bliżej niego – A ty?
<Perkozie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz