BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

10 września 2021

Od Kamiennej Łapy

- Nigdy nie zajdziecie daleko jako nierudzi. - Po żłobku rozniósł się głos kremowej karmicielki. - My jesteśmy szczególnie uprzywilejowani. Zasługujemy na więcej. Musicie pogodzić się z tym, że urodziliście się wyłącznie po to, by nam służyć. Wystarczy popatrzeć na te wszystkie nierude koty Klanu Burzy. Jeśli nie będziecie posłuszni, skończycie tak, jak wasza siostra.
Czarna zacisnęła szczęki, resztkami sił odsuwając się od plugawych myśli. Widziała uważne spojrzenia jej rodzeństwa, pochłaniające słowo za słowem, zdanie za zdaniem, nieświadome bzdur, jakie opowiadała im Pszczeli Pyłek. Kotka uderzyła ogonem w kamienną ścianę, czując, że zaraz się złamie i w końcu zamknie pysk bezczelnej idiotce. Ale nie mogła. Nie była w stanie. Była bezsilna w obliczu tego, co działo się w klanie. Bezsilna w obliczu kłamstw na temat nierudych kotów, bezsilna we wszystkim, co stanowiło jakieś resztki godności klanu. Nienawidziła, gdy Pszczoła używała jej jako przykładu. Ale czy mogła kłamać? Bez względu na to, czy córka Świerszczowego Skoku tego chciała, czy nie, pokazała po sobie coś, czego powinna się wstydzić. A może nie powinna? Już sama nie wiedziała. Była rozczarowana tym, co zrobiła wobec rodziców i reszty rodziny, a jednocześnie dumna, że udało jej się pokazać, że w nosie ma durne przykazania Piaskowej Gwiazdy i nie ma zamiaru się do nich stosować. Nie ma zamiaru uniżać się przed rudymi i udawać milutkiej w jej towarzystwie.
Wyszła z kociarni, próbując ochłonąć. Policzki piekły ją niemiłosiernie, a ogon bił wściekle na boki. Wysuwała pazury i wsuwała je z powrotem, przypominając sobie pogardliwe, wyższe spojrzenie Pszczeli Pyłek, gdy opowiadała o tym, jaki czarna dała przykład swojemu rodzeństwu swoim zachowaniem. O tym, że Wrzos, Orliczek i Ostrzeń nie zasługują na szacunek. Że urodzili się jako mniejsza warstwa i nie mają prawa do głosu. Zrobili sobie niewolników. Z gniewem patrzyła na wyższość, z jaką była traktowana. Szczypiorkowa Łodyga złośliwie skinęła w jej stronę i wyszeptała coś do Koperkowego Powiewu. Przynajmniej ten drugi nie wydawał się źle nastawiony. Idioci. Pierdoleni idioci.
Nie chciała tam wracać. Nie chciała widzieć na oczy tej kretyńskiej wroniej padliny. Nie chciała słuchać propagandowych gadek w stronę jej rodzeństwa. Sprawiało jej satysfakcję to, że nierude koty zaczynały się buntować. Uwielbiała to. Uwielbiała spotykać się z liderem buntu, który tłumaczył jej i i innym zgromadzonym, jak po kroku przeciwstawiać się tyranii. Piaskowa Gwiazda musiała umrzeć. Kotka nie chciała myśleć o takim plugastwie, tak okropnym czynie jakim jest morderstwo - ale co mogli zrobić, gdy działy się takie rzeczy? Trzeba było poświęcić kogoś dla dobrej sprawy.
Musiała jednak wrócić tam, gdzie przydzielono jej sypiać - czy tego chciała, czy nie. Skromne legowiska, które własnoręcznie pielęgnowała w ramach kary mieściły się w żłobku. Korzystała z nich Pszczoła oraz jej rodzeństwo. Jej młodsze rodzeństwo. Nie chciała, żeby się urodziło. Była wściekła na rodziców, że nie dopilnowali się w relacji. Ale skoro te trzy małe kulki już się urodziły, kotka nie zamierzała pozwolić, by ich godność została zniszczona przez Piaskową Gwiazdę i jej popleczników. Nie chciała, by dorastały w czasach, w których ona dorastała. Przypomniała sobie czasy, gdy była uczennicą. Zwęglone Futro jeszcze żył, a kotka ślepo wierzyła w zbliżający się dobrobyt. Zrozumiała, że on nie nadejdzie, jeśli będą siedzieć na dupie i wykonywać rozkazy cholernej tyranki.


**

Ciągle wypatrywała Słonecznikowej Łodygi. Tak się umówili. Miał pójść z Pszczołą nad rzekę, by wyznać jej uczucia. W środku serce jej się rozrywało, jakby chciało uciec z jej organizmu i przebiec drogę do Klanu Gwiazd. Nie pokazywała po sobie oznak nerwów, zakłopotania i wszystkiego, co działo się w jej wnętrzu. Miała tylko jedną szansę. Jeśli ją zepsuje, zapłaci tą samą cenę, którą zapłaciła Króliczy Sus. Zostanie zamordowana, a w najlepszym wypadku wyrzucona z klanu. Nie chciała na to pozwolić. Nie chciała opuszczać tego świata, dopóki nie miała pewności, że jej bliscy już zawsze będą bezpieczni. Musiała pozbyć się kremowej. Musiała być twarda.
Była jak kamień, którego nie da się rozłupać ani zniszczyć. Wiedziała, że musiała zrobić nieuniknione i była do tego przygotowana. Nie pozwoliła sobie odczuwać strachu czy niepewności. Pierwsze zlęknienie miała już za sobą i nie chciała do tego wracać. Była nieugięta i silna, a jeśli jakiś pieprzony rudzielec śmiałby to podważyć, spotkałby się z jej wściekłością. Żaden nierudy kot nie zasługiwał na to, co go spotkało. A ona zamierzała pozbawić życia Pszczelego Pyłku. Kotki, która niszczy umysły jej rodzeństwu słowami niemającymi żadnego znaczenia. Słowami należącymi do Piaskowej Gwiazdy.
Kamienna Łapa spojrzała powoli za siebie. Daleko stał traktor Tom, z jej punktu widzenia mniejszy, niż z bliska. Wyszła bliżej rzeki pod pretekstem polowania, aby zrzucić z siebie podejrzenia. Podejrzenia morderstwa. Zamordowania niewinnej Pszczeli Pyłek...
Kotka potrząsnęła głową z wściekłością. Dość miała takich słabych myśli. Nie była pieprzoną naiwniaczką ani milutką istotką. Miała proste zadanie. Zamordować. Jeśli to zepsuje, przyniesie wstyd Świerszczowi, Królik, Węglu. I nie tylko. Także każdemu nierudemu kotu. Była silna, wystarczająco silna, by pomóc w rebelii. Rebeliantka brzmiało lepiej niż niewolniczka czy siła robocza. Piaskowa Gwiazda nie mogła wiecznie nimi manipulować.
Gdy czarna zobaczyła dwie postury idące krok w krok, wyprostowała się, podnosząc brodę i ogon do góry. To z pewnością byli Słonecznikowa Łodyga i Pszczeli Pyłek. Jaki rudas miałby chęci opuszczać bezpieczny azyl, jakim jest skała, na której pozostali w obliczu powodzi? Kotka odczekała jeszcze chwilę, a gdy pojawiła się w zasięgu wzroku dwójki, odwróciła się, skupiona na tropieniu. Przykucnęła do trawy, otworzyła pysk, pozwalając, by zapach zwierzyny trafił do nozdrzy. Tak, jak uczył Zwęglone Futro.
Nie miała zamiaru polować, rzecz jasna. Imitowała łów, by idiotyczny móżdżek Pszczelego Pyłku nie nabrał podejrzeń. Miała zająć się czymś innym, udając niezainteresowanie zaistniałą sytuacją, a w odpowiednim momencie zaatakować królową i podtopić ją w rzece, zakańczając jej żywot. Podobał jej się ten scenariusz. Jeśli kremowa nie będzie wystarczająco silna, by stawiać opór, czarna nie będzie musiała używać kłów i pazurów, a w związku z tym nie będzie krwi do zmywania. Jedyne, co musiała zrobić, to wysuszyć łapy przed powrotem do traktora. W obecnej sytuacji jednak mokre tereny nie były niczym dziwnym, więc podejrzewała, że kretyni z ujemną inteligencją nawet nie domyśleliby się, że maczała łapy w śmierci Pszczelego Pyłku.
Córka Świerszcza nie spodziewała się, że Słonecznik ma tak dobrą wprawę w kłamaniu. Był świetnym aktorem. Dosłyszała kilka zdań, które wypowiedział do kremowej.
- Długo o tym myślałem - Wyszeptał. - Jesteś po prostu piękna, wiesz o tym? Nie widziałem atrakcyjniejszej kotki. I w dodatku ruda. Mielibyśmy śliczne rude kocięta, uwielbiane przez liderkę. Chcę, żeby to była dla nas niezapomniana chwila. W niezwykłym miejscu. Tak niezwykłym, jak ty.
Pszczoła pewno uwielbiała, gdy łechtało jej się ego. Miała zawyżoną samoocenę, była durną konfidentką, która ślepo wierzyła w to, co opowiadała jej Piaskowa Gwiazda. Czarna wysunęła pazury, z każdym uderzeniem serca coraz bardziej pragnąc się na nią rzucić. Ale musiała zaczekać. To nie było dobre miejsce. Nie tak miała ją zabić.
Para przysłowiowo zakochanych szła wolnym krokiem. Czarnej ciężko było utrzymać myśli na wodzy, gdy przed oczami wciąż miała słowa Pszczelego Pyłku. Te słowa, które bolały jak policzek, a które musiała znosić każdego dnia w kociarni. Gdy czarne myśli plątały jej się w głowie, nadszedł moment, w którym ona grała najważniejszą rolę. Zabić.
Zbliżała się do rzeki. Łapy niosły ją samowolnie, sunąc po wilgotnych źdźbłach trawy. Wciąż udawała. Wciąż manipulowała myślami Pszczelego Pyłku, włócząc się wokół nich, bez zainteresowania. Dzieliło ich tylko kilka lisich odległości. Kotka odetchnęła, intensywnie śledząc opadające fale rzeki. Nie mogła tego zepsuć. Jej matka zabiła Miodowy Obłok, a i tak dzielnie walczyła z Piaskową Gwiazdą. Teraz jej kolej.
Poczuła na sobie naglący wzrok Słonecznikowej Łodygi. Łapy ją zapiekły, gdy próbowała zmusić je do ruchu. Zadrżała tylko raz, zanim czarne kończyny posunęły po trawie i poszybowały w górę, prosto na kremową kotkę. Kamienna Łapa poczuła nabrzmiewającą wściekłość i chęć pomsty, gdy pchnęła Pszczołę do rzeki, napinając mięśnie. Strumienie chłodnej wody muskały jej policzki, gdy siłą utrzymywała królową pod powierzchnią. Matka zastępcza jej rodzeństwa wymachiwała gorączkowo łapami, a oczy pod wodą zamgliły się, gdy ta uświadomiła sobie, co się dzieje. Córka Króliczego Susu nie pozwalała kremowej wziąć najmniejszego dechu, z determinacją utrzymując ją pod wodą. W jej oczach pojawił się niewyraźny błysk, gdy ofiara utrzymała kontakt wzrokowy z oprawczynią. Pszczeli Pyłek z każdym uderzeniem serca stawiała coraz mniejszy opór, aż używanie siły zaczęło być zbyteczne. Przestała wymachiwać kończynami i gorączkowo próbować wynurzyć się z wody. Bezwładnie opuściła walczące łapy, głowa unosiła się w rytm prądu. Czarna wściekle cisnęła ciało, puszczając podtrzymujące je pod wodą kończyny. Pozwoliła, by zostało na brzegu. Rzeka opryskiwała łagodnie martwą karmicielkę, kojąc cichym szumem. Było po wszystkim.
Spojrzała się na Słonecznikową Łodygę. Musiała mu zaufać. Był rudym głupcem, idiotą, przedstawicielem umaszczenia, którym kotka gardziła. Teraz musiała polegać na nim. Ale w jej oczach pojawiło się nikłe zrozumienie. Słonecznik był mentorem jej brata. Mógł być zły? Szkolenie Gliny to dotąd jedyny powód, dla którego jeszcze go nie zwyzywała. Gdyby był taki jak Piaskowa Gwiazda czy Pszczeli Pyłek, czy jej brat teraz wzgardziłby nią i całą swoją nierudą rodziną?
Odwróciła wzrok na leżące ciało. W duchu się wzdrygnęła, choć na zewnątrz pozostała kamienna i zuchwała. Wiatr świstał, mierzwiąc futro martwej kotki. Pora opadających liści niosła za sobą ponurą pogodę. To nie pomagało w pogodzeniu się z morderstwem. Kamienna Łapa westchnęła cicho, nie mogąc przestać przyglądać się temu widokowi. Zabiła Pszczeli Pyłek. Pszczołę, która miała siostry, dzieci, a skoro dzieci, to również partnera. Kimkolwiek był.
Czarna wyzbyła się tych myśli. To nieważne, kogo ta cholera kochała czy kto ją będzie opłakiwał. Zastąpiła Króliczy Sus! Miała czelność wpajać jej rodzeństwu idiotyczne informacje, w które teraz wierzą!
Warknęła gniewnie, rozjuszona kolejnym nadmiarem myśli i rzuciła się w stronę kremowej, gotowa rozszarpać jej ciało na strzępy. Wyszczerzyła kły, ale Słonecznikowa Łodyga zagrodził jej drogę, zanim w ogóle zdążyła cokolwiek zrobić.
- Miałaś ją zabić, nie zmasakrować - Przypomniał. - Już nie żyje.
- I co z tego? - Warknęła kotka, bijąc ogonem. - Ona siedzi sobie teraz z duchami, polując ze szczęściem na zwierzynę, a na tym świecie są inne koty! Żywe koty, które skrzywdziła - moje rodzeństwo! Już ci odebrało rozum?
Słonecznik miał łagodny wyraz pyska. Widziała w nim współczucie. Był wrażliwy. Nienawidziła, gdy koty pokazywały po sobie smutek czy się nad nią litowały. Po co jej litość? Ona da sobie radę. Niech zajmą się własnym nosem! Nie była słabym kociakiem. To już dawno miała za sobą. Nie potrzebowała pierdolonego wsparcia.
Dosłyszała, jak Słonecznikowa Łodyga każe jej już odejść. Obiecał, że będzie ją kryć.
Wiedziała to. Czuła się jak kretynka, że byle rudas musi z nią współpracować. Odeszła powoli, przygnieciona ciężarem morderstwa. Była gotowa go unieść. W środku jej serce pękało, miała ochotę położyć się, zasnąć i nigdy nie obudzić. Tyle cierpienia. Mentor, rodzice. Teraz jeszcze zabiła Pszczeli Pyłek. Naprawdę. Chciała wrócić się do Słonecznika i wtulić się w jego futro. Kogokolwiek. Przytuliłaby nawet pierdolonego Wiewióra, jeśli to miałoby jej pomóc. Kremowy kocur przypominał jej Zwęglone Futro. Mentor też nigdy się nie denerwował i cierpliwie znosił charakterek czarnej. Chciała, żeby żył. Żałowała, że nie mogła mu zaufać. Pokazać, że był dla niej ważny.
Pomimo rozpaczliwych myśli, kotka dalej była taka sama. Jej pysk był uniesiony wyzywająco do góry, ogon unosił się razem z nim, stawiała pełne kroki. Myśli były jej bezpiecznym azylem. To w myślach płakała, cieszyła się i pozwalała sobie na słabość. Były krótkimi momentami. Kotka nie chciała się rozczulać. Nienawidziła tego. Okres słabości minął, gdy ustała blisko traktora Toma wiedząc, że zostawiła za sobą martwe ciało. Znów to sobie powtarzała - była silna i wielka, a kretyńscy rudasi nie dorastali do pięt ani jej, ani żadnemu innemu nierudemu kotu. Byli po prostu chodzącym plugastwem.
Wcale nie zrobiło jej się od tego lepiej.
Zapolowała, zanim wróciła. Dalej mogłaby być jedną z podejrzanych. Wysunęła pazury i zatopiła kły w zającu, szarpiąc go zdziczale. Wyładowywała złość i energię. Wyobrażała sobie, że zwierzyna to Piaskowa Gwiazda. Nie sprawiało to, że czuła się dobrze. Miała tylko jeszcze większą ochotę zabić pół klanu.

**
Gdy weszła do środka, Glina przestał lizać Zajęczego Nosa i spojrzał jej w oczy.
- W końcu jesteś - Mruknął. - Co ty tak długo polowałaś?
- Wyobraź sobie, że zwierzyna nie lubi wilgoci - Warknęła wściekle, sama zdziwiona swoim tonem. Gliniane Ucho tylko spojrzał na nią z ukosa. Zbyt dobrze ją znał, by przejmować się jej wybuchami.
- Już, uspokój się. Swoim rykiem tylko wystraszysz zwierzynę. - Miauknął rozbawiony.
- Ma rację - Odparł Zajęczy Nos, zamykając oczy i przyciskając się do niebieskiego. - Poza tym zaraz ktoś tu przyjdzie.
Nie mogła zaprzeczyć. Nie powinna krzyczeć. Przywoła tym tylko Szczypiorek i Byka. Jak tacy kretyni mogli słuchać się Piaskowej Gwiazdy? Rozumiała jeszcze Szczypiorkową Łodygę, w końcu była bezczelną idiotyczną rudaską, ale Bycza Szarża? Nie mogła uwierzyć, że była z tym ciołkiem spokrewniona.
Położyła się i przymknęła oczy. Nie chciała, by sen nadszedł. Wiedziała, że nie będzie przyjemny. Cieszyła się z tego, że zabiła Pszczeli Pyłek. Była z tego dumna. Sprawiało jej to satysfakcję. Czasami miała nawet ochotę to powtórzyć. Jeszcze raz patrzeć, jak jej bezsilne kończyny poddają się wodzie. Wykrzyczałaby przed całym klanem "Tak, to ja! To ja zabiłam Pszczeli Pyłek, idioci!". Ale jej druga część bała się tego, co nadejdzie. Tą część kotka chciała zlikwidować. Już nigdy nie pozwoli sobie odczuwać strachu. Chciała zamordować więcej rudych kotów. Zamordować wszystkie rude koty! Odrażało ją uginanie się przed morderstwami, to, że brzydziła się tym, co zrobiła. Ale gdy czas mijał, a księżyc powoli witał na niebie, skrucha całkowicie zniknęła. Kotka wiedziała, że to, co zrobiła było słuszne. Warknęła pod nosem. Chciała zrobić wszystko, żeby pieprzona Piaskowa Gwiazda już nigdy nie tknęła ani nierudych, ani jej rodziny. Kremowa pseudo-liderka zasługiwała na najgorszą ze śmierci. Na najbardziej haniebną. Była kretynką! Jak Chabrowa Bryza mogła wybrać na zastępczynię kogoś takiego? Jak mogła być tak głupia, by nie zauważyć, że z Piasek jest coś nie tak!?
Pozwoliła, by sen ogarnął jej ciało. Nie chciała więcej myśleć. Myślała już zbyt długo.

2 komentarze: