Nie spodziewał się że kiedykolwiek takie coś jak Kamienna Łapa będzie w stanie kogokolwiek przeprosić. Niewiarygodne wręcz.
Widział jednak ten błysk w oczach niegdyś Pyskatki. Ten okropny i bolesny promyk, który pokazywał co innego niż ona mówiła.
Za dużo razy go widział.
Zacisnął szczęki nic nie mówiąc.
- Oczywiście. - cisnął, samemu przeżywając ból.
Czy wszystko na tym świecie musi być tak walone i trudne?
Szybko przywołał do siebie brata ruchem ogona kiedy czarna odeszła.
- Pokłóciłeś się z dziewczyną?
***
tutaj tak jakoś kilka dni przed tym osuszaniem legowisk w obozie
Ranek.
Spokojny.
Chłodny.
Pochmurny.
Cichy.
Jałowa Łapa spał w najlepsze nieświadomy tego co miało zaraz nastąpić.
HONK!
Obudził się z przerażeniem, wyskakując wręcz ze zjeżonym futrem. Przed nim stał roześmiany Sasanek.
Kretyn skończony.
- Czegosz tu?
- Borówkowa Mordka zabiera cię na polowanie z Kamienną Łapą.
A niech się Pyskatka utka w końcu jakimś kamieniem.
- A Jałowiec?
- Coś mu tam wypadło. O robakach wspominał.
Szary długo zastanawiał się czy warto wstać, bijąc wściekle ogonem. W końcu łaskawie zwlókł się z wyra i prawie potknął o jakiegoś burasa. Pognał dalej, słysząc warknięcia oraz groźby.
Obie kotki stały obok siebie, dość przygnębione. Bądź co bądź, pogoda była istnie okropna. Nawet Tom był przykładem tego, wciąż były wbite w jego skórę drobinki gradu na przykład. I warstwa śniegu. Oraz sople.
Legowiska w obozie pewnie są już bryłami lodu. Nie miał ochoty tam wracać. Może w ogóle nie wróci.
Przywitał się z Kamień krótkim warknięciem.
- Chodźcie, maluchy.
Maluchy? Serio? On jest wyższy od niej.
Tak czy inaczej poszedł bez słowa za paplającą szylkretką, cieszącą się z byle czego. Rosnąca trawa? Losowy, półżywy owad? Nie rozumiał jej zapędu. Po co, trenuje tylko dwójkę debili.
Papla jak Miodowy Obłok... - pomyślał, mijając jakiś głaz. Wydawało mu się że widzi na nim pszczołę, ale ewidentnie to były tylko zwidy.
***
- Możemy nie deptać tobie po piętach? - spytała rozdrażniona Kamień. Borówkowa Mordka nie pozwala aby któryś z nich się oddalił za daleko, jakby byli malutkimi kociętami.
Nie był. Malutkie kocięta nie mają problemów.
- Nie, musimy iść dalej. Tutaj nie ma żadnej zwierzyny.
- Nie jesteśmy dziećmi. Możemy iść sami gdzieś. - powiedział Jałowek.
- Mhpmh. - przytaknęła Kamień wydając jakiś niezrozumiały pomruk aprobaty.
- Może was zaskoczyć grad. Nie będziemy ryzykować.
- Tak, na pewno gdy wystąpi grad coś to zmieni. - burknęła Kamienna Łapa. - Będziemy mogli się skryć pod twoim ciałem. Obronisz nas jak lwica. Pewnie.
Ewidentnie szylkretowa przywykła już do narzekania swojej uczennicy i nie zrobiło to na niej większego wrażenia.
Szli więc gęsiego przez polany. Przed wzrokiem Kamiennej Łapy nie ukrył się mały, szary ptaszek, a Borówkowa Mordka znalazła w śniegu półżywą mysz. Tylko on nic. Zupełnie.
- Czekajcie tutaj na mnie maluchy. Wrócę za kilka chwil. Popolujcie w okolicy, ale się nie oddalajcie! - dodała, znikając za kupką śniegu z niewiadomych powodów. Nauczył się już że kilka chwil oznacza kilka godzin, więc mają czas aby coś zrobić.
Bał się odezwać do Kamiennej Łapy, która biła ogonem jak biczem na lewo i prawo. Śnieg szeleścił im pod łapami, a futra były pokryte szronem. Mimo że ten dzień nie należał do najgorszych i był znośny i tak nie chciało mu się gdziekolwiek iść ani nawet siadać. Może mu tyłek do tego śniegu przymarznąć.
- Chodź. - miauknęła nieoczekiwanie Kamienna Łapa i nie patrząc czy uczeń za nią idzie poszła dalej, ku granicy z Klanem Nocy.
- Gdzie idziesz..my? - spytał gdy znalazł się obok kotki.
- Gdziekolwiek, byleby ten babsztyl nam nie rozkazywał jak kociętom.
Przytaknął powoli.
- Masz rację. - powiedział. Jałowcowy Świt mu mówił że należy dawać takie malutkie smaczki w rozmowach, by kot poczuł się lepiej. Teraz akurat wolał patrzeć jak to co mówi skacze i wchłania się w ego czarnej.
- Zawsze mam rację.
I zamilkła nie wiedząc co dalej powiedzieć. Stali przy rzece, a widok był odmienny. Całkiem odmienny, bowiem strumień był skuty lodem aż po brzegi, a przez niego było widać przepływające czasem ryby. Coś niesamowitego, ale bardziej zaciekawił go jeszcze lepszy widok. Królik na terenach Klanu Nocy.
Wyglądał na takiego okrągłego... tłuściutkiego... Pysznego...
Tak. Zdecydowanie połknąłby całego i wypluł czyste kostki.
Bez żadnej chwili wahania, zastanowienia bądź czegokolwiek podobnego rzucił się za tym brązowym zwierzakiem ignorując otoczenie. Głód i brak śniadania dał mu się we znaki. Brzuch zaburczał donośnie; lód trzeszczał mu pod łapami, lecz oczy niebieskiego były skierowane tylko i wyłącznie na zwierzę, które miało zostać jego obiadem. Niestety, tylko miało.
- Co ty odpie-
Coś zgrzytnęło, coś huknęło. Ziemia zatrząsała się i poczuł jak lód pęka zaraz pod nim. Nie mógł się zatrzymać, choćby tak bardzo chciał, wpadł w poślizg. Królik już dawno uciekł, a on przerażony próbował stawiać w rozbiegu jak najdelikatniejsze kroki.
Znowu huk. Tym razem zaraz pod jego łapami.
Odgłos roztrzaskanej pokrywy był bolesny, tak jak sama woda w której się znalazł.
Zimna jak serce Kamiennej Łapy ciecz sprawiła że przestał czuć cokolwiek oprócz przejmującego chłodu. Krótkie futro przepuszczało tą arktyczną wodę i drżał, starając się zrobić cokolwiek, byleby nie utonąć. Futro stanęło mu dęba, a ból wyglądał jakby sierść i każdy pojedynczy włosek zajął się gołoledzią. Zanurzył się na chwilę i kilkoma chaotycznymi ruchami łap znów się wynurzył. Oczy były zalane i widział jak przez mgłę, uszy również. Zaczepił się pazurami o lód, ledwo łapał oddech, dysząc jak chórek astmatyków.
Czy to śmierć?
- Po- moc- yyyy! - warknął kilka razy nie wiedząc czy Kamienna Łapa stoi jak wryta, idzie mu na ratunek czy może już dawno uciekła i pozostawiła go na pastwę losu. Chciał w tej chwili nawet JEJ dotyku, zaciśnięcia się szczęk na karku i wyciągnięcia na powierzchnię.
Nie chciał umrzeć. Miał jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.
I tyle "kocham cię" do wypowiedzenia.
Nastały długie jak wschody słońca sekundy, decydujące o jego przetrwaniu.
W tej chwili wszystko było zależne tylko od pyskatej czarnuszki.
<Kamienna Łapo? Dawaj reakcję XD>
Mały, szary ptaszek :oszcholibka:
OdpowiedzUsuń