- Spłoszyłeś mi obiad!
- Klanowi. - poprawił mentor, zbliżając się do niej. Wywróciła oczami. No tak, głupia zasada, że upolowana przez nią zwierzyna, stanowi wspólną całość wszystkich. Nie podobało jej się oddawanie piszczek jakimś nic nie wartym lisim bobkom. Skoro są głodni, niech sami się męczą! Nie to żeby nie lubiła polować. Ta umiejętność była jedną z pierwszych jakie posiadła i zawsze z przyjemnością zabierała się za tropienie. - Mówiłem ci, że dzisiaj nie wybieramy się na polowanie.
- Jest ładna pogoda, można skorzystać. - wzruszyła ramionami.
- Nie, jeśli Mokra Gwiazda woli nas widzieć na patrolu granicznym. - miauknął kocur. - Ta Pora Zielonych Liści jest wyjątkowo duszna. Jeśli tak dalej pójdzie, może skończyć się woda. Lepiej sprawdzić okoliczne strumienie.
Postanowił za nią. Po raz kolejny. Odkąd rozpoczęła trening jako jego uczennica, szkoląc się na wojowniczkę, ciągle wytykał jej błędy, nawet jeśli chwalił sukcesy. Próbował ją nauczyć przestrzegania kodeksu, nie rozumiejąc, że woli kroczyć własnymi ścieżkami i kierować swoimi poglądami. Leśne koty były zranionymi ptakami, pod łaską łowców, jakimi był ten ich cały Klan Gwiazdy. Ryjówka nie wierzyła w przodków, zatem powinna być wolna. A jednak wciąż coś trzymało ją przy ziemi, nie pozwalając w pełni rozłożyć skrzydeł i poderwać się do lotu.
Mokra Gwiazda nie był lepszy. Jakim prawem sądził, że może wydawać jej rozkazy?! Bo był przywódcą? Phi, też mi osiągnięcie. Ryjówka była przekonana, że staruch wkrótce kopnie w kalendarz. Ciekawe co wtedy zrobi boidupa. Drżąca Ścieżka już był osłabiony, lubiła patrzeć na jego strach.
- Ryjówcza Łapo!
Spiorunowała mentora niezadowolonym spojrzeniem. Ruszyli w głąb terenów Klanu Burzy, kierując się przed siebie. Burzowy Mróz wysuwał długie łapy przed siebie, a ona starała się dotrzymać mu tempa. Nie było to trudne, w końcu jej krew charakteryzowała się szybkością. Liczyła czternaście księżyców i z każdym kolejnym sezonem, czuła się coraz silniejsza. Gdyby tylko mogła być również niezależna....
Pora Zielonych Liści przyniosła ze sobą ciepło oraz spokój. Jedynym zmartwieniem burzaków, były piski kociąt Sikorkowego Śpiewu. Kocięta Rzecznego Nurtu zostały uczniami i teraz przeszkadzały Ryjówczej Łapie zaznać spokoju po powrocie z treningu.
Spotkali się z Jeżynowym Śladem i Śpiewającym Wiesiołkiem. Oboje mieli towarzyszyć im w patrolu. Ryjówcza Łapa wolałaby zdecydowanie porobić coś innego. Wybrać się na polowanie, lub poćwiczyć walkę. A może nawet poleniuchować w promieniach letniego słońca.
Jej kroki odbijały się o ziemię. Trawa szeleściła pod nimi, wraz z każdym kolejnym ruchem młodej kotki. Rozglądała się dla czujności wokół, czując przy okazji wiele znajomych zapachów. Zbliżali się coraz szybciej do okolicy granicy z Klanem Wilka.
***
Powrót do obozu nie zajął dużo czasu. Przeminął jednak w nerwowej atmosferze. Burzowy Mróz i Ryjówcza Łapa ostro się pokłócili podczas sprawdzania zbiornika wodnego. Szylkretka uznała, że nie ma potrzeby przejmować się jego wysychaniem, bo dla najsilniejszych na pewno wystarczy, co nie spodobało się jej mentorowi. Zarządził, że posprząta dzisiaj mech.
Wściekła wbiegła do obozu, nawet nie czekając na resztę patrolu. Chabrowa Bryza widząc ją, skierowała się w jej kierunku. Ogon Ryjówczej Łapy zadrżał niebezpiecznie. Zdążyła jednak ukryć skutecznie swoje podenerwowanie. Miała to wyćwiczone, już od najmłodszych księżyców. Z obojętnością przyjrzała się zastępczyni.
- Gdzie twój mentor?
- Za górami. - burknęła. Nie miała specjalnej ochoty na rozmowę z tą nadętą zastępczynią. Chabrowa Bryza skrzywiła się lekko.
- Chciałam go spytać o twoje postępy w treningu.
Odpowiedziała machnięciem ogona. Na oko Ryjówki, całkiem dobrze zaczęła sobie radzić. Burzowy Mróz z resztą wkroczył do obozu dwa uderzenia serca później.
- Nie skończyliśmy jeszcze.. - zaczął, jednak szylkretka przerwała mu parsknięciem.
- Ja skończyłam. - skwitowała.
Minęła dwójkę zawiedzionych kotów. Usłyszała jeszcze ich cichą rozmowę na jej temat, zanim ostatecznie się oddaliła. Oczywiście nie zamierzała zajmować się mchem, a skoro na to się nie zgodziła, nie pozwolili jej nawet zjeść posiłku. Ułożyła się na swoim posłaniu, zwijając w ciasną kulkę.
Wściekła wbiegła do obozu, nawet nie czekając na resztę patrolu. Chabrowa Bryza widząc ją, skierowała się w jej kierunku. Ogon Ryjówczej Łapy zadrżał niebezpiecznie. Zdążyła jednak ukryć skutecznie swoje podenerwowanie. Miała to wyćwiczone, już od najmłodszych księżyców. Z obojętnością przyjrzała się zastępczyni.
- Gdzie twój mentor?
- Za górami. - burknęła. Nie miała specjalnej ochoty na rozmowę z tą nadętą zastępczynią. Chabrowa Bryza skrzywiła się lekko.
- Chciałam go spytać o twoje postępy w treningu.
Odpowiedziała machnięciem ogona. Na oko Ryjówki, całkiem dobrze zaczęła sobie radzić. Burzowy Mróz z resztą wkroczył do obozu dwa uderzenia serca później.
- Nie skończyliśmy jeszcze.. - zaczął, jednak szylkretka przerwała mu parsknięciem.
- Ja skończyłam. - skwitowała.
Minęła dwójkę zawiedzionych kotów. Usłyszała jeszcze ich cichą rozmowę na jej temat, zanim ostatecznie się oddaliła. Oczywiście nie zamierzała zajmować się mchem, a skoro na to się nie zgodziła, nie pozwolili jej nawet zjeść posiłku. Ułożyła się na swoim posłaniu, zwijając w ciasną kulkę.
Otworzyła brązowe ślepia, czując trącanie w bok. Uniosła głowę, dostrzegając futro swojej siostry. Musza Łapa usiadła obok niej, kładąc przy siostrze pulchną mysz.
- Mówiłaś mi, że mamy się nie wychylać. Tak jak było w Norze. - mruknęła czarnulka, otaczając ogon wokół łap. Czyżby wspominała akcję ze Zgromadzenia, kiedy to Ryjówcza Łapa groziła Drżącej Ścieżce?
- Wolę nie stracić tego, co uczyniło mnie silną. - odparła. Musza Łapa podsunęła bliżej mysz. Szylkretka ugryzła jeden kęs. Mięso było świeże i smaczne. Poczuła jak napełnia jej żołądek. Była naprawdę głodna, ale odkąd mieszkała w klanie, zdążyła się przyzwyczaić do sytych posiłków. - Słabość to wada.
Mucha sięgnęła po gryz. Piszczka w ciągu kilku uderzeń serca, została zjedzona przez dwie siostry. Córka Melodyjki przyjrzała się w zamyśleniu czekoladowej szylkretce. Ryjówcza Łapa oczekiwała jakiś słów od siostry, jednak ta nie odpowiedziała. Wiedziała, że Muszej Łapie podobał się dobrobyt, jaki spotkał je w Klanie Burzy. Nie musiały się martwić o to, że zdenerwują Wielką Panią i dostaną po uszach, ani o puste brzuchy. Nawet Notylków zdawało się być więcej na polanie, niż przy Norze. Słowem raj, prawda? A jednak Ryjówka doszła do wniosku, że nic jej nie czeka w klanie.
Przybliżyła się futrem do siostry. Obie leżały obok siebie, zasypiając powoli po posiłku. Na zewnątrz panowała ciemność. Pierwsze gwiazdy zaczęły lśnić na Srebrnej Skórze. Musiał być to piękny widok. Ostatnie głosy w obozie ucichły, pogrążając go w ciszy.
- Mówiłaś mi, że mamy się nie wychylać. Tak jak było w Norze. - mruknęła czarnulka, otaczając ogon wokół łap. Czyżby wspominała akcję ze Zgromadzenia, kiedy to Ryjówcza Łapa groziła Drżącej Ścieżce?
- Wolę nie stracić tego, co uczyniło mnie silną. - odparła. Musza Łapa podsunęła bliżej mysz. Szylkretka ugryzła jeden kęs. Mięso było świeże i smaczne. Poczuła jak napełnia jej żołądek. Była naprawdę głodna, ale odkąd mieszkała w klanie, zdążyła się przyzwyczaić do sytych posiłków. - Słabość to wada.
Mucha sięgnęła po gryz. Piszczka w ciągu kilku uderzeń serca, została zjedzona przez dwie siostry. Córka Melodyjki przyjrzała się w zamyśleniu czekoladowej szylkretce. Ryjówcza Łapa oczekiwała jakiś słów od siostry, jednak ta nie odpowiedziała. Wiedziała, że Muszej Łapie podobał się dobrobyt, jaki spotkał je w Klanie Burzy. Nie musiały się martwić o to, że zdenerwują Wielką Panią i dostaną po uszach, ani o puste brzuchy. Nawet Notylków zdawało się być więcej na polanie, niż przy Norze. Słowem raj, prawda? A jednak Ryjówka doszła do wniosku, że nic jej nie czeka w klanie.
Przybliżyła się futrem do siostry. Obie leżały obok siebie, zasypiając powoli po posiłku. Na zewnątrz panowała ciemność. Pierwsze gwiazdy zaczęły lśnić na Srebrnej Skórze. Musiał być to piękny widok. Ostatnie głosy w obozie ucichły, pogrążając go w ciszy.
***
Było jeszcze dużo czasu do wschodu słońca. Ciemność wdzierała się do legowisk, witając pogrożone w snach koty. Tylko jeden członek Klanu Burzy nie spał. Ryjówcza Łapa przebudziła się, pewna podjętej przez siebie decyzji. Zawsze była przekonana o słuszności podjętych wyborów, dlatego się nie wahała. Jej siłą była niezależność i upór. Młoda kotka wstała na równe łapy. Zamrugała kilkukrotnie, chcąc przyzwyczaić oczy do panującej ciemności. Ruszyła w stronę wyjścia z legowiska uczniów, idąc tak cicho, żeby nie obudzić śpiących terminatorów. Zatrzymała się blisko wyjścia, jedną łapą będąc już na zewnątrz. Ostatni raz odwróciła się za siebie, żeby brązowe ślepia mogły natrafić na pogrążoną w krainie snów siostrę. Mucha spała w najlepsze, zwinięta w ciasny kłębek, oddychając rytmicznie. Siostra wybrała życie w klanie, a Ryjówka nie chciała jej tego odbierać. Z resztą bycie samej wyjdzie szylkretce na lepsze. Będzie troszczyć się myślami i czynami jedynie o własny zadek. Kto wie, może jeszcze się kiedyś spotkają i razem upolują Notylka?
- Daj im popalić. - wyszeptała.
Mucha poruszyła się przez sen, jakby w odpowiedzi na jej słowa. Poradzi sobie. Łączyła ich wspólna krew, obie cokolwiek się wydarzy, zawsze znajdą rozwiązanie.
Szylkretowa kotka wystawiła pyszczek przez wyjście, upewniając się, że nikt jej nie widzi. Zerknęła dla pewności na niebo, z którego zniknęło już kilka gwiazd. O takiej porze było o wiele chłodniej, zatem wędrówka do granicy powinna jej minąć spokojnie. Kotka z tą myślą ruszyła ku wyjściu z obozu, wyczulona na najmniejszy ruch. Nikogo nie było na warcie. Jedynym śladem będzie zapach, a i tak była pewna, że jedynie siostra będzie jej szukać.
Im dalej się zapuszczała, zostawiając za sobą obozowisko burzaków, tym więcej myśli nachodzi jej głowę. Rozpoczynał się właśnie nowy etap jej życia. Ten najważniejszy. Będzie polować, walczyć, odkrywać wyłącznie dla siebie. Zwiedzi nieznane jej dotąd części świata, pokona narzucone ograniczenia. Nie była już Ryjówczą Łapą, uczennicą Klanu Burzy, do którego dołączyła z siostrą w wieku dziewięciu księżyców. Wśród burzaków dopracowała swoje umiejętności, poznała zupełnie inny świat, odkryła słabości losu klanowego kota. Podczas wędrówki spotka niejednego kota, ale już pewnie nigdy w takiej grupie. Będąc członkinią Klanu Burzy, wybrała się na Zgromadzenie, dopiekła pobratymcom oraz napełniła własny brzuszek. Żyła kilka księżyców w dostatku i poczuciu przynależności. Klan Burzy był w jej życiu ciekawym doświadczeniem, ale zostawiła go za sobą, traktując teraz jak wspomnienie. Lisie bobki.
Wspomnienia sięgnęły czasów życia w Norze. Pod okiem Melodyjki i Słonika. Nie dali potomstwu uwagi i miłości. Nie nauczyli empatii. Twarda dyscyplina na zawsze odcisnęła u niej piętno, nauczyła milczenia oraz nieustraszoności. Czuła żal i nienawiść do Opiekunów. Ich drogi na zawsze się rozeszły i nigdy na nowo nie splotą.
Melon i Mucha. Jedyne koty z którymi była gotowa się trzymać do samego końca. Towarzysze wielu zabaw i młodzi łowcy. Brat zostawił je, znikając bez śladu. Chciałaby go jeszcze kiedyś spotkać i wysyczeć mu w pysk, że dla niej jest martwy. A Mucha? Będzie żyła z myślą, że została sama. I tak było najlepiej. Ryjówka złamała ostatnią więź, którą zbudowała i która je łączyła. Nie miała rodziny, przyjaciół, klanu.
Słońce sunęło ku niebie, różnymi barwami witając nowy dzień. Gdzieś w oddali rozległ się śpiew ptaków. Kotka minęła stary traktor, zmierzając dalej przed siebie. Aż łapy poniosły ją do granicy z Klanem Wilka. Pewnym krokiem przekroczyła ją, znajdując się na zakazanym dotąd terenie.
Była Ryjówką. Samotniczką. Tą, która nigdy się przed nikim nie ugnie. Nie pozwoli o sobie decydować. Kotką o której decydowała siła. Milczącą, a jednak mającą wiele do powiedzenia. Czas zdawał się zatrzymać. Wszystko jednak zostało, co wyniosła z każdej ze swych ścieżek. Jedna myśl sprawiła, że na pysk córki Słonika, wkradło się zadowolenie.
Była wolna.
- Daj im popalić. - wyszeptała.
Mucha poruszyła się przez sen, jakby w odpowiedzi na jej słowa. Poradzi sobie. Łączyła ich wspólna krew, obie cokolwiek się wydarzy, zawsze znajdą rozwiązanie.
Szylkretowa kotka wystawiła pyszczek przez wyjście, upewniając się, że nikt jej nie widzi. Zerknęła dla pewności na niebo, z którego zniknęło już kilka gwiazd. O takiej porze było o wiele chłodniej, zatem wędrówka do granicy powinna jej minąć spokojnie. Kotka z tą myślą ruszyła ku wyjściu z obozu, wyczulona na najmniejszy ruch. Nikogo nie było na warcie. Jedynym śladem będzie zapach, a i tak była pewna, że jedynie siostra będzie jej szukać.
Im dalej się zapuszczała, zostawiając za sobą obozowisko burzaków, tym więcej myśli nachodzi jej głowę. Rozpoczynał się właśnie nowy etap jej życia. Ten najważniejszy. Będzie polować, walczyć, odkrywać wyłącznie dla siebie. Zwiedzi nieznane jej dotąd części świata, pokona narzucone ograniczenia. Nie była już Ryjówczą Łapą, uczennicą Klanu Burzy, do którego dołączyła z siostrą w wieku dziewięciu księżyców. Wśród burzaków dopracowała swoje umiejętności, poznała zupełnie inny świat, odkryła słabości losu klanowego kota. Podczas wędrówki spotka niejednego kota, ale już pewnie nigdy w takiej grupie. Będąc członkinią Klanu Burzy, wybrała się na Zgromadzenie, dopiekła pobratymcom oraz napełniła własny brzuszek. Żyła kilka księżyców w dostatku i poczuciu przynależności. Klan Burzy był w jej życiu ciekawym doświadczeniem, ale zostawiła go za sobą, traktując teraz jak wspomnienie. Lisie bobki.
Wspomnienia sięgnęły czasów życia w Norze. Pod okiem Melodyjki i Słonika. Nie dali potomstwu uwagi i miłości. Nie nauczyli empatii. Twarda dyscyplina na zawsze odcisnęła u niej piętno, nauczyła milczenia oraz nieustraszoności. Czuła żal i nienawiść do Opiekunów. Ich drogi na zawsze się rozeszły i nigdy na nowo nie splotą.
Melon i Mucha. Jedyne koty z którymi była gotowa się trzymać do samego końca. Towarzysze wielu zabaw i młodzi łowcy. Brat zostawił je, znikając bez śladu. Chciałaby go jeszcze kiedyś spotkać i wysyczeć mu w pysk, że dla niej jest martwy. A Mucha? Będzie żyła z myślą, że została sama. I tak było najlepiej. Ryjówka złamała ostatnią więź, którą zbudowała i która je łączyła. Nie miała rodziny, przyjaciół, klanu.
Słońce sunęło ku niebie, różnymi barwami witając nowy dzień. Gdzieś w oddali rozległ się śpiew ptaków. Kotka minęła stary traktor, zmierzając dalej przed siebie. Aż łapy poniosły ją do granicy z Klanem Wilka. Pewnym krokiem przekroczyła ją, znajdując się na zakazanym dotąd terenie.
Była Ryjówką. Samotniczką. Tą, która nigdy się przed nikim nie ugnie. Nie pozwoli o sobie decydować. Kotką o której decydowała siła. Milczącą, a jednak mającą wiele do powiedzenia. Czas zdawał się zatrzymać. Wszystko jednak zostało, co wyniosła z każdej ze swych ścieżek. Jedna myśl sprawiła, że na pysk córki Słonika, wkradło się zadowolenie.
Była wolna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz