— Masz wiedzę.
Uczeń nie odpowiedział. Głupi nie był, ale nie tylko o to chodziło. Lekcje z Pszczółką w żłobku zrobiły swoje, znał podstawowe właściwości ziół, potrafił je też wyszukać po zapachu albo samym wyglądzie. Pierwszy raz miał jednak okazję zajmować się chorym kotem, to go tylko nakręcało. Bocian ruszył do kępki ziół, wyjmując z niej jagody jałowca. Ostrożnie je zaniósł do asystentki medyka. Trochę mu przypominała Bazylię.
— Dziękuję, Ostowa Łapo. — Konwaliowe Serce zdecydowanie za dużo się uśmiechała.
Biały kocur przysiadł obok niej, przyglądając się czujnie jak zajmuje się chorym pobratymcem. Zamierzał to zapamiętać. Kto wie, kiedy to może mu się przydać, do jego i tak dużego doświadczenia. Storczykowej Łodydze ciężko się oddychało. Kocur leżał jak długi na posłaniu z mchu, walcząc o każdy dopływ powietrza.
Lisiak skrzywił się, gdy kocur nie chciał dać sobie pomóc. Mianowicie zjeść jagody jałowca, podsunięte mu pod sam pysk przez Konwalię. Wreszcie biały nie wytrzymał. Siłą wepchnął mu medykament, pilnując by na pewno przegryzł, zanim połknie. Storczykowa Łodyga posłał mu niepewne spojrzenie, ale przynajmniej zioło powinno zadziałać.
— Mogłeś trochę delikatniej. — miauknęła do niego Konwaliowe Serce.
Kocur wzruszył ramionami.
— Sam nie chciał otworzyć gęby, skunksi zad.
Dalej wszystko potoczyło się szybko. Stokrotkowa Łodyga musiał został na dokładnej obserwacji, co w skrócie oznaczało, że będzie się lenił na mchu, zamiast brać się za obowiązki, a Konwaliowe Serce jeszcze mu podsuwać co jakiś czas wodę i zioła. Bocian zdecydowanie nie mógłby być medykiem. Nie był na tyle delikatny i spokojny. Przynajmniej za takich postrzegał uzdrowicieli. Wolał być wojownikiem i walczyć. Jednak do ziół też go ciągnęło, dlatego dobrze, że mógł się ciągle dowiadywać o nich czegoś nowego.
— Osecie kochaniusi! Twój mentor cudowny cię szuka!
Westchnął niezadowolony, wbijając pazury w ziemię, gdy głos Narcyzowego Pyłu rozległ się przy wejściu. Nie lubił swojego nowego mentora, ale musiał go ktoś nauczyć technik Klanu Burzy. Zauważył rozbawione spojrzenie Konwaliowego Serca.
— Możesz jeszcze kiedyś do mnie zajrzeć, jeśli będziesz czegoś potrzebował.
— Zajmij się tą wronią strawą. — ogonem wskazał na Storczyka. — Jesteś niezła.
Po tych słowach skierował się do wyjścia, szybko je przekraczając i gotowy syczeć na tego durnia, gadającego do myszy ze sterty.
<Konwalio? Możemy już w tym momencie zakończyć sesje, chyba, że chcesz jeszcze odpisać? Dziękuję za lekcje :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz