— Nostalgio... ja — wojowniczka, ale zanim zdążyła dokończyć, Nostalgia puściła się biegiem przed siebie.
Szyszka stała kilkanaście uderzeń serca jak kołek, łapy odmówiły jej posłuszeństwa, a oczy stały się większe, wciąż z iskrami zaskoczenia. Gdy zdołała opanować chociaż na chwilę lawinę myśli, rzuciła się za szylkretką. Musiała ją dogonić. Nie mogła pozwolić, by Nostalgii stała się jakakolwiek krzywda. Nie jej. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić scenariusza, w których utraci Nostalgię, nigdy nie usłyszy jej głosu, ani nie zobaczy nawet tego lekkiego, rzadkiego uśmiechu. Kotkę gryzły ogromne wyrzuty sumienia, nie dające o sobie zapomnieć. Powinnam była to wcześniej zauważyć! Dlaczego byłam ślepa? - pytała samej siebie, nie zaprzestając biegu, a bardziej przyspieszając, żeby znaleźć się chociaż o kilka skokach lisa bliżej kotki. Teraz pewnie Nostalgia nie będzie chciała jej znać. Szyszka sądziła, że szylkretka ją znienawidziła.
Kiedy wreszcie się zatrzymała, uniosła pyszczek, by spojrzeć na drzewo, przed którym się znajdowała. To właśnie na nie wdrapała się Nostalgia, uniemożliwiając Szyszce jakikolwiek większy gest.
— Nostalgio! — zawołała ją. — Nostalgio zejdź, porozmawiajmy.
Prosiła, błagała, pragnęła, by szylkretka bezpiecznie znalazła się obok niej. W żółtych oczach odbijała się nie tyle litość, co wielka troska, oraz poczucie winy.
— Nie! — odparła młodsza. — Zostaw mnie! Pewnie mnie się teraz brzydzisz!
Koniuszek ogona czarnulki drgnął z zaskoczenia. Miała się jej brzydzić? Za co? Szyszka uważała, że to ona popełniła błąd, nie dostrzegając znaków. Może gdyby wcześniej to odkryła, nie tuliłaby się do szylkretki, nie rozmawiała z nią tak często, pomogła jej znaleźć kota, który zasługuję na jej miłość i potrafi ją okazać. Teraz jednak było na to za późno.
— Nostalgio! Przepraszam! Tak bardzo cię przepraszam! — zawołała, już niemal ze łzami w oczach. — Jesteś cudowną kotką, zawdzięczam ci naprawdę wiele, jesteś moją przyjaciółką i nigdy się od ciebie nie odwrócę.
Wszystko zdawało się być jasne. To dlatego tak nienawidziła Sokoła. To dlatego czasami zdarzało jej się dziwnie zachowywać, gdy czarna wojowniczka była w pobliżu. Pociągnęła nosem. Musiała się teraz skupić.
— N-nie sądziłam, że coś do mnie czujesz. Ja... ja nie odwzajemniam tych uczuć. — miauknąła, starając się być delikatna i nie dodając "kocham kogoś innego", ponieważ wiedziała, że to byłby już największy cierń do serduszka Nostalgii. — Nie chciałam cię zranić. Nostalgio, proszę, w-wszystko się jeszcze ułoży, zobaczysz. Z-zasługujesz na kogoś, kto pokocha cię prawdziwą, szczerą miłością, a ja zawsze pozostanę, żeby cię wspierać.
Spuściła głowę, spoglądając dłuższy czas na własne łapy. Chyba nie pomogła, a jedynie pogorszyła sprawę. Nagły dzwięk zwrócił ponownie jej uwagę. Zachłynęła się przerażeniem, obserwując jak szylkretka zamiast zejdz, ledwo daję radę się utrzymać na gałęzi. Dlatego właśnie powinna była uważać.
— Nostalgio! — krzyknęła jeszcze, zanim musiała obserwować, jak jej dawna uczennica, spada z drzewa, upadając na ziemię, ze zduszonym krzykiem. W kilku susach znalazła się przy niej, pochylając się nad szylkretką, by sprawdzić, czy jest przytomna. Przyglądając się jej tylnym łapą, nie mogła nie zauważyć, że sytuacja zrobiła się naprawdę poważna.
<Nostalgio?>
O nie!
OdpowiedzUsuń