Trójka znowu wyszedł i zostawił pointa samego z bratem i matką, wspaniale. Kolejna doba spędzona z ukochaną rodzinką, ta sama monotonia. Brakowało mu więcej kotów w jego wieku, życie z nową generacją przyszłych wojowników i medyków sprawiłaby, że spokojna atmosfera w żłobku od razu poprawiłaby się. A tak to leżał, bił się z bratem, popychał Ciężkiego w krzaki i na odwrót, straszyli mamę... I nic więcej. We dwójkę trudno znaleźć bardziej produktywne zajęcie.
Znajdę Trójkę i nie obchodzą mnie konsekwencje.
Wyszedł ze żłobka pod pretekstem znalezienia ojca. Dlaczego? Trzcinowego Brzegu to nie obchodziło. Świt szedł i to połowa sukcesu w znalezieniu nici porozumienia z tatą.
Znalazł liliowego, który słuchał opowieści Strzyżykowej Łapy na temat... Kogoś obcego. Kogoś, kto nie należał do Klanu Wilka. Kogoś, kto przesiadywał obecnie u medyków.
Wibrysy Świtu zadrżały z ciekawości. Kot spoza klanu do poznania? No, no... Trzeba skorzystać z sytuacji.
Przekradł się obok nich i dotarł do kącika medyków, skradając się najciszej, jak potrafił. Schował się w krzakach, gdyż Sosnowy Zagajnik zajmował się obcym osobnikiem. Wkrótce potem niebieska kotka wyszła i zostawiła pacjenta samego.
Świt wyszedł z kryjówki. Jego morskim oczom ukazała się cynamonowa kotka, niewielka i chuda, podobna posturą do Trzciowego Brzegu. Nie wyglądała na zdrową, w jej brązowych oczach widniało szaleństwo i niepokój.
Point podszedł spokojnie do kotki, czując napiętą niczym struna atmosferę.
- Hej? - przywitał się niepewnie. Po raz pierwszy w życiu poczuł strach i niepokój tak wielki, że jego ciałem wstrząsnął chłód.
- Kim jesteś? - odpowiedziała odsuwając się.
- Nie zrobię ci krzywdy. Chciałem cię tylko zobaczyć. Nikomu o tobie nie powiem, obiecuję na Klan Gwiazdy - uspokoił się nieco point. - Mam na imię Świt, a ty?
<Pójdźkowy Śnie? Trochę gniotowate, ale powinno się rozkręcić>
Znajdę Trójkę i nie obchodzą mnie konsekwencje.
Wyszedł ze żłobka pod pretekstem znalezienia ojca. Dlaczego? Trzcinowego Brzegu to nie obchodziło. Świt szedł i to połowa sukcesu w znalezieniu nici porozumienia z tatą.
Znalazł liliowego, który słuchał opowieści Strzyżykowej Łapy na temat... Kogoś obcego. Kogoś, kto nie należał do Klanu Wilka. Kogoś, kto przesiadywał obecnie u medyków.
Wibrysy Świtu zadrżały z ciekawości. Kot spoza klanu do poznania? No, no... Trzeba skorzystać z sytuacji.
Przekradł się obok nich i dotarł do kącika medyków, skradając się najciszej, jak potrafił. Schował się w krzakach, gdyż Sosnowy Zagajnik zajmował się obcym osobnikiem. Wkrótce potem niebieska kotka wyszła i zostawiła pacjenta samego.
Świt wyszedł z kryjówki. Jego morskim oczom ukazała się cynamonowa kotka, niewielka i chuda, podobna posturą do Trzciowego Brzegu. Nie wyglądała na zdrową, w jej brązowych oczach widniało szaleństwo i niepokój.
Point podszedł spokojnie do kotki, czując napiętą niczym struna atmosferę.
- Hej? - przywitał się niepewnie. Po raz pierwszy w życiu poczuł strach i niepokój tak wielki, że jego ciałem wstrząsnął chłód.
- Kim jesteś? - odpowiedziała odsuwając się.
- Nie zrobię ci krzywdy. Chciałem cię tylko zobaczyć. Nikomu o tobie nie powiem, obiecuję na Klan Gwiazdy - uspokoił się nieco point. - Mam na imię Świt, a ty?
<Pójdźkowy Śnie? Trochę gniotowate, ale powinno się rozkręcić>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz