Siedział, wpatrując się w podgniłą trawę. Jej kolor przywodził mu lekko na myśl mech, ale ta była o wiele mniej przyjemna w dotyku. Lepka i śliska. Zniesmaczony nadal wspominał jej specyficzną miękkość i ciepło. Zapach unoszący się z niej także nie należał do za ciekawych. Wesołe krzyki unosiły się echem za jego grzbietem. Rodzeństwo bawiło się w wojnę. Rozgrywający się w kociarni bój o tereny niezbyt podobał się ich rodzicielkom. Walczące ze sobą Wilczaki i Klifiaki zawzięcie broniły swoich legowisk. Słysząc pełen złośliwości głos, mógł się pokusić o tezę, że kociaki Borówkowego Nosa także dołączyły do zabawy. Teraz tylko on siedział w osamotnieniu. Wiedział, że musiał się zaraz ruszyć do rodzeństwa, bo inaczej mama zaraz zacznie się go dopytywać co się stało. A nic się nie stało. Tylko siedział w ciszy, wpatrując się podgniłą trawę. Lecz dla mamy i tak był to powód do zmartwienia się o jego samopoczucie. Dlatego też podniósł się i skierował łapki w stronę bawiących się kociąt. Musiał wtopić się w tłum. Chcąc nie chcąc nieświadomie wkroczył w sam środek pola bitwy.
— A masz przebrzydła gnido! — czyjeś pazury wbiły w jego kremowe futerko.
Spojrzał do góry i ujrzał swoją kuzynkę Jarzębinkę. Nie wiedział za bardzo, po której stronie była koteczka, a po której on. Nim jednak zdążył zareagować, Fiołek przybył mu na ratunek.
— Zostaw go Wilczaku! — warknął na liliową, zdradzając jej przynależność do Klanu Wilka. — Spokojnie Mysie Futerko, ja Fiołkowa Bryza cię uratuję!
Mysie Futerko? Grymas wkradł się na pyszczek kocurka. Imię wybrane przez brata było dość lamerskie, a na dodatek ten nadał sobie fajowe z tym samym drugim członem co mama. Westchnął, przenosząc wzrok na liliową. Musiał się skupić na zabawie. Obserwując czającą się na nich Jarzębinkę, zastanawiał się gdzie jest reszta Wilczaków i czy ta wezwie posiłki. W końcu była sama na ich dwóch. Jednak złowroga wojowniczka zdawała się ich nie obawiać. Z dumnym błyskiem w oku mierzyła ich przeszywającym spojrzeniem. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po grzbiecie Myszka. Kuzynka z przymrużeniem oka mogłaby uchodzić za nieprzychylnego intruza we żłobku. Jej pomarańczowe ślipia pomimo że tak podobne do jego wypełnione były czystym gniewem.
— Co się tak lampisz mysia strawo? — syknęła, szykując się do skoku na jego grzbiet. — Leć do mamusi, jeśli boisz się walczyć lisi bobku!
Fiołka najwidoczniej uraziły zaczepki Jarzębinki, gdyż na na jego kremowym pyszczku zawitał grymas. Myszek w przeciwieństwie do brata zignorował uwagi koteczki. Widząc jego podenerwowanie bicolor wskazał mu lekko ogonem czającą się w rogu na Wilczaka Rumianek. Zajęta nimi liliowa nie mogła być świadoma czyhającego na nią zagrożenia. Sprawny skok trójkolorowej siostry skutecznie położył kuzynkę na ziemie. Poległa prychnęła niezadowolona z obrotu spraw. Widząc jak próbuje się wyrwać bracia przyszli siostrze na ratunek i trójkę przygnietli rwącą się Jarzębinkę.
— Brawo Rumiankowy Płatku — pochwalił siostrę Fiołek. — To był świetny atak — miauknął wesoło.
Szylkretka uśmiechnęła się radośnie
— Dzięki Fiołkowa Bryzo — odparła po czym przeniosła zaskoczone ślipka na Myszka. — A on co tu robi? — zapytała lekko zdezorientowana.
Myszek uniósł zdziwiony brwi. Nie rozumiał o co chodzi siostrze.
— No jak to co, walczy z Wilczakami — mruknął jakby to było coś oczywistego Fiołek.
— Ale on też jest Wilczakiem — szepnęła cicho Rumianek do ucha brata.
Myszek słysząc jej słowa odskoczył pośpiesznie od rodzeństwa. Gra okazała się bardziej przebiegła nim sądził. Nim jednak rodzeństwo zdążyło rzucić się za nim w pogoń, za rogu wyskoczył Mleczyk, dając tym samym liczebną przewagę Wilczakom.
<ktoś coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz