Zrezygnowana westchnęła, błądząc ślipiami po obecnych w kociarni, lecz żaden widok nie przykuł specjalnie jej uwagi. Borówkowy Nos zarządziła znienawidzone przez kociaki wylizywania futerka, przez co Jarzębinka darła się na cały głos, a Mleczyk desperacko starał się znaleźć jakąś kryjówkę. Gdyby nie fakt, że bała się wpaść pod pazury wierzgającej się na wszystkie strony liliowej, może i podeszłaby do nich, lecz wspomniany wyżej powód skutecznie ją odstraszał. Przeniosła znudzony wzrok na drugie posłanie należące do jej najlepszej pod słońcem rodzinki. Mama rozmawiała o czymś ze Szczawikiem i Fiołkiem, najpewniej opowiadając im o codziennych obowiązkach zastępcy czy innych pierdołach, a Myszek znów snuł jakieś niesamowite historię ze swojego życia, które zaciekawiły Dalię. Trójkolorowa po chwili namysłu zdecydowała się dołączyć do siostry, by wsłuchać się w opowieści kremowego bicolora, lecz nagły hałas w wejściu do legowiska momentalnie przykuł uwagę wszystkich kociaków.
— Hej! — przywitał się wesoło niemal całkowicie czarny wojownik, niosąc w pysku pokaźnego ptaka nieznanego koteczce gatunku. Samiec skinął przyjaźnie łbem na powitanie Borówce i mamie, po czym położył przed nimi upolowaną przez siebie zdobycz, posyłając maluchom delikatny uśmiech.
Wnuczka Sroczki musiała przyznać, że wojownik nieco ją zaintrygował, choć sama dokładnie nie wiedziała czemu. Może to przez śmiesznie oklapnięte uszka, które przywoływały jej na myśl te należące do Jarzębinki? Koteczka powędrowała wzrokiem do prychającej i syczącej kulki liliowego futra, jednak zauważając jej iskrzące gniewem ślipia, prędko odwróciła łeb w przeciwną stronę.
— Jak masz na imię? — chwilową ciszę przerwał ciekawski głos Fiołka, który dokładnie przyglądał się białej plamie ostro kontrastującej z resztą czarnej sierści dorosłego. Faktycznie, śnieżna łata przyciągała wiecznie błyszczące ślipia każdego z kociaków. Calico niepewnie przysunęła się bliżej, by lepiej usłyszeć słowa syna Koziej Nóżki.
— Barwinkowy Podmuch — wymruczał z nieukrywaną dumą kocur, wypinając do przodu ciemną pierś. Koteczka dałaby sobie ogon uciąć, że widziała tajemnicze iskierki przemykające w jego ślipiach na dźwięk swojego imienia! Czyżby kryła się za tym jakaś dłuższa historia? Zanim jednak zdołała zapytać o to samca, gwar wypełniający ponownie żłobek sprawił, że poczuła dziwną pustkę głowie, zapominając tym samym o cisnącym się na język pytaniu.
Miała zamiar dołączyć się do beztroskiej zabawy rodzeństwa, lecz kątem oka zauważyła, że brat Bodziszkowej Łapy kieruje się do wyjścia. Czerwona lampka zapaliła jej się w głowie; ma jeszcze ostatnią szansę na dowiedzenie się czegoś ciekawego! Z całą siłą krótkich łapek stanęła dogoniła wychodzącego wojownika i proszącym tonem wydukała.
— Panie Barwinku? Może mógłby mi pan opowiedzieć coś o tej "prawdziwej" Porze Nowych Liści? Teraz cały czas leje i leje, a podobna jest taka śliczna — westchnęła z rozmarzeniem Rumianek, przechylając delikatnie główkę w bok.
<Barwinku? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz