Słońce dopiero zaczęło wyglądać zza horyzontu, gdy nagle przed śpiącą szylkretką pojawił się cień.
— Wschodząca Falooo — szepnął jej ktoś do ucha, na co ona tylko mruknęła cicho pod nosem.
Czy to Czarny Potok znów coś gada przez sen? A może to tylko jej wyobraźnia? Uchyliła lekko powieki, lecz zaraz szybko je zamknęła, znużona wczesną porą.
— Wschodząca Falo, Wschodząca Falo — głos przybrał nieco na sile, lecz ona tylko machnęła łapą, by odgonić natręta.
— Jeszcze kilka uderzeń serca mamo… — burknęła, zawijając swój puchaty ogon pod nos.
Kto budzi kogoś o tak okropnie wczesnej porze, serca nie mają? Czarny Potok prychnął cicho, po czym wtulił nos w futro kotki, na co ta zamruczała ciepło. Może jak schowa głowę pod pyskiem partnera, to będzie miała spokój? Tak, to może być dobry plan…
— Wstawaj popielico! — zawołał głos, po czym kotka podskoczyła w górę z cichym krzykiem, gdy zwalił się na nią jakiś ciężar. Czarny zaalarmowany, również szybko skoczył na równe łapy, wypatrując zagrożenia. Gdy tylko zauważył, przez kogo jego partnerka mogła nabawić się ataku serca, jęknął zrozpaczony.
— No nie…
Przed nimi stała nie kto inny jak Gronostaj. Szylkretka podniosła się do pozycji siedzącej, przekrzywiając głowę i patrząc na przybyszkę zaspanym wzrokiem. Niebiesko-ruda kotka była jakoś dziwnie… zdenerwowana? Nigdy jeszcze nie widziała jej z tym wyrazem pyska. W ogóle, dlaczego przyszła do legowiska WOJOWNIKÓW, gdy powinna siedzieć w kociarni? Obudziła ją o takiej porze, by się z nią pobawić czy co? I gdzie był jej brat?
— Co ty tutaj robisz? — zapytała zdziwiona, przecierając łapą oczy.
Gronostajowa Łapa spojrzała na przyszywaną ciotkę oniemiała, oczami okrągłymi jak spodeczki.
— Jak to co?! Czekam na ciebie! — zawołała przejęta koteczka — Tygrysia Łapa już dawno wyszedł z Szumiącym Zboczem!
Wschodząca Fala patrzyła tępo na szylkretkę, próbując zrozumieć, o co może jej chodzić. Czarny Potok ziewnął głęboko, po czym pokręcił głową z lekkim zażenowaniem. Zapomniał kompletnie, że jego kochana partnerka jest zdolna do takich zaników pamięci, zwłaszcza wczesnym rankiem. Czasem nie rozumiał, jak bardzo można być roztrzepanym i zapominalskim. Właśnie miał ją oświecić, gdy ni z tego, ni z owego za jego plecami odezwał się inny głos.
— Nie musiałaś z tego powodu budzić całego legowiska, uczniaku — prychnął Pylne Czoło, który razem z Muchomorem właśnie się obudzili — A ty Wschodząca Falo, mogłabyś doprowadzić swoją uczennicę do porządku…
Zaraz, uczennicę? Futro szylkretki nastroszyło się, a ona sama krzyknęła cicho zawstydzona. Wczorajsze mianowanie, została m e n t o r k ą. Obiecała Gronostajowej Łapie zwiedzanie terenów klanu!
Słowa rudego kocura wprawiły ją w dość nieprzyjemny nastrój. Znów pozwoliła mu zwrócić sobie uwagę swoim zachowaniem. Mógł to zrobić każdy, więc czemu znów Pylne Czoło? Wszyscy, byle nie on! Obejrzała się dookoła, rozglądając po legowisku wojowników. Większości kotów już nie było, zapewne poszli ze swoimi uczniami na treningi. Ci, którzy zostali, rzucali im z lekka nieprzyjemne spojrzenia, jednak wstawali, doprowadzając się do ładu. Wschodząca Fala stuliła uszy, czując się winna za obecną sytuację. Koty, które wróciły z nocnego patrolu, zapewne chciały po nim wypocząć. Chociaż Borsuczy Cień spał kamiennym snem, czego się po ojcu nie spodziewała. Przecież uczennica wykrzyknęła jej imię dość głośno, czarny wojownik powinien w okamgnieniu wręcz skoczyć w jej stronę.
— Nie przejmuj się kochanie — miauknął Czarny Potok, widząc przejęcie kotki, po czym polizał ją między uszami — Przydała im się taka wczesna pobudka.
Wschodząca Fala westchnęła, wypuszczając z siebie nagromadzoną negatywną energię, po czym uśmiechnęła się szeroko.
— Dziękuje Czarny Potoku — zamruczała ciepło, ocierając się głową o grzbiet pyska partnera.
— Echem! — para spojrzała zdziwiona na nieco rozeźloną Gronostajową Łapę — Przepraszam, że wam przeszkadzam w pogawędce gołąbeczki, ale jak tak dalej pójdzie, to wyjdziemy w południe.
Futro kotki po raz kolejny nastroszyło się z zawstydzenia, a ona sama chrząknęła cicho. Czarny Potok spojrzał na nią kątem oka zamyślony. No cóż, wyglądała całkiem uroczo, gdy się tak zachowywała.
— Wybacz Gronostajowa Łapo, nie chciałam! — miauknęła wojowniczka przepraszająco, chcąc ułagodzić sytuację.
— Ale ja się nie gniewam — zawołała wesoło koteczka, po czym obróciła się na tylnych łapach — Poczekam, aż skończycie!
Wschodząca Fala odwróciła speszony wzrok od partnera, ugniatając agresywnie łapami mech w legowisku. Wczorajszy dzień był dla niego okropnie ciężki, padł na mech obok niej i zasnął natychmiastowo. A teraz przez j e j uczennicę musiał wstać tak wcześnie…
— W-wybacz, że ciebie też obudziła Czarny Potoku…
— Idź już, bo będzie nieznośna na zwiedzaniu — zaśmiał się ciepło czarny kocur — Jak ją dziś porządnie wymęczysz, to jutro tak wcześnie nie wstanie.
W głowie wojowniczki zapaliło się małe światełko, które rozświetliło jej umysł. Uśmiechnęła się do partnera szeroko, w głowie układając swój misterny plan. Tak da popalić Gronostajowi, że odechce jej się wczesnego budzenia! Albo po prostu nie będzie miała siły wstać, jak już się obudzi.
— Dziękuje kochanie! — miauknęła szczęśliwa, liżąc partnera w nos, po czym wystrzeliła pędem z legowiska.
Zabrała ze sobą Gronostajową Łapę czekającą przy wyjściu z obozu, po czym nie czekając nadała szybkie tempo marszu.
Czarna szylkretka postanowiła zacząć od plaży. Przeprowadziła uczennicę na drugi koniec, prawie docierając do Księżycowej Zatoczki. Po drodze wyjaśniała to i owo, przestrzegając koteczkę przed Wielką Wodą, która mogłaby ją zabrać do siebie po jednym mrugnięciu. Gronostajowa Łapa podeszła powoli do słonej wody, obserwując małe fale przybijające do brzegu. Zatrzymała się o krok od linii, do której najczęściej dochodziła woda.
— Nie jest aż taka straszna! — zawołała do mentorki, która obserwowała ją czujnie.
Sama uwielbiała patrzeć na fale, jednak podchodzić do nich, a co dopiero zanurzać w nich łapy to dla niej szaleństwo. Nic na świecie nie zmusi jej do wejścia do wody. Mogłaby z dumą nazywać siebie samą Suchołapą.
Gronostajowa Łapa patrzyła na przychodzące pod jej łapy fale, nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła. Wschodząca Fala zauważyła nagle, nieco większą niż wcześniejsze, falę. Uśmiechnęła się pod nosem.
Ściana wody przybiła do brzegu, rozbijając się tuż przed niebieską szylkretką, która dopiero w ostatniej chwili zauważyła, co się święci. Słona woda zmoczyła uczennicę od łap po ogon, robiąc z niej mokry kołtun. Wschodząca Fala parsknęła cicho śmiechem. Ma za swoje, mogła jej nie budzić tak wcześnie.
Gronostajowa Łapa spojrzała na mentorkę dotknięta.
— Wiedziałaś, że mnie ochlapie! — pisnęła zdenerwowana, idąc w stronę szylkretki — Czemu nie ostrzegłaś?!
— A to była mała nauczka — miauknęła rozweselona w stronę uczennicy — Trzeba być tutaj zawsze czujnym. Wielu wojowników myślało podobnie do ciebie, a skończyli wciągnięci przez Wielką Wodę.
Wojowniczka stanęła na równe łapy, przeciągając się. Podeszła do Gronostajowej Łapy, która tylko na to czekała.
Gdy tylko wojowniczka znalazła się w odpowiedniej odległości, uczennica jak na zawołanie wstrząsnęła się, mocząc swoją mentorkę resztką wody. Wschodząca Fala pisnęła, ściągając wodę z pyszczka. Gronostajowa Łapa uśmiechnęła się szelmowsko, dając susa w drugim kierunku.
— Ha, to była zemsta! — miauknęła rozweselona, obracając się na szybko, by zobaczyć reakcję wojowniczki.
Ta tylko spojrzała na młodszą koteczkę z dziwnym błyskiem w oku. Już ona da jej solidny wycisk.
— Hej, wracaj tutaj kupo futra! — zawołała w jej stronę, zrywając się do biegu.
Piasek pod jej łapami podnosił się wysoko w powietrze, a na futrze osiadywały słone kryształki.
Po męczącej ucieczce i wpakowaniu uczennicy w kupkę wodorostów kotki udały się w kierunku Głębokiej Ścieżki i terenów Klanu Wilka. Gronostajowa Łapa bez żadnego strachu podeszła do wąwozu, zerkając w dół. Tak szybko, jak spojrzała, tak prędko uciekła od krawędzi urwiska.
— Wysoko! — miauknęła przestraszona — C-czyli Klan Wilka nas nigdy nie zaatakuje, tak?
— Niekoniecznie — mruknęła wojowniczka, uśmiechając się do uczennicy — Niedaleko tego miejsca znajduje się Przeprawa. Zresztą sama zobaczysz, jak tamtędy pójdziemy, a teraz… zapamiętaj ten zapach, dobrze?
Niebieska szylkretka kiwnęła głową, po czym wysunęła głowę, łapiąc woń Klanu Wilka.
— Nie pachnie za ładnie… — burknęła z lekka zdegustowana — Taki zatęchły zapach lasu! Już bardziej wolę zapach Wielkiej Wody.
Nagle po drugiej stronie wąwozu zaszeleściły krzaki, z których wysunęły się trzy sylwetki kotów. Wschodząca Fala stanęła jak wryta, patrząc na niezbyt zadowolone miny wojowników Klanu Wilka. Uśmiechnęła się przepraszająco, machając nerwowo ogonem. Pewnie usłyszeli słowa Gronostajowej Łapy.
— Przepraszam za nią, to jej pierwszy dzień! — miauknęła wesoło — Las też bardzo ładnie pachnie, nie bierzcie tego do siebie!
Złapała uczennice za sierść na karku, przy akompaniamencie jej cichego pisku, po czym skoczyła w kierunku zarośli, zostawiając patrol Klanu Wilka za sobą.
Tak jak pogoniła uczennicę po tym wybryku, to przy Wielkim Drzewie Gronostaj padła na trawę, dysząc przeraźliwie. Nie miała jak pokazać uczennicy zapachu Klanu Burzy, lecz wszystko pod Wielkim Drzewem już wywietrzało. Mogłyby podejść do granicy z drugiej strony, lecz kotka nie chciała ryzykować wypatrzenia ich przez inne klany. Jeszcze uznaliby, że coś knują i posądzili o coś, czego nie robiły!
— Nie musiałaś biec, chciałam się rozruszać — miauknęła wesoło wojowniczka — Zapachu Klanu Burzy dziś nie poznasz, więc zostało ci tylko zgromadzenie.
Gronostajowa Łapa podeszła do mentorki, wydając cichy okrzyk podziwu, gdy zobaczyła Wielkie Drzewo. Bez cienia zawahania się podbiegła do leżących na ziemi ogromnych gałęzi drzewa.
— Na pewno fajnie się tam siedzi! — zawołała, patrząc na pozaznaczaną pazurami liderów korę starego dębu — Pewnie widać wszystko dookoła.
Wschodząca Fala uśmiechnęła się do uczennicy, spoglądając w górę.
— Gdybym nie była zła za tak okropną pobudkę, może pozwoliłabym ci tam wejść — miauknęła rozbawiona, kątem oka zauważając oniemiałą minę koteczki — Niestety, zostaje ci tylko zapytać Niedźwiedziej Gwiazdy co i jak.
Niebieska szylkretka burknęła niezadowolona, ale posłuchała się przybranej ciotki. Chwilę potem obie kotki szły już blisko granicy z Klanem Nocy, chwilę po zobaczeniu kawałka łąki i Starego Dębu. W międzyczasie postanowiła wypytać uczennicę i sprawdzić jej wiedzę.
— Jakie mamy klany, Gronostajowa Łapo?
— To proste! — zawołała niebieska szylkretka — Klan Klifu, Klan Wilka, Klan Burzy i Klan… ee… Nowiu?
— Nocy, Gronostajowa Łapo, Nocy — parsknęła śmiechem Wschodząca Fala — Idziemy właśnie blisko granicy z nimi.
Uczennica spojrzała z lekka zdenerwowana w tamtym kierunku, jeżąc futerko.
— Oby nikt nie słyszał! — miauknęła przewrażliwiona — Wystarczy, że Klan Wilka dzisiaj to zrobił…
Wojowniczka zachichotała, kontynuując przepytywanie tak, jak wcześniej robiła Wierzbowe Serce, gdy uczyła ją.
Gdy dochodzili do końca granicy, Gronostajowa Łapa wyszła na przód. Wschodząca Fala stuliła uszy, chcąc krzyknąć za kotką. Zaniechała jednak tego pomysłu, widząc stojącą przed Płaczącym Strażnikiem uczennicę. Jej pyszczek był szeroko otwarty, a oczy świeciły entuzjazmem.
— Jak ślicznie! — zawołała, podziwiając wielką wierzbę płaczącą.
Gałęzie drzewa zanurzały się w rzece i dotykały ziemi, tworząc nad nimi ogromną kopułę. Widok był niesamowity, a Wschodzącej Fali przypomniał się jej własny zachwyt, gdy tu przyszła.
— A teraz… — miauknęła cicho, uśmiechając się pod nosem i zwracając tym samym uwagę swojej uczennicy — Kto ostatni w obozie, ten idzie zbierać z Różanym Kwiatem mysią żółć!
Gronostajowa Łapa krzyknęła przeraźliwie w stronę biegnącej do obozu wojowniczki.
— To nie w porządku, nie byłam przygotowana!
Po tym, jak czarna szylkretka wygrała, wysłała Gronostajową Łapę do Różanego Kwiatu, a potem jeszcze do żłobka, by dowiedziała się, co może zrobić. Powiedziała, że po wykonanej pracy, będzie mogła usiąść i coś zjeść.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy Gronostajowa Łapa ruszyła chwiejnym krokiem w stronę legowiska uczniów, z Tygrysią Łapą przy boku.
— Coś ty jej nawymyślała, że ona tak wygląda? — zapytał siostrę Szumiące Zbocze, patrząc za rodzeństwem zmartwiony.
Wchodząca Fala, leżąca przy śpiącym Czarnym Potoku, uśmiechnęła się niewinnie.
— Poszłyśmy tylko zwiedzać tereny — miauknęła cicho, ziewając potężnie — A teraz ja też idę spać, dobrej nocy!
Z tak wymęczoną uczennicą kolejny dzień zacznie na pewno o wiele później niż dzisiejszy. Kotka zamknęła oczy, dopiero teraz zauważając, że potrzebuje odpoczynku.
Czuła się tak, jakby spała zaledwie kilka uderzeń serca, kiedy coś znów zaczęło ją szturchać w bok.
— Wschodząca Faloo! — miauknął jej do ucha głos, który obudził ją momentalnie — Jak długo jeszcze zamierzasz spać?
Szylkretka podniosła oniemiała głowę, wpatrując się w swoją uczennicę. Przeniosła swój z lekka zrozpaczony wzrok na partnera obok, który stulił zaskoczony uszy.
— Może jednak się co do niej myliłem… — odparł lekko zmieszany, na co jego partnerka legła pokonana na legowisko.
Musi się pogodzić z tym, że uczennica nie pozwoli jej się wyspać przez następne kilka księżyców. Tylko dlaczego Klan Gwiazdy musiał ją pokarać aż tak bardzo rannym ptaszkiem?
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz