Kocur od dawna zastanawiał się, kiedy Bursztynowa Bryza wreszcie potrenują jakieś ruchy przydatne w walce. Doceniał każdą lekcję polowania, szło mu coraz lepiej, jednak czuć było mały niedosyt.
Pora Zielonych Liści wreszcie na dobre zawitała w lesie, więc rzeka była do ich całkowitej dyspozycji.
Nauki pływania nigdy za wiele były jego ulubionymi.
— Bardzo dobrze Deszczowa Łapo, tak trzymaj! — zawołał Bursztynowa Bryza, spoglądając z dumą na płynącego ucznia — Bij mocniej łapami wodę, walcz z prądem!
Niebieski kocur prychnął głośno, po czym wyzwolił z siebie resztkę sił. Jakiś czas temu ledwo co unosił się na powierzchni wody, z lekka panikując, gdy fala oblewała mu pysk. Teraz potrafił przepłynąć parę długości kociego ogona pod prąd. I to tylko z lekką zadyszką! Gdy usłyszał miauknięcie mentora mówiące o końcu treningu, dał się ponieść nurtowi. Wiedział, że ten, w którym się znajduje, zakręca akurat w kierunku Błotnistej Zatoczki. Pchany wodą bez większego problemu dobił do brzegu, strząsając z siebie resztki wody, gdy wychodził.
Uwielbiał uczucie mokrego futra, które przyjemnie chłodziło w gorące dni. Rzeka była jego żywiołem, co było wyraźnie widać, gdy patrzyło się na wszystko z boku.
— Świetna robota Deszczowa Łapo — miauknął wesoło liliowy kocur — Jak ryba w wodzie!
— Dziękuje Bursztynowa Bryzo — odpowiedział mu uszczęśliwiony.
Mentor uczniaka wymienił jeszcze kilka błędów, które popełnił, by na następny raz poćwiczyć nad ich unikaniem. Deszczowa Łapa przetworzył sobie w głowie wszystkie wskazówki, zauważając wszystko dopiero teraz.
Bursztyn rozporządził jeszcze małe polowanie, po czym zostawił ucznia sam na sam z przyrodą.
Niebieski nie musiał szukać długo zdobyczy. Chwilkę po tym, gdy stracił z oczu swojego mentora, natrafił na starego wróbla przy drzewie. Piórka ptaszka były matowe, a on sam był pulchny i powolny.
Już szykował się do skoku, gdy nagłe poruszenie w krzakach wybiło go z rytmu. Nadepnął na suchą gałązkę, której pęknięcie słychać było zapewne w całej okolicy. Stary wróbel wzbił się powolnym ruchem, jednak niebieski nie wyskoczył już w jego kierunku. Było już zdecydowanie za późno, by go dosięgnąć.
Poczuł wyraźny odór Grzmiącej Ścieżki zmieszanej z nieznanym mu zapachem, który gryzł w nos bardziej niż smród potworów. Spojrzał ze złością wymalowaną na pysku w kępę krzaków. Co za pajac śmiał mu przerywać polowanie!
— Czuć cię stamtąd mysi bobku! — warknął wrogo, strosząc sierść na karku — Kim jesteś i co-
Nie zdążył dokończyć pytania, gdy łapy obcego kota wystrzeliły znienacka w jego kierunku. Ledwie się spostrzegł, a już leżał rozciągnięty na ziemi z rozciętym uchem i małą szramą nad okiem. Przed nim stał chudy czekoladowy kocur, który uśmiechał się szyderczo, lecz w jego żółtych oczach tańczyły iskierki strachu. Na szyi miał śmieszną zieloną obręcz, która wydzielała ten okropny gryzący zapach. Deszczowy syknął rozgniewany, podnosząc się do pionu, lecz pazury samotnika uderzyły ponownie. Tym razem jednak uczeń w ostatniej chwili zdążył odsunąć głowę.
— Tchórz! — wrzasnął zaciekle, skacząc w jego kierunku.
Nagle jednak jego umysł przyćmiła pustka. Przecież on kompletnie nie wie, co mógłby teraz zrobić! Nie znał żadnych strategii ani ruchów, jak on ma niby go pokonać? Stary pieszczoch wykorzystał zawahanie kocura, rzucając się pewnie w stronę ucznia. Machał zawzięcie, sprowadzając kocura do obrony i uników, przez co bardzo szybko się męczył. Pływanie nie było kaszką z mleczkiem. Uczeń przerażony odskoczył po raz kolejny, potykając się lekko. Co to ma znaczyć tak w ogóle. Da się pokonać jakiemuś piecuchowi, co nigdy w walce nie uczestniczył?! Nie ma mowy, by leśny kot przegrał! Niebieski spojrzał na niego z gniewem w oczach, po czym trzepnął lewą łapą z całą swoją siłą, trafiając czekoladowego w pysk. Ten zawył wściekle z bólu, odskakując do tyłu.
— Ty mały- — miauknął zdenerwowany, prężąc się do kolejnego skoku.
Deszczowa Łapa próbował złapać oddech po wykonaniu tylu uników. Zrobił to jeszcze tak nieumiejętnie, że zmęczył się podwójnie.
Zamknął oczy, przygotowany na kolejny atak, gdy nagle usłyszał kolejny szum liści i głośny krzyk piecucha. Otworzył momentalnie oczy, widząc przed sobą przyszpilonego do ziemi czekoladowego. Deszczowa Łapa spojrzał na kolejnego kota, który stał nad nim, po czym wypuścił z ulgą powietrze.
— Bursztynowa Bryzo — jęknął niebieski, padając z powrotem an ziemię. Był potwornie zmęczony po treningu, a dodatkowa walka wyssała z niego resztę życiowej energii. Adrenalina powoli opuszczała jego ciało, a rany dopiero teraz zaczęły dawać uczniowi się we znaki.
— Widzę, że trafiłem w porę — miauknął obojętnie liliowy kocur, mierząc pieszczocha morderczym wzrokiem.
Deszczowa Łapa nie wiedział, że Bursztyn w ogóle potrafi patrzeć w ten sposób na innego kota.
— I coś ty zrobił mojemu uczniowi? — warknął, przyciskając czekoladowego do ziemi jeszcze bardziej, przyglądając się mu — Chociaż przynajmniej odpłacił ci się z nawiązką i porządnie skopał ogon, mimo że nigdy jeszcze nie walczył.
Oczy niebieskiego zaświeciły się na pochwałę mentora.
— Co ty niby robisz na terenie Klanu Nocy? — zapytał wojownik zdziwiony, dając dojść do głosu kocurowi znajdującemu się na ziemi.
Pieszczoch leżał z podkulonym ogonem, unikając wzroku leśnych kotów. Po chwili jednak przekonany lekkim podduszeniem liliowego miauknął w proteście.
— Chciałem mu tylko zabrać jedzenie i tyle! — jęknął płaczliwie, pociągając nosem — Zgubiłem się… Przepraszaaam!
Chwilę później zapłakany czekoladowy kocur został przez nich odprowadzony aż do Drogi Grzmotu, gdzie Bursztynowa Bryza pomógł mu przedostać się na drugą stronę. Deszcz widział, jak wojownik instruuje zagubionego pieszczocha, jak ma wrócić do domu. Gdy jego mentor bezpiecznie wrócił na teren swojego klan, niebieski nie wytrzymał i parsknął głośno.
— Głupi pieszczoch — miauknął Deszczowa Łapa prześmiewczo — Jak w ogóle zdołał się tu dostać?
Bursztynowa Bryza zmienił swój wyraz pyska momentalnie, spoglądając ze smutkiem na swojego ucznia.
— Uważasz, że pieszczochy są gorsze? — zapytał cicho, mierząc ucznia wzrokiem.
Deszczyk spojrzał na mentora zaskoczony jego reakcją. Powiedział coś złego? Przytaknął jednak, nie zmieniając swojego zdania.
— Takie kocuchy nic nie potrafią — mruknął pewnym głosem — Tylko by zawadzali i zabierali nam zdobycz. Nie przeżyliby tu długo.
— Czyli ja, Dryfujący Obłok albo Jasny Kieł nic nie potrafimy? — spytał liliowy, łapami ugniatając ziemię. Próbował nie prychnąć żalem na dymnego ucznia, lecz jego ogon nie potrafił ustać w miejscu.
Deszczowa Łapa nie rozumiał, co Bursztyn próbował mu przekazać. Co ma z tym wspólnego on, Dryf czy Jasny Kieł? Słyszał, jak niektórzy klanowicze mruczą pod nosem na płowego kocura, ale przecież Jasny to bardzo dobry wojownik!
— Ale dlaczego tak twierdzisz Bursztynowa Bryzo? — zapytał kocur, nie rozumiejąc powodu, dla którego mentor może się irytować.
— Ponieważ sam mieszkałem u dwunogów — miauknął, uśmiechając się, lecz jego oczy skrywał cień smutku.
Deszczowa Łapa otworzył oniemiały pysk, wpatrując się w kocura. Bursztynowa Bryza pieszczochem? Przecież nawet nie wygląda jak domowy kot! Był silny i odważny, i wierzył w Klan Gwiazdy! Uznałby to za bardzo dobry żart, jednak wiedział też, że jego mentor brzydził się wszelakim kłamstwem. Gdyby już miał mu zrobić psikusa, nigdy by w żaden sposób go nie oszukał.
Poczucie winy uderzyło go ze zdwojoną siłą, kiedy zobaczył smutny wzrok mentora. Powiedział tyle okropnych rzeczy…
— Przepraszam Bursztynowa Bryzo, nie chciałem cię urazić! — miauknął przepraszająco, skłaniając głowę przed kocurem.
Liliowy przyjął przeprosiny w milczeniu, po czym na jego pysku momentalnie zatańczył lekki uśmieszek, kierując go w stronę ucznia.
— Zmieniając temat — miauknął wesoło Bursztyn — Jak podobała ci się twoja pierwsza lekcja walki?
Deszczowa Łapa parsknął cicho, spoglądając na wojownika z rozbawieniem. O wiele lepiej! Jego mentor nie powinien być smutny z jego powodu
— Poszło mi okropnie, może najpierw poćwiczymy w teorii?
— Wydaje mi się, że to raczej praktyka czyni mistrza — liliowy zaśmiał się tubalnie, trącając kocurka w bark i spoglądając na niego zmartwiony — Dryfujący Obłok powinien to obejrzeć, paskudne rozcięcie…
— A tam, przeżyję — młody uśmiechnął się, po czym ziewnął głośno, potrząsając przy tym głową.
Bursztynowa Bryza spojrzał na młodego kocura troskliwie, popychając go lekko głową w stronę obozu.
— Koniec na dziś, gdzie twoja zdobycz? Zabiorę ją i idziemy do obozu…
Uczeń i mentor dotarli do obozu dawno po szczytowaniu słońca. Liliowy pożegnał się, tarmosząc lekko niebieskiego po głowie, po czym skierował się od razu raźnym krokiem w stronę Rybiego Ogona, która siedziała wyczekująco przy legowisku.
Deszczowa Łapa udał się z lekka chwiejnym krokiem w kierunku legowiska medyka, ledwo wdrapując się do dziupli. Rozmawiał razem z Łezką w czasie, gdy Dryf zakładał mu opatrunki na rany. Pokręcił trochę nosem na to, że jego siostrzyczka znów układa roślinki.
Gdy wyszedł razem z Łzawą Łapą z dziupli medyka, słońce chowało się już za drzewami. Ostatnie co pamiętał, to wejście do legowiska uczniów i usypiający zapach ziół, który przyniosła ze sobą jego siostra. Ten dzień na pewno zapamiętał na długo, a mała blizna nad okiem będzie przypominać mu o jego pierwszej prawdziwej walce.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz