BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

17 lipca 2018

Od Czarnego Potoku CD Wschodzącej Fali

Medyczki nic mu nie powiedziały. Przynajmniej nic czego sam by nie wiedział. ,,To zły omen" mruknęła Różany Kwiat a Czarny Potok miał ochotę jej parsknąć ,,naprawdę? Myślałem, że zwiastuje dobrobyt, szczęście i miłość" ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Teraz się to nie liczyło, ważne było to, że idzie spędzić z partnerką trochę czasu. Naprawdę, nie miał teraz nawet chwili dla siebie, więc tym bardziej cieszył go ten fakt. Ostatnie kilka kroków przeskoczył i zetknął się z nią nosem.
- I jak? Czego się dowiedziałeś? Wszystko gra?- zapytała swoim, jak zawsze, przejętym tonem. Kocur odpowiedział jej kręcąc głową.
- Nie, same głupoty. No wiesz, tego typu, że mój sen to ,,to zły omen". No dziękuje za takie odpowiedzi, nigdy bym do tego sam nie doszedł- parsknął kocur powodując u niej śmiech. Lubił słuchać jak się śmieje. Od razu i jemu było jakoś dziwnie lepiej na sercu.
- Nie bądź dla nich zbyt surowy, na pewno będą to badać.
- A ja osiwieje zanim im się uda dojść o co w tym chodziło.
Przeszli obok siebie w ciszy parę długości lisa po czym zaczęli szukać dla siebie zwierzyny. Czarny Potok niemal od razu wytropił nornicę która nie zdołała się schować przed nim w norce. Złapał ją za ogon po czym zaatakował jej szyję. Zwierzątko zginęło a klan miał co jeść. Historia powtórzyła się, tym razem z myszką która próbowała schronić się pod drzewem. Wojownik uniósł ją dumny z siebie a po chwili na jego głowę spadł martwy wróbel. Kiedy ptaszek osunął się pod jego łapy z drzewa zeskoczyła Wschodząca Fala zanosząca się niczym śmiechem.
- Ale ci się futro nastroszyło!- zadrwiła z niego ocierając się o jego polik. Kocur uśmiechnął się przyznając, że było to zabawne. Usiedli razem pod drzewem odkładając na bok zdobycze. Kotka chciała już wracać, ale czarny poprosił ją aby jeszcze chwile pobyli ze sobą, tak mało mają czasu. Rozkoszował się jej pięknym zapachem i ciepłym futrem nasłuchując nastrojowego śpiewu ptaków. Las był bardzo kojącym i przyjemnym dla niego miejscem, nie mógł temu zaprzeczyć.  Położył swą głowę za uszami partnerki i z cichym pomrukiem powiedział:
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem- odpowiedziała mu Wschodząca Fala której grzbietem poruszył dreszcz. Mocniej przycisnęła się do partnera liżąc go pod brodą. To był dobry odpoczynek.
--------------------
Kocur westchnął ciężko wstając z ziemi. Skoczna Łapa uśmiechnął się do niego trzęsąc głową w prawo i lewo.
- Pokonałem cię! Pokonałem!- piszczał radośnie skacząc wokół mentora. Czarny Potok kiwnął głową i uśmiechnął się blado. Nie miał siły na trening dlatego stracił orientację a nim się obejrzał leżał już na ziemi przygnieciony ciałem kocurka. Nocny patrol go wymęczył. Przez pół drogi księżyca po niebie gonili za podejrzanym zapachem tylko po to by ujrzeć starego, wyliniałego kota który zgubił się w lesie. Był niemalże głuchy i ślepy więc musieli odprowadzić go pod samą granicę a widząc jak żałośnie stary kocur stawia kroki Czarny Potok postanowił go odprowadzić pod sam płot. W taki sposób stracił całą noc tuż u boku zgrzybiałego Mruczka. Pieszczoch był mu wdzięczny za pomoc a nawet chciał go poczęstować swoją karmą. Czarny wojownik pośpiesznie odmówił i wrócił na swoje tereny. W obozie znalazł się chwilę przed świtem. Padł jak zabity u boku partnerki która obudziła go dosłownie kilkanaście uderzeń serca później aby przypomnieć mu o treningu. Nie chciał jej mówić o swoim zmęczeniu, nie to było najważniejsze. Liczyła się nauka Skocznej Łapy. Czarny Potok wygiął kręgosłup i spojrzał na ucznia który dalej machał ogonem z wyszczerzonymi zębami.
- Pokonałeś mnie, brawo- mruknął do niego zdobywając się na kolejny słaby uśmiech- a teraz leć, złap coś na śniadanie dla reszty.
Skoczna Łapa kiwnął głową i już po chwili go nie było. Starszy kocur zmęczony opadł na trawę chowając pysk w łapach. Był zmęczony. Naprawdę zmęczony. Marzył o dniu przerwy. Wydawało mu się, że robi najwięcej z całego tego klanu. Może to tylko przeczucie? A może faktycznie tak było. Promienie słońca opadały na jego ciemne futro powodując przyjemne mrowienie, ogrzewając go po zimnej nocy. Chciałby tak leżeć cały dzień, nie robić nic tylko się wygrzewać. Przypomniał sobie o ofercie Fenkułowego Serca, powiedziała, że może ,,zasymulować chorobę" na jeden dzień. W jego głowie już rodził się plan wciskania wszystkim kłamstwa, ale odrzucił go szybko. Jak nie on  robi za wszystkich, to kto zrobi za niego? Wstał z ziemi otrzepując głowę z pyłków. Ziewnął i przeniósł swoje mętne, brązowe oczy na bok. Z krzaków wyskoczył Skoczna Łapa niosący w zębach dwie myszy. Spojrzał na mentora i przechylił głowę.
- A ty nic nie złapałeś?
- Łapałem w nocy...później się przejdę- odpowiedział krótko odwracając się w stronę obozu- choć, wracamy.
Zeszli w dół skarpy i znaleźli się w domu. Uczeń od razu pognał do swoich przyjaciół witając się z nimi radośnie. Czarny Potok uśmiechnął się, kiedyś i on taki był...jednak na jego radość trafiała tylko Mgiełka czy Wschodzik. Ewentualnie Poplamione Piórko...właśnie, ona. Kocur spojrzał w bok na żłobek z którego wybiegły trzy, dość duże już, kociaki a za nimi wyszła ich matka. Blask, Cisza i Obłoczek muszą mieć już mentorów. Poplamione Piórko rzuciła na niego okiem wskazując ślepiami norę lidera. No tak...stary Niedźwiedź znowu zapomniał. Czarny Potok westchnął ciężko i ruszył w kierunku jamy wuja. Czemu to on musi wszystko załatwiać. Stanął przed wejściem słysząc, że ktoś jest w środku.
- ...Spadeczku, jesteś pewien?- zamruczał przyjazny głos lidera.
- Tak. Już nie te lata, daj to komuś innemu, ja muszę odpocząć- westchnął, jak się zdawało, zastępca i rzucając krótkie ,,do widzenia" wyszedł. Napotkawszy syna przy wejściu uśmiechnął się do niego i zszedł do obozu gdzie czekała na niego Pręgowany Grzbiet. Kotka radośnie powitała swojego partnera po czym oboje oddalili się do jamy medyczki. Czarny Potok wszedł i ujrzał lidera siedzącego przy posłaniu. Układał mech potężną łapą nucąc coś pod nosem.
- Niedźwiedzia Gwiazdo?
- Ah, Czarny Potok!- kocur powitał radośnie swojego bratanka- wejdź, wejdź! Co cię tu sprowadza?
- Nowi uczniowie. No wiesz...dzieci Poplamionego Piórka.
- No, no. Co z nimi nie tak? Mentorzy im się nie podobają?- zdziwił się Misio oblizując łapę. Z początku czarny wojownik myślał, że wuj żartuje ale widząc powagę w jego oczach zrozumiał. Lider był święcie przekonany, że mianował już tą trójkę.
- Problem w tym, że to dalej kociaki. Trzeba ich mianować.
Niedźwiedzia Gwiazda uderzył się w pysk łapą i zasyczał. Zacisnął powieki po czym otworzył zielone ślepia. Zamrugał kilka razy a następnie spojrzał na swojego bratanka z rozbawieniem.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem! Znaczy, zapomnieliśmy, to też wina Spadającego Liścia. No tak to już jest jak dwa dziady rządzą klanem- zaśmiał się serdecznie zbliżając się do wojownika- ale już nie długo. Masz jakiś pomysł na mentorów?
- Cóż...może Słoneczny Blask? Mnie dobrze nauczył, po za tym, jest bardzo związany z dziećmi Plamki. Przydzielić mu można...Ciszę, to taka grzeczna kotka- mówił czarny kocur nie czekając na zgodę lidera, wiedział, że co by nie powiedział i tak Misio się zgodzi- a dla Blasku i Obłoczka...sądzę, że to czas aby Pylne Czoło i Muchomorowe Serce dostali uczniów.
Niedźwiedzia Gwiazda otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się do niego. Zachichotał pod nosem mrucząc jakieś słowa po czym spojrzał ponownie na swojego bratanka.
- Widzę, że dorastasz...nienawidzisz tej dwójki a jesteś w stanie dostrzec w nich dobry materiał na mentorów. Dobrze więc...Muchomor dostanie Obłoczka a Pyłek Błyska, i pięknie!- zgodził się Niedźwiedzia Gwiazda kiwając głową- wiesz, rozmawiałem teraz ze Spadającym Liściem...chce odejść. Znaczy, oddaje posadę zastępcy.
Czarny Potok był w szoku. Włosy na karku najeżyły się a oczy jakby same szerzej otworzyły. On, wielki Spadający Liść, odchodzi ze stanowiska?! Nie mógł w coś takiego uwierzyć. Spojrzał na wujka szukając na jego pysku chociażby cienia żartu, nie dostrzegł nic. Więc to prawda.
- Ale nie tylko on dołącza do klubu dziadów, moja siostra, znaczy Fenkułowe Serce, także odchodzi. No i twoja matka, Pręgowany Grzbiet. Ze staruchów zostaje już tylko ja, cóż za smutek! Może i ja powinienem odpocząć.
Niedźwiedzia Gwiazda zaśmiał się po czym odesłał bratanka. Wojownik dalej nie potrafił zrozumieć wyboru Spadającego Liścia. No dobrze, miał już swoje księżyce, ale nigdy by nie powiedział, że odejdzie sam z siebie. Ostatnio, na samo wspomnienie jego wieku i propozycję usunięcia się dostawał ataku wściekłości i pluł jadem na wszystkich. Co zmieniło jego zdanie?
Czarny Potok zajrzał do legowiska starszyzny. Zobaczył w nim swoją matkę, ciotkę i ojca. Cała trójka śmiała się z czegoś pokazując na mech u ich łap.
- A to będzie moje, wygląda na najwygodniejsze. Przyda mi się przyjemne gniazdko na moje stare kości- mruknął Spadający Liść patrząc na swoją partnerkę- ty moja droga możesz zająć miejsce obok.
- Z przyjemnością- odpowiedziała srebrzysta kotka ocierając się o wysokiego zastępce. Słysząc szurnięcie za sobą odwróciła się i ujrzawszy syna machnęła głową aby podszedł bliżej. Kocur już po jednym susie znalazł się tuż obok. Spojrzał pytająco na ojca czekając na jego odpowiedź. Nic jednak nie nadeszło, więc zabrał głos pierwszy.
- Dlaczego?
- Dlaczego co? Jestem już stary, Czarny Potoku- odpowiedział mu z bladym uśmiechem biorąc wdech- nie mam siły na to całe ,,zastępowanie". Czas abym odpoczął. Wraz z Niedźwiedzią Gwiazdą wybraliśmy już kogoś na moje miejsce. Uwierz mi, będziesz zadowolony.
Fenkułowe Serce zaśmiała się cicho rzucając ciepłe spojrzenie na bratanka. Ten jednak niewiele z niego zrozumiał. Porozmawiał jeszcze chwilkę ze wszystkimi po czym wyszedł kierując się w stronę legowiska wojowników.
Na sam widok ukochanego, wygodnego i ciepłego mchu serce mu stanęło. Rzucił się na niego z uśmiechem i wtulił pysk w miękkie rośliny. Zamknął zmęczone oczy i zasnął słuchając kojącego szumu Wielkiej Wody. Błagał aby nikt mu teraz nie przeszkadzał, nie miał na to ani ochoty ani czasu. Nie ręczy za siebie jeśli ktoś przerwie mu sen.
Obudził się późnym popołudniem. Ostatki złotego słońca spadły na jego pysk jak grom z jasnego nieba. Otworzył oczy i ujrzał obok siebie Wschodzącą Falę. Kotka leżała przy nim opierając głowę na barkach. Czując jak jej partner wstanie przestała lizać jego sierść i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dzień dobry śpioszku- przywitała go stykając się z nim nosem- wyspałeś się w końcu?
- Tak...chyba tak- odpowiedział jej próbując zdusić ziewnięcie- a może nie do końca.
Kotka zaśmiała się i już chciała coś powiedzieć kiedy ryk lidera przerwał jej w pół słowa. Oboje spojrzeli na zewnątrz po czym Czarny Potok wstał próbując na szybko  oporządzić się do wyjścia. Para stanęła przy skupisku kotów obserwując starego kocura który z gracją machnął ogonem.
- Jak już wszyscy za pewne wiecie Spadający Liść odszedł do starszyzny pozostawiając miejsce zastępcy wolnym- przemówił kocur patrząc na zebranych.
- Kiedy to się stało?- zapytał po cichu czarny wojownik swoją partnerkę.
- W południe kiedy Niedźwiedzia Gwiazda mianował nowych uczniów. A teraz cii- skarciła go żartobliwie kładąc łapę na jego. Czarny Potok skrzywił się lekko, nie chciał przegapić tego wydarzenia, ale cóż, stało się.
- Jak mówiłem, teraz mam zamiar ogłosić nowego zastępce naszego klanu. Jest to wojownik niezwykle szlachetny o dobrym sercu i mocnych pazurach. Sprawami klanu przejmuje się jak nikt inny i już od dawna pomaga mi w pewnych sprawach, pamięć już niestety nie ta- zaśmiał się lider patrząc na koty z klanu które uśmiechnęły się pod nosem- a więc nie trzymając was w napięciu...nowym zastępcą Klanu Klif zostaje Czarny Potok.
Klan momentalnie odwrócił się w kierunku młodego wojownika. Kocura zamurowało. On?! On ma zając to stanowisko?! Przecież nie wyszkolił jeszcze ucznia, jest na to za młody! Czując wzrok każdego możliwego kota z klanu na sobie wystąpił na przód i spojrzał pytająco na lidera. Może to jest żart? To musi być żart.
- Czarny Potoku, dowiodłeś nie tylko mi ale i innym osobą jak dojrzały i odpowiedzialny jesteś, mimo swojego wieku. Dlatego z wielkim zaszczytem oddaje ci to co stanowisko. I żeby nie było, rozmówiłem się ze Spadającym Liściem, sam chciał abyś zajął jego miejsce. Inni członkowie klanu byli tego samego zdania.
Czarny Potok jedynie kiwnął głową czując jak grunt pod łapami mu się usuwa. Klan zachował cisze aby po chwili wybuchnąć wesołym skandowaniem imienia kocura. Wojownik skulił się lekko, nie lubił być w centrum uwagi. Jego ciężka praca nie miała zaowocować w taki sposób, przynajmniej tego się nie spodziewał. Wśród tłumu krzyków usłyszał ochrypły głos swojego ojca. Spojrzał w bok i zobaczył czarnego kocura wraz z jego partnerką. Oboje uśmiechali się do niego z dumą w oczach. Pręgowany Grzbiet była bliska płaczu. Czarnym Potokiem coś poruszyło...jego ojciec w końcu był z niego dumny...nie mógł w to uwierzyć. Sam wzruszył się potwornie. Gdy klan się uspokoił nowy zastępca cofnął się do tyłu wpadając wprost w objęcia Wschodzącej Fali.
- Gratuluje, na Klan Gwiazd, Czarny Potoku, tak się cieszę!- piszczała łasząc się do niego- nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Borsuczy Cień poszedł do Niedźwiedziej Gwiazdy i powiedział mu o tym jak go uratowałeś.
- Naprawdę? Jejku, nie musiał- zawstydził się kocur przebierając łapami. Zaraz obok niego pojawiła się cała reszta.Poplamione Piórko, Skoczna Łapa, Słoneczny Blask który płakał niczym mordowany łoś wisząc na swoim byłym uczniu, Klonowa Sadzawka wciąż wdzięczna za przyniesienie jej do klanu, nawet Wierzbowe Serce wyszła aby pogratulować bratu. Omszona Skóra w końcu się dopchał i pacnął łapą w bark swojego przyjaciela. Z boku wyłonił się Pyliste Czoło i Muchomorowe Serce. Dwa kocury rzuciły okiem na byłego wroga i uśmiechnęli się lekko.
- To podobno ty poleciłeś nas na mentorów- odezwał się rudy wojownik- dzięki.
- Proszę, ale to nie moja zasługa. To wy w końcu dorośliście- odpowiedział im Czarny Potok zdobywając się na uśmiech.
- Słuchaj...może się pogodzimy? Po co mamy się bezsensownie kłócić. Zapomnijmy o tym wszystkim- podrzucił Muchomor wysuwając się na przód. Nowy zastępca kiwnął głową nie ukrywając radości. Wszystko zaczęło się jakby układać. Naprawdę wszystko.
Wieczorem wyszedł wraz z Wschodzącą Falą na spacer. Musiał odsapnąć od całej reszty. Chciał w końcu pobyć trochę z partnerką. Szli razem bok w bok co rusz patrząc sobie w oczy. Czarny Potok przynajmniej miał świadomość, że kotka ,,nie poleciała na niego" ze względu na jego stanowisko. Kiedy go pokochała był jeszcze smutnym i wrednym dzieciakiem.

<<Wschodząca Falo?>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz