- I jak? Czego się dowiedziałeś? Wszystko gra?- zapytała swoim, jak zawsze, przejętym tonem. Kocur odpowiedział jej kręcąc głową.
- Nie, same głupoty. No wiesz, tego typu, że mój sen to ,,to zły omen". No dziękuje za takie odpowiedzi, nigdy bym do tego sam nie doszedł- parsknął kocur powodując u niej śmiech. Lubił słuchać jak się śmieje. Od razu i jemu było jakoś dziwnie lepiej na sercu.
- Nie bądź dla nich zbyt surowy, na pewno będą to badać.
- A ja osiwieje zanim im się uda dojść o co w tym chodziło.
Przeszli obok siebie w ciszy parę długości lisa po czym zaczęli szukać dla siebie zwierzyny. Czarny Potok niemal od razu wytropił nornicę która nie zdołała się schować przed nim w norce. Złapał ją za ogon po czym zaatakował jej szyję. Zwierzątko zginęło a klan miał co jeść. Historia powtórzyła się, tym razem z myszką która próbowała schronić się pod drzewem. Wojownik uniósł ją dumny z siebie a po chwili na jego głowę spadł martwy wróbel. Kiedy ptaszek osunął się pod jego łapy z drzewa zeskoczyła Wschodząca Fala zanosząca się niczym śmiechem.
- Ale ci się futro nastroszyło!- zadrwiła z niego ocierając się o jego polik. Kocur uśmiechnął się przyznając, że było to zabawne. Usiedli razem pod drzewem odkładając na bok zdobycze. Kotka chciała już wracać, ale czarny poprosił ją aby jeszcze chwile pobyli ze sobą, tak mało mają czasu. Rozkoszował się jej pięknym zapachem i ciepłym futrem nasłuchując nastrojowego śpiewu ptaków. Las był bardzo kojącym i przyjemnym dla niego miejscem, nie mógł temu zaprzeczyć. Położył swą głowę za uszami partnerki i z cichym pomrukiem powiedział:
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem- odpowiedziała mu Wschodząca Fala której grzbietem poruszył dreszcz. Mocniej przycisnęła się do partnera liżąc go pod brodą. To był dobry odpoczynek.
--------------------
Kocur westchnął ciężko wstając z ziemi. Skoczna Łapa uśmiechnął się do niego trzęsąc głową w prawo i lewo.- Pokonałem cię! Pokonałem!- piszczał radośnie skacząc wokół mentora. Czarny Potok kiwnął głową i uśmiechnął się blado. Nie miał siły na trening dlatego stracił orientację a nim się obejrzał leżał już na ziemi przygnieciony ciałem kocurka. Nocny patrol go wymęczył. Przez pół drogi księżyca po niebie gonili za podejrzanym zapachem tylko po to by ujrzeć starego, wyliniałego kota który zgubił się w lesie. Był niemalże głuchy i ślepy więc musieli odprowadzić go pod samą granicę a widząc jak żałośnie stary kocur stawia kroki Czarny Potok postanowił go odprowadzić pod sam płot. W taki sposób stracił całą noc tuż u boku zgrzybiałego Mruczka. Pieszczoch był mu wdzięczny za pomoc a nawet chciał go poczęstować swoją karmą. Czarny wojownik pośpiesznie odmówił i wrócił na swoje tereny. W obozie znalazł się chwilę przed świtem. Padł jak zabity u boku partnerki która obudziła go dosłownie kilkanaście uderzeń serca później aby przypomnieć mu o treningu. Nie chciał jej mówić o swoim zmęczeniu, nie to było najważniejsze. Liczyła się nauka Skocznej Łapy. Czarny Potok wygiął kręgosłup i spojrzał na ucznia który dalej machał ogonem z wyszczerzonymi zębami.
- Pokonałeś mnie, brawo- mruknął do niego zdobywając się na kolejny słaby uśmiech- a teraz leć, złap coś na śniadanie dla reszty.
Skoczna Łapa kiwnął głową i już po chwili go nie było. Starszy kocur zmęczony opadł na trawę chowając pysk w łapach. Był zmęczony. Naprawdę zmęczony. Marzył o dniu przerwy. Wydawało mu się, że robi najwięcej z całego tego klanu. Może to tylko przeczucie? A może faktycznie tak było. Promienie słońca opadały na jego ciemne futro powodując przyjemne mrowienie, ogrzewając go po zimnej nocy. Chciałby tak leżeć cały dzień, nie robić nic tylko się wygrzewać. Przypomniał sobie o ofercie Fenkułowego Serca, powiedziała, że może ,,zasymulować chorobę" na jeden dzień. W jego głowie już rodził się plan wciskania wszystkim kłamstwa, ale odrzucił go szybko. Jak nie on robi za wszystkich, to kto zrobi za niego? Wstał z ziemi otrzepując głowę z pyłków. Ziewnął i przeniósł swoje mętne, brązowe oczy na bok. Z krzaków wyskoczył Skoczna Łapa niosący w zębach dwie myszy. Spojrzał na mentora i przechylił głowę.
- A ty nic nie złapałeś?
- Łapałem w nocy...później się przejdę- odpowiedział krótko odwracając się w stronę obozu- choć, wracamy.
Zeszli w dół skarpy i znaleźli się w domu. Uczeń od razu pognał do swoich przyjaciół witając się z nimi radośnie. Czarny Potok uśmiechnął się, kiedyś i on taki był...jednak na jego radość trafiała tylko Mgiełka czy Wschodzik. Ewentualnie Poplamione Piórko...właśnie, ona. Kocur spojrzał w bok na żłobek z którego wybiegły trzy, dość duże już, kociaki a za nimi wyszła ich matka. Blask, Cisza i Obłoczek muszą mieć już mentorów. Poplamione Piórko rzuciła na niego okiem wskazując ślepiami norę lidera. No tak...stary Niedźwiedź znowu zapomniał. Czarny Potok westchnął ciężko i ruszył w kierunku jamy wuja. Czemu to on musi wszystko załatwiać. Stanął przed wejściem słysząc, że ktoś jest w środku.
- ...Spadeczku, jesteś pewien?- zamruczał przyjazny głos lidera.
- Tak. Już nie te lata, daj to komuś innemu, ja muszę odpocząć- westchnął, jak się zdawało, zastępca i rzucając krótkie ,,do widzenia" wyszedł. Napotkawszy syna przy wejściu uśmiechnął się do niego i zszedł do obozu gdzie czekała na niego Pręgowany Grzbiet. Kotka radośnie powitała swojego partnera po czym oboje oddalili się do jamy medyczki. Czarny Potok wszedł i ujrzał lidera siedzącego przy posłaniu. Układał mech potężną łapą nucąc coś pod nosem.
- Niedźwiedzia Gwiazdo?
- Ah, Czarny Potok!- kocur powitał radośnie swojego bratanka- wejdź, wejdź! Co cię tu sprowadza?
- Nowi uczniowie. No wiesz...dzieci Poplamionego Piórka.
- No, no. Co z nimi nie tak? Mentorzy im się nie podobają?- zdziwił się Misio oblizując łapę. Z początku czarny wojownik myślał, że wuj żartuje ale widząc powagę w jego oczach zrozumiał. Lider był święcie przekonany, że mianował już tą trójkę.
- Problem w tym, że to dalej kociaki. Trzeba ich mianować.
Niedźwiedzia Gwiazda uderzył się w pysk łapą i zasyczał. Zacisnął powieki po czym otworzył zielone ślepia. Zamrugał kilka razy a następnie spojrzał na swojego bratanka z rozbawieniem.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem! Znaczy, zapomnieliśmy, to też wina Spadającego Liścia. No tak to już jest jak dwa dziady rządzą klanem- zaśmiał się serdecznie zbliżając się do wojownika- ale już nie długo. Masz jakiś pomysł na mentorów?
- Cóż...może Słoneczny Blask? Mnie dobrze nauczył, po za tym, jest bardzo związany z dziećmi Plamki. Przydzielić mu można...Ciszę, to taka grzeczna kotka- mówił czarny kocur nie czekając na zgodę lidera, wiedział, że co by nie powiedział i tak Misio się zgodzi- a dla Blasku i Obłoczka...sądzę, że to czas aby Pylne Czoło i Muchomorowe Serce dostali uczniów.
Niedźwiedzia Gwiazda otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się do niego. Zachichotał pod nosem mrucząc jakieś słowa po czym spojrzał ponownie na swojego bratanka.
- Widzę, że dorastasz...nienawidzisz tej dwójki a jesteś w stanie dostrzec w nich dobry materiał na mentorów. Dobrze więc...Muchomor dostanie Obłoczka a Pyłek Błyska, i pięknie!- zgodził się Niedźwiedzia Gwiazda kiwając głową- wiesz, rozmawiałem teraz ze Spadającym Liściem...chce odejść. Znaczy, oddaje posadę zastępcy.
Czarny Potok był w szoku. Włosy na karku najeżyły się a oczy jakby same szerzej otworzyły. On, wielki Spadający Liść, odchodzi ze stanowiska?! Nie mógł w coś takiego uwierzyć. Spojrzał na wujka szukając na jego pysku chociażby cienia żartu, nie dostrzegł nic. Więc to prawda.
- Ale nie tylko on dołącza do klubu dziadów, moja siostra, znaczy Fenkułowe Serce, także odchodzi. No i twoja matka, Pręgowany Grzbiet. Ze staruchów zostaje już tylko ja, cóż za smutek! Może i ja powinienem odpocząć.
Niedźwiedzia Gwiazda zaśmiał się po czym odesłał bratanka. Wojownik dalej nie potrafił zrozumieć wyboru Spadającego Liścia. No dobrze, miał już swoje księżyce, ale nigdy by nie powiedział, że odejdzie sam z siebie. Ostatnio, na samo wspomnienie jego wieku i propozycję usunięcia się dostawał ataku wściekłości i pluł jadem na wszystkich. Co zmieniło jego zdanie?
Czarny Potok zajrzał do legowiska starszyzny. Zobaczył w nim swoją matkę, ciotkę i ojca. Cała trójka śmiała się z czegoś pokazując na mech u ich łap.
- A to będzie moje, wygląda na najwygodniejsze. Przyda mi się przyjemne gniazdko na moje stare kości- mruknął Spadający Liść patrząc na swoją partnerkę- ty moja droga możesz zająć miejsce obok.
- Z przyjemnością- odpowiedziała srebrzysta kotka ocierając się o wysokiego zastępce. Słysząc szurnięcie za sobą odwróciła się i ujrzawszy syna machnęła głową aby podszedł bliżej. Kocur już po jednym susie znalazł się tuż obok. Spojrzał pytająco na ojca czekając na jego odpowiedź. Nic jednak nie nadeszło, więc zabrał głos pierwszy.
- Dlaczego?
- Dlaczego co? Jestem już stary, Czarny Potoku- odpowiedział mu z bladym uśmiechem biorąc wdech- nie mam siły na to całe ,,zastępowanie". Czas abym odpoczął. Wraz z Niedźwiedzią Gwiazdą wybraliśmy już kogoś na moje miejsce. Uwierz mi, będziesz zadowolony.
Fenkułowe Serce zaśmiała się cicho rzucając ciepłe spojrzenie na bratanka. Ten jednak niewiele z niego zrozumiał. Porozmawiał jeszcze chwilkę ze wszystkimi po czym wyszedł kierując się w stronę legowiska wojowników.
Na sam widok ukochanego, wygodnego i ciepłego mchu serce mu stanęło. Rzucił się na niego z uśmiechem i wtulił pysk w miękkie rośliny. Zamknął zmęczone oczy i zasnął słuchając kojącego szumu Wielkiej Wody. Błagał aby nikt mu teraz nie przeszkadzał, nie miał na to ani ochoty ani czasu. Nie ręczy za siebie jeśli ktoś przerwie mu sen.
Obudził się późnym popołudniem. Ostatki złotego słońca spadły na jego pysk jak grom z jasnego nieba. Otworzył oczy i ujrzał obok siebie Wschodzącą Falę. Kotka leżała przy nim opierając głowę na barkach. Czując jak jej partner wstanie przestała lizać jego sierść i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dzień dobry śpioszku- przywitała go stykając się z nim nosem- wyspałeś się w końcu?
- Tak...chyba tak- odpowiedział jej próbując zdusić ziewnięcie- a może nie do końca.
Kotka zaśmiała się i już chciała coś powiedzieć kiedy ryk lidera przerwał jej w pół słowa. Oboje spojrzeli na zewnątrz po czym Czarny Potok wstał próbując na szybko oporządzić się do wyjścia. Para stanęła przy skupisku kotów obserwując starego kocura który z gracją machnął ogonem.
- Jak już wszyscy za pewne wiecie Spadający Liść odszedł do starszyzny pozostawiając miejsce zastępcy wolnym- przemówił kocur patrząc na zebranych.
- Kiedy to się stało?- zapytał po cichu czarny wojownik swoją partnerkę.
- W południe kiedy Niedźwiedzia Gwiazda mianował nowych uczniów. A teraz cii- skarciła go żartobliwie kładąc łapę na jego. Czarny Potok skrzywił się lekko, nie chciał przegapić tego wydarzenia, ale cóż, stało się.
- Jak mówiłem, teraz mam zamiar ogłosić nowego zastępce naszego klanu. Jest to wojownik niezwykle szlachetny o dobrym sercu i mocnych pazurach. Sprawami klanu przejmuje się jak nikt inny i już od dawna pomaga mi w pewnych sprawach, pamięć już niestety nie ta- zaśmiał się lider patrząc na koty z klanu które uśmiechnęły się pod nosem- a więc nie trzymając was w napięciu...nowym zastępcą Klanu Klif zostaje Czarny Potok.
Klan momentalnie odwrócił się w kierunku młodego wojownika. Kocura zamurowało. On?! On ma zając to stanowisko?! Przecież nie wyszkolił jeszcze ucznia, jest na to za młody! Czując wzrok każdego możliwego kota z klanu na sobie wystąpił na przód i spojrzał pytająco na lidera. Może to jest żart? To musi być żart.
- Czarny Potoku, dowiodłeś nie tylko mi ale i innym osobą jak dojrzały i odpowiedzialny jesteś, mimo swojego wieku. Dlatego z wielkim zaszczytem oddaje ci to co stanowisko. I żeby nie było, rozmówiłem się ze Spadającym Liściem, sam chciał abyś zajął jego miejsce. Inni członkowie klanu byli tego samego zdania.
Czarny Potok jedynie kiwnął głową czując jak grunt pod łapami mu się usuwa. Klan zachował cisze aby po chwili wybuchnąć wesołym skandowaniem imienia kocura. Wojownik skulił się lekko, nie lubił być w centrum uwagi. Jego ciężka praca nie miała zaowocować w taki sposób, przynajmniej tego się nie spodziewał. Wśród tłumu krzyków usłyszał ochrypły głos swojego ojca. Spojrzał w bok i zobaczył czarnego kocura wraz z jego partnerką. Oboje uśmiechali się do niego z dumą w oczach. Pręgowany Grzbiet była bliska płaczu. Czarnym Potokiem coś poruszyło...jego ojciec w końcu był z niego dumny...nie mógł w to uwierzyć. Sam wzruszył się potwornie. Gdy klan się uspokoił nowy zastępca cofnął się do tyłu wpadając wprost w objęcia Wschodzącej Fali.
- Gratuluje, na Klan Gwiazd, Czarny Potoku, tak się cieszę!- piszczała łasząc się do niego- nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Borsuczy Cień poszedł do Niedźwiedziej Gwiazdy i powiedział mu o tym jak go uratowałeś.
- Naprawdę? Jejku, nie musiał- zawstydził się kocur przebierając łapami. Zaraz obok niego pojawiła się cała reszta.Poplamione Piórko, Skoczna Łapa, Słoneczny Blask który płakał niczym mordowany łoś wisząc na swoim byłym uczniu, Klonowa Sadzawka wciąż wdzięczna za przyniesienie jej do klanu, nawet Wierzbowe Serce wyszła aby pogratulować bratu. Omszona Skóra w końcu się dopchał i pacnął łapą w bark swojego przyjaciela. Z boku wyłonił się Pyliste Czoło i Muchomorowe Serce. Dwa kocury rzuciły okiem na byłego wroga i uśmiechnęli się lekko.
- To podobno ty poleciłeś nas na mentorów- odezwał się rudy wojownik- dzięki.
- Proszę, ale to nie moja zasługa. To wy w końcu dorośliście- odpowiedział im Czarny Potok zdobywając się na uśmiech.
- Słuchaj...może się pogodzimy? Po co mamy się bezsensownie kłócić. Zapomnijmy o tym wszystkim- podrzucił Muchomor wysuwając się na przód. Nowy zastępca kiwnął głową nie ukrywając radości. Wszystko zaczęło się jakby układać. Naprawdę wszystko.
Wieczorem wyszedł wraz z Wschodzącą Falą na spacer. Musiał odsapnąć od całej reszty. Chciał w końcu pobyć trochę z partnerką. Szli razem bok w bok co rusz patrząc sobie w oczy. Czarny Potok przynajmniej miał świadomość, że kotka ,,nie poleciała na niego" ze względu na jego stanowisko. Kiedy go pokochała był jeszcze smutnym i wrednym dzieciakiem.
<<Wschodząca Falo?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz