BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

23 lipca 2018

Od Gardenii (Gardeniowej Łapy) do Popiołu (Spopielonej Łapy)

Kotka czuła się coraz lepiej. Nie doskwierał jej głód i odzyskiwała energie. Błękitne Futro, bo tak nazywała się szara kotka, która się nią zajmowała, pozwoliła jej wychodzić z legowiska medyka do obozu. Gardenia znała tylko parę kotów z tego otoczenia, jednak znaczna większość była jej obca. Umiała rozpoznać Borsuczą Gwiazdę, który jest liderem Klanu Wilka, jego partnerkę - Jaskółczy Śpiew oraz ich potomstwo. Trójka młodszych od niej kociaków często odwiedzała kotkę w legowisku. Dotrzymywali jej towarzystwa, kiedy medyczka była zbyt zajęta, żeby rozmawiać z liliową. Gardenia bardzo ich polubiła, byli radośni i wiecznie uśmiechnięci, nie miała jak się z nimi nudzić. Oprócz nich, czasami zaglądały tutaj jeszcze inne koty, jednak mało który jej się przedstawiał, zazwyczaj zaglądali tylko na pogawędkę z Błękitnym Futrem. Na początku Gardenii było przykro i myślała, że nie jest miło widziana w Klanie Wilka, ale kiedy rozmawiała o tym z liderem, który dość często do niej zaglądał i z nią gawędził, ten upewnił ją, że na pewno się przyda i wyrośnie na wspaniałą wojowniczkę. Słowa Borsuczej Gwiazdy zawsze podnosiły kotkę na duchu, nawet jeśli kocur nie zdaje sobie z tego sprawy, bardzo jej pomógł zaadaptować się w nowym miejscu.
Był ciepły, wiosenny poranek. Liliowa kotka, obudzona przez pierwsze promyki światła, siedziała teraz na swoim legowisku, czyszcząc dokładnie swoje błyszczące futerko. Lekki wiatr przedostawał się do środka, a jego powiew czochrał ledwo co ułożoną sierść Gardenii. Na jej pyszczek zawitał delikatny uśmiech. Odwróciła łebek w stronę medyczki, która przeciągnęła się i ziewnęła.
- Dzień dobry - przywitała medyczkę Gardenia. Szara kotka otrzepała się i podeszła bliżej liliowej. Posłała jej przyjazny uśmiech, na którego widok młoda uśmiechnęła się szerzej. - Jak się spało?
- Witaj Gardenio. Bardzo dobrze, dziękuje - powiedziała, przystawiając łapę do pyska i liżąc ją szorstkim językiem - Chociaż, gdyby w nocy nie padał silny deszcz, nie budziłabym się tyle razy, ale nie narzekam. Przynajmniej nie było skwaru.
- Padało?
- Bardziej by pasowało określenie lało, skarbie - zaśmiała się medyczka i parę razy przesunęła łapą po uchu - dziwne, że nie usłyszałaś, skoro śpisz bliżej wejścia. Widocznie masz bardzo mocny sen.
- Widocznie tak - liliowa kotka skończyła czyścić swoje futerko i całą uwagę skupiła na swojej rozmówczyni, która najwidoczniej chciała jej powiedzieć coś ważnego, jednak dalej milczała.
- Wiesz Gardenio, jesteś taka wrażliwa i uczuciowa - odezwała się Błękitne Futro po krótkiej ciszy. Kotka odwróciła w jej stronę swój mały łepek i z niezrozumieniem wpatrywała się w medyczkę - Może zamiast szkolić się na wojowniczkę, wolałabyś zostać moją uczennicą i przygotowywać się do zostania medykiem. Nie musiałabyś brać udziału w wojnach, nie patrzyłabyś na ten cały rozlew krwi.
Młoda z niewyraźnym spojrzeniem patrzyła na szarą medyczkę. Ta czekała na jej odpowiedź. Gardenia nie chciała sprawiać jej przykrości, ale wiedziała, że nie nadaję sie na medyczkę. Przecież nie dała by rady zająć się jakimś kotem tak jak Błękitne Futro zajęła się nią. To za trudne. Nie potrafiłaby pogodzić sie ze stratą kota, który umarł przez to, że ona nie umiała mu pomóc. Jeśli zostanie wojowniczką, będzie mogła darowac zycie, a może nawet nie będzie musiała brac udziału w wojnach. Do tego Gardenia nie chciała zawieść Borsuczej Gwiazdy, który przekonywał ją do szkolenia się na wojowniczkę. Najbardziej przemawiało do niej jednak to, że sama chciała nią zostać. Chciała chronić klan, który dał jej schronienie i pomógł po kolejnym porzuceniu, teraz wiedziała, że znalazła swój wymarzony, ciepły dom.
- Tak mi przykro Błękitny Futrze, ale nie mogę. Nie nadaje się - powiedziała cicho kotka, nie patrząc w oczy szarej.
- Oczywiście, że się nadajesz! Masz w sobie tyle współczucia i cierpliwości, będzie z ciebie idealna medyczka - młoda pokręciła łepkiem i przepraszająco spojrzała na starszą. Wzrok Błękitnego Futra stał sie bardziej chłodny i zrezygnowany. - Ale przecież nie będę cie do tego zmuszać. Skoro nie, to nie,
- Nie gniewaj się proszę. Po prostu...
- Nie gniewam się przecież - powiedziała twardo medyczka i odeszła.
Gardenii było przykro. Bardzo przykro. Nie lubiła ranić innych kotów, ale też nie lubiła kłamać. Gdyby sie zgodziła, pewnie całe życie byłaby nieszczęśliwa i znudzona swoim zajęciem. Czuła, ze jako wojowniczka odkryje swoje powołanie, że będzie oddana i lojalna, że będzie dawać z siebie wszystko. Najpierw jako pojętna uczennica u boku swojego mentora, a potem jako wierna i uczciwa wojowniczka. Nie mogła się już doczekać, tak samo jak kociaki Jaskółczego Śpiewu. Liliowa kotka nabrała ochoty na ich towarzystwo. Na pewno poprawią jej humor. Kotka bez ociągania się wstała i otrzepała się. Szybkim krokiem ruszyła w stronę kociarni. Zajrzała tam, ale nikogo tam nie było. Tyłem wyszła i rozejrzała się po obozie. W topniejących kupkach śniegu tarzała się Noc, obok niej Popiół kopała dziurę w białym puchu. Brakowało tylko Wąsika. Gardenia bardzo lubiła tego małego psotnika. Truchtem podbiegła do kotek, które od razu przywitały ją wesołym uśmiechem, starsza liliowa kotka odwzajemniła go po chwili i oparła się łapkami o górkę, brudnego, mokrego śniegu.
- Cześć Gardenio! - powiedziały w tym samym czasie kotki. Nagle z krzaków obok wyskoczył Wąsik, trzymając w pysku motyla.
- HA! Mówiłem, że go złapie! - wykrzyczał sepleniąc. Rudasek wypluł go na ziemie, a ten jakby nigdy nic odfrunął w niebo. Siostry wybuchły śmiechem, Gardenia zachichotała po nosem, a kocur próbował jeszcze złapać ofiarę w locie. Zrezygnowany i obrażony usiadł pod krzakami, ze strasznym wyrazem pyska. Noc i Popiół spojrzały po sobie uspokajając się powoli. Wiedziały jak zaprosić Wąsika do pogawędki, nawet jeśli ten był wręcz oburzony.
- Wiecie, że mama mówiła, że za niedługo zostaniemy uczniami, a Gardenia razem z nami - powiedziała Popiół, głośno na tyle, że rudy kocur siedzący dalej mógł spokojnie usłyszeć każde jej słowo. Spojrzał na nie zaciekawiony i cała złośc z niego wyparowała momentalnie.
- Na prawdę?
- Tak, słyszałam jak rozmawia z tatą
- Dobra dzieciaki wracajcie do kociarni, bo się przeziębcie i nie zostaniecie uczniami - rzekła Jaskółczy Śpiew. która nagle pojawiła się przy nich. Z pyszczków rodzeństwa wyrwał się jęk niezadowolenia, ale cała trójka poszła za matką. Troszkę z tyłu został Wąsik, dalej zły na motyla-uciekiniera. Gardenia zwolniła kroku i wyrównała go z rudym kocurem. Ten spojrzał na nią pytająco. Kotka uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
- Wiesz, wydaję mi się, że Noc i Popiół by go nawet nie znalazły, a śmiały się, bo musiały jakoś ukryć zazdrość - zaszczebiotała liliowa i otarła się o rudaska. Na pysk Wąsika wrócił radosny, zawadiacki uśmieszek - Jesteś od nich lepszy, pamiętaj.
Po tych słowach kotka  przyśpieszyła, a kocurek zrobił to samo, doganiając resztę. Jastrzębi Spiew odprowadziła kociaki wzrokiem, a sama została na zewnątrz. Noc usiadła na swoim mchu, a obok niej od razu zasiadła Popiół. Wąsik położył się naprzeciwko sióstr, a Gardenia po chwili zajęła miejsce obok kocura.
- No Popiół, gadaj co z tymi uczniami - odezwał się Wąsik. Koniuszek jego ogona drgał z podekscytowania, a oczy błyszczały mu na samą myśl o zostaniu uczniem. Gardenia też się cieszyła, ale tak tego nie okazywała.
- Tata, ostatnio rozmawiał z mamą i wspominał, że jesteśmy już duzi. No i że juz mysli nad mentorami dla nas - powiedziała, a Wąsik uśmiechnął się otwierając pyszczek - Gdybyście nie byli takimi przygłupami i umielibyście słuchać co mówią inni to też byście wiedzieli
- Z tego co wiem, to się nazywa podsłuchiwanie siostrzyczko. Podobno to bardzo niegrzecznie tak robić. Jak mama się dowie to dostaniesz kare! - zaśmiała się Noc, a Popiół spojrzała na nią pogardliwie.
- Ale mama o tym nie wie!
- Ale może się dowiedzieć!
- Nie powiesz jej!
- Jasne, że powiem!
- Ej, dobra, weźcie się uspokójcie. Nikt nie będzie nikomu nic mówił, dobra? - przerwał siostrom Wąsik, który nie mógł się doczekać aż Popiół dokończy. Kotki spojrzały po sobie, a po chwili Noc kiwnęła głową na znak zgody - No, kontynuuj Popiołku
- Co mam niby kontynuować? Wszystko powiedziałam - spojrzała na brata pytającym spojrzeniem, a ten tylko przekręcił łepek - Nie wiem nawet kto będzie nas szkolił. Nic nie powiedział. Tylko, że nad tym myśli, żadnych szczegółów.
- Chciałbym, żeby moim mentorem został Borsucza Gwiazda - rozmarzył się Wąsik.
- Ja nie mam wytypowanej osoby, po prostu zamierzam być świetnym uczniem, żeby zostać jeszcze lepszą wojowniczką - powiedziała Noc, a brat przeniósł spojrzenie na jej osobę. Zmrużył oczy w cienkie szparki.
- Twierdzisz, że będziesz najlepsza?! - oburzył się rudasek, wstając z ziemi i rzucając siostrze wściekłe spojrzenie. Pewnie rzuciłby sie na nią i zaczął turlać po całej kociarni, ale na szczęście do środka weszła matka trójki.
- Każdy z was będzie wspaniałym wojownikiem - powiedziała spokojnie kotka, kładąc się za swoimi córkami - A ty Popiół masz karę za podsłuchiwanie starszych.
- Ale mamo! - zaprotestowała błękitna kotka, ale rodzicielka nie chciała słyszeć żadnych wymówek.
- A ty masz jakiegoś wymarzonego mentora? - Wąsik zwrócił się do Gardenii, która do tej pory siedziała cichutko i nie wtrącała się w sprzeczki dwóch sióstr. Kotka spojrzała na niego i zamyśliła się przez chwilkę.
- Raczej nie. Nie znam większości kotów z imienia, ale Błękitne Futro chciała mnie przekonać do zostania medyczką, nie zgodziłam się, więc chyba się na mnie pogniewała - powiedziała cichutko, a jej głos drżał - Nie chce dostać jakiegoś kota, który będzie dla mnie nie miły. Kiedy byłam jeszcze za słaba żeby sama chodzić po jedzenie, ktoś musiał mi je przynosić. Najczęściej była to Błękitne Futro, ale kiedy miała za dużo na głowie, robiły to inne koty. Czasami były zdenerwowane, jakby przejść te parę kroków było dla nich prawdziwą męczarnia, było mi wtedy bardzo przykro.
- Och, nie przejmuj się tak wszystkim - rzekła karmicielka, posyłając jej pocieszające spojrzenie. Gardenia uśmiechnęła się pod nosem i podniosła głowę. - Borsucza Gwiazda na pewno da ci jakiegoś porządnego mentora, który świetnie cie wyszkoli. Co do Błękitnego Futra to całkowicie cie rozumiem. Sama powinnaś wybrać którą ścieżką chcesz podążać, nikt nie może cie do niczego zmuszać, skarbie.
- Tak! Medycy są nudni i nic nie robią. Bardzo dobrze zrobiłaś, że odmówiłaś. - odezwał się Wąsik i posłał koleżance wesoły uśmiech.
- Wąsiku nie mów tak! Medyk to bardzo ważny kot. - powiedziała rozgniewana Jaskółczy Śpiew. Posłała synowi karcące spojrzenie, ale on tylko przewrócił oczami.
- Gdybyś nim została nie mogłabyś robić nic fajnego. Wszystkiego by ci zabraniał Klan Gwiazdy. Nawet dzieci byś nie mogła sobie zrobić, nawet za partnera cie ukarzą - palnął rudy kocur. Kładąc się na mchu. Na chwilę zapanowała cisza, którą zagłuszał dźwięk szurania, który wydawał ogon Gardenii, sunący po ziemi. Kotka miała wzrok wlepiony w ziemie. Znowu było jej przykro, bo przypomniała sobie, że jej odmowa zabolała Błękitne Futro. Medyczka chciała w końcu mieć ucznia, a ona ponoć się nadawała. Nie zgodziła się, więc kotka jest zła. Zawiodła ją, tak samo jak swoją matkę. Na samą myśl o swojej rodzicielce Gardenii chciało się płakać, jednak nie chciała pokazywać słabości przed przyjaciółmi. Szybko się zebrała i uśmiechnęła. Była szczęśliwa, że ma takich towarzyszy, a Jaskółczy Śpiew chociaż minimalnie wypełnia jej pustkę po matce.
- Ciesze sie, że was mam - powiedziała spokojnie, a reszta kotów spojrzała na nią zdziwiona. Jaskółczy Śpiew uśmiechnęła się ciepło i zamruczała, Noc i Popiół spojrzały po sobie i zaśmiały się pod nosem. Wąsik zaplótł jej ogon razem ze swoim i wyszczerzył się w radosnym uśmiechu.
- Takie fajne koty muszą się trzymać razem, co nie?

~~~~~~ Parę wschodów słońca później, dzień mianowania ~~~~~~

Kotka stała rozdygotana w kociarni. Dzisiaj miała zostać uczennicą. Tej nocy spała razem z dziećmi Jaskółczego Śpiewu, bo prawie całą noc rozmawiali o swoich planach na wojownicze życie. Na nic się zdało zdenerwowanie matki trojaczków, która co chwilę kazała im iść spać, bo jutro ważny dzień i musza wypocząć przed ceremonią.Szybko jednak sama zasnęła tak mocno, że nawet śmiechy kociaków jej nie wybudziły. Teraz było już rano, więc Jaskółczy Śpiew była cała zabiegana. Co chwilę wychodziła do partnera pytać się co i jak mimo że doskonale pamiętała swoją własną ceremonie, jednak momentalnie wszystko wylatywało jej z głowy, więc się wracała i tak non stop. Gardenia jako pierwsza wstała, bo nie rozmawiała z rodzeństwem do samego rana, więc była w miarę wypoczęta. Jednak nie można tego było powiedzieć o reszcie. Wąsik ukrywał zmęczenia swoim radosnym uśmiechem. Zniecierpliwiony skakał po całej kociarni i pewnie rozniósłby ją gdyby nie to, że o mało nie zasypiał. Noc siedziała opierając się o wystający pień, a oczy same jej się zamykały. Na mchu leżała Popiół, która kazała siebie obudzić jak będą wychodzić. Liliowa miała świeżo umytą sierść, każdy włosek był na swoim miejscu, a nawet udało jej się pozbyć zaschniętej gliny z jej dłuższego futra. Borsucza Gwiazda, który był tu jakiś czas temu, powiedział jej, że wygląda dziś wyjątkowo zjawiskowo. Kotka brała wszystkie słowa lidera, zwłaszcza te miłe, mocno do serca. Do kociarni weszła Jaskółczy Śpiew.
- Zbierajcie się, za chwile Borsucza Gwiazda zbierze koty - powiedziała przejęta matka. W jej oczach były iskierki szczęścia, ale też smutku i strachy, jakby bała się wypuścić swoje dzieci. Gardenia ją rozumiała. Kotka bała się, że jej pociechy będą musiały patrzeć na wszystkie okrucieństwa zewnętrznego świata. Tam nie było kolorowa, a na pewno nie tak jak mogłoby się wydawać na początku. Nawet pachnące kwiaty ukrywają swoje kolce. Gardenia dobrze znała ten świat. ten pełen kłamstw i odrzucenia. Tam nikt nie ma zamiaru cie akceptować.
Liliowa wstała i podeszła do Popiołu. Szurchnęła ją łapą w łopatkę, a ta tylku wymruczała coś i zasłoniła pysk łapami.
- Wstawaj, bo całe życie tutaj spędzisz - zaśmiała się Gardenia i znów lekko uderzyła kotkę. Ta leniwie wstała i przeciągnęła się ziewając. Zamlaskała i mrugnęła parę razy by na dobrze odciągnąć sen.
- Na Klan Gwiazd, potem sobie pogadacie. Pośpieszcie się - popędził je Wąsik, a kotki tylko przewróciły oczami i podbiegły do rudego kocura. Razem z Jaskółczym Śpiewem przeszli rzez obóz, kiedy rozbrzmiał donośny głos Borsuczej Gwiazdy. Gardenia zaczęła drżeć z podekscytowania i strachu. Nie mogła się doczekać pierwszego treningu, ale bała się kto będzie go doglądał. Tak bardzo chciała żeby był to ktoś miły i uprzejmy. Jeśli dostanie jakiego zgreda, chyba będzie musiała drugi raz rozpatrzeć  propozycje Błękitnego Futra. Na przodzie, pędził wręcz Wąsik. Trochę wolniej szła Jaskółczy Śpiew, a obok niej dreptała Noc z wysoko uniesionym ogonem. Za siostrą podążała Popiół, ziewając co parę chwil. Z tyłu zostawała tylko liliowa kotka. Cała się trzęsła, a jej wzrok był niczym od jeszcze żyjącej zdobyczy, która już wie, że nie ucieknie. Nawet nie wiedziała, kiedy doszli. Stanęła obok Wąsika. Przesunęła się bliżej kocurka, miała nadzieję, że jego pewność siebie jakoś się na nią przeleje.
- Dzisiaj zebraliśmy się tutaj aby powołać czterech nowych uczniów. Popiół, Noc, Gardenia i Wąs otrzymają dzisiaj swoje nowe imiona jak i mentorów. Zacznijmy więc. Noc, proszę wyjdź do przodu. - powiedział głośno, a kotka podeszła bliżej. na jej pyszczku widniał uśmiech. Liliowa nie wiedziała skąd ta trójka wzięła tą pewność siebie. Szczerze powiedziawszy, zazdrościła jej im. Wyglądała niczym mały kociak, tak trzęsąc się obok wyprostowanego i dumnego Wąsa. - Od dzisiaj nazywać się będziesz Nocna Łapa. Twoim mentorem zostanie Szepczący Wiatr. Wierzę, że jest gotowa aby dostać swojego pierwszego ucznia. Przekaże ci swą wiedzę jak i determinację.
Szylkretowa kotka wyszła z zebranych Klanowiczów. Zetknęła się nosem ze swoją nową uczennicą i razem usiadły trochę dalej. 
- Wąsiku, wystąp proszę - kotka poczuła jak kocura przeszedł dreszcz. Uniósł ogon i dumnie ruszył do przodu. Kiedy odszedł, jej minimalna odwaga cała wyleciała gdzieś daleko. Zaczęła się jeszcze bardziej stresować. Na pewno niektóre koty to zauważyły, słyszała chichoty i parsknięcia o tym jaka jest rozczulająca, ale też, że jest słaba i bojaźliwa. - Wąsiku, od dzisiaj nosisz imię Wąsatej Łapy. Zastanawiałem się długo nad mentorem dla ciebie aż w końcu zdecydowałem, że zostanie nim Płonący Grzbiet. To lojalny i godny zaufania kocur, wierzę, że przekaże ci całą swoją wiedzę jak i wyszkoli cię na świetnego, przyszłego wojownika. 
Rudy kocur wystąpił i pewnym krokiem zbliżył się do Wąsika, a raczej Wąsatej Łapy. Kocury dotknęły się nosami i odeszły, siadając blisko Szepczącego Wiatru i Nocnej Łapy.
- Popiół, teraz twoja kolej - powiedział lider, a błękitna szybko znalazła się pod pniem. Lider z dumą w oczach spojrzał na swoją ostatnią córkę. Odchrząknął i kontynuował - Od tego momentu będziesz zwana Spopieloną Łapą. Postanowiłem, że twoim mentorem zostanie Borsuczy Kieł. Co prawda jest młody, ale jego zdolności dorównują innym, bardziej doświadczonym wojownikom. Na pewno przekaże ci wszystkie ważne umiejętności i zostaniesz wspaniałą wojowniczką. - Spopielona Łapa pozdrowiła nowego mentora i razem z nim weszła wgłąb zebranych kotów. Gardenia przez moment zapomniała jak się oddycha, mruga, ogólnie żyje. Przestała się trząść i to był jedyny plus tego wszystkiego.
- Jako ostatnią na ucznia mianuje Gardenie. Podejdź tu - Na szczęście kotka odzyskała odwagę i uniosła głowę wysoko. Ten nagły napływ energii sam ja zadziwił, ale kiedy indziej będzie nad tym myśleć, teraz liczyło się kto zostanie jej mentorem. Spojrzała w oczy przywódcy, który uśmiechnął się do niej serdecznie - Nazywana będziesz Gardeniową Łapą. Twoim mentorem zostanę osobiście ja. Obiecuje, że nauczę cię wszystkiego i zaprowadzę na ścieżkę lojalnej i odważnej wojowniczki - kotka nie umiała w to uwierzyć. Będzie ją uczył sam lider. Była taka szczęśliwa, wiedziała, że jej oczy skrzą szczęściem i energią. Pyszczek sam jej się uśmiechał, a białe kiełki błyszczały w świetle słońca. Borsucza Gwiazda zeskoczył i dotknął się z Gardenią nosami. Kocur zakończył zebranie. Nowi uczniowie rozmawiali ze swoimi mentorami. Gardeniowa Łapa śmiale podeszła do nich i przywitała się z Borsuczym Kłem, Płonącym Grzbietem i Szepczącym Wiatrem. Po chwili wojownicy odeszli, zostawiając przyjaciół samych. Między uczniami od razu zawrzała rozmowa
- Ten Płonący Grzbiet jest super! Na pewno zostanę wojownikiem najszybciej z was! - zaśmiał się Wąsata Łapa głośno i doniośle. Kotki spojrzały po sobie i jednocześnie przeniosły go na kocura.
- Jeszcze wczoraj najlepszym mentorem był Borsucza Gwiazda - zauważyła Nocna Łapa. Spopielona Łapa i Gardeniowa Łapa zachichotały na widok naburmuszonej miny rudaska - Nie jesteś zazdrosny o Gardenie? Przecież tak bardzo chciałeś żeby ojciec uczył właśnie ciebie.
- Najwidoczniej stwierdził, że jestem już wystarczająco super i ktoś inny powinien dostąpić tego zaszczytu i zostać jego uczniem. - powiedział pewny siebie. Ukazując kiełki podczas swojego wyzywającego uśmieszku
- Czy to znaczy, że ja nie jestem super? - radośnie zapytała liliowa kotka. Wstając na równe łapki i czekając na wypowiedź kolegi
- Oczywiście, że jesteś Gardeniowa Łapo, ale musisz się jeszcze natrudzić żeby przerosnąć mistrza - dokończył Wąs i już miał poczuć wygraną kiedy coś przycisnęło go do ziemi. Kocurek spojrzał na pyszczek pręgowanej kotki, która odważyła się z nim konkurować.
- No dawaj mistrzu, daj nauczkę niedoszłemu uczniowi - Gardenia wiedziała, że po tym co powiedziała Wąsata Łapa nie odpuści sobie małej bójki, ale była do niej przygotowana, a do tego miała lepsza pozycję. Kocur będzie musiał najpierw się oswobodzić. Rudy odepchnął łapkami koleżankę, która poturlała się dalej. Szybko stanęła na równe łapki i skoczyła na kocura, ten zgrabnie ją ominął i sam zaatakował. Kiedy kotka leżała na ziemi Wąs położył się na niej i całym ciężarem przygniótł ją do ziemi. Gardeniowa Łapa przebierała łapami i próbowała zrzucić z siebie kota, jednak ten był od niej większy i silniejszy. Szybko zrezygnowała, ale miała plan. Miała już go wcielać w życie, kiedy usłyszała za sobą charkotliwy głos jakiegoś wojownika.
- Co ty robisz, dzieciaku? Złaź z niej, bo za młody jesteś jeszcze na kociaki - Zaskrzeczał Burzowy Kwiat, który wracał właśnie z polowania. Spojrzał na zabawę nowych uczniów, która faktycznie mogła wyglądać trochę dwuznacznie. Kocur od razu wstał z Gardenii, która otrzepała się z pyłu i zwiesiła głowę. Było jej wstyd, tak samo jak Wąsatej Łapie - Co to się teraz dzieje z tymi młodymi. Za moich czasów to się ich szczuło lisami i borsukami, wtedy to wyrastali na porządnych wojowników, a nie to co teraz. Ledwo z kociarni wyszli, a już pajacują.

<Spopielona Łapo?>

1 komentarz: