Był piękny, słoneczny dzień. Srebrna Łapa i Szczawiowa Łapa ścigali się po lesie poszukując pajęczyn na opatrunki, jak prosiły Lodowe Serce i Tajemniczy Kwiat. Oboje co chwila zahaczali futrem o gałęzie, albo przewracali się jak małe kocięta. Śmiali się przy tym wesoło i strząsając błoto ochlapywali siebie nawzajem.Trzydzieści sześć księżyców później dumna z siebie Srebrny Pysk wróciła z polowania z tłustym karpiem. Tego dnia była to jej trzecia zdobycz, ale pierwsza od dawna takich rozmiarów. Kotka miała wolny dzień. Pozwoliła Wrzosowej Łapie na pójście na patrol z Czarnym Piórkiem i Wybladłym Wspomnieniem. Dawno nie czuła się tak wypoczęta i pełna energii. Trening z Świetlikową Ścieżką ją przytłaczał. Uczennica była męcząca i trudna w wychowaniu. Wrzosowa Łapa był uczniem zupełnie innym.
- Znalazłam! - zawołała uczennica wskazując na błyszczącą w promieniach siatkę. Szczawiowa Łapa szybko ja zebrał.
- Masz bystry wzrok! - pochwalił ją.
- Wojownik Klanu Nocy musi mieć bystry wzrok! - oznajmiła kotka z dumą.
- Chyba możemy już wracać... Mamy dość dużo pajęczyn - powiedział uczeń medyczek. - Chodź!
Srebrna Łapa otarła się bokiem o sierść brata i ruszyła przodem. Oboje podążyli w kierunku obozu.
Kiedy byli już niedaleko usłyszeli tupot łap. Odwrócili się w tamtym kierunku i dostrzegli Wodnego Ogona i goniącego go Gepardzią Łapę.
- Wodny Ogonie?! Coś się stało? - zawołała spanikowana uczennica, ale on biegł dalej, do obozu. Przyspieszyła, aby go dogonić.
Kiedy wbiegła do środka zobaczyła zastępcę stojącego po środku obozu i przemawiającego donośnym tonem:
- Widzieliśmy patrol Klanu Burzy na naszym terytorium! - zawołał kocur. - Ci niegodni wojownicy naszli nasz klan! Tak nie może być! Czarna Gwiazdo, proszę, pozwól mi poprowadzić grupę uderzeniową!
Lider bez wahania skinął głową. Wodny Ogon szybko wybrał kilkoro wojowników i wraz z nimi wybiegł z obozu. Kiedy Srebrna Łapa zgłosiła swój udział kocur tylko na nią prychnął.
Przygnębiona kotka została w obozie. Wtedy podszedł do niej Płomienna Łapa. Uśmiechnął się do zgnębionej, starszej bratanicy.
- Wiesz Srebrna Łapo, kiedyś to my będziemy walczyć przeciwko Klanowi Burzy - zaczął. - Kiedy będziemy dorośli zostaniemy wojownikami. Cała nasza szóstka.
- Jest nas piątka - prychnęła kotka. - Szczawiowa Łapa będzie medykiem. Najlepszym w lesie! Wyleczy wszystkie choroby!
- Ale są też choroby i rany, których nie da się wyleczyć - mruknął rudy kocurek. - Wiesz, mama mówiła mi, ze nawet najwięksi wojownicy muszą kiedyś umrzeć. I żaden medyk ich nie ocali.
- Szczawiowa Łapa ocali, zdziwisz się jeszcze!
- Kiedyś nie zdoła, a ty będziesz płakać!
Srebrna Łapa chciała mu się odgryźć, ale w tej chwili zawołała ją Lodowe Serce. Szybko pobiegła do legowiska medyków. Czarna kotka polizała ją po głowie.
- Dziękuję, ze pomogłaś Szczawiowej Łapie z pajęczynami - powiedziała. - Pracowita z ciebie uczennica.
Srebrna Łapa zachichotała cicho.
- To nic wielkiego! - miauknęła. Lodowe Serce uśmiechnęła się ciepło, ale po chwili przybrała poważną minę.
- Tajemniczy Kwiat chce z tobą rozmawiać - powiedziała wskazując wejście do legowiska. Srebrna Łapa przełknęła ślinę i weszła do środka. W głębi legowiska leżała jasna kotka o lśniących w ciemności, błękitnych oczach.
- Srebrna Łapo - powiedziała rzeczowym tonem.
- Przyszłam - odparła uczennica.
- Klan Gwiazdy do mnie przemówił - powiedziała kotka. - To była zła przepowiednia. To był omen.
Ton, z jakim powiedziała ostatnie słowa upewnił Srebrną Łapę, że to co coś naprawdę złego.
- Gdy byłam nad rzeką szukając ziół zobaczyłam w wodzie coś dziwnego - opowiadała Tajemniczy Kwiat. - Z wody wypływały kolejno martwe ryby. Wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana... Nagle inna, żywa ryba wyskoczyła z wody i wpadła w rosnące na brzegu maliny. Gdy do niej podbiegłam zauważyłam, że kiedy opadła na ziemi uderzyła głową o spory kamień i umarła. Wiesz co to wszystko znaczy?
Uczennica pokręciła głową.
- Ryby to członkowie naszego klanu, umierający kolejno... Ta ostatnia to taka jakby desperacka próba uratowania się przed śmiercią, ale nieudana. Czuję, że nasz klan czeka zagłada.
- Dlaczego mi to mówisz? - spytała wystraszona kotka. - Czemu nie powiesz Czarnej Gwieździe?
- Bo mam jednoczesne przeczucie, że to dotyczy przyszłości, której mi i jemu nie będzie dane zobaczyć - wyjaśniła. - Czasami medycy wiewali wizje czegoś, co działo się wiele pokoleń po ich śmierci. Wtedy starsi mawiali, że dawno dawno temu jakiś medyk to przewidział... Musiałam przekazać to młodemu pokoleniu.
- Ale... Dlaczego nie Szczawiowej Łapie? To on jest uczniem medyka!
- Wiesz, mimo wszystko mam też przeczucie, że on jest jedną z ryb.
Odkładając zdobycz na stos kątem oka dostrzegła Szczawiowego Pąka wchodzącego do swojego legowiska. Nie miałam nic ciekawszego do roboty. Od razu pobiegłam w kierunku drzewa.
Kocur siedział tyłem do wejścia i przeglądał zioła. Podbiegłam do niego i otarłam się o jego bok.
- Och! Srebrny Pysku! - zawołał zdziwiony kocur, kiedy mnie zauważył.
- Co porabiasz? - spytałam.
- Eh... Przeliczam zapasy... Potrzebuję dużo ziół. Teraz kwitną, trzeba je zebrać, aby mieć czym leczyć chorych w porze nagich drzew.
- Ty zawsze myślisz do przodu! - skomplementowałam go.
- Jak tam trening Wrzosowej Łapy? - zapytał nagle.
- Ehhh - westchnęłam. - Czwarty uczeń to już przesada. Chciałabym też robić inne rzeczy, a nie w kółko kogoś szkolić. Wiesz, chyba znów przeniosę się do żłobka. Oczywiście nie teraz, nie jestem jeszcze w ciąży, ale moim dzieciom przydałoby się rodzeństwo... A mi odpoczynek.
- Chyba się nie pomylę, jak powiem, że kocięta to jednak nie odpoczynek? - zaśmiał się Szczawiowy Pąk. Uśmiechnęłam się razem z nim.
- Chyba masz rację - powiedziałam. - Z resztą i tak nie mam dla nich ojca...
- A ten co ostatnio? Tatuś Jagodowego Futra, Strumiennej Łapy i Potokowe_ ___?
- On by się raczej na to nie zgodził - mruknęłam, nieco zmieszana, ze o tym rozmawiamy. - Wiesz, mam jednego kocura na oku, ale on się raczej nie zgodzi...
- A to dlaczego? - zdziwił się medyk.
- Będzie miał problemy z przełamaniem się...
- Problemy? Musiałby mieć naprawdę dziwny gust, bo jesteś bardzo śliczna i pociągająca. Zapytaj go, może się zgodzi.
- Taa... Chyba masz rację...
Odwróciłam wzrok i pozwoliłam mu dalej pracować. Nie śmiałabym mu tego powiedzieć. Jak zareagowałby na moją propozycję? Ale powiedział, że jestem śliczna i pociągająca... Ale czy na tyle by złamał dla mnie Kodeks Medyka? Chyba nie... Szczawiowy Pąk był zawsze taki honorowy i szlachetny... Nawet Czarna Gwiazda raz pochwalił jego postawę! A jego mentorki były z niego takie dumne...
- Dobrze. Wybieram się na dłuższą wyprawę. Wrócę wieczorem. W razie problemów zajęłabyś się klanem? - zapytał.
- Oczywiście! - odpowiedziałam bez wahania. Kocur uśmiechnął się i opuścił legowisko.
Dzień nie był trudny. Tylko raz wpadła do mnie Nakrapiany Kwiat narzekając na obolałe stawy. Wyjaśniła mi jak Szczawiowy Pąk robił maść przynoszącą jej ulgę i jej pomogłam. Byłam taka dumna, że będę miała się czym mu pochwalić kiedy wróci!
Ale on nie wracał. Nawet po zachodzie słońca stałam w wyjściu z obozu i wypatrywałam go, ale on nie wracał. Martwiłam się. A co jak mu się coś stało? Gdzie on może być? Ze zdenerwowania sama nie wiedziałam już co robię. Pobiegłam do Nakrapianego Kwiatu. Kotka spała, ale ją obudziłam.
- Szczawiowy Pąk jeszcze nie wrócił! - jęknęłam. - Musimy go poszukać! Gdzie on jest?
- Srebrny Pysku, uspokój się - powiedziała starsza odpychając mnie. - Na pewno zaraz przyjdzie!
- Ale on powinien wrócić już dawno temu! Zbliża się pora górowania księżyca, a go nadal nie ma! - zaszlochałam. - Coś musiało się stać!
- Idź niepokoić wojowników, a nie biedną, starą Nakrapiany Kwiat... Zobaczysz, on zaraz wróci.
Ale nie potrafiłam uwierzyć, że tak będzie. On nigdy się nie spóźnia. A co jak porwali go dwunożni? Albo zaatakował jakiś samotnik? A może leży na Drodze Grzmotu, od dawna nieżywy? Albo utonął? Nie mogłam się pozbyć czarnych myśli. Aż kręciło mi się w głowie. W całej panice nawet nie zauważyłam, kiedy stanęłam w wejściu do legowiska Malinowej Gwiazdy. Po równym oddechu dobiegającym z wnętrza poznałam, że liderka śpi. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Martwiłam się o brata. Powoli weszłam do legowiska i niechętnie zbliżyłam się do Malinowej Gwiazdy.
- Liderko? - spytałam cichutko szturchając kotkę w głowę. Obudziła się i podniosła na mnie zmęczone spojrzenie.
- Srebrny Pysk? - spytała zaskoczona. Szybko się rozbudziła i przeciągnęła. - Co się stało? Dlaczego tu przyszłaś? Mamy środek nocy!
- Szczawiowy Pąk nie wrócił z wyprawy... Martwię się o niego!
<Malinowa Gwiazdo?>
Wszystkie ryby jeszcze żyją. Zaczynamy od Szczawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz