Borsucza Łapa poczuł jak w środku robi mu się cieplej. Mentor nie tylko go pochwalił ale i podniósł na duchu, nareszcie czuł, że ktoś go docenia. Takie emocje towarzyszyły mu podczas treningów z Mgiełką, ale teraz kiedy odeszła, nie miał nikogo, po za swym nowym przyjacielem. Kocurek uniósł łepek i spojrzał w rozświetlone oczy mentora, czuł, że między nimi zaczyna tworzyć się więź, Borsuk nie chciał jej za nic w świecie zniszczyć, mógł tylko błagać aby rosła w siłę. Nagle do młodego ucznia dotarły słowa Pustułkowego Dziobu. Zauważył jego znajomość technik łowieckich, nie dało się tego przeoczyć. To nie dziwne aby samotny kociak umiał polować, jednak jasne było, że ktoś musiał go tego nauczyć. Borsucza Łapa zaczął przebierać łapkami zastanawiając się czy ma opowiedzieć o wszystkim mentorowi. Szary kocur właśnie kończył swoją mysz kiedy podniósł wzrok na zdenerwowanego podopiecznego. Z ewidentną troską spytał:
- Czy wszystko w porządku?
-Słucham?- ocknął się łaciaty kotek- tak, tak, wszystko w normie. Odpłynąłem na chwilkę.
Kocurek uraczył mentora promiennym uśmiechem, lecz nawet pod taką maską szarak zauważył, że coś jest na rzeczy. Postanowił nie drążyć jednak tematu i polecił uczniowi aby poszedł odpocząć. Co prawda, dzień jeszcze trwał więc Borsucza Łapa mógł się na coś przydać, ale po treningu był trochę zmęczony. Ułożył się wygodnie przed wejściem do legowiska uczniów i zamknął oczy kierując pysk w stronę słońca. Pochłaniał promienie czując ich przyjemne ciepło na swej mordce. Cenił sobie chwile spokoju, ale chciałby na coś się jeszcze przydać. Niestety w klanie nie było starszyzny dla której można by zbierać świeży mech, czy karmicielek którym można nieść pomoc przy kociętach. Klan Wilka posiadał wielu wojowników, ale fakt, że brakło w nim młodych trochę smucił Borsuczą Łapę. Już zdążył się nauczyć, że potomstwo to wielkie szczęście dla klanu, słyszał jak na zebraniu liderzy chwalili się nowymi miotami w klanie, w przeciwieństwie do nich. Kocurek postanowił nie zadręczać się myśleniem o tym i ruszył sprawdzić czy przypadkiem medyk nie wymaga od niego pomocy. Wszedł do jego legowiska widząc jak Widmowy Wilk miesza jakieś zioła. Pręgowany kot odwrócił się gwałtownie rzucając lekko przerażone spojrzenie na przybysza.
- Oh Borsucza Łapo, nie skradaj się tak!- skarcił go lekko medyk- coś się stało? Mogę jakoś pomóc?
- Bardziej ja o to chciałem zapytać. Nie potrzebujesz czasem kogoś do pomocy przy zbieraniu ziół?
- Miło, że pytasz, wydajesz się niezwykle pomocnym kotem, chwała ci za to- pochwalił go Widmowy Wilk, lecz zaraz odwrócił głowę z lekkim prychnięciem- ale nie mam dla ciebie pracy, Klonowe Futro ruszył po medykamenty, wróci niedługo, było przyjść szybciej, przykro mi.
Borsucza Łapa posmutniał kiwając łebkiem. Pozdrowił medyka i z cichym ,,przepraszam” oddalił się aby ponownie wygrzewać się na słońcu. Dzień minął dość szybko na robieniu niczego, wspomógł tylko Klonowe Futro kiedy temu z pyska wypadło kilka liści. Mimo swych starań Borsuk czuł się mało potrzebny.
Kolejnego dnia wyszedł z Pustułkowym Dziobem na polowanie. Został postawiony przed próbą samodzielnego złapania myszy. Mentor stwierdził, że skoro idzie mu tak dobrze, to z chęcią zobaczy czy młodemu uda się złapać zdobycz. W istocie tak było. Borsuk przypomniał sobie wszystko czego zdążyła go nauczyć Mgiełka i Pustułkowy Dziób. Wywęszył gryzonia, za radami mentora, po czym ruszył na niego powoli, podchodząc pod wiatr. Przyczaił się w trawie opuszczając ogon. Posuwał się powoli do przodu aż w końcu znalazł idealny moment. Kiedy w połowie jego lotu mysz zorientowała się, że trzeba uciekać, było już za późno. Jedno uderzenie serca później wylądowała pod jego pazurami. Łaciaty uczeń z dumą sprezentował mentorowi swą zdobycz który z podziwem na nią spojrzał.
-Dobra robota Borsucza Łapo!- pochwalił go z entuzjazmem- szybko się uczysz, naprawdę szybko.
Kocurek kiwnął łebkiem w znaku podzięki, nadal zastanawiał się, czy ma powiedzieć o sprawie z Mgiełką, czy ma zachować milczenie. Wolał nie opowiadać o tym, chciał aby Pustułkowy Dziób był przekonany, że wszystko czego jego uczeń się nauczy przekazał mu i wyłącznie on. Nie chciał niszczyć jego planów, czy ambicji. Borsuk dobrze wiedział ile znaczy dla szaraka, nie chciał mu tego psuć. W zamian tego ruszył w z nim w dalszą drogę.
Nie odzywali się wiele do siebie, aż do momentu kiedy doszli do małej kotlinki w lesie. Uczeń nie pamiętał aby to miejsce nosiło nazwę. Było tu dość płasko, oraz znajdował się tu też piasek. Było to idealne miejsce na trening walki, właśnie po to tu przybyli. Pustułkowy Dziób kazał zakopać mysz po czym poprosił aby Borsucza Łapa ustawił się naprzeciw niego. Kot posłusznie wykonał polecenie i widząc jak mentor przybiera bojową postawę uczynił to samo.
- Bardzo dobrze, rozumiemy się bez słów!- pochwalił go ponownie szary kocur- teraz, rzuć się na mnie, nie przejmuj się jak nie wyjdzie, nie od razu klany zbudowano!
Młokos zachęcony tym chwytliwym powiedzeniem ustawił się odpowiednio i wybrał cel. Miał zamiar zaatakować bok, było to ryzykowne i śmiałe posunięcie, ale postanowił je wykonać. Zebrał się w sobie, pokiwał na boki sprawdzając z której strony będzie mu najwygodniej po czym ruszył od prawej. Z początku parł na przód lecz w ostatniej chwili skoczył w bok zwracając się w stronę wojownika, który bez problemu zrobił unik odkręcając się w bok. Pazur ucznia ledwie musnął pysk szaraka. Nim Borsucza Łapa zdążył się odwrócić poczuł na swym karku ciężką łapę wojownika która opadła na niego jakby znikąd przyciskając do piachu.
- Martwy- mruknął Pustułkowy Dziób przystawiając pysk do szyi ucznia- byłbyś martwy, ale nie jesteś, dostajesz kolejną szansę.
-Masz mnie, umieram i konam, ale się odrodzę jeśli tego chcesz- zaśmiał się uczeń nieco zawiedziony tym, że jego taktyka nie zadziałała, mimo tego nie miał zamiaru się poddać. Podszedł bliżej do mentora wsłuchując się uważnie w to co miał do powiedzenia.
- Próba była śmiała, zaskakująca i niespodziewana, ale dla twojego rówieśnika. Od razu wiedziałem co chcesz zrobić, przez to kiwanie się, nie mniej jednak ruszenie najpierw w przód było dobrym pomysłem. Zwód jest ważny, dobrze, że o nim pomyślałeś. Jesteś zwinny, to widzę, zwrot był naprawdę wyśmienity. Gdybyś popracował bardziej nad skokiem mógłbyś już równać się z młodym wojownikiem! Ale pamiętaj, aby się tak nie kiwać.
- Wiem, wiem Pustułkowy Dziobie! Po prostu chciałem sprawdzić jak mi wygodniej…
- W prawdziwej walce tak nie będzie Borsucza Łapo- ostudził jego zapał mentor zbijając argument- musisz przyjąć, że to co tutaj robimy to nie tylko zabawa, owszem próbowanie nowych rzeczy jest dobre, ale musisz zrozumieć, że masz zachować tu powagę.
- Dobrze, obiecuję, że następnym razem tak zrobię!- krzyknął z zapałem uczeń odbiegając na swoje miejsce. Pustukłkowy Dziób z dumą popatrzył na oddalającego się kociaka, można było wyczuć ewidentne szczęście wypisane na jego pysku z powodu tak ambitnego ucznia. Ponownie powrócili na stanowiska. Borsucza Łapa przybrał teraz inną technikę, postanowił zaatakować zwinnością próbując wskoczyć na grzbiet. Nim sam pierwszy ruszył, do walki przystąpił Pustułkowy Dziób. Parł szybko w stronę ucznia w ostatnim momencie robiąc niespodziewany unik skręcając gwałtownie i pozostawiając kota z przodu po czym skoczył na niego, zrobił niemalże to samo co chciał Borsuk. Jednak uczeń nie poddawał się tak szybko, czując jak łapy mentora napierają na jego grzbiet odwrócił pysk w stronę łba szaraka i szarpnął za skórę za uszami próbując odrzucić silnego wojownika. Zadziałało, bo Pustułkowy Dziób cofnął się na własne łapy lekko sycząc, dało to ułamek sekundy do ataku, Borsuk wykorzystał go rzucając się kocurowi do gardła. Niestety zdołał jedynie musnąć szyję kocura bo zaraz został ponownie powalony na plecy szybkim pchnięciem łapy.
-Martwy!- ryknął Pustułkowy Dziób kładąc ponownie ucznia. Borsucza Łapa zamknął oczy i odetchnął ciężko, starał się jak mógł, ale nie wychodziło mu tak jak by tego chciał. Postanowił chwilę poleżeć i poczekać na dalszy rozwój akcji.
<<Pustułkowy Dziobie?>>
- Czy wszystko w porządku?
-Słucham?- ocknął się łaciaty kotek- tak, tak, wszystko w normie. Odpłynąłem na chwilkę.
Kocurek uraczył mentora promiennym uśmiechem, lecz nawet pod taką maską szarak zauważył, że coś jest na rzeczy. Postanowił nie drążyć jednak tematu i polecił uczniowi aby poszedł odpocząć. Co prawda, dzień jeszcze trwał więc Borsucza Łapa mógł się na coś przydać, ale po treningu był trochę zmęczony. Ułożył się wygodnie przed wejściem do legowiska uczniów i zamknął oczy kierując pysk w stronę słońca. Pochłaniał promienie czując ich przyjemne ciepło na swej mordce. Cenił sobie chwile spokoju, ale chciałby na coś się jeszcze przydać. Niestety w klanie nie było starszyzny dla której można by zbierać świeży mech, czy karmicielek którym można nieść pomoc przy kociętach. Klan Wilka posiadał wielu wojowników, ale fakt, że brakło w nim młodych trochę smucił Borsuczą Łapę. Już zdążył się nauczyć, że potomstwo to wielkie szczęście dla klanu, słyszał jak na zebraniu liderzy chwalili się nowymi miotami w klanie, w przeciwieństwie do nich. Kocurek postanowił nie zadręczać się myśleniem o tym i ruszył sprawdzić czy przypadkiem medyk nie wymaga od niego pomocy. Wszedł do jego legowiska widząc jak Widmowy Wilk miesza jakieś zioła. Pręgowany kot odwrócił się gwałtownie rzucając lekko przerażone spojrzenie na przybysza.
- Oh Borsucza Łapo, nie skradaj się tak!- skarcił go lekko medyk- coś się stało? Mogę jakoś pomóc?
- Bardziej ja o to chciałem zapytać. Nie potrzebujesz czasem kogoś do pomocy przy zbieraniu ziół?
- Miło, że pytasz, wydajesz się niezwykle pomocnym kotem, chwała ci za to- pochwalił go Widmowy Wilk, lecz zaraz odwrócił głowę z lekkim prychnięciem- ale nie mam dla ciebie pracy, Klonowe Futro ruszył po medykamenty, wróci niedługo, było przyjść szybciej, przykro mi.
Borsucza Łapa posmutniał kiwając łebkiem. Pozdrowił medyka i z cichym ,,przepraszam” oddalił się aby ponownie wygrzewać się na słońcu. Dzień minął dość szybko na robieniu niczego, wspomógł tylko Klonowe Futro kiedy temu z pyska wypadło kilka liści. Mimo swych starań Borsuk czuł się mało potrzebny.
Kolejnego dnia wyszedł z Pustułkowym Dziobem na polowanie. Został postawiony przed próbą samodzielnego złapania myszy. Mentor stwierdził, że skoro idzie mu tak dobrze, to z chęcią zobaczy czy młodemu uda się złapać zdobycz. W istocie tak było. Borsuk przypomniał sobie wszystko czego zdążyła go nauczyć Mgiełka i Pustułkowy Dziób. Wywęszył gryzonia, za radami mentora, po czym ruszył na niego powoli, podchodząc pod wiatr. Przyczaił się w trawie opuszczając ogon. Posuwał się powoli do przodu aż w końcu znalazł idealny moment. Kiedy w połowie jego lotu mysz zorientowała się, że trzeba uciekać, było już za późno. Jedno uderzenie serca później wylądowała pod jego pazurami. Łaciaty uczeń z dumą sprezentował mentorowi swą zdobycz który z podziwem na nią spojrzał.
-Dobra robota Borsucza Łapo!- pochwalił go z entuzjazmem- szybko się uczysz, naprawdę szybko.
Kocurek kiwnął łebkiem w znaku podzięki, nadal zastanawiał się, czy ma powiedzieć o sprawie z Mgiełką, czy ma zachować milczenie. Wolał nie opowiadać o tym, chciał aby Pustułkowy Dziób był przekonany, że wszystko czego jego uczeń się nauczy przekazał mu i wyłącznie on. Nie chciał niszczyć jego planów, czy ambicji. Borsuk dobrze wiedział ile znaczy dla szaraka, nie chciał mu tego psuć. W zamian tego ruszył w z nim w dalszą drogę.
Nie odzywali się wiele do siebie, aż do momentu kiedy doszli do małej kotlinki w lesie. Uczeń nie pamiętał aby to miejsce nosiło nazwę. Było tu dość płasko, oraz znajdował się tu też piasek. Było to idealne miejsce na trening walki, właśnie po to tu przybyli. Pustułkowy Dziób kazał zakopać mysz po czym poprosił aby Borsucza Łapa ustawił się naprzeciw niego. Kot posłusznie wykonał polecenie i widząc jak mentor przybiera bojową postawę uczynił to samo.
- Bardzo dobrze, rozumiemy się bez słów!- pochwalił go ponownie szary kocur- teraz, rzuć się na mnie, nie przejmuj się jak nie wyjdzie, nie od razu klany zbudowano!
Młokos zachęcony tym chwytliwym powiedzeniem ustawił się odpowiednio i wybrał cel. Miał zamiar zaatakować bok, było to ryzykowne i śmiałe posunięcie, ale postanowił je wykonać. Zebrał się w sobie, pokiwał na boki sprawdzając z której strony będzie mu najwygodniej po czym ruszył od prawej. Z początku parł na przód lecz w ostatniej chwili skoczył w bok zwracając się w stronę wojownika, który bez problemu zrobił unik odkręcając się w bok. Pazur ucznia ledwie musnął pysk szaraka. Nim Borsucza Łapa zdążył się odwrócić poczuł na swym karku ciężką łapę wojownika która opadła na niego jakby znikąd przyciskając do piachu.
- Martwy- mruknął Pustułkowy Dziób przystawiając pysk do szyi ucznia- byłbyś martwy, ale nie jesteś, dostajesz kolejną szansę.
-Masz mnie, umieram i konam, ale się odrodzę jeśli tego chcesz- zaśmiał się uczeń nieco zawiedziony tym, że jego taktyka nie zadziałała, mimo tego nie miał zamiaru się poddać. Podszedł bliżej do mentora wsłuchując się uważnie w to co miał do powiedzenia.
- Próba była śmiała, zaskakująca i niespodziewana, ale dla twojego rówieśnika. Od razu wiedziałem co chcesz zrobić, przez to kiwanie się, nie mniej jednak ruszenie najpierw w przód było dobrym pomysłem. Zwód jest ważny, dobrze, że o nim pomyślałeś. Jesteś zwinny, to widzę, zwrot był naprawdę wyśmienity. Gdybyś popracował bardziej nad skokiem mógłbyś już równać się z młodym wojownikiem! Ale pamiętaj, aby się tak nie kiwać.
- Wiem, wiem Pustułkowy Dziobie! Po prostu chciałem sprawdzić jak mi wygodniej…
- W prawdziwej walce tak nie będzie Borsucza Łapo- ostudził jego zapał mentor zbijając argument- musisz przyjąć, że to co tutaj robimy to nie tylko zabawa, owszem próbowanie nowych rzeczy jest dobre, ale musisz zrozumieć, że masz zachować tu powagę.
- Dobrze, obiecuję, że następnym razem tak zrobię!- krzyknął z zapałem uczeń odbiegając na swoje miejsce. Pustukłkowy Dziób z dumą popatrzył na oddalającego się kociaka, można było wyczuć ewidentne szczęście wypisane na jego pysku z powodu tak ambitnego ucznia. Ponownie powrócili na stanowiska. Borsucza Łapa przybrał teraz inną technikę, postanowił zaatakować zwinnością próbując wskoczyć na grzbiet. Nim sam pierwszy ruszył, do walki przystąpił Pustułkowy Dziób. Parł szybko w stronę ucznia w ostatnim momencie robiąc niespodziewany unik skręcając gwałtownie i pozostawiając kota z przodu po czym skoczył na niego, zrobił niemalże to samo co chciał Borsuk. Jednak uczeń nie poddawał się tak szybko, czując jak łapy mentora napierają na jego grzbiet odwrócił pysk w stronę łba szaraka i szarpnął za skórę za uszami próbując odrzucić silnego wojownika. Zadziałało, bo Pustułkowy Dziób cofnął się na własne łapy lekko sycząc, dało to ułamek sekundy do ataku, Borsuk wykorzystał go rzucając się kocurowi do gardła. Niestety zdołał jedynie musnąć szyję kocura bo zaraz został ponownie powalony na plecy szybkim pchnięciem łapy.
-Martwy!- ryknął Pustułkowy Dziób kładąc ponownie ucznia. Borsucza Łapa zamknął oczy i odetchnął ciężko, starał się jak mógł, ale nie wychodziło mu tak jak by tego chciał. Postanowił chwilę poleżeć i poczekać na dalszy rozwój akcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz