Polowanie szło tego dnia w miarę sprawnie. Ciepłe promienie słońca ogrzewały ciemną sierść Lamparciego Kroku, ale także sprawiały, że zwierzyna stawała się ociężała i łatwa do schwytania. Dowodem na to był choćby spory królik złapany dzień wcześniej przez Korową Brzozę. Ilość norników, jaką zastępca przyniósł tego dnia do obozu także pokazywała bogactwo zaczynającej się Pory Zielonych Liści.
Dzień był cudowny. Czyste niebo, rozgrzewające słońce, a także chłodny wiatr czyniły warunki idealnymi do polowania na południowym zboczu. Wiejący z południa wiatr maskował zapach wojownika, a dodatkowo roznosił zapach zwierzyny. Lamparci Krok lubił to miejsce. Piękny widok ukazywał rzekę i siedlisko owiec na jej drugim brzegu. Widział stąd doskonale przeprawę dwunożnych nad wodą, po której biegały potwory, a także ich bardzo odległe siedlisko. Widział też doskonale tereny Klanu Nocy. Czasami mógł nawet obserwować wroga na jego terytorium. Co prawda niewiele widział, tylko szare plamki na tle zieleni, ale zawsze napawało go to nienawiścią.
Nigdy nie rozumiał do końca swoich uczuć do Klanu Nocy. Nie cierpiał ich. Mógłby ich wszystkich pozabijać, wyrwać futro, odgryźć uszy... A jednak nie miał powodu by ich nienawidzić. Nienawidził tylko jednego kota, tego, który zabił jego ojca. Może to właśnie przez to, że nie wie kim jest nienawidzi całego klanu? A może ma inny powód? Większość Klanu Nocy to potomstwo Czarnej Gwiazdy, a gdyby nie on Błękitna Burza nawet nie miałby za co zostać zabity! A może miał? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi!
Lamparci Krok przysiadł niedaleko granicy z Klanem Nocy i wpatrywał się w drzewa rosnące na ich terytorium. Tutaj zawsze ich spotykał. Od kiedy tylko wyszedł z obozu Klanu Burzy. Tamte dwie kotki, kiedy kończył trening, Wieczorny Blask i jego patrole, a nawet trzy kociaki, które oddaliły się od obozu. Mimo, że poczuł sympatię do tych maluszków musiał szybko oprzytomnieć. Te kociaki są już wojownikami. Widział jednego z nich na ostatnim zebraniu. Niewiele się zmienił. Nadal był okrąglutki i wystraszony, jak wtedy, kiedy go spotkał pierwszy raz.
Nagle usłyszał szelest. Szybko odwrócił głowę w tamtym kierunku i dostrzegł wystający ponad trawę rudy ogon. Nastroszył sierść. Biała końcówka ogona sygnalizowała, że bynajmniej nie jest to Iskrzące Futro. Tak blisko granicy mógł spodziewać się tylko wojownika Klanu Nocy. Nie mógł pozwolić mu na panoszenie się po terenach Klanu Burzy. Przygotował się do ataku, kiedy nagle wiatr zmienił kierunek i zapach kocura powędrował wprost do intruza. Kot gwałtownie się zatrzymał.
- Kim jesteś? - zapytał wystraszony głos. Był głęboki i wyraźnie należał do starej kotki. Kocur zdziwił się słysząc go.
- Nakrapiany Kwiat? - spytał zdumiony. Podbiegł bliżej kotki, bez wrogich zamiarów, ale w każdej chwili gotów się bronić. Kiedy się zbliżył dostrzegł niebieskie oczy starszej i jej łaciaty, brązowo-rudo-biały pyszczek.
- Lamparci Krok! - zamruczała starsza. - Klan Gwiazdy mi błogosławi! To na szczęście tylko ty!
Kocur poczuł się niezwykle urażony stwierdzeniem, że to "tylko on", ale powstrzymał się przed kąśliwą uwagą.
- Co starsza Klanu Nocy robi na terenach Klanu Burzy? - zapytał próbując zacząć temat. Staruszka nieco spochmurniała.
- To dość skomplikowane... Nie sądzę, byś to zrozumiał... - oznajmiła nieco zasmucona.
- Coś się stało z Klanem Nocy? Mieliście wypadek? Lisy? Może dwunożni? - dopytywał się czarny.
- Nie, nie... Mój klan ma się dobrze - pokręciła głową. - To była moja wewnętrzna potrzeba...
- Jaka potrzeba?
- Ehhh... Nie oszukujmy się, jestem stara jak te klany. Na Gwiezdnych, co ja plotę! Jestem starsza od klanów! Czy tak czy siak... Nikt nie żyje wiecznie, prędzej czy później musi zamieszkać z naszymi przodkami... Nie chcę umrzeć zapominając swoje życie. Musiałam przejść się po terenach Klanu Nocy jeszcze przed śmiercią.
- To bardzo zrozumiałe - kiwnął głową zastępca. - Nie musisz się mnie obawiać, Klan Burzy respektuje autorytet starszych. Nie polujesz, więc możesz się czuć u nas względnie bezpieczna.
Nakrapiany Kwiat uśmiechnęła się szeroko słysząc te serdeczne słowa. Kocur poczuł lekkie uczucie wstydu, że pozwala kotce z wrogiego klanu tak się panoszyć, ale ona była jedynym kotem z Klanu Nocy, do jakiego czuł szczerą sympatię. Biała Gwiazda będzie musiała to zrozumieć.
- Przejdziesz się ze mną wzdłuż granicy? - zapytała kotka. - Będę czuła się pewniej...
- Nie mam pojęcia Nakrapiany Kwiecie - mruknął wojownik. - Jesteś z Klanu Nocy... Sam fakt, że puszczam cie wolno mógłby uchodzić za zdradę...
- No tak, oczywiście... - westchnęła kotka ze smutkiem.
- Nie zrozum mnie źle! Bardzo ciebie lubię, okazałaś mi i Iskrzącemu Futru wielką dobroć, kiedy przybyliśmy do waszego obozu! Jesteś zupełnie inna niż Klan Nocy! Znacznie, znacznie lepsza!
Staruszka wbiła w niego surowe spojrzenie. Uniosła dumnie głowę, a końcówka jej ogona poruszała się nerwowo.
- Klan Nocy jest taki sam jak inne klany! - warknęła. - Oni wszyscy są dla mnie jak dzieci, to ja ich wychowywałam i to ja ich uczyłam Kodeksu Wojownika! Nie próbuj mi wmówić, że moje dzieci są gorsze ode mnie!
- Nie wszyscy są tacy jak ty. - Lamparci Krok również przybrał chłodny ton. - Wielu z nich jest jak Czarna Gwiazda!
- Czarna Gwiazda był szlachetnym liderem! - jęknęła starsza. Była już bliska płaczu. - I wspaniałym ojcem! Wiedziałbyś, gdybyś go znał!
- Nasłuchałem się wiele. Zapomniałaś już chyba, dlaczego siedzę po tej stronie granicy? - oznajmił Lamparci Krok chłodnym tonem. Nakrapiany Kwiat pokręciła głową.
- Nie, nie, nie! - mruczała. - Ty nic nie wiesz!
- Rozumiem twoja troskę... - powiedział nieco delikatniej. - Urodziłaś jego kocięta... Ale on miał też dzieci z inną, wiesz o tym, znałaś je.
- I kochałam ich! Byli dla mnie synami! I byli tacy podobni do ojca! Nawet Wodna Gwiazda, czy tego chciał, czy nie chciał! Kiedy Poranna Rosa umarła to do mnie przychodzili ze swoimi troskami. A Błękitna Burza chyba najczęściej...
- Nie dziwię się mu, byłaś jego mentorką - zauważył kocur.
- Tak. To on dał mi śmiałość, żebyśmy ja i Czarna Gwiazda spróbowali... Był wspaniały! Byłam z niego taka dumna! Miał wielkie serce, pełne dobroci i takie szlachetne... Był jak ojciec tylko może nieco bardziej otwarty...
- Mój tata w niczym nie przypominał Czarnej Gwiazdy! - zaprotestowałem natychmiast. - On nie był mordercą!
- Twój tata i dziadek mieli ze sobą wiele wspólnego! - prychnęła Nakrapiany Kwiat. - Nie mówię tu o tym, że wyglądali jak dwie krople rosy! Oboje kochali swoje dzieci nad życie!
- Ach tak? - Lamparci Krok znów się nastroszył. - Gdyby tak było tata nadal by żył! Nadal należałby do Klanu Nocy! Moja mama by żyła! I starsza siostra też! A teraz ich nie ma! I to wszystko przez Czarną Gwiazdę! Nie masz prawa go bronić! - kocur nagle zaczął płakać. Był wściekły. Przepełniała go nienawiść do Czarnej Gwiazdy, nie mógł słuchać, jak Nakrapiany Kwiat go wychwala i porównuje do Błękitnej Burzy.
- Twoja siostra?... - Nakrapiany Kwiat spojrzała na niego zdziwiona.
- Tata chciał, aby została wojowniczką Klanu Nocy! Chciał zobaczyć, jak dorasta i staje się kimś wspaniałym! A Czarna Gwiazda ją zabił! Zabił bezbronnego kociaka! Jak mogłaś kochać takiego potwora?
Teraz kocur płakał na dobre. Wszystkie uczucia, jakie tłumił przez tyle księżyców... Żale, których nie wypowiedział nigdy wcześniej Białej Gwieździe, Mysiemu Nosowi, czy Iskrzącemu Futru... Cała mieszanina emocji nagle eksplodowała zalewając tak miłą dla niego staruszkę.
- Lamparci Kroku?... - szepnęła Nakrapiany Kwiat liżąc go między uszami. - To takie trudne... Nie mam pojęcia, w jaki sposób ci to powiedzieć... - Kotka wzięła głęboki wdech. - Sreberko żyje. Jest częścią Klanu Nocy. Od dnia, kiedy twój ojciec przyniósł ją do obozu. To dobra wojowniczka, kochająca matka i wierna przyjaciółka... Ty... Nigdy tego nie zauważyłeś?
Lamparci Krok uniósł zapłakane oczy na starszą. Szukał w jej ciepłym spojrzeniu kpiny, oszustwa. Przecież to co mówi to brednie! Jego siostra nie żyje, od zawsze to wiedział! Sreberko? Sre...
- Srebrny Pysk... - szepnął z takim wysiłkiem, że poczuł jak całe jego siły ulatują gdzieś daleko. Nie umiał tego pojąć. Jego myśli wróciły do dnia, kiedy walczył z Mglistą Aurą, a z boku nagle uderzyła go wielka, puchata wojowniczka. Potem zobaczył kotkę panicznie wylizującą swoje kocięta, kiedy przyprowadził trójkę maruderów do obozu. W umyśle też dostrzegł jej żółte ślepia, kiedy przybyła wraz z Malinową Gwiazdą do obozu Klanu Burzy. - T-to nie możliwe...
- Twoja siostra Lamparci Kroku - powtórzyła Nakrapiany Kwiat. - Ona wiedziała, od kiedy należysz do Klanu Burzy ona wie, że ty i ta druga tu jesteście. I musisz wiedzieć, że bardzo was kocha. Czarna Gwiazda nie chciał z początku mówić jej, że Błękitna Burza nas zdradził, więc wytłumaczył jej, że Klan Burzy was porwał. Kiedy poznała prawdę chciała za wszelką cenę zabrać was do Klanu Nocy, a gdy pojęła, że nie jest w stanie was odzyskać postanowiła nie zbliżać się do granicy z Klanem Burzy. Nie chciała stanąć do walki z wami.
- Ale... Ale to nie ma sensu! Malinowa Gwiazda jej na to pozwoliła? - dziwił się kocur.
- Musisz wiedzieć, że właściwie to nie. Płomienna Pręga, mój syn także się na to nie zgadza. Ale Srebrny Pysk zawsze robi wszystko po swojemu. Czy tego chce, czy nie jest taka jak jej ojciec - zaśmiała się starsza pod nosem. - Lamparci Kroku, nie obwiniaj Czarnej Gwiazdy o zbrodnie, za które nie odpowiada. Błękitna Burza wdał się w zły związek w złym czasie. Klan Nocy walczył wtedy ze wszystkimi klanami, poza Klanem Burzy, a także z pieszczoszkami z pobliskiej farmy. Twoja matka była wtedy wrogiem. Wobec tego to, co zrobił Błękitna Burza było wielką zdradą. Jesteś zastępcą, co byś czuł, gdyby bliski ci kot zdradził klan? Zostawił was w potrzebie? Czarna Gwiazda był wściekły. Nie umiał spojrzeć na swojego syna, a jego ukochaną zabił, bo uznał ją za winną temu wszystkiemu. Żądał powrotu Błękitnej Burzy, a on co zrobił? Zabił go i uciekł. Nie wierzyłam Czarnej Gwieździe do czasu, aż nie zobaczyłam go wśród kotów z Klanu Burzy. On chyba też sam sobie nie umiał uwierzyć.
Lamparci Krok mimowolnie pomyślał teraz o Droździej Łapie. Co zrobiłby, gdyby zobaczył teraz swojego ucznia współpracującego z wrogiem? Albo co gorsza - co czułby widząc jego kocięta w innym klanie? Choć sam nie chciał dopuścić tej myśli do siebie zrozumiał postępowanie Czarnej Gwiazdy.
- Ojciec cały czas myślał, że Czarna Gwiazda zabił Sreberko... Nie umiał wybaczyć mu też tego, że zabił mamę... - wyjaśnił czarny kocur krótko. - Srebrna Gwiazda okazała nam dobroć. Przyjęła mnie i moją siostrzyczkę do swojego klanu.
- A Czarna Gwiazda nie umiał wybaczyć jemu, że okazuje ojcu taki brak zaufania - powiedziała kotka. - Sreberko była jego oczkiem w głowie. Czasami miałam wrażenie, że kocha ją bardziej niż nas wszystkich. Gdyby dorosła zanim umarł z pewnością dzisiaj byłaby naszą liderką. Waszą dwójkę też kochał. I rozpaczał nad tym, że wyrastacie na wrogów swojego klanu...
Nastała chwila ciszy. Oboje wpatrywali się w ziemię przed swoimi łapami. Wtedy Nakrapiany Kwiat wyszeptała cicho:
- Wróćcie do nas. Klan Nocy was przyjmie, Malinowa Gwiazda mnie posłucha... Dzieci Srebrnego Pyska to takie wspaniałe kociaki! Chciałabym także móc zobaczyć twoje dzieci, i twojej młodszej siostry...
Propozycja Nakrapianego Kwiatu wydawała się być taka kusząca... Po raz pierwszy od kiedy tylko pamięta poczuł, że nie jest wyrzutkiem Klanu Nocy, a jego częścią, odłamaną od całości. Szybko jednak oprzytomniał.
- Dziękuję Nakrapiany Kwiecie - powiedział. - Ale mnie i Mysi Nos wychował, wykarmił, wyszkolił i otoczył miłością i troską Klan Burzy. Tutaj są nasi przyjaciele, nasi mentorzy i uczniowie. Na tej ziemi spoczywa kotka, którą w myślach nazywałem matką. Te koty dały mi życie. Jak mógłbym je odrzucić? Oddałem Klanowi Burzy serce i pazury. Nie urodziłaś się w Klanie Nocy, rozumiesz więc, jak można się przywiązać do Klanu, z którego się nie pochodzi. - Starsza kiwnęła głową, a Lamparci Krok po chwili namysłu dodał: - Z resztą nie umiałbym żyć w jednym klanie z kotem, który zabił mojego ojca.
Na te słowa kotka aż podskoczyła. Chciała coś powiedzieć, ale on jej na to nie pozwolił.
- Wiem, że to ktoś z Klanu Nocy odpowiada za jego śmierć. Nigdy nie stanę u boku tego potwora! On żyje, prawda? Ty wiesz, kto to zrobił!
Szylkretka odwróciła głowę, jakby wstydząc się tego, że wie takie rzeczy.
- Wiem... - szepnęła. - I masz rację, ten kot żyje. Ale nie mogę ci tego powiedzieć! Nie chcesz znać prawdy!
- Powiedz! - syknął.
- Nie mogę ci tego zrobić! - krzyknęła staruszka i rzuciła się do ucieczki w głąb terenów Klanu Nocy. Lamparci Krok ruszył za nią, ale szybko stracił ją z oczu, po tym, jak ugrzązł w błocie po ostatniej ulewie. Zawrócił na tereny Klanu Burzy wściekły jak nigdy przedtem. Jednak wiedział też więcej, niż kiedykolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz