*Dawno, gdy mieszkali jeszcze u starszej Wyprostowanej*
- Idziemy już? – zapytał podekscytowany Bluszcz i szybko zeskoczył z płotu.
- Nie. Najpierw musisz nauczyć się obserwować otoczenie. Wszystko ci umyka Bluszczu i nie jesteś gotowy na... – nie dokończył, ponieważ skoczył na swojego ucznia, przygniatając go do ziemi. Zablokował mu wszystkie łapy, tak że kocurek nie mógł się ruszyć.
- Gdybyś nie bujał w obłokach, zauważyłbyś, że od jakiegoś czasu ostrzę nieco pazury. To od razu powinno dać ci jakiś sygnał – wyjaśnił Set i puścił niebieskiego. Ten spojrzał na niego zdezorientowany. Może naprawdę nie widział wszystkiego? Nie mógł się jednak nad tym długo zastanawiać, ponieważ jego mentor już ruszył przed siebie. Szybko do niego podbiegł, starając się nadążać.
- Na początek obserwuj mnie – rozkazał – Idź się gdzieś schować i idź za mną. Jak cię znajdę, zaczynasz od nowa. Jasne?
- Tak! – powiedział i szybko poszedł się gdzieś schować. Wybrał karton. Był dość duży, a niedaleko było jeszcze kilka takich. Był pewny, że Set go nie znajdzie, jednak już po chwili zauważył znajome czarno-białe futro i niebieskie oczy przebijające go na wylot. Odskoczył do ściany pudła, a Set tylko westchnął cicho.
- Jeszcze raz. Znajdź bardziej nietypową kryjówkę. Jesteś za bardzo przewidywalny.
***
Obserwował swojego mentora, schowany pod śmietnikiem Wyprostowanych. Był pewny, że ten go nie widzi, a Set swoim zachowaniem jakby to potwierdzał. Chodził w różne strony, zmuszając Bluszcza do zmian kryjówek. W końcu niebieskooki zniknął z pola widzenia ucznia. Bluszcz rozejrzał się niepewnie. Gdzie on był? Wyszedł powoli spod śmietnika. Nigdzie nie było czarno-białego. Cicho przemierzał alejki, rozglądając się na boki. Nie był pewny, co wymyślił Set, a nie chciał zaraz skończyć na ziemi. Nagle jego oczom ukazał się biały ogon. Był pewny, że to właśnie jest jego mentor, w końcu kocur był cały czarny i miał tylko biały ogon. Pobiegł przed siebie, w ostatniej chwili zatrzymując się za zakrętem. Wyjrzał powoli, ale nikogo nie zauważył.
- Nieźle ci poszło – usłyszał nagle czyiś głos – Tym razem zauważyłeś jakieś znaki, ale dalej musisz popracować nad kryjówkami. Było cię doskonale widać – odparł Set, schodząc z płotu.
- Jak ty to robisz? – zapytał Bluszcz, otwierając szerzej oczy.
- Trening.
***
- Wreszcie dobrze. Jakoś się poprawiłeś przez ostatni czas – powiedział Set, po skończonym treningu.
- Obserwowałem siostry w domu! Niestety Betelgeza mnie znalazła... Ale potem próbowałem znowu! Jak mówiłeś, trening – wyjaśnił zadowolony Bluszcz. Wreszcie ogarnął obserwacje! Co oznaczało, że mógł nauczyć się przechodzić przez ulicę, z większą szansą na przeżycie! Set od razu kazał mu iść za sobą i doprowadził go do jednej z ulic. Usiedli niedaleko niej, z dala od Wyprostowanych i obserwowali drogę.
- Musisz znaleźć czas, kiedy one nie biegną – oznajmił Set – Zazwyczaj tak jest jak większość przebiegnie. Często są w mniejszych grupach, rzadziej zdarzają się same, więc jest trochę łatwiej.
- Jasne! Mogę już iść? – zapytał podekscytowany arlekin, przebierając łapkami w miejscu. Niebieskooki jednak pokręcił przecząco głową i kazał mu obserwować biegnące potwory. Czasem nagle wszystkie się zatrzymywały, a po chwili dopiero biegły.
- Wtedy nie mogę przebiec? – zapytał, wskazując stojące w rzędzie auta.
- Za chwilę pojadą znowu. To ryzykowne, zwłaszcza że nie wiesz kiedy ruszą – odparł Set – Rozumiesz, co musisz zrobić?
- Tak! Znaleźć czas, kiedy nie biegną, a wcześniej obserwować – odparł Bluszcz, chcą już ruszyć, jednak jego mentor go zatrzymał.
- Nie teraz. Musisz jeszcze trochę potrenować – rozkazał Set.
***
- Już dobrze? – zapytał zdyszany arlekin – Mogę już przebiec?
- Musisz biegać szybciej. No, chyba że chcesz zginąć?
- Nie! – powiedział zdecydowanie niebieski, prostując się, gotowy do dalszego biegu. Od kilku dni ćwiczyli bieganie i szybkość. Było to dość nudne, jednak Bluszcz musiał to przetrwać, jeśli chciał przechodzić przez ulicę cało. Mimo tego, że był trochę obrażony na swojego mentora, musiał to przejść. Powodem jego niezadowolenia był fakt, że po obserwacji miał już przechodzić. A nie jeszcze biegać, skakać, skradać się... To było niesprawiedliwe!
- Biegnij – rozkazał starszy kocur. Jego uczeń już po chwili zaczął biec przed siebie, omijając jakieś przeszkody. Coraz szybciej się męczył, ale biegł dość szybko. Po jakimś czasie spojrzał na swoje łapy. Otworzył szerzej oczy, widząc, że prawie ich nie widać. Przecież zaraz się będzie toczyć! Gwałtownie się zatrzymał, przewracając się do przodu.
- Dlaczego się zatrzymałeś? – zapytał Set, podchodząc do leżącego na ziemi ucznia.
- Moje łapy zniknęły! – miauknął Bluszcz.
- Tak jest jak szybko biegniesz. Zwłaszcza u ciebie – mruknął czarny kocur. Wyglądał na nieco zirytowanego. Bluszcz jednak tego nie zauważył i się podniósł. Usiadł na ziemi, dysząc.
- Jesteś dość szybki. Ale masz mały problem z dłuższym biegiem. To będziemy musieli dopracować. Za szybko się męczysz.
***
Leżał zdyszany na ziemi, próbując złapać oddech. Chyba trochę za dużo ćwiczył. Wszystko go bolało, co nie było miłe. Ale przynajmniej popracował nad wytrzymałością.
- Musisz odpocząć Bluszczu – odparł stanowczo Set, siadając na ziemi – Na kolejnym treningu zajmiemy się drogą. Dziś jedyne co możemy zrobić to teoria – powiedział i spojrzał na swojego ucznia, ale widząc jego minę, westchnął cicho – Ale nie przez cały trening. Nie możesz tak się przemęczać, bo ktoś może to wykorzystać. Za dużo też jest źle. A teraz przypomnimy sobie kilka rzeczy związanych z przebieganiem przez drogę. Kiedy możesz przebiegać?
***
Był gotowy. Te kilka dni odpoczynku dodały mu siły. Był gotowy. Mógł przebiec przez drogę grzmotu! Wreszcie Set uznał, że jest dobrze przygotowany i może biec.
Stał przed ulicą, napinając wszystkie mięśnie. Dokładnie wpatrywał się w samochody. Czekając, na odpowiedni moment.
- Robisz dokładnie, jak ci wcześniej pokazywałem i jak ćwiczyliśmy na pustych drogach. Nie zwracając uwagi na ból łap, jeśli będą cię boleć. Powinieneś się już przyzwyczaić, tak przy okazji – miauknął Set, stojący za swoim uczniem. Ten tylko pokiwał głową. Nagle starszy z kotów dał znak. Arlekin od razu ruszył. Wszedł na ulicę, czując dreszcz podekscytowania. Właśnie biegnie! Jak najszybciej starał się przebiec na drugą stronę, ignorując lekki ból w łapach. Usłyszał jakiś głośny dźwięk i zjeżył sierść na karku, tylko przyspieszając. W końcu wylądował na drugiej stronie.
- Udało się?! Udało?! – Pytał podekscytowany swojego mentora, który dalej stał, tam gdzie stał. Ten pokiwał głową i przebiegł do niebieskiego.
- Jest dobrze, ale będziemy musieli jeszcze poćwiczyć. Nie jesteś pewny swoich ruchów. Jeśli chcesz przeżyć, musisz nad tym popracować.
- Jasne!
[1042 słowa, trening wojownika + umiejętność obserwacji + przechodzenie przez ulicę]
[przyznano 21% + 5% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz