Przyszedł w odwiedziny do Aksamitnej Chmurki. Niedługo przyjdzie mu tu spocząć, ale jeszcze miał czas, bo maluchy nadal potrzebowały mleka swej matki. Gdy się zjawił, kocica spała, a jedno z kociąt uciekało od swoich sióstr w całkiem nieodpowiednią stronę. Nie chciał, aby coś jej się stało, więc podszedł do małej, która musiała bardzo się zdziwić, gdy na swojej drodze natknęła się na przeszkodę w postaci jego wielkiego ciała. Może sądziła, że oto pojawiła się góra? Ciekawe, bardzo ciekawe, co siedziało w łebkach tych kruszyn.
Ostrożnie złapał Kwiatuszka w pysk i zabrał jak najdalej od wyjścia ze żłobka. Dobrze, że przyszedł, bo nie wiadomo jaka tragedia by się stała, gdyby kociak wyszedł z bezpiecznej jaskini i został przygnieciony przez jakiegoś niezbyt ogarniętego kota.
Położył się z córką na uboczu, aby nie budzić ukochanej, kładąc malutką pomiędzy swoimi łapami.
No i teraz... Co? Nie za bardzo znał się na dzieciach. Był zielony w tym temacie. Czy Kwiatuszek już go rozumiała? Potrafiła mówić? Bo chodzić to jak najbardziej umiała.
Jej wielkie oczka skupiły się na nim. Ugh... Co miał zrobić?! Może coś powie?
— Witaj — miauknął do kocięcia. — Jestem twoim tatą. Nazywam się Niedźwiedzia Siła — przedstawił się, chociaż brzmiało to dość formalnie, jak na słowa skierowane do swojego dziecka. — Kwiatuszek, prawda? — rzucił do małej, chcąc jakoś wybrnąć z tej sytuacji, w którą się wpakował. — Chyba lubisz zwiedzać świat — zauważył, skupiając uwagę malucha na tym, że dostrzegł jej próbę ucieczki i ją ukrócił nim doszło do tragedii.
<Kwiatuszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz