Skrzywił się na wspomnienie kocicy. Paskuda była... Jakby to powiedzieć? Niespełna rozumu. Odwaliło jej po porodzie i ten stan wciąż trwał. Powoli zaczynał porzucać nadzieję, że jej się poprawi. Jego dzieci cierpiały z jej winy. To, że córka uważała go za lepszego rodzica od niej, ponieważ chciała się z nim nielegalnie spotykać, było wspaniałe. Chociaż... Tak naprawdę to wolał, aby to ona zajmowała się bachorami. Była w końcu kotką. A one do tego tylko się nadawały.
— Twojej matce coś odwaliło —powiedział prosto z mostu. — Nigdy nie widziałem, aby zachowywała się tak agresywnie jak teraz. Rozumiem, że może obudziły się jej matczyne instynkty, ale także uważam, że przesadza. Mam prawo sprawdzić co dzieję się z wami, jako wasz ojciec. Jednak do twojej matki nigdy nic nie docierało, więc wątpię, aby to się zmieniło w najbliższej przyszłości. Może się ogarnie, gdy zostaniecie uczniami. Wtedy nie będzie mogła was wszystkich pilnować.
— No właśnie! Przesadza! Chciałabym trochę wolności, a nawet sobie poleżeć nie mogę w spokoju, bo zaraz mnie musi lizać. I jeszcze to rodzeństwo! Czasami bardziej wkurzające niż matka. Z tobą jest o wiele lepiej! Może mogłabym tu zostać? — zapytała.
Na chwilę go zatkało. Zostać? Tutaj? Już widział te spojrzenia i słyszał drwiny z pysków swoich wrogów, że zamienił się w mamusie. O nie, nie, nie, nie. Nie było mowy, aby córka kręciła mu się pod łapami, być może nawet spała przy jego boku! To byłby wstyd! Nigdy nie przełknąłby tej hańby.
— Nie — rzekł stanowczo. — Nawet jeśli uważasz, że wolisz przesiadywać ze mną, klan nakazuję ci życie przy matce, aż nie ukończysz sześć księżyców. Jak będziesz się tu kręcić, to prędzej czy później ktoś cię odniesie... Albo zdepcze...
— Zdepczą, zdepczą! Tak... Oczywiście! Już to widzę — zaczęła pyskować — Ale właśnie! Chyba już muszę iść, bo matka się jeszcze obudzi i będzie się na mnie złościć. Przyjdziesz kiedyś do mnie?
Zastanowił się chwilę na odpowiedzią, ciesząc się, że jednak mała porzuciła swoje plany z zostaniem przy nim.
— Przyjdę o ile twojej matce nie odbije i mnie nie pogoni — prychnął pod nosem na samo wspomnienie jej agresji względem niego. Była żałosna.
— Dobrze, w takim razie idę. Do zobaczenia — powiedziała cicho i zrobiła krok w stronę, z której przyszła. Nie zatrzymywał jej, a gdy zniknęła mu z oczu, wrócił do swoich spraw.
***
Jego dzieci zostały uczniami i... Nie podobało mu się to, że Daliowa Gwiazda wybrała Sroczy Lot na mentorkę jego latorośli. Oczywiście do Mgiełki nic nie miał. Nawet cieszył się, że siostra pozna swoich bratanków. Ale... Ale ona?! Sroka?! Dalii coś pieprzło na mózg. Widać było, że kotki nie nadawały się na liderów. Właśnie po tej decyzji. Od razu jakikolwiek szacunek do tej idiotki został przez niego zadeptany. Nie żeby jakikolwiek kiedyś miał, ale i tak... Gardził nią teraz jeszcze bardziej. Jeżeli Sroczy Lot zepsuje mu córkę, to zabiję i ją, i swoją latorośl. Nie będzie przecież pozwalał na to, aby te dwie się ze sobą dogadały. Dlatego też Kawcza Łapa powoli kierowała się u niego w stronę usunięcia z rodziny, przez co całą swoją uwagę skupił na tej lepszej córce.
— No. Zostałaś uczennicą, Morelowa Łapo. Jak poszedł pierwszy trening z ciocią? — zapytał, podchodząc do niej, gdy tylko dojrzał ją w pobliżu.
<Morelko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz