*ostatnia wiosna*
Siedziała nad jeziorem, obserwując lśniącą taflę wody. Słońce powoli zachodziło, zabarwiając niebo jak i jezioro różnorakimi kolorami. Ona jednak nie była do końca obecna, bo krążyła po własnych myślach.Babcia, powiedziała jej, że nauczy się jeszcze tylko trzech rzeczy – jak polować na króliki, ale tylko w technice, żadnej praktyki gdyż mogły one roznosić wściekliznę, a potem jeszcze nauka pływania i polowania na ryby. A potem… potem miały odbyć się dwa testy. Test dla Sroki i test dla niej, każda miała zdawać osobno. Szylkretka nie wiedziała, na czym miało to polegać, co będzie robić i to ją martwiło. Czuła, że to nie będzie coś zwykłego, a na samą myśl, że mogłaby jej się podwinąć noga stawiała jej sierść na karku.
Nie, nie, nie zamartwiaj się. Odgoń te myśli, zajmij się kontemplacją, tak jak to lubisz Jeżyk… Spokojnie…
Kolory błyskające na jeziorze i połyskujące łuski srebrnych ryb pływających przy brzegu. Dlaczego jezioro przybierało aż tyle kolorów? Tak, światło zachodzącego słońca je zmieniało… Ale dostrzegała też pewną korelację między kolorem nieba a tafli wody. I dostrzegała, iż owa ciesz poza masą nie wyglądała już na błękitną, tak jak to było zazwyczaj. Była przezroczysta… Może dlatego nabierała kolor nieba, które znajdowało się nad nią, i ziemi, gdy ta była pod jej kroplami? Ciekawa teoria…
Ale co będzie na teście…
Wściekła uderzyła o toń wody płosząc wszystkie okoliczne ryby.
Nie mogła się skupić. Nie mogła się skupić, bo ten test zaprzątał jej myśli, wkradał się nawet wtedy, gdy starała się po prostu odpoczywać. Czy to przez ambicje jej matki, czy jej własne? Czemu tak się bała, była taka niepewna? Czy to Krokus w niej to zaszczepiła? Pewnie tak. Lisia wywłoka.
Odeszła od wody, aby nieco ochłonąć. Nie chciała już na nią patrzeć, bo i tak to nic nie dawało – miała jedno w głowie.
- Test, test, test, test… - mruczała cicho pod nosem, marszcząc pysk.
Po chwili dostrzegła idącą w jej stronę ciotkę Skowronek.
- Cześć, Jeżyk – miauknęła pogodnie tygrysio pręgowana – Dzisiaj nauczę ciebie, twoją siostrę, a także babcię, jak polować na ryby – powiedziała.
Tuż za nią szły wspomniane wcześniej dwie kotki, jedna młoda, a druga urodzona w wręcz zamierzchłych czasach z perspektywy kotów.
Gdy tylko ciotka podeszła do tafli, Bylica postanowiła zadać pytanie.
- Czemu przyszliśmy tak późno?
- Ponieważ dzięki temu cień jest dłuższy, a to da wam dodatkowe wyzwanie – stwierdziła biologiczna siostra Źródlanego Dzwonka.
- Co ma cień do ryb? – prychnęła Sroka nieprzekonana.
Skowronek podeszła do tafli wody. Pierwsze ryby po sfrustrowanym uderzeniu Jeżyk zaczęły podpływać do brzegu. Pomarańczowooka uniosła łapę, która zawisła nad wodą. Gdy tylko cień padł na rybę, ta od razu odpłynęła.
- One wiedzą, że gdy cień na nie pada, robi się niebezpiecznie – wyjaśniła ciotka – Ale jeśli odpowiednio ustawisz łapę i ten nie będzie padał na rybę, dacie radę ją złapać. Ale do tego trzeba też wprawy, by w nią jeszcze trafić – dodała, siadając.
Trzy kotki pochyliły się nad wodą. Stara Bylica lekko uśmiechnęła się.
- No, zakład, że złapię pierwszą rybę? – spytała staruszka, po czym szturchnęła Srokę, na co ta syknęła na nią. – Och, rozchmurz się dziecko kiedyś… - wymruczała niezrażona, po czym uniosła łapę czekając na cel.
Jeżyk przeniosła spojrzenie z białej łapy liderki ich grupy na wodę. Chciała zobaczyć, czy babci się uda, czy też spódłuje.
Srebrna istota podpłynęła bliżej, a źrenice Bylicy zwęziły się, aby po chwili jej łapa pofrunęła… Ale ryba umknęła.
- Ach, niech to – prychnęła niezadowolona błękitna. – Teraz ty, Sroko – zwróciła się do białej kotki.
Ta tylko mruknęła coś niezadowolona pod nosem, by następnie podnieść łapę i zacząć wyczekiwanie na kolejną rybę.
Gdy tylko ta podpłynęła, Sroka uderzyła w nią. Wodne stworzenie wzleciało do góry by następnie zostać schwytane w szczęki żółtookiej kotki, która sama była zdziwiona swym sukcesem, bo położyła martwą już istotę pod swymi łapami i wbiła w nią swe spojrzenie.
- Brawo, kochana! – miauknęła uradowana babka kotki, która następnie poczochrała niezadowoloną Srokę po łbie. – Masz do tego dryg!
Nie czekając na słowa pozostałych kotek Jeż uniosła łapę, by następnie rozpocząć oczekiwanie na następną śliską istotę…
***
Następne polowania na ryby wychodziły Sroce raz dobrze, raz źle. Jeżyk i Bylica dalej miały nieco problemów z techniką, ale powoli zaczynało im się udawać upolować swe pierwsze piszczki. Staruszka delektowała się smakiem swej pierwszej, złowionej samodzielnie ryby. Minął kolejny dzień i kolejny, a kotkom coraz lepiej szło łowienie tych zwierząt. Gdy Skowronek uznała, iż ich umiejętności są wystarczające, postanowiła nauczyć trzy krewniaczki pływać wraz z Deszcz.- Więc, musicie trzymać pysk wysoko nad wodą. Ogon jest do sterowania, a łapy do machania. Dzięki nim nabieracie pędu i utrzymujecie się przy powierzchni – miauknęła. Deszcz postanowiła zaprezentować pływanie. Weszła do wody i zaczęła pokazywać, jak powinno się odpowiednio ruszać łapami.
Jako pierwsza z uczących się do wody weszła Bylica. Uniosła głowę ponad taflę i zaczęła machać łapami, starając utrzymać łeb nad wodą.
- Całkiem dobrze ci idzie! – miauknęła do niej z brzegu Skowronek. – Tylko nie odpłyń za da…
- Patrzcie, ja pływam! – wykrzyknęła staruszka – Och, od kocięstwa chciałam się tego nauczyć! – miauczała, próbując sterować swymi długim ogonem kierunek.
- Uważaj by nie przepłynąć na za dużą głębo…
- AAAAA! – wrzask wydobył się z gardła błękitnej, a jej pysk po chwili zniknął pod wodą.
Skowronek natychmiast wskoczyła do jeziora, aby następnie wyłowić kłodę (zwaną także jej matką) i wynieść ją na brzeg. Dawna burzaczka zaczęła pluć wodą jak opętana, biorąc ogromne hausty powietrza do spragnionych tlenu płuc.
- Na dzisiaj ci chyba wystarczy – stwierdziła Skowronek.
- A-ale – mruknęła matka tygrysio pręgowanej.
- Żadnych ale. Teraz kolej Sroki i Jeżyk.
Jeżyk przełknęła gulę w gardle. Widziała przerażenie w oczach babci, gdy ta wpadła pod wodę. Nie chciała też tego przeżywać.
- Spokojnie. – Podeszła do niej Deszcz, kładąc jej ogon na grzbiecie – Nic się nie stanie – zapewniła.
Jeż wzięła głęboki wdech, po czym, dopingowana okrzykami swej babci, zaczęła wchodzić coraz głębiej i głębiej.
- Dobra, dalej nie idź. Teraz spróbuj zacząć pływać. Oderwij łapy od dna.
Córka Krokus jeszcze raz na muliste podłoże, po czym nabrała powietrza i wykonała polecenie. Od razu zaczęła panicznie machać łapami, bojąc się, iż wpadnie po uszy pod powierzchnię i straci dopływ cennego powietrza, a przezroczysta ciecz wleje jej się do nosa…
- Nie panikuj! Dobrze ci idzie! Teraz spróbuj użyć ogona! – instruowała ją Skowronek, która podeszła bliżej. Tymczasem Deszcz uczyła tego samego swą białą uczennicę.
Pod koniec treningu okazało się… że nawet jej to wyszło i woda nie była… taka zła. Nawet zaczęło jej to sprawiać przyjemność. Następnego dnia Bylica też ponownie wróciła wraz z wnuczkami do nauki pływania i tym razem nie zachłysnęła się wodą.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz