Po chwili ciszy, z którą Krucha nie wiedziała co zrobić, kotka ją przerwała.
— Podoba ci się u nas? Dostosowanie się do nowej sytuacji z pewnością nie jest łatwe, przekonałam się tego na własnej skórze — westchnęła ruda medyczka — A jak to wygląda u ciebie?
— Jest fajnie. — wyszczerzyła się — Spodziewałam się odrobinę gorszego przyjęcia, ale na razie wszyscy są sympatyczni. — na chwilę zamilkła, wolno kręcąc ogonem i nagle podskoczyła w miejscu, pusząc futro i szeroko otwierając oczy — Też nie jesteś stąd?
— Tak — kiwnęła głową — Ciesze się, że dobrze ci się u nas żyje. A jak współpraca z mentorką? Dogadujecie się? Wybacz, że tak zalewam cię pytaniami — zwiesiła po sobie uszy. — Rzadko kiedy ktoś ma ochotę ze mną porozmawiać i czasem tracę wyczucie. Starzeje się... — zachichotała. Kremowa zmrużyła łagodnie oczy.
— Nie ma problemu, mów ile chcesz. — ruszyła ogonem, podkreślając zaproszenie — Jak najbardziej dogadujemy się z Sadzawką. Jest super.
— Pamiętam Sadzawkę za kociaka... Istny huragan! Codziennie męczyła wszystkich, a zwłaszcza mojego syna różnymi pytaniami. Niektóre były tak wymyślne, że nawet nie wiedziałam, co odpowiedzieć — zachichotała. — Ach, jak ten czas leci…
— Jestem w stanie sobie to wyobrazić…— przerwało jej chrząknięcie zza jej pleców, na które trochę stanęła jej sierść na karku i szybko ustąpiła na bok. Do medyczek przyszedł jakiś kot, którego jeszcze nie znała. Poruszyła się, niekomfortowo czując się wyrwana z rozmowy. — Obowiązki widzę wzywają, pójdę już. Do widzenia!
***
Kolejną dobę bolało ją ucho. Jakby utknęła jej woda w środku. W dzień udawało jej się to zignorować, ale teraz nasilało się, gdy leżała i próbowała spać. Co jakiś czas wyrywał jej się jęk bólu. Nie ważne jak trzęsła głową albo próbowała pozbyć się tego, pocierając ucho łapą, nie znikało. Nie wytrzymywała już. Nici z dobrego wrażenia, jak teraz wbije medyczkom do legowiska w środku nocy, ale bolało.
Wstała i cicho zeszła po pniu z drzewa, by nikomu nie przeszkadzać. Na chwilę stanęła w progu dziupli i przyjrzała się ciemnościom, nim rozpoznała śpiących Borsuka, Witkę i Plusk. Niech młodzi śpią. Wkradła się do środka i delikatnie szturchnęła rudą łapą. Gdy wydało jej się, że ta się przebudziła, szepnęła:
— Przepraszam, że o tej porze, ale bardzo mnie boli w środku ucha i nie dotrwam do rana. — wytłumaczyła.
<Plusk?>
Wyleczeni: Krucha, Borsuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz