— Zdajesz sobie sprawę, co zrobili twoi pobratymcy? Na moich oczach rozszarpywali bezbronnych członków klanu. Tych, których chroni kodeks wojownika. Tych, którzy w świetle prawa są nietykalni. Zbezcześcili to prawo. — Kocica zerknęła w stronę wyjścia, gdzie stał jeden z wilczaków. Nie był zainteresowany tym, co działo się w środku. — Dlaczego na to pozwoliliście? By ten wariat doszedł do władzy?
Kuna nie poruszyła się ani o długość wąsa.
— Nie pozwoliliśmy — odparła szeptem po kilku sekundach ciszy. Miała w głowie moment przejmowania władzy. Oszpeconych, upodlonych przyjaciół kończących jako niewolnicy. Nagle jej oczy rozszerzyły się. One wszystkie już odeszły. Wszystkie zdążyły umrzeć i uciec. Jak długo panował Mroczna Gwiazda? Zupełnie straciła rachubę czasu. Księżyce. Sezony. Lata... Taką część historii Klan Wilka spędził już pod jego łapą. I spędzi jeszcze więcej. — Przy wyborze lidera taki szary członek tłumu nie ma nic do powiedzenia.
— Jesteś medyczką — zauważyła Wiśniowa Iskra, przyglądając się burej kocicy. — Mogłaś wyrazić sprzeciw. Wielka Gwiazda nie wyglądała na kogoś, kto wybrałby na swego zastępcę kogoś takiego jak on.
— Chciałam być medyczką. To marzenie jednak nigdy do końca się nie spełniło — odpowiedziała miękkim, przygnębionym głosem. — Nie zastanawiało cię dlaczego tu jesteś?
Wiśniowa Iskra jedynie oplotła ogon wokół swoich łap, nie wyrażając wyrazem pyska nic. Kuna cicho westchnęła.
— Mroczna Gwiazda zostawiłby cię w Klanie Burzy, bądź podobnie jak innych pozbawił życia, jednak z jakiegoś powodu... tu jesteś. — Jej oczy wpatrywały się w ziemię, jakby widziała w niej ducha. — W Klanie Wilka jest wiele kotów, które z łatwością mogłyby przejąć twoje miejsce. Lecz z jakiegoś powodu woli na swego medyka osadzić obcoklanowca niż wilczaka — parsknęła, jednak był to bardziej śmiech przez łzy. — Nienawidzi mnie jak karmy dla wron.
Nie słysząc ani jednego słowa w odpowiedzi, bura po prostu pokręciła zrezygnowana głową i odeszła w głąb nory. Nie powinna im wszystkim ufać. Gdy zaczyna to robić wszystko tylko się sypie.
***
Podała kilka ostatnich listków wrotyczy Ważkowemu Skrzydłu. Odkąd Deszczowa Chmura odszedł ich zapasy tak wyglądały – szarpane, nieświeże, ususzone, pełne braków i nadwyżek. Kunia Norka nie radziła sobie z regularnym zbieraniem. A teraz nadchodziła zima... być może wszyscy mieli rację? Nie nadawała się wcale na medyka? Czuła pustkę. Pustkę i ciszę w głowie, która stopniowo, jak płomień papier, wypalał i zamieniał w pył wszystkie myśli. Do jej uszu dochodził zgiełk rozmów w obozie, jednak w tym gąszczu dźwięków i bodźców nadal grzmiała w niej głucha cisza.
Nie do zniesienia.
— Jak było w Klanie Burzy? — zapytała szylkretkę, która leżała na swoim legowisku z przymrużonymi oczami. Prawdopodobnie próbowała zasnąć. — Przepraszam, nie chciałam cię budzić — położyła po sobie uszy.
<Wiśniowa Iskro?>
Wyleczeni: Ważkowe Skrzydło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz