Rozszerzył oczy. Nie rozumiał dlaczego karmił go czymś, czego nie mógł jeść… Mama mówiła, że na razie może pić tylko mleko, a na wojownicze jedzenie przyjdzie czas jak będzie starszy… Jego brzuch niezbyt dobrze zareagował na coś innego i czuł jakby robił mu fikołka.
- Uh... T-tak...- wymamrotał, czując jakby już teraz miał ochotę zwymiotować. Chyba naprawdę za chwilę to zrobi… Nie rozumiał dlaczego Nastroszony tak się zajadał, a jego brzuszek bolał. W którymś momencie poddał się. Poczuł jak wymioty mu podchodzą do gardła więc szybko czmychnął w jakiś krzak i się zeżygał. Obrzydliwe… Czemu ryba była taka fe? Wrócił do kocura osłabiony, dalej czując mdłości po tej durnej rybie. Był na to za mały! Zdecydowanie za mały! Kolejmą rybę zje dopiero wtedy, gdy zostanie uczniem!
- Co cię tak pogoniło? - rzucił szary lekko. Co on taki zdziwiony był?! Nie ogarnął, że to przez to coś??
- F-fuj...- pisnął cicho.- Jestem za mały na ryby!
- Czyli przyznałeś się, że jesteś mały. Więc widzisz... Musisz podrosnąć - rozciągnął się jakby nigdy nic.
- Nie!- pisnął.- Ja jestem za mały na ryby! A nie, że jestem mały! Ja już jestem w doblym wieku!
- Skoro wymiotujesz rybami, to jesteś mały. Ja nie wymiotuje, czyli jestem duży. - "wytłumaczył" to mu. Warknął na niego głośno. Nie był za mały na fajne rzeczy! To po prostu była jakaś dziwna ryba, która spowodowała ból brzucha. Trudne do zrozumienia?! Chciał się uczyć, bycie małym mu w tym nie przeszkodzi!
- Naucz mnie czegoś i tyle! Przecież nie będziesz mi pokazywał jak się je ly... Ryby!
- A co niby mam ci pokazać? Jak ryby nie umiesz zjeść, to inne rzeczy mogą być dla Ciebie za trudne.
- Nie będą za tlu... Trudne! No pokas a nie! Ploseee....
- To pobiegaj w kółko. Tak dziesięć razy. Wzmocnisz się - rzucił pierwsze, lepsze zadanie. Kiwnął łebkiem i wykonał jego rozkaz, po skończonym biegu ciężko dysząc. Niezbyt mu się chciało to robić, ale… No skoro musiał… Może Nastroszony zobaczy jaki męski jest?
- Dobrze. Widzę, że się zmęczyłeś. Chcesz przerwy? - zapytał. Co?! Nie mógł chcieć przerwy! Nie był słabym kociakiem ani nic w tym stylu! Był silny i wytrzymały, prawdziwy kocur!
- Nie! Nie chcę!
- To teraz poskacz kilka razy, a potem się poturlaj - rzucił. Zmrużył oczy. To brzmiało, jakby Nastroszony chciał zrobić z niego błazna. Turlanie się? Lepsze było już to bieganie.
- Ale... Po co?
- Po to, aby się wzmocnić. By mięśnie były silniejsze, trzeba się najpierw zmęczyć.
Prychnął i podskoczył kilka razy po czym się przeturlał. Skoro tak tego chciał… No to dobrze. Może rzeczywiście to pomaga w formie? Musiał zrzucić ten swój obrzydliwy tłuszczyk.
- A teraz pobiegnij do legowiska wojowników i z powrotem - miauknął jak tylko skończył. Wymamrotał coś pod nosem, ale zrobił to. Czegoś ciekawszego się nie dało? Chciał się nauczyć czegoś fajnego!
- Jak się czujesz?
- Uh... Trochę zmęczony…
- To wracaj do żłobka, by odpocząć. Jutro powtórka. - machnął ogonem, odganiając go. Kurcze, mógł nie mówić! Teraz musiał wracać do mamy a tak bardzo nie chciał…
- Ale obiecujesz, że przyjdziesz?
- Tak. Przyjdę. - podniósł się z ziemi. - No jazda. Do mamy. Już. Jutro coś ci wymyśle fajnego do roboty.
Pokazał mu jedynie język i poszedł do mamy. Tak tak, jutro pokaże! Dobre sobie! On chciał teraz!
***
Czekał i czekał. Codziennie czekał na swojego nauczyciela i co? Doczekał się!
- Turkuciu, jesteś czy cię nie ma? - usłyszał głos Nastroszonego.
Podbiegł do kocura żwawym krokiem. Ale super! Pewnie będą się świetnie bawić!
- Jestem!
- To dobrze. Chodź. Pokaże ci coś - skierował kroki w stronę skraju obozu. To było… Dziwne. Co mogło być w takim miejscu? Poszedł za nim, rozglądając się wokół. Może przeoczył coś? Był za niski by coś dojrzeć? Albo może to dopiero Nastroszony coś odkopie?
- To co pokazes?
- Patrz - 2skazał na ryczącą postać. - Widzisz jaka żałosna? Tak kończą zdrajcy. Jesteśmy oddaleni od innych, więc możemy zrobić jej krzywdę. Zostawiłem wcześniej kawałek mchu, aby jej wepchnąć do gardła, by się nie darła - zaśmiał się pod nosem. Zastrzygł uchem. Jego… Ciocia? Czemu znowu ryczała? Chodziło o Nastroszonego czy jak? Zresztą, to nie było ważne. Mógł ją pobić! Tak długo czekał, by móc się wyżyć!
- Ona na selio lycy? A to łajza głupia... To gdzie ten mech, chcę ją pobić!
Podeszli razem do kotki, która wydawała się być zaskoczona ich zjawieniem się. Nie zdążyła zareagować, a Nastroszony już jej wepchnął mech do buzi i przygniótł do ziemi. On był niesamowity! Umiał tyle fajnych rzeczy…
- Witaj Echo. Chcemy się tylko pobawić tobą chwilę, więc możesz ryczeć dalej.
Usatysfakcjonowany spojrzał na wijącą się kotkę, która próbowała coś krzyczeć, jednak ten mech jej przeszkadzał. Ha, nikt się nie dowie o tym zajściu!
- Ale to było mądle! Nikt nie usłysy tego!
Podszedł do jej pyska i popatrzył z wyższością na jej zapłakaną mordę.
- Co lesbo, rycys? Rycys?- powiedział cwaniacko, po czym użarł ją w ucho, z celem rozszarpania go. Nie mógł jej aż tak widocznie zranić, ale… Mała szrama nie przeszkadzała.
- No Echo. To kara za bycie taką egoistką. Trzeba było iść z Orzechem w krzaki, a nie się buntować. Może to cię nauczy, by być posłuszną i nie robić z siebie przed Rudzikiem ofiary.
Wbił w jej ucho mocno zęby po czym pociągnął, czując jak krew plami mu pysk a ucho zostało... Odrobinę przeorane. Zerknął na jej oko, z którego zaczęło wypływać jeszcze więcej łez i jakieś niezrozumiałe krzyki.
- Tak- wymamrotał, oblizując się.- Mogłaś ulodzić dzieci, ale się malnujes. Dlatego jesteś telaz nikim! Mogłaś cokolwiek z siebie dać, juz nawet mój tatuś sobie lepiej poladził!
- Właśnie. Napluj jej teraz na pysk. O tak - Nastroszony splunął kotce na głowę zadowolony. Kociak naśladując go, splunął jej prosto na nos, śmiejąc się jak cholera.
- Pats! Pats! Jak płace!- chichotał, po chwili drapiąc ją po nosie. Mógł robić co tylko chce! Ale zabawa!
- Uh... T-tak...- wymamrotał, czując jakby już teraz miał ochotę zwymiotować. Chyba naprawdę za chwilę to zrobi… Nie rozumiał dlaczego Nastroszony tak się zajadał, a jego brzuszek bolał. W którymś momencie poddał się. Poczuł jak wymioty mu podchodzą do gardła więc szybko czmychnął w jakiś krzak i się zeżygał. Obrzydliwe… Czemu ryba była taka fe? Wrócił do kocura osłabiony, dalej czując mdłości po tej durnej rybie. Był na to za mały! Zdecydowanie za mały! Kolejmą rybę zje dopiero wtedy, gdy zostanie uczniem!
- Co cię tak pogoniło? - rzucił szary lekko. Co on taki zdziwiony był?! Nie ogarnął, że to przez to coś??
- F-fuj...- pisnął cicho.- Jestem za mały na ryby!
- Czyli przyznałeś się, że jesteś mały. Więc widzisz... Musisz podrosnąć - rozciągnął się jakby nigdy nic.
- Nie!- pisnął.- Ja jestem za mały na ryby! A nie, że jestem mały! Ja już jestem w doblym wieku!
- Skoro wymiotujesz rybami, to jesteś mały. Ja nie wymiotuje, czyli jestem duży. - "wytłumaczył" to mu. Warknął na niego głośno. Nie był za mały na fajne rzeczy! To po prostu była jakaś dziwna ryba, która spowodowała ból brzucha. Trudne do zrozumienia?! Chciał się uczyć, bycie małym mu w tym nie przeszkodzi!
- Naucz mnie czegoś i tyle! Przecież nie będziesz mi pokazywał jak się je ly... Ryby!
- A co niby mam ci pokazać? Jak ryby nie umiesz zjeść, to inne rzeczy mogą być dla Ciebie za trudne.
- Nie będą za tlu... Trudne! No pokas a nie! Ploseee....
- To pobiegaj w kółko. Tak dziesięć razy. Wzmocnisz się - rzucił pierwsze, lepsze zadanie. Kiwnął łebkiem i wykonał jego rozkaz, po skończonym biegu ciężko dysząc. Niezbyt mu się chciało to robić, ale… No skoro musiał… Może Nastroszony zobaczy jaki męski jest?
- Dobrze. Widzę, że się zmęczyłeś. Chcesz przerwy? - zapytał. Co?! Nie mógł chcieć przerwy! Nie był słabym kociakiem ani nic w tym stylu! Był silny i wytrzymały, prawdziwy kocur!
- Nie! Nie chcę!
- To teraz poskacz kilka razy, a potem się poturlaj - rzucił. Zmrużył oczy. To brzmiało, jakby Nastroszony chciał zrobić z niego błazna. Turlanie się? Lepsze było już to bieganie.
- Ale... Po co?
- Po to, aby się wzmocnić. By mięśnie były silniejsze, trzeba się najpierw zmęczyć.
Prychnął i podskoczył kilka razy po czym się przeturlał. Skoro tak tego chciał… No to dobrze. Może rzeczywiście to pomaga w formie? Musiał zrzucić ten swój obrzydliwy tłuszczyk.
- A teraz pobiegnij do legowiska wojowników i z powrotem - miauknął jak tylko skończył. Wymamrotał coś pod nosem, ale zrobił to. Czegoś ciekawszego się nie dało? Chciał się nauczyć czegoś fajnego!
- Jak się czujesz?
- Uh... Trochę zmęczony…
- To wracaj do żłobka, by odpocząć. Jutro powtórka. - machnął ogonem, odganiając go. Kurcze, mógł nie mówić! Teraz musiał wracać do mamy a tak bardzo nie chciał…
- Ale obiecujesz, że przyjdziesz?
- Tak. Przyjdę. - podniósł się z ziemi. - No jazda. Do mamy. Już. Jutro coś ci wymyśle fajnego do roboty.
Pokazał mu jedynie język i poszedł do mamy. Tak tak, jutro pokaże! Dobre sobie! On chciał teraz!
***
Czekał i czekał. Codziennie czekał na swojego nauczyciela i co? Doczekał się!
- Turkuciu, jesteś czy cię nie ma? - usłyszał głos Nastroszonego.
Podbiegł do kocura żwawym krokiem. Ale super! Pewnie będą się świetnie bawić!
- Jestem!
- To dobrze. Chodź. Pokaże ci coś - skierował kroki w stronę skraju obozu. To było… Dziwne. Co mogło być w takim miejscu? Poszedł za nim, rozglądając się wokół. Może przeoczył coś? Był za niski by coś dojrzeć? Albo może to dopiero Nastroszony coś odkopie?
- To co pokazes?
- Patrz - 2skazał na ryczącą postać. - Widzisz jaka żałosna? Tak kończą zdrajcy. Jesteśmy oddaleni od innych, więc możemy zrobić jej krzywdę. Zostawiłem wcześniej kawałek mchu, aby jej wepchnąć do gardła, by się nie darła - zaśmiał się pod nosem. Zastrzygł uchem. Jego… Ciocia? Czemu znowu ryczała? Chodziło o Nastroszonego czy jak? Zresztą, to nie było ważne. Mógł ją pobić! Tak długo czekał, by móc się wyżyć!
- Ona na selio lycy? A to łajza głupia... To gdzie ten mech, chcę ją pobić!
Podeszli razem do kotki, która wydawała się być zaskoczona ich zjawieniem się. Nie zdążyła zareagować, a Nastroszony już jej wepchnął mech do buzi i przygniótł do ziemi. On był niesamowity! Umiał tyle fajnych rzeczy…
- Witaj Echo. Chcemy się tylko pobawić tobą chwilę, więc możesz ryczeć dalej.
Usatysfakcjonowany spojrzał na wijącą się kotkę, która próbowała coś krzyczeć, jednak ten mech jej przeszkadzał. Ha, nikt się nie dowie o tym zajściu!
- Ale to było mądle! Nikt nie usłysy tego!
Podszedł do jej pyska i popatrzył z wyższością na jej zapłakaną mordę.
- Co lesbo, rycys? Rycys?- powiedział cwaniacko, po czym użarł ją w ucho, z celem rozszarpania go. Nie mógł jej aż tak widocznie zranić, ale… Mała szrama nie przeszkadzała.
- No Echo. To kara za bycie taką egoistką. Trzeba było iść z Orzechem w krzaki, a nie się buntować. Może to cię nauczy, by być posłuszną i nie robić z siebie przed Rudzikiem ofiary.
Wbił w jej ucho mocno zęby po czym pociągnął, czując jak krew plami mu pysk a ucho zostało... Odrobinę przeorane. Zerknął na jej oko, z którego zaczęło wypływać jeszcze więcej łez i jakieś niezrozumiałe krzyki.
- Tak- wymamrotał, oblizując się.- Mogłaś ulodzić dzieci, ale się malnujes. Dlatego jesteś telaz nikim! Mogłaś cokolwiek z siebie dać, juz nawet mój tatuś sobie lepiej poladził!
- Właśnie. Napluj jej teraz na pysk. O tak - Nastroszony splunął kotce na głowę zadowolony. Kociak naśladując go, splunął jej prosto na nos, śmiejąc się jak cholera.
- Pats! Pats! Jak płace!- chichotał, po chwili drapiąc ją po nosie. Mógł robić co tylko chce! Ale zabawa!
<Nastroszony?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz