Wiatr delikatnie rozwiewał jego futro, a niebo rozświetlały kolorowe jak płatki kwiatów. Niedługo zacznie zmierzchać, choć każda noc przychodziła coraz później. Zrezygnował z jakiejkolwiek pracy przed snem i postanowił się zrelaksować. Sam, we własnym towarzystwie, czyli tak jak lubił najbardziej. Doceniał towarzystwo rodzeństwa i kolegów, ale nic nie potrafiło przebić ciszy i spokoju. Odetchnął spokojnie, rozsiadając się w obozie wraz z nornicą. Z tej odległości mógł usłyszeć huczenie uczniowskich rozmów w gałęziach klonu. Wziął głęboki wdech i począł zajmować się posiłkiem. Ah, cóż za idealny odpoczynek.
Gdy jadł na horyzoncie rozpoznał znajome, białe futro. Zainteresował się tym co robił Komarnica, bo widocznie nie był sam. Rzadko kiedy miał okazję na zobaczenie kocura w czyimś towarzystwie. Jak już to tylko z przymusu, a teraz na takiego nie wyglądał. Rozmawiał z jakimś burym wojownikiem. Gęgawa nadstawił czujnie ucha z zainteresowaniem.
— Okropnie męczące jest to, że teraz muszę się zajmować tym gronem dzieci — mruczał niezadowolony Komarnica, na co przytaknął mu Żbik.
— Ty przynajmniej masz ucznia, który rozumie jak się siedzi w miejscu przez więcej niż jedno uderzenie serca — mruknął Żbik, machając ogonem. — Mam nadzieję, że Śliwka szybko skończy ten swój trening. Już poczułem ten smak bycia mentorem i chciałbym się go pozbyć.
— Wyobrażasz sobie być mentorem ucznia, który ma ponad dwadzieścia księżyców?
— Brzmi jak udręka.
Komarnica zaśmiał się cicho. Gęgawa przestał jeść, nawet przeżuwać, słuchając wymiany słów między wojownikami. Czyżby Komarnica miał przyjaciela? Musiał przyznać, że nieco się nie spodziewał. I dlaczego jego uważne oko ominęło to wcześniej?
— Udręka mało powiedziane. A jak jesteś zmuszony do męczenia się z taką grupą nie do opanowania, to sobie tylko wyobraź — spojrzał biednie na Żbika. Bury kocur poklepał go po plecach, a Gęgawa mógł zauważyć jak na ułamek sekundy twarz Komarnicy przybiera dziwnie podekscytowany wyraz. Czyżby wreszcie zobaczył jak jego mentor się uśmiecha i to bynajmniej nie z powodu tego, że któryś z jego podopiecznych roztrzaskał sobie prawie głowę?
— Przez ciebie mam wrażenie, że wdepnąłem w większe bagno niż się spodziewałem. — kocur ziewnął i przeciągnął się. — Spadam. Jeśli jutro się przez tą kupę futra nie wyśpię to chyba zostanę żywym trupem — dodał jeszcze zanim odszedł, by wspiąć się na drzewo i wejść do legowiska wojowników. Końcówka ogona Komarnicy podrygiwała jeszcze w podekscytowaniu, którego powodu Gęgawa nie umiał zrozumieć. Przecież sobie rozmawiali, a nagle Komarnica był taki poruszony? Coś tu nie grało. Gęgawa dostał tego nieprzyjemnego uczucia, że czegoś nie rozumiał. A bardzo mu się nie podobało, gdy czegoś nie rozumiał.
Komarnica nawet się uśmiechnął, jednak gdy obracając się zobaczył samotnie siedzącego ucznia, który wlepiał w niego spojrzenie natychmiast mu ten uśmiech z pyska zniknął.
— Hę? A ty tu czego? — warknął na swojego ucznia, który tylko się w niego wpatrywał ciemnymi oczami. — Cokolwiek, mam to gdzieś — prychnął, odchodząc. Gęgawa odprowadził go wzrokiem, lekko zaskoczony. Przecież tylko tutaj siedział i nic więcej. Wzruszył jednak ramionami, dokańczając nornicę. Jego mentor miejscami był... ekscentryczny.
Postacie NPC: Komarnica, Żbik
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz