*jesień*
Wspięła się na drzewo, aby zaraz wskoczyć na gałąź i rozejrzeć się z wyższego punktu po terenie.Dostrzegła Deszcz w oddali, która dała jej sygnał ogonem. Jeż skinęła głową, po czym weszła w las.
Ćwiczyli zorganizowane akcje. Do tego potrzebna była komunikacja i rozumienie niewerbalnych sygnałów. Jeż musiała się tego nauczyć, by móc wraz z rodziną odeprzeć ewentualne ataki wrogów.
Sygnał ogonem oznaczał obecność drugiej grupy. Składała się ona ze Sroki i Skowronek, która brała dzisiaj udział w ich treningu. Zadaniem Deszcz i Jeż było obronienie wyznaczonego przedmiotu, którym była piłka ukradziona dwunożnym.
Poszła w stronę miejsca, w którym wraz z Deszcz ukryła piłkę, a następnie skręciła. Zostawiła w ten sposób fałszywe ślady. Szylkretowa ciotka i biała siostra pójdą za nią, a tymczasem Deszcz zabierze piłkę ze strefy zagrożenia.
Miała już przygotowane miejsce, do którego zwabi dwie kotki. Było to stare drzewo o systemie korzeniowym wystającym nieco ponad ziemię. Zawalczy z krewniaczkami, a charakterystyka miasta sprawi, iż te uznają, iż piłka była skryta gdzieś między korzeniami rośliny.
Napięła mięśnie po czym wskoczyła na pień drzewa. Podciągnęła się raz, drugi, trzeci, aż w końcu dotarła do odpowiedniej gałęzi. Weszła na nią, by z góry obserwować, czy kotki z drugiej grupy nadchodzą.
Czekała i czekała, a czas dłużył jej się. To trwało za długo.
Zeskoczyła z drzewa, po czym ruszyła cicho własnym tropem.
Po pewnym czasie wyczuła znajomą woń cioci Skowronek, ruszyła więc za nią.
Nagle usłyszała trzask. Jej futro najeżyło się. Tętent łap wypełnił powietrze.
Odwróciła się zaskoczona dostrzegając szarą ciotkę biegnącą do niej z czerwoną piłką w pysku, za którą gnały dwie pozostałe uczestniczki treningu. Jeż zaklęła w myślach. Musiały się domyślić!
Deszcz rzuciła w jej stronę piłkę. Srebrna wyskoczyła łapiąc ją w locie w zęby. Następnie pędem podbiegła do najbliższego drzewa. Szybko wspięła się na nie, po czym zaczęła przechodzić z jednego konaru na drugi i tak dalej, zmieniając drzewa, po których się przemieszczała.
Usłyszała, jak jej siostra również wskakuje na pień innego okazu flory. Musiała się spieszyć. Babcia powiedziała, iż drużyna która o zachodzie słońca przyniesie jej piłkę, wygra. Nie można było przynieść jej wcześniej. Drużyny miały mierzyć się calutki dzień, tak jak mogło to być w prawdziwym konflikcie.
Usłyszała za sobą, jak jej siostra przeskakuje z gałęzi na gałąź z wprawą wiewiórki. Sama również przyspieszyła, nie chcą dać się złapać.
Wiedziała, że tutaj nie da rady wejść na wyższe gałęzie i liczyć na to, że przeciwniczka za nią nie pójdzie. Dziko pręgowana córka Krokus była cięższa od Sroki, więc nie mogła zrobić tego triku. Wiedziała, że Sroka może jednak wykorzystać ich różnicę masy w inny sposób.
Biała kotka weszła na cieńsze gałęzie, położone wyżej. Była w stanie dzięki temu skoczyć na Jeż z góry. Ta więc dostrzegając, jak żółtooka sunie nad nią, już mierząc się do skoku, pędem rzuciła się do pnia najbliższego drzewa.
Chwilę leciała i już myślała, że nie uda jej się złapać kory pazurami. Na szczęście jej obawy nie spełniły się. Zsunęła się z drzewa po czym zaczęła biec w stronę granicy lasu.
Krew szumiała jej w uszach, gdy biegła wymijając napotkane pnie. W oddali widziała granicę zadrzewień. Ktoś skoczył jednak na nią z lewej strony i przybił do ziemi. Tygrysio pręgowana ciotka uderzyła ją w pysk, próbując sprawić, aby jej siostrzenica wypuściła piłkę. Tak się jednak nie stało. Wnuczka Bylicy kopnęła pomarańczowooką w brzuch. Ta zawyła cicho, upadając całym ciężarem ciała na Jeż. Kotka szybko wyślizgnęła się spod mniejszej osobniczki, po czym znów puściła się biegiem. Dostrzegając ciocię Deszcz rzuciła się w jej stronę. Za nią popędziła Skowronek na ziemi i Sroka w koronach drzew.
Jednak Jeż zrobiła ostry zakręt, dezorientując kotki, po czym znowu skierowała się w stronę wyjścia z lasu.
Była już bardzo blisko. Przebiła się niczym taran przez gęstwinę krzewów dzielącą ją od otwartej przestrzeni. Gałęzie i liście wplątały się w jej futro.
Wbiegła na polanę, próbując uciec goniącym.
Dostrzegła, iż dzień chylił się ku końcowi. Tak! Jeśli teraz pobiegnie do babci, by oddać jej piłkę, może uda im się wygrać!
***
Dostrzegając starą szopę przyspieszyła. Przed drewnianą konstrukcją siedziała tak dobrze znana jej sylwetka starej samotniczki.
Jednak nie tylko jej zobaczenie tego miejsca dodało energii. Jej siostra dogoniła ją, a następnie rzuciła się na jej tył, wbijając w niego swe ostre pazury. Jeż zaskoczona wypuściła piłkę, która potoczyła się w stronę miejsca docelowego. Widziała, jak jej babcia wodzi za czerwonym przedmiotem spojrzeniem, ale nawet nie wykazuje chęci podniesienia go.
Próbowała z siebie zrzucić Srokę, jednak nic to nie dawało. Ta jakby w szale determinacji gryzła ją i drapała. Tymczasem ich ciotki skoczyły w stronę piłki, jednak zderzyły się ze sobą nawzajem i w uścisku potoczyły kawałek dalej.
W końcu skopała z siebie białą kotkę, co dało jej chwilę na to, by chwycić czerwoną zabawkę w zęby. Ta jednak nie dała za wygraną. Wskoczyła na jej grzbiet, zaczynając ją okładać łapami. Jeż skuliła się, po czym zakryła własnymi kończynami kulisty przedmiot. Pisnęła, czując, jak Sroka zaczyna bić ją po łbie. Jednak ktoś jej pomógł. Po szamotaninie drobnej Deszcz udało się wyrwać i ruszyć na pomoc srebrnej adeptce. Jej mentorka skoczyła na białą, zrzucając ją z grzbietu Jeż. Skowronek rzuciła się aby przejąć piłkę, ale była za daleko, by dotrzeć na czas.
Zdyszana zielonooka wnuczka Bylicy położyła przed babką obślinioną czerwoną kulkę.
- Koniec – powiedziała donośnie Bylica, a pozostałe dwie kotki przestały walczyć.
- Wszyscy spisaliście się na medal, choć to drużyna Jeżyk wygrała. Gratulacje. – miauknęła starsza kocica, po czym pogłaskała wspomnianą po głowie. Ta zamruczała, zadowolona z pieszczoty, po czym otarła się o jej łapę.
Niezadowolona Sroka fuknęła, po czym mimo prób zatrzymania jej, weszła do stodoły, pewnie by następnie położyć się na swym legowisku ze słomy i pójść spać. Jeż też była zmęczona, ale chciała jeszcze posiedzieć chwilkę z babcią. Usiadły sobie razem, obserwując, jak ostatnie promienie zachodzącego słońca barwią niebo na różnorakie kolory, od pomarańczowego, przez róż i fiolet. Córka Krokus zamruczała, wtulając się w futerko Bylicy. W odpowiedzi dostała liźnięcie po głowie. Cieszyła się, iż wygrała. Że błękitna była z niej dumna.
Obserwowały tak zachód słońca, póki ognista kula nie zniknęła za horyzontem, a księżyc nie wyjrzał z drugiej strony na niebo.
Postaci NPC: Deszcz, Skowronek, Sroka
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz