Puk puk
Nadeszła pora, aby uczucia naszych kotków mogły w pełni rozkwitnąć, a więc oto walentynki, które zostały nadane w tym roku:
DLA PIT
DLA AVO
DLA LILY
dla Mglistej Zatoki
"Do pobożnicy"
Fantazje trudno snuć na temat miłości
Jednak mam nadzieję, że tą fraszkę twe serce ugości
Niech strzała amora w twe serce srebrne wpadnie
Gdy wypowiem swoje o tobie zdanie
Sądzę, że urodą swą zachwycasz niejedno śmiałka
Chociaż tylko ja zasługuję na miano twego kochanka
Codziennie wypatruję sierści srebrzystej jak światło księżyca
Każde oko lodowate zimnem mnie nasyca
Chuderlawe łapy jak chude patyki
Pędzelki na uszach niczym dwa rodzynki
Pocoż jednak opisywać wygląd i w kółko mącić bzdety
Kiedy bardziej od zewnętrza liczą się zalety
Tutaj trochę tego mało
Ale coś wyciągnę śmiało
Taka śmiała panna, wściekła tyranka
Fanatyczne modlitwy mogłabyś mówić od rana
Z takim tupetem nawet samiec alfa nie straszny
Gdybyś się postarała, stworzyłabyś harem pokaźny
Wtedy jednak byłbym nieco wściekły i zazdrosny
Że nawet taka pani kogoś ma a jestem sam jedyny
T.
"Do pobożnicy"
Fantazje trudno snuć na temat miłości
Jednak mam nadzieję, że tą fraszkę twe serce ugości
Niech strzała amora w twe serce srebrne wpadnie
Gdy wypowiem swoje o tobie zdanie
Sądzę, że urodą swą zachwycasz niejedno śmiałka
Chociaż tylko ja zasługuję na miano twego kochanka
Codziennie wypatruję sierści srebrzystej jak światło księżyca
Każde oko lodowate zimnem mnie nasyca
Chuderlawe łapy jak chude patyki
Pędzelki na uszach niczym dwa rodzynki
Pocoż jednak opisywać wygląd i w kółko mącić bzdety
Kiedy bardziej od zewnętrza liczą się zalety
Tutaj trochę tego mało
Ale coś wyciągnę śmiało
Taka śmiała panna, wściekła tyranka
Fanatyczne modlitwy mogłabyś mówić od rana
Z takim tupetem nawet samiec alfa nie straszny
Gdybyś się postarała, stworzyłabyś harem pokaźny
Wtedy jednak byłbym nieco wściekły i zazdrosny
Że nawet taka pani kogoś ma a jestem sam jedyny
T.
Dla Koszmara
"Do kochanego brata"
Czemuś jest taki oschły Koszmarze?
O twojej przemianie wciąż marzę
Byś wreszcie porzucił te dyrdymały i jak mężczyzna
Zakwitł potencjałem niczym ziemia żyzna
Jak na razie rosną tam tylko chwasty i jaskrów łodygi
A z twojego łba wyrastają czarcie rogi
Może dawka dyscypliny, bądź porządne lanie
Sprawi, że twój charakter do pionu powstanie
"Do kochanego brata"
Czemuś jest taki oschły Koszmarze?
O twojej przemianie wciąż marzę
Byś wreszcie porzucił te dyrdymały i jak mężczyzna
Zakwitł potencjałem niczym ziemia żyzna
Jak na razie rosną tam tylko chwasty i jaskrów łodygi
A z twojego łba wyrastają czarcie rogi
Może dawka dyscypliny, bądź porządne lanie
Sprawi, że twój charakter do pionu powstanie
DLA AMARE
DLA DAYOXA
Od Nastroszonego Futra do Gawroniego Obłędu(Kurki)
Mój ty gawronku, mój ty obłedzie.
Tonę w oczach twych ognistych i ostrych,
nie myśląc o popełnionym błędzie.
Marząc jedynie o twych mięśniach rosłych.
W snach cię widuje,
Razem przytuleni do siebie.
Miłość dziś króluje,
Tak bardzo pragnę ciebie.
Nie, to chyba wyobraźnia moja.
Podoba mi się tak bardzo klata twoja.
Chcę cię dotknąć, być przy tobie.
Dla ciebie ja wszystko zrobię!
Będę gejem, tak. Byleś był mój.
A ja przy okazji, cały twój.
Jesteś dla mnie jednak zagadką.
Agresja z ciebie się roztacza.
Może ma to coś wspólnego z twoją matką,
Która miała zmysł krętacza.
Ale to nie przeszkoda, nie mój kocurze,
Me serce dla ciebie jest takie duże.
Błagam, daj mi szansę wspaniały,
Ja taki spokorniały.
Znajdę twą mentorkę, wilczaki pobijemy.
A następnie razem na randkę uciekniemy.
To jak będzie? Przekonany mój miły?
Nawet jak kotki będą z nas drwiły,
Nie przejmuj się ich słowami głupimi.
Zagłuszymy je innymi, miłymi.
Nie będziesz już przenigdy sam, obiecuję.
Miłość ci swą na łapie dam i pocałuje.
Mój ty gawronku, mój ty obłedzie.
Tonę w oczach twych ognistych i ostrych,
nie myśląc o popełnionym błędzie.
Marząc jedynie o twych mięśniach rosłych.
W snach cię widuje,
Razem przytuleni do siebie.
Miłość dziś króluje,
Tak bardzo pragnę ciebie.
Nie, to chyba wyobraźnia moja.
Podoba mi się tak bardzo klata twoja.
Chcę cię dotknąć, być przy tobie.
Dla ciebie ja wszystko zrobię!
Będę gejem, tak. Byleś był mój.
A ja przy okazji, cały twój.
Jesteś dla mnie jednak zagadką.
Agresja z ciebie się roztacza.
Może ma to coś wspólnego z twoją matką,
Która miała zmysł krętacza.
Ale to nie przeszkoda, nie mój kocurze,
Me serce dla ciebie jest takie duże.
Błagam, daj mi szansę wspaniały,
Ja taki spokorniały.
Znajdę twą mentorkę, wilczaki pobijemy.
A następnie razem na randkę uciekniemy.
To jak będzie? Przekonany mój miły?
Nawet jak kotki będą z nas drwiły,
Nie przejmuj się ich słowami głupimi.
Zagłuszymy je innymi, miłymi.
Nie będziesz już przenigdy sam, obiecuję.
Miłość ci swą na łapie dam i pocałuje.
DLA BELISSY
Od Srokoszowej Wzgardy Do Aksamitnej Chmurki
Twe ślepia błądzą po horyzoncie,
nie zahaczając o mnie instynktownie.
Skąpane morskim błękitem,
piaszczystych plaż strażnikiem.
Futro zmieszane wszelkimi ciepłymi barwami,
niczym polana wiosenką usiana kwiatami.
Twa radość nieskończona,
niczym rzep koło mego ogona.
Okrzyk radosny, uśmiech szeroki,
Rozrywają mą dusze na boki.
Świst oddechu, woń paproci,
W mym umyśle wciąż psoci.
Uśmiech kruszący głazy i skały,
I tym podobne miłosne dyrdymały.
Jutro, jak i pojutrze twego ciepła nie doświadczę
Skazany jestem na o gorzkim smaku porażkę.
Twe spojrzenie rozmarzone utkwione w bestii,
o niebywałych pokładach pierwotnej agresji.
Zazdrość coraz bardziej mnie zżera,
kolec zawiści w serce uwiera.
Chęć czynów potwornych we mnie się budzi,
na pozytywne zakończenie zmęczony umysł się łudzi.
Ilekroć wzrok mój na ciebie padnie
me ciało stroszy się bezwładnie.
Każdy twój krok bacznie obserwuje,
myślami naszą wspólną przyszłość maluje.
Niespełnioną i brutalną,
małostkową i nieosiągalną.
Nienawiść i miłość bezkreśnie się przelewają,
w nieskończonej się walce wciąż trwają.
Gardzę tobą całym sercem i duszą,
Me poliki na myśl o tobie się puszą.
Głos twój o ciarki przyprawia,
przebrała się cierpliwości miara.
Jeśli ma być nie możesz i jego nie będziesz,
skończycie we dwoje w piekielnej udręce.
Twe ślepia błądzą po horyzoncie,
nie zahaczając o mnie instynktownie.
Skąpane morskim błękitem,
piaszczystych plaż strażnikiem.
Futro zmieszane wszelkimi ciepłymi barwami,
niczym polana wiosenką usiana kwiatami.
Twa radość nieskończona,
niczym rzep koło mego ogona.
Okrzyk radosny, uśmiech szeroki,
Rozrywają mą dusze na boki.
Świst oddechu, woń paproci,
W mym umyśle wciąż psoci.
Uśmiech kruszący głazy i skały,
I tym podobne miłosne dyrdymały.
Jutro, jak i pojutrze twego ciepła nie doświadczę
Skazany jestem na o gorzkim smaku porażkę.
Twe spojrzenie rozmarzone utkwione w bestii,
o niebywałych pokładach pierwotnej agresji.
Zazdrość coraz bardziej mnie zżera,
kolec zawiści w serce uwiera.
Chęć czynów potwornych we mnie się budzi,
na pozytywne zakończenie zmęczony umysł się łudzi.
Ilekroć wzrok mój na ciebie padnie
me ciało stroszy się bezwładnie.
Każdy twój krok bacznie obserwuje,
myślami naszą wspólną przyszłość maluje.
Niespełnioną i brutalną,
małostkową i nieosiągalną.
Nienawiść i miłość bezkreśnie się przelewają,
w nieskończonej się walce wciąż trwają.
Gardzę tobą całym sercem i duszą,
Me poliki na myśl o tobie się puszą.
Głos twój o ciarki przyprawia,
przebrała się cierpliwości miara.
Jeśli ma być nie możesz i jego nie będziesz,
skończycie we dwoje w piekielnej udręce.
DLA BAŁWANKA
DLA PIANKI
DLA KIT
DLA CAELIO
Dla Agresta od Promyka
Witaj Agreście, jesteś wreszcie.
Czekałem na ciebie lecz na innym niebie.
Mam układ, nie do odrzucenia, poświęcisz mi się cały
Całusy będziemy udawać, może wtedy zrozumiesz
Bowiem, Komar kocha cię nad życie
Też doświadczyć tego muszę
Kiedy jednak będę z tobą, jego serce na katusze
On ma bowiem władzę
Wokół palca owinięta
I za miłość twoją ślepą
Władzę nawet odda
Więc, chodź ze mną
Inaczej moja mina sroga
Wobec ciebie w złości krzywa
Zmusi mnie do poderżnięcia.
Pamiętaj, że miałeś wybór
Ja jednak naprawdę cię kocham
Nad ptaki lecące po niebie,
I chmury na nim tańczące
Proszę, przemyśl tą sprawę, bowiem...
Chciałem być liderem,
Dlatego udaję miłego, by Komar chciał mnie wybrać...
Na następcę dumnego
Chciałem też z tobą sypiać
Przy nocach z niebem gwiaździstym
Obsypanym światełkami
Nie piękniejszym od ciebie.
Proszę, wybierz mnie
Kocham cię nadmiernie
Serce moje pęknie
Gdy odrzucisz mnie.
Nie wiem, czy zdołam cię zabić,
Jedno tylko wiem,
Że naprawdę, potrafię,
Umrzeć z miłości do ciebie.
Agreście, pamiętaj, masz mnie.
Poranka.
Czekałem na ciebie lecz na innym niebie.
Mam układ, nie do odrzucenia, poświęcisz mi się cały
Całusy będziemy udawać, może wtedy zrozumiesz
Bowiem, Komar kocha cię nad życie
Też doświadczyć tego muszę
Kiedy jednak będę z tobą, jego serce na katusze
On ma bowiem władzę
Wokół palca owinięta
I za miłość twoją ślepą
Władzę nawet odda
Więc, chodź ze mną
Inaczej moja mina sroga
Wobec ciebie w złości krzywa
Zmusi mnie do poderżnięcia.
Pamiętaj, że miałeś wybór
Ja jednak naprawdę cię kocham
Nad ptaki lecące po niebie,
I chmury na nim tańczące
Proszę, przemyśl tą sprawę, bowiem...
Chciałem być liderem,
Dlatego udaję miłego, by Komar chciał mnie wybrać...
Na następcę dumnego
Chciałem też z tobą sypiać
Przy nocach z niebem gwiaździstym
Obsypanym światełkami
Nie piękniejszym od ciebie.
Proszę, wybierz mnie
Kocham cię nadmiernie
Serce moje pęknie
Gdy odrzucisz mnie.
Nie wiem, czy zdołam cię zabić,
Jedno tylko wiem,
Że naprawdę, potrafię,
Umrzeć z miłości do ciebie.
Agreście, pamiętaj, masz mnie.
Poranka.
DLA HAYA
DLA PAPROT
O chwila chwila, a co to?
To jeszcze nie koniec?
Proszę państwa, a co my tu dalej mamy? A no dodatkowe walentynki! Napatoczyło nam się w tym roku tyle nieśmiałych serc, nie będących w stanie wyznać wprost uczuć swym sympatiom, że musieliśmy pozostawić dla nich trochę miejsca:
WIERSZE:
Od Nastroszonego Futra do Strzyżykowego Promyka
Wiem, że jesteś zakonnicą o rudawej sierści.
Klanowi Gwiazdy oddałaś wszak swą łapę.
Kto by wierzył w te przebrzydłe treści?
Które mają podstarzałą datę.
To chore i nienormalne, być wiernym jakimś duchom.
Chciałbym cię uratować mała.
Nie daj się tym karaluchom.
Byś test ten pomyślnie zdała.
Strzyżyk moja piękna anielico,
Tak do ciebie mówię to.
Niespokojna i zwodnicza śnieżyco,
Co odgania ze mnie zło.
Dziękuję ci za tą troskę, chcę się odwdzięczyć.
Pozwól mi zaprosić cię na randkę małą w mroku.
Chciałbym cię w tym wyręczyć,
Byś dotrzymała mi tej nocy kroku.
Zrzucimy ciężkie okowy,
Złamiemy kodeks, lecz w zamian,
Pooglądamy pasące się krowy.
Nie odwalając żadnych mianian.
Ma dusza czarna, zła i okrutna,
Przy tobie jaśnieje niczym czysta biel.
Twa praca ze mną taka żmudna,
Pokazuje mi inny, nowy cel.
To ty Strzyżyk, moja iskierko,
Ciebie pragnę mieć w swych ramionach.
Dam ci w darze kwiatów pełne wiaderko
Oraz róże trzymaną w dłoniach.
Jak chcesz pośpiewamy do gwiazdek.
Modlitw znam bardzo wiele.
Przejdźmy tylko do tych ptasich gniazdek,
Tam też cię rozanielę.
Kocham cię mocno, kocham nawet szczerze,
Chcę cię mieć przy sobie,
Wiem. Wysoko mierze.
Lecz wszystko dla ciebie zrobię.
Zostań tylko damą mą,
Nie pożałujesz tego mała.
A ja stanę się nową duszą twą,
Która będzie przy tobie trwała.
Wiem, że jesteś zakonnicą o rudawej sierści.
Klanowi Gwiazdy oddałaś wszak swą łapę.
Kto by wierzył w te przebrzydłe treści?
Które mają podstarzałą datę.
To chore i nienormalne, być wiernym jakimś duchom.
Chciałbym cię uratować mała.
Nie daj się tym karaluchom.
Byś test ten pomyślnie zdała.
Strzyżyk moja piękna anielico,
Tak do ciebie mówię to.
Niespokojna i zwodnicza śnieżyco,
Co odgania ze mnie zło.
Dziękuję ci za tą troskę, chcę się odwdzięczyć.
Pozwól mi zaprosić cię na randkę małą w mroku.
Chciałbym cię w tym wyręczyć,
Byś dotrzymała mi tej nocy kroku.
Zrzucimy ciężkie okowy,
Złamiemy kodeks, lecz w zamian,
Pooglądamy pasące się krowy.
Nie odwalając żadnych mianian.
Ma dusza czarna, zła i okrutna,
Przy tobie jaśnieje niczym czysta biel.
Twa praca ze mną taka żmudna,
Pokazuje mi inny, nowy cel.
To ty Strzyżyk, moja iskierko,
Ciebie pragnę mieć w swych ramionach.
Dam ci w darze kwiatów pełne wiaderko
Oraz róże trzymaną w dłoniach.
Jak chcesz pośpiewamy do gwiazdek.
Modlitw znam bardzo wiele.
Przejdźmy tylko do tych ptasich gniazdek,
Tam też cię rozanielę.
Kocham cię mocno, kocham nawet szczerze,
Chcę cię mieć przy sobie,
Wiem. Wysoko mierze.
Lecz wszystko dla ciebie zrobię.
Zostań tylko damą mą,
Nie pożałujesz tego mała.
A ja stanę się nową duszą twą,
Która będzie przy tobie trwała.
Od Nastroszonego Futra do Zajęczej Troski
Mój ty Zajączku, moja wredoto,
Co opływa blaskiem, mieniąc się jak złoto.
Najwspanialsza, najpiękniejsza,
Najmądrzejsza i najcudowniejsza.
Gdy cię widzę, me serce staje.
Dary ci od razu pod łapy twe daję.
Uginam kark przed twym majestatem.
Ciesząc się, ah ciesząc, żeś ty nie mym katem.
Wiem, że początki ze mną ciężkie były.
Wodne tonie me myśli głupie zmyły.
Zmądrzałem, przejrzałem na oczy.
Tyś najwspanialsza, co przy mnie kroczy.
Ah, Zajączku, ah ma pani sprawiedliwa,
Daj mi szansę, nie bądź gderliwa.
Chyle czoło, łapki całuję,
Bo tak bardzo cię miłuje.
Może nie chcesz mnie za partnera, bo się brzydzisz.
Wiem, że za mymi plecami tak podle szydzisz.
Ale słowo daję, ja się zmienię o królowo.
Wiem, że u boku twego nie będzie kolorowo.
Jestem na to gotowy. Byleś mi wybaczyła.
Co dzień na horyzoncie pięknie majaczyła.
Możesz mnie wykastrować, zostanę gejem ku twej radości.
Tylko błagam, nie rachuj mi kości!
Wyznaje ci miłość. Kocham cię skrycie.
Błagam oszczędź, ah oszczędź me życie.
Chcę tylko cię z bliska podziwiać.
Będziesz mnie co dzień zadziwiać.
Chcę ci służyć do końca świata wspaniała.
Me serce szaleje, takaś doskonała.
Dam ci wiele o królowo ma.
Ma dusza będzie na wieki twa.
Mój ty Zajączku, moja wredoto,
Co opływa blaskiem, mieniąc się jak złoto.
Najwspanialsza, najpiękniejsza,
Najmądrzejsza i najcudowniejsza.
Gdy cię widzę, me serce staje.
Dary ci od razu pod łapy twe daję.
Uginam kark przed twym majestatem.
Ciesząc się, ah ciesząc, żeś ty nie mym katem.
Wiem, że początki ze mną ciężkie były.
Wodne tonie me myśli głupie zmyły.
Zmądrzałem, przejrzałem na oczy.
Tyś najwspanialsza, co przy mnie kroczy.
Ah, Zajączku, ah ma pani sprawiedliwa,
Daj mi szansę, nie bądź gderliwa.
Chyle czoło, łapki całuję,
Bo tak bardzo cię miłuje.
Może nie chcesz mnie za partnera, bo się brzydzisz.
Wiem, że za mymi plecami tak podle szydzisz.
Ale słowo daję, ja się zmienię o królowo.
Wiem, że u boku twego nie będzie kolorowo.
Jestem na to gotowy. Byleś mi wybaczyła.
Co dzień na horyzoncie pięknie majaczyła.
Możesz mnie wykastrować, zostanę gejem ku twej radości.
Tylko błagam, nie rachuj mi kości!
Wyznaje ci miłość. Kocham cię skrycie.
Błagam oszczędź, ah oszczędź me życie.
Chcę tylko cię z bliska podziwiać.
Będziesz mnie co dzień zadziwiać.
Chcę ci służyć do końca świata wspaniała.
Me serce szaleje, takaś doskonała.
Dam ci wiele o królowo ma.
Ma dusza będzie na wieki twa.
Od Niedźwiedziej Siły do Aksamitnej Chmurki
Szary dzień, szara noc,
Aż tu budzi mnie twa moc,
Pełna energii i prostoty.
Nigdy nie było przy mnie takiej istoty.
Gdy cię widzę me serce przyspiesza.
Ktoś mi w mym organizmie miesza.
Czy to miłość? To, to odczucie?
Przeraża mnie czasem to uczucie.
Twój uśmiech rozświetla, a chmury odchodzą.
Me myśli wnet światłem szybko zachodzą.
Kocham cię, Aksamitko, wyznaje szczerze.
Dalej czasami w to trudno ja wierzę.
Zapełniasz pustkę w mojej duszy,
Mój mur wzniesiony przez lata, twój duch kruszy.
Gdy cię widzę... rozczula się serce me.
Twa bliskość, moje ciało na zawsze twe.
Uwielbiam spać wtulony w twoich ramionach.
Me ciało całe w znamionach...
Jednakże nie czuje bólu, gdy jesteś obok, co jest niezwykłe.
Sny i koszmary stają się wtem takie nikłe.
W nich częściej ty. Twój uśmiech i twa niewinność.
Patrząc na ciebie wiem, co to uczynność.
Kto skrzywdzi cię, tak go rozerwę,
Że nie zasłuży na choćby przerwę,
Czy na okrzyk mały litości,
Bo zostaną z niego same kości.
Moja Chmurko, moja słodka ukochana,
Przez los ze mną związana.
Kocham cię całym sobą,
Na zawsze już, chcę być tylko z tobą.
Szary dzień, szara noc,
Aż tu budzi mnie twa moc,
Pełna energii i prostoty.
Nigdy nie było przy mnie takiej istoty.
Gdy cię widzę me serce przyspiesza.
Ktoś mi w mym organizmie miesza.
Czy to miłość? To, to odczucie?
Przeraża mnie czasem to uczucie.
Twój uśmiech rozświetla, a chmury odchodzą.
Me myśli wnet światłem szybko zachodzą.
Kocham cię, Aksamitko, wyznaje szczerze.
Dalej czasami w to trudno ja wierzę.
Zapełniasz pustkę w mojej duszy,
Mój mur wzniesiony przez lata, twój duch kruszy.
Gdy cię widzę... rozczula się serce me.
Twa bliskość, moje ciało na zawsze twe.
Uwielbiam spać wtulony w twoich ramionach.
Me ciało całe w znamionach...
Jednakże nie czuje bólu, gdy jesteś obok, co jest niezwykłe.
Sny i koszmary stają się wtem takie nikłe.
W nich częściej ty. Twój uśmiech i twa niewinność.
Patrząc na ciebie wiem, co to uczynność.
Kto skrzywdzi cię, tak go rozerwę,
Że nie zasłuży na choćby przerwę,
Czy na okrzyk mały litości,
Bo zostaną z niego same kości.
Moja Chmurko, moja słodka ukochana,
Przez los ze mną związana.
Kocham cię całym sobą,
Na zawsze już, chcę być tylko z tobą.
Od Upadłego Kruka do Mrocznej Gwiazdy
Chodzą mylne przekonania, że wróg nie może być z wrogiem.
Odrzucam tą tezę o panie mój, bo to nigdy nie było wymogiem.
Mam dość wojaczki z tobą, pragnę to zakończyć.
To żaden fortel mój, aby cię wykończyć.
Ja... powiem szczerze, to we mnie już długo tkwi.
Kocham cię Mroczna Gwiazdo, proszę uchyl do swego serca drzwi.
Tak jak mówiłeś, jesteśmy podobni do siebie.
I owszem. Pod wieloma względami, przypominam wszak ciebie.
Lubimy patrzeć na krzywdę wrogów,
Nasze ego wysokie, jak ego dwóch bogów.
Mściwi i okrutni, to nasze oblicza.
Wiele się jeszcze do tego wlicza.
Na łapie mej, podaje ci swe serce.
Zapominam już, o naszej wspólnej gierce.
Nasz intelekt to coś niezwykłego.
Razem w klanie dokonamy niemożliwego.
Mroczna Gwiazdo, kocham cię wielce.
Twe imię widzę nawet w zwykłej muszelce.
Spać nie daje mi ta myśl po nocach.
A umysł zasnuty niczym w wielu kocach.
Chcę móc ci dać mą matkę na tacy,
Jesteśmy już i tak dla niej łajdacy.
Umrze i nienawiść nasza odejdzie w cień.
Las rozlegnie się tysiącem bolesnych brzmień.
Będziesz ty i ja... Ah, mój liderze.
Wiem, wiem, że wysoko mierze.
Ale co począć mam, gdy widzę twe błękitne oczy?
Te uczucie mnie miłosne wnet otoczy...
Marze o tobie, dniami, nocami.
Liczę cykle, upływające księżycami.
Chcę wręczyć ci bukiet, przyjmij go szczerze.
Ja dalej głęboko na nasze zejście wierzę.
Chodzą mylne przekonania, że wróg nie może być z wrogiem.
Odrzucam tą tezę o panie mój, bo to nigdy nie było wymogiem.
Mam dość wojaczki z tobą, pragnę to zakończyć.
To żaden fortel mój, aby cię wykończyć.
Ja... powiem szczerze, to we mnie już długo tkwi.
Kocham cię Mroczna Gwiazdo, proszę uchyl do swego serca drzwi.
Tak jak mówiłeś, jesteśmy podobni do siebie.
I owszem. Pod wieloma względami, przypominam wszak ciebie.
Lubimy patrzeć na krzywdę wrogów,
Nasze ego wysokie, jak ego dwóch bogów.
Mściwi i okrutni, to nasze oblicza.
Wiele się jeszcze do tego wlicza.
Na łapie mej, podaje ci swe serce.
Zapominam już, o naszej wspólnej gierce.
Nasz intelekt to coś niezwykłego.
Razem w klanie dokonamy niemożliwego.
Mroczna Gwiazdo, kocham cię wielce.
Twe imię widzę nawet w zwykłej muszelce.
Spać nie daje mi ta myśl po nocach.
A umysł zasnuty niczym w wielu kocach.
Chcę móc ci dać mą matkę na tacy,
Jesteśmy już i tak dla niej łajdacy.
Umrze i nienawiść nasza odejdzie w cień.
Las rozlegnie się tysiącem bolesnych brzmień.
Będziesz ty i ja... Ah, mój liderze.
Wiem, wiem, że wysoko mierze.
Ale co począć mam, gdy widzę twe błękitne oczy?
Te uczucie mnie miłosne wnet otoczy...
Marze o tobie, dniami, nocami.
Liczę cykle, upływające księżycami.
Chcę wręczyć ci bukiet, przyjmij go szczerze.
Ja dalej głęboko na nasze zejście wierzę.
Od Jeleniego Puchu (Puszka) do Leśnego Pożaru
Pożar, ukochany. Znajdź mnie.
Brakuje, ah brakuje mi tak bardzo cię.
Tęsknie, patrząc w niebo nocami,
Czekając na znak, otoczony wieńcami.
Ten głód, ten ból, wyniszcza mnie okrutnie.
Wizje ciebie u boku, brzmią tak bardzo cudnie.
Chcę się wtulić w twe ramiona i zapomnieć o bólu.
By przestać rozpamiętywać to, że zwracano się do mnie żulu.
Kocham cię tak bardzo, o ukochany mój.
Co dzień wyobrażam sobie ciebie istny rój.
Widzę cię na ziemi, widzę cię i w wodzie.
Tyś to naprawdę jesteś dzisiaj bardzo w modzie.
Mówię do twej jawy, przypominam śmiech sobie.
Myśle, ah myśle wciąż tylko o tobie.
Pożar. Mój ogniu skryty, tlący się żarze.
O tobie, ah o tobie, tylko wciąż marze.
Gdy uda mi się powstać, znajdę do ciebie drogę.
Zrobię co w mej mocy, póki jeszcze mogę.
Twój zapach, twoje piękne futro...
Obudzę się i ujrzę je już jutro.
Oby to się stało, oby się ziściło,
A nie okazało się, że to mi się przyśniło.
Pożar, ukochany. Znajdź mnie.
Brakuje, ah brakuje mi tak bardzo cię.
Tęsknie, patrząc w niebo nocami,
Czekając na znak, otoczony wieńcami.
Ten głód, ten ból, wyniszcza mnie okrutnie.
Wizje ciebie u boku, brzmią tak bardzo cudnie.
Chcę się wtulić w twe ramiona i zapomnieć o bólu.
By przestać rozpamiętywać to, że zwracano się do mnie żulu.
Kocham cię tak bardzo, o ukochany mój.
Co dzień wyobrażam sobie ciebie istny rój.
Widzę cię na ziemi, widzę cię i w wodzie.
Tyś to naprawdę jesteś dzisiaj bardzo w modzie.
Mówię do twej jawy, przypominam śmiech sobie.
Myśle, ah myśle wciąż tylko o tobie.
Pożar. Mój ogniu skryty, tlący się żarze.
O tobie, ah o tobie, tylko wciąż marze.
Gdy uda mi się powstać, znajdę do ciebie drogę.
Zrobię co w mej mocy, póki jeszcze mogę.
Twój zapach, twoje piękne futro...
Obudzę się i ujrzę je już jutro.
Oby to się stało, oby się ziściło,
A nie okazało się, że to mi się przyśniło.
Od Rozżarzonego Płomienia do Tygrysiej Smugi
Ah Tygrysku, moja miła. To ja, psiapsi twoja.
Chce ci dzisiaj wnet powiedzieć - będziesz tylko moja.
Tak! Nie przesłyszałaś się, o nie.
Niech każdy o tym wszak dzisiaj wie.
Ja... Tygrys. Kocham cię!
Proszę powiedz, że ty też miłujesz mnie.
Twa terapia zdziałała cuda, jestem dobrym kotem.
Już nie atakuje nierudych i nie zakopuje pod płotem.
Zmieniłem się dzięki tobie, jesteś moim światłem.
Na twoim punkcie to ja już totalnie padłem.
Proszę cię rudości, proszę przyjmij me zaloty.
Będziemy szczęśliwi. Patrz! Szczęśliwe koty!
Ty i ja... na szczycie. Klan razem zbawimy.
Ty liderem, ja zastępcą, trochę się zabawimy.
Pamiętaj kto cię wspierał, kto pomógł szukać syna.
Kto uratował życie, kto przyznał - "moja wina".
U boku twego chcę trwać szczerze.
To będzie wspaniałe przymierze.
Chcę móc się troszczyć o twe dobro, samopoczucie i dusze.
Bo przez miłość swą do ciebie, po prostu tak już muszę.
Więc zastanów się skarbeńku,
Z kim masz tak naprawdę na pieńku.
A potem rzuć się w me ramiona potężne,
Które są tak bardzo mężne.
A następnie zadamy sobie pytanie.
Czy to jest już miłość czy też kochanie?
Ah Tygrysku, moja miła. To ja, psiapsi twoja.
Chce ci dzisiaj wnet powiedzieć - będziesz tylko moja.
Tak! Nie przesłyszałaś się, o nie.
Niech każdy o tym wszak dzisiaj wie.
Ja... Tygrys. Kocham cię!
Proszę powiedz, że ty też miłujesz mnie.
Twa terapia zdziałała cuda, jestem dobrym kotem.
Już nie atakuje nierudych i nie zakopuje pod płotem.
Zmieniłem się dzięki tobie, jesteś moim światłem.
Na twoim punkcie to ja już totalnie padłem.
Proszę cię rudości, proszę przyjmij me zaloty.
Będziemy szczęśliwi. Patrz! Szczęśliwe koty!
Ty i ja... na szczycie. Klan razem zbawimy.
Ty liderem, ja zastępcą, trochę się zabawimy.
Pamiętaj kto cię wspierał, kto pomógł szukać syna.
Kto uratował życie, kto przyznał - "moja wina".
U boku twego chcę trwać szczerze.
To będzie wspaniałe przymierze.
Chcę móc się troszczyć o twe dobro, samopoczucie i dusze.
Bo przez miłość swą do ciebie, po prostu tak już muszę.
Więc zastanów się skarbeńku,
Z kim masz tak naprawdę na pieńku.
A potem rzuć się w me ramiona potężne,
Które są tak bardzo mężne.
A następnie zadamy sobie pytanie.
Czy to jest już miłość czy też kochanie?
Od Nastroszonego Futra do Turkuciowej Łapy
Gdy mi zimno odbiera dech,
Gdy myślę sobie, ale pech.
Pojawiasz się ty, ciepły, ognisty.
Twój krok, twój wdzięk jest taki sprężysty.
Nie wiem gdzie miałem oczy,
ta myśl o tobie w moich myślach kroczy.
Turkuciu... Połóż się obok, zachęcam szczerze.
Nie chcę cię straszyć, lecz w nas bardzo wierzę.
Tak... W nas, bowiem czuję to w sercu.
Stań ze mną, och stań na ślubnym kobiercu.
Zakochałem się w tobie po uszy.
Słyszę wciąż śpiew stęsknionej mej duszy.
Marzę o twym oddechu, o twej bliskości.
Każdy zazdrościć będzie nam boskości.
Twój dotyk na mej szyi, to jest to czego pragnę.
Zasady dla ciebie swoje dla tego zagnę.
Może i jestem gejem, ale czy to ważne?
Me wyznanie wszak jest bardzo odważne.
Robię to dla ciebie. Dla ciebie ta zmiana.
Wzięła mnie jakaś na to wewnętrzna przemiana.
Dlatego też twe rude kłaki, chcę wciąż mieć przy sobie,
Bo tak bardzo, tak bardzo zakochałem się w tobie.
Gdy mi zimno odbiera dech,
Gdy myślę sobie, ale pech.
Pojawiasz się ty, ciepły, ognisty.
Twój krok, twój wdzięk jest taki sprężysty.
Nie wiem gdzie miałem oczy,
ta myśl o tobie w moich myślach kroczy.
Turkuciu... Połóż się obok, zachęcam szczerze.
Nie chcę cię straszyć, lecz w nas bardzo wierzę.
Tak... W nas, bowiem czuję to w sercu.
Stań ze mną, och stań na ślubnym kobiercu.
Zakochałem się w tobie po uszy.
Słyszę wciąż śpiew stęsknionej mej duszy.
Marzę o twym oddechu, o twej bliskości.
Każdy zazdrościć będzie nam boskości.
Twój dotyk na mej szyi, to jest to czego pragnę.
Zasady dla ciebie swoje dla tego zagnę.
Może i jestem gejem, ale czy to ważne?
Me wyznanie wszak jest bardzo odważne.
Robię to dla ciebie. Dla ciebie ta zmiana.
Wzięła mnie jakaś na to wewnętrzna przemiana.
Dlatego też twe rude kłaki, chcę wciąż mieć przy sobie,
Bo tak bardzo, tak bardzo zakochałem się w tobie.
Od Larwy do Daglezji
Najgorsza rzecz się stała w klanie.
Nie. To żadne nieświeże danie.
Tyś mą macochą została.
Sprawię ci istne cierpienie, tak żebyś się bała...
Ha! To żart, moja mateczko. Wcale noża nie mam za sobą.
Proszę, to wiersz pojednania, godzę się dzisiaj z tobą.
Możesz być z mym ojcem... To mnie nie rusza.
Żadnego mięśnia do ruchu mój gniew nie zmusza.
Uśmiecham się miło - do ciebie mateczko.
Gdybyś się wcześniej zjawiła, byłabyś mą cioteczką.
Teraz jednak musimy żyć wspólnie,
zachowując się jak durnie.
Masz ego strasznie wysokie, lecz muszę przyznać szczerze,
że ja w nasze pojednanie wierzę.
Dbasz o siebie, widzę że pchły cię opuściły.
Twoje piękne łapki w gnieździe się zmieściły.
To pierwsze znaki, że twa dusza klifiaka odchodzi.
Na waszym ślubie będę wnosić toast krzycząc - nic nie szkodzi!
Przywyknąłem do tej... myśli.
Niech ci się bycie liderem przyśni.
Może nie kocham cię szczerze o macocho moja,
lecz ma sympatia stanie się niedługo twoja.
Musisz tylko... Zrobić coś dla mnie.
Zgiń na dnie.
Tfu! Kto to powiedział? Obalić śmiecia!
Tyś przecież cudowna i nawet nie trzecia!
Bo druga... Tak... Moja matka pierwsza była.
I jak widzisz dość szybko się zmyła.
Mam nadzieję, że i ty nie wytrzymasz,
znaczy... sympatię mą otrzymasz.
Wręczam więc te kwiaty - podaję.
Ja naprawdę niczego nie udaje.
Najgorsza rzecz się stała w klanie.
Nie. To żadne nieświeże danie.
Tyś mą macochą została.
Sprawię ci istne cierpienie, tak żebyś się bała...
Ha! To żart, moja mateczko. Wcale noża nie mam za sobą.
Proszę, to wiersz pojednania, godzę się dzisiaj z tobą.
Możesz być z mym ojcem... To mnie nie rusza.
Żadnego mięśnia do ruchu mój gniew nie zmusza.
Uśmiecham się miło - do ciebie mateczko.
Gdybyś się wcześniej zjawiła, byłabyś mą cioteczką.
Teraz jednak musimy żyć wspólnie,
zachowując się jak durnie.
Masz ego strasznie wysokie, lecz muszę przyznać szczerze,
że ja w nasze pojednanie wierzę.
Dbasz o siebie, widzę że pchły cię opuściły.
Twoje piękne łapki w gnieździe się zmieściły.
To pierwsze znaki, że twa dusza klifiaka odchodzi.
Na waszym ślubie będę wnosić toast krzycząc - nic nie szkodzi!
Przywyknąłem do tej... myśli.
Niech ci się bycie liderem przyśni.
Może nie kocham cię szczerze o macocho moja,
lecz ma sympatia stanie się niedługo twoja.
Musisz tylko... Zrobić coś dla mnie.
Zgiń na dnie.
Tfu! Kto to powiedział? Obalić śmiecia!
Tyś przecież cudowna i nawet nie trzecia!
Bo druga... Tak... Moja matka pierwsza była.
I jak widzisz dość szybko się zmyła.
Mam nadzieję, że i ty nie wytrzymasz,
znaczy... sympatię mą otrzymasz.
Wręczam więc te kwiaty - podaję.
Ja naprawdę niczego nie udaje.
Od Rozżarzonego Płomienia do Kamiennej Gwiazdy
Czarna sierść miga mi przed oczami, gdy obserwuje wejście do legowiska twego.
Nie bój się Kamień, nie knuje nic dziś złego.
Może i groziłem ci śmiercią, chciałem zabić wiele razy.
Lecz uwierz moja droga, to się nigdy nie zdarzy.
Zmieniłem podejście do ciebie, już jestem dobrym kotem.
Chciałbym móc powiedzieć, że chcę obsypać cię złotem.
Moja miłość do ciebie pojawiła się z czasem.
Myślałem, że dojdzie do tego, gdy Klan Burzy stanie się lasem.
Ale... Taka prawda o ma liderko.
Chciałbym wtulić się w twe czarne futerko.
Zapomnijmy o krzywdach jakie los na nas sprowadził,
Gdy teraz we mnie miłość do ciebie zgromadził.
Wyrzekam się babci, tak tej Piasek wielkiej.
Oraz pamięci o niej wszelkiej.
To dla ciebie Kamień, dla ciebie to poświęcenie.
Niech to będzie miłości naszej zwieńczenie.
Kamień, kocham cię mocniej niż mą sierść rudą.
Nie będę już taką dla ciebie marudą.
Bo poznałem cię Kamień i ogłaszam to światu.
Badź przy mnie niczym przepiękny kielich kwiatu.
Czarna sierść miga mi przed oczami, gdy obserwuje wejście do legowiska twego.
Nie bój się Kamień, nie knuje nic dziś złego.
Może i groziłem ci śmiercią, chciałem zabić wiele razy.
Lecz uwierz moja droga, to się nigdy nie zdarzy.
Zmieniłem podejście do ciebie, już jestem dobrym kotem.
Chciałbym móc powiedzieć, że chcę obsypać cię złotem.
Moja miłość do ciebie pojawiła się z czasem.
Myślałem, że dojdzie do tego, gdy Klan Burzy stanie się lasem.
Ale... Taka prawda o ma liderko.
Chciałbym wtulić się w twe czarne futerko.
Zapomnijmy o krzywdach jakie los na nas sprowadził,
Gdy teraz we mnie miłość do ciebie zgromadził.
Wyrzekam się babci, tak tej Piasek wielkiej.
Oraz pamięci o niej wszelkiej.
To dla ciebie Kamień, dla ciebie to poświęcenie.
Niech to będzie miłości naszej zwieńczenie.
Kamień, kocham cię mocniej niż mą sierść rudą.
Nie będę już taką dla ciebie marudą.
Bo poznałem cię Kamień i ogłaszam to światu.
Badź przy mnie niczym przepiękny kielich kwiatu.
Od Nastroszonego Futra do Sroczego Lotu
Jej imię Sroka, a lico czarne.
Biały jej pyszczek, demoni wzrok.
Me próby zalotów odrzuca na marne.
Dość często towarzyszy jej taneczny krok.
Powiem ci przecie, ma ukochana,
mój wrogu, moja piękności.
Twój wzrok jest niczym niegojąca się rana,
A uśmiech przyprawia o atak złości.
Lecz ja uwielbiam w tobie ten chłód.
Gdy pazury wbijają ci się w me lico.
Zimny twój wzrok przeszywa jak lód,
Moja ty słodka perlico.
Ty twierdzisz, że się mną brzydzisz,
Że wolisz ode mnie Zając.
Wiem, że na mój widok szydzisz,
Nic poza tym nie dostając.
A ja mogę dać ci wiele o ukochana.
Zrobię wszystko, daje słowo.
Ubije twą siostrę, patrz zamordowana!
Możemy zacząć wszystko na nowo.
Nikt już nam nie będzie przeszkadzać.
Potępimy razem koty czekoladowe.
A ten kto będzie zawadzać,
Dostanie od nas pompatyczną przemowę.
Ja i ty, to piękno.
Ja i ty to wolność.
Moje serce dla ciebie zmiękło.
Otworzyło nieodkrytą mądrość.
Ah, zrobię wszystko moja ty Sroczko.
Na kolanach tu stoję.
Spójrz proszę w me oczko.
Weź w swe łapy życie moje.
Nawet jeśli przyjdzie mi zginąć,
Nie żałuję swych słów.
Śmierci można się wywinąć,
Używając po prostu kłów.
Dla Nastroszonego
Jej imię Sroka, a lico czarne.
Biały jej pyszczek, demoni wzrok.
Me próby zalotów odrzuca na marne.
Dość często towarzyszy jej taneczny krok.
Powiem ci przecie, ma ukochana,
mój wrogu, moja piękności.
Twój wzrok jest niczym niegojąca się rana,
A uśmiech przyprawia o atak złości.
Lecz ja uwielbiam w tobie ten chłód.
Gdy pazury wbijają ci się w me lico.
Zimny twój wzrok przeszywa jak lód,
Moja ty słodka perlico.
Ty twierdzisz, że się mną brzydzisz,
Że wolisz ode mnie Zając.
Wiem, że na mój widok szydzisz,
Nic poza tym nie dostając.
A ja mogę dać ci wiele o ukochana.
Zrobię wszystko, daje słowo.
Ubije twą siostrę, patrz zamordowana!
Możemy zacząć wszystko na nowo.
Nikt już nam nie będzie przeszkadzać.
Potępimy razem koty czekoladowe.
A ten kto będzie zawadzać,
Dostanie od nas pompatyczną przemowę.
Ja i ty, to piękno.
Ja i ty to wolność.
Moje serce dla ciebie zmiękło.
Otworzyło nieodkrytą mądrość.
Ah, zrobię wszystko moja ty Sroczko.
Na kolanach tu stoję.
Spójrz proszę w me oczko.
Weź w swe łapy życie moje.
Nawet jeśli przyjdzie mi zginąć,
Nie żałuję swych słów.
Śmierci można się wywinąć,
Używając po prostu kłów.
"Do jeża"
Od bydła wszelakiego ni jak rozróżnić to zwierzę
Co zamiast futra igły niczym zwykłe jeże
Jednak w tym szaleństwie i okrutnych wymysłach
Co w każdym sercu ciągle powodują strach
Czai się dusza romantyka, ja to wiem, w tym cię nie zawiodę
Widać, że uwodzi na swą "urodę"
Poszukuje miłości, lecz po co?
Nikt go nie traktuje tak na poważnie jak zechciałby mocno
Dla Agresta
"Od zamachowca"
Każdy snuje domysły i się zastanawia
Co takiego połączyło Agresta i Komara
Wspólny język? Bliskość w pracy?
Interesują się tym wszyscy rodacy
Nikt jednak nie wie, że pośród tłumu
Przyszły zamachowiec wychyla się bez szumu
Gotowy umorzyć szybko serce starucha lidera
Żeby mu nie zabrał wymarzonego partnera
Każdy snuje domysły i się zastanawia
Co takiego połączyło Agresta i Komara
Wspólny język? Bliskość w pracy?
Interesują się tym wszyscy rodacy
Nikt jednak nie wie, że pośród tłumu
Przyszły zamachowiec wychyla się bez szumu
Gotowy umorzyć szybko serce starucha lidera
Żeby mu nie zabrał wymarzonego partnera
Dla Bylicy
"Chaos i ciepło tylko za półtorej ceny"
Krzyki, wrzaski, nikt nie słyszy!
Wychowanie koszmarne, to wszystko zanika w ciszy
Matka nie matka- bachory zostawia gajowi
Pozwala by jej dzieci wyrosły na małpy i psy poddane sznurkowi
Kradnie malce, tworzy grupę
Jednak nawet pazura nie moczy w tej zupie
W tym chaosie istnym, w tej jednej stodole
Szokujące wydarzenia, które obserwuje zmęczone oko w oczodole
Widać od razu jakie hałasy są od rana
Lecz matka twierdzi, że nie warto szukać grabi w stogu siana.
Czemu jednak to ma być miłosne?
Bo to wszystko ma swe chwile radosne
Kiedy uśmiech gości i jaśnieje dzień
Gdy uspokaja się ta niespokojna sień
Czuć wtedy więzi wytworzone jednak sztucznie
I tego nie obchodzi się aż tak hucznie
Jedynie w małych gestach, objęciach czy słowach
I dziwne jest że nawet w takich ciężkich od chaosu worach
Da się znaleźć szczęście, spełnienie
Oraz upragnione o rodzinnym cieple marzenie
Krzyki, wrzaski, nikt nie słyszy!
Wychowanie koszmarne, to wszystko zanika w ciszy
Matka nie matka- bachory zostawia gajowi
Pozwala by jej dzieci wyrosły na małpy i psy poddane sznurkowi
Kradnie malce, tworzy grupę
Jednak nawet pazura nie moczy w tej zupie
W tym chaosie istnym, w tej jednej stodole
Szokujące wydarzenia, które obserwuje zmęczone oko w oczodole
Widać od razu jakie hałasy są od rana
Lecz matka twierdzi, że nie warto szukać grabi w stogu siana.
Czemu jednak to ma być miłosne?
Bo to wszystko ma swe chwile radosne
Kiedy uśmiech gości i jaśnieje dzień
Gdy uspokaja się ta niespokojna sień
Czuć wtedy więzi wytworzone jednak sztucznie
I tego nie obchodzi się aż tak hucznie
Jedynie w małych gestach, objęciach czy słowach
I dziwne jest że nawet w takich ciężkich od chaosu worach
Da się znaleźć szczęście, spełnienie
Oraz upragnione o rodzinnym cieple marzenie
Od Gawroniego Obłedu do Dzwonka
Mięta, lilia, brąz i biel,
Odnaleźć muszę cię,
Świat bez ciebie się zawala
Rzeczywistość się rozcala,
Drzewo legną, rzeka stoi
Wszystko wokół się pierdoli.
Wilczak swoje zęby stroi
Pozbawiony boskiej woli
Ogon lata prawo, w lewo,
nie ma jutra straconego,
Sznur nieszczęść się zaciska,
nadchodząca śmierć jest bliska.
Bezczynności koniec zbliża,
Szaleństwu się ubliża.
Stukot łap, trzask pazurów,
pozbawieni wszelkich skrupułów.
Gdy szkarłatna ciecz polane splami,
wtem ku tobie ścieżka się objawi.
Los ponownie sznury spęta,
wszak cudowna będzie zemsta.
Krwi szaleństwa cię odnajdę,
znów wszystko stanie się normalne.
Od Wilczej Zamieci do Kamiennej Gwiazdy
Niczym z niebios spadłaś na świat złem zbrukany,
Gdzie brat przeciw bratu snuje potworne plany,
W chaosie rozpaczy zbłądziłaś,
Resztki siebie pogubiłaś.
Góra żalu i rozpaczy wciąż się zataczała,
nie wytrzymałaś - przebrała się miara.
Smutkiem i gniewem owiana,
lecz wciąż nie do końca złamana.
Niezłomna, gniewna i wytrwała,
takich na tym świecie liczba mała.
Zieleń cierpieniem skropiona,
Nadal nieugięta twa wola.
Światłem jesteś dla nielicznych,
Cierpieniem i zgubą tobie przeciwnych.
Uratowałaś mnie, a nazajutrz zakopałaś.
Lecz ma miłość do ciebie wciąż będzie trwała.
Od Traszki Do Lisiego Ognika
Twe futro skropione blaskiem,
Niczym plaża obsiana piaskiem,
Ślepia tonące w morskim szmaragdzie,
Mogące świat do góry wywrócić w zasadzie,
Uśmiech twój gwiazdom skradł poświatę,
me myśli o tobie tak kosmate.
Marzę o tobie, luba, dniem i nocą,
aż me łapy się straszliwie pocą,
O twym pięknie i wdzięku,
pozbawiona jestem przy tobie lęku.
O dniach wspólnie spędzonych,
kwiatach w twe futro wplecionych,
Spacerach tajemnych w księżyca blasku,
o jejku me serce jest w potrzasku.
Skradłaś je bezwstydnie, piękna,
Ma postawa przy tobie tak miękka,
Onieśmielasz z każdym krokiem,
owiana nieznanym mi mrokiem.
Niczym cień wciąż wracasz, znikasz,
Me serce znów zadziwiasz,
Chciałabym cię skraść na dobę,
Zdolna za to oddać mowę,
I wraz z tobą, ma wybranko
spędzić razem czas wszelako.
Nie daj prosić sobie dłużej,
ja bez ciebie się uduszę.
Od KB do Piaskowej Gwiazdy
Miłość, wiosna pomarańcze,
ja na twoim grobie tańczę,
Wszak muzyka, wszak zabawa,
Dziś umarła wronia strawa,
Wojna dawno już skończona,
Obca nam straszliwa trwoga.
Wiwat życie i rozpusta,
Tam panienki, tam kapusta.
Nic nam więcej już nie grozi,
nowy lider nas pogodzi.
Księżyc strachu już przeminął,
Jelonek jedynie nam zaginął.
Więc niech zdycha ruda zołza gdzieś w cierpieniu,
jak klifiackich władców wielu.
OBRAZKI
Dla Sroczego Lotu
Dla Kuklika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz