*Przeprowadzka*
Patrzyła w niebo, nie przerywając słów kotki. Gdy ta przerwała, odczekała chwilę, by dać jej szansę na dopowiedzenie czegoś, ale najwyraźniej nie zamierzała. W międzyczasie ważyła swoje opcje. Powoli przeturlała się na brzuch, wystawiając głowę zza skałę.
— Cześć. — zamruczała przyjaźnie, przekrzywiając głowę. Kotka wydała się spłoszona jej głosem. Przymknęła oczy, udając, że tego nie widzi. — Chcesz tu wejść? — wskazała spojrzeniem na miejsce obok siebie.
Pasikonikowy Nów nie ruszała się przez chwilę, by ostrożnie i niepewnie wskoczyć na górę. Liliowa przesunęła się bardziej w bok, dając jej więcej przestrzeni. Dopiero gdy usiadła obok, zagadnęła
— Jak mija ci podróż?
— Źle — westchnęła ciężko.
— Oh. Chcesz o tym porozmawiać?
— Nie.
Ale cisza była niekomfortowa, więc postanowiła trochę pociągnąć temat. Co mogła zaoferować by pomóc? Zabicie dla niej tego osobnika nie brzmiało jak coś, co przyjęłaby z otwartymi łapami.
— Wiesz, zawsze… jest dużo klanów, do których możesz dołączyć. Klan Nocy… może nie mieć najlepszej liderki, ale… — przerwała, gubiąc myśl.
— Nie-e, boję się żyć w swoim klanie, a co dopiero obcy-ym. — podkreśliła to, kręcąc głową.
Skinęła, dając znać, że przyjmuje jej opinię.
— Jasne, rozumiem. To twoja decyzja. Tylko… miej moją propozycję z tyłu głowy, gdyby zaczęło robić się źle, proszę. Wierzę, że Klan Nocy, niezależnie od lidera, nie pozwoli na krzywdzenie swoich wojowników. Byłabyś… bezpieczna z daleka od tego kogoś, kogo się boisz.
Może zbyt narzekała na Kruczą Gwiazdę. Biedna szylkretka miała dużo gorzej. Jeszcze obca ją męczy.
— Macie postój? — zmieniła szybko temat.
— T-tak, mi-miałam polować.
Źródlany Dzwonek wydała z siebie pomruk i wstała, przeciągając się.
— Chcesz razem…? — zaproponowała, ale drugi raz została odrzucona, więc usiadła z powrotem. Zrobiło jej się głupio, więc spojrzała gdzieś na bok, potem na gałęzie, słońce… Ciężko westchnęła. — Nie będę cię więc zatrzymywać. Nie chciałabym, żeby twój klan czekał. — ukłoniła się lekko i jeszcze raz na nią spojrzała z uśmiechem, nim zeskoczyła z kamienia. Może jej towarzystwo nie było mile widziane.
*Na nowych terenach*
Wracała ze spaceru po treningu Kurki, z ziołami w pysku do swojego schowka. Akurat zbierała dzisiaj te, które kwitły, więc wyglądały jak niewinny bukiecik ślicznych kwiatuszków. Przemykała w okolicy granicy z Klanem Burzy, gdy dostrzegła znajomą kotkę. Spojrzała za jej uczennicą lub innymi kotami, ale chyba nikogo nie było, więc skręciła w jej stronę luźnym truchtem.
— Dzień dobry! — wybełkotała cicho, na razie nie odkładając roślin, w razie, gdyby szylkretka nie była sama i miały udawać, że po prostu pilnują się nawzajem o przestrzeganie granic.
<Pasikonik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz