Zastanowiła się chwilę po czym kiwnęła łbem twierdząco.
— Myślę, że Klan Gwiazdy nie pochwalił by wtedy jego decyzji.
— Tak myślisz? A co jeśli mu przyklaskują? Nie zasługuje przecież na to, aby... — przerwał, przełykając ślinę. — Jestem złym kotem...
Patrzyła na niego z zakłopotaniem w oczach, starszy wyglądał jakby nie wiedział już sam co mówi. Jej spojrzenie wędrowało gdzieś w oddal nie wiedząc jak zareagować.
— Nie przesadzaj Rybko, wątpię że ktokolwiek mu przyklaskuje ostatnimi czasy.
— Jest już stary... Może odejdzie na emeryturę... Zakazał mi wychodzić na zgromadzenia... Znów jestem tu uwięziony.
— Co masz na myśli? — zapytała przekrzywiając łeb.
— To co mówię. Dał mi zakaz... I mnie wciąż pilnują. Nic się nie zmieniło po odejściu Kruczej Gwiazdy... Dosłownie jest tak samo — Zwiesił po sobie smętnie uszy.
— Nie to, to później co powiedziałeś. Znów uwięziony?
— Tak... Uwięziony z Zajęczą Gwiazdą. Chcę mnie zabić. Nie odpuścił. Kopie mi dół... Już niedługo mnie tam zakopie. — Wziął głębszy oddech, dygocząc. — Nie ucieknę od niego. Nigdy.
— Zajęcza Gwiazda? To ten cały lider Klanu Burzy, co panował przed Kamienną Gwiazdą? Przecież on nie żyje.
— Może jego ciało nie, ale dusza... dusza jak najbardziej istnieję. Opętuje raz po raz moją córkę. Korzysta z jej łap, by mnie zniszczyć i zabić.
— Z-zajęczą Troskę? — Zdziwiła się. W życiu by nie przypuszczała, że coś takiego może mieć miejsce. — Jesteś tego absolutnie pewien? To bardzo mocne oskarżenia.
— Jestem... Zawsze mówi przez nią. Wtedy... wtedy, gdy powiedziała liderowi, że się zacząłem okaleczać, to... to było kłamstwo. Ona mi to zrobiła. A raczej... Zajęcza Gwiazda, który w niej siedzi. Topił mnie. Znów to zrobił... — wymiauczał — Chcę mojej śmierci, a Rudzikowy Śpiew mi nie wierzy. Uważa, że zwariowałem. A widział. Widział do czego był ten wariat zdolny. Doświadczył jego okrucieństwa, a mimo to... uważa, że to wymysł!
— Jeśli tak mówisz, nie mogę tego zignorować. Oczywiście nie mam pewności co do prawdziwości twojej wypowiedzi, jednak zapamiętam to sobie.
Kocur skinął łbem, wyglądając na zewnątrz. Chyba kotki się znudziły czekaniem i odeszły.
— Uważaj na nią. To nie jest już moja córka. On ją przejął. Przejął! I zrobi wszystko by nasz klan upadł.
— Rozumiem — miauknęła, chociaż tym razem traktowała słowa starszego kocura z wielkim poważaniem. Nie chciała wierzyć do końca w to co kocur mówił, jednak jeśli coś miało zagrażać jej ukochanemu klanowi, musiała to zbadać. Bury zerknął ponownie w stronę wyjścia.
— Chyba już im się znudziło. Może uda mi się przemknąć do legowiska wojowników...
— Rób jak uważasz. Gdybyś mnie w razie czego potrzebował, głównie się wygadać, bo raczej się za szybko stąd nie ruszę, to wiesz gdzie mnie szukać.
Skinął łbem, po czym szybko wymknął się na zewnątrz.
<Rybko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz