Uczeń czuł wyraźny zapach sikory, która musiała skrywać się kępach gęstych traw. Obserwował uważnie otoczenie, starając się znaleźć w wysokiej darninie mały, jasny przebłysk żółtego pierza. Zanim jednak je odnalazł usłyszał dźwięk trzepotania małych skrzydeł gdzieś po lewo. Czarny wiedział, że to właśnie jego potencjalna zdobycz wyrwała się mu sprzed nosa. Wstał rezygnując z dalszego polowania w tym samym miejscu, niewzruszony porażką.
— Spokojnie koleżko, byłeś już bardzo blisko — zapewniła go Ważka, ocierając o jego bok ogon w akcie wsparcia. — Nasz sad jest pełny różnych norniczek, ryjóweczek, żabek, traszek i wielu innych zwierzaków, które tylko czekają by je złapać i schrupać — mruczała słodko, a Gęgawa uśmiechnął się do niej uprzejmie w podziękowaniu, mimo że uważał to za delikatnie niezręczną sytuację.
Komfort dla jego psychiki zapewniała mu Łuska, która kręciła się dookoła, również szukając woni zwierzyny gotowej do schwytania. Gęgawa musiał przyznać że przez ostatnie dwa księżyce zdążył nawiązać z kotką dobrą, przyjacielską relację. Jak dla niego Łuska była podobna do Świergotu, jednak przy tym cechowała się odmiennymi zachowaniami, co mu odpowiadało. Gdyby kotka miała być zupełną kopią i kalką jego siostry byłaby nudna, a tak to Łuska po prostu miała w sobie to coś, co sprawiało, że chciał spędzać z nią czas.
— Jak sądzisz, upolujesz jakąś zdobycz? — podszedł do niebieskiej, która skupiona studiowaniem gałęzi drzew podskoczyła, nagle wyrwana z wykonywanej czynności. — Nie chciałem — przeprosił.
— Myślę, że tak — odparła cicho. — Ale powinniśmy wszyscy się rozdzielić. Stąd wypłoszyliśmy już chyba całe stada — wymruczała.
— Brzmi racjonalnie i sensownie. — Gęgawa spojrzał się w stronę Ważki, która przyciskała do ziemi wygrzebaną z ziemi dżdżownicę. Nie skomentował jej lekko dziecinnego zachowania, właściwie całkiem je zignorował. — Czy możemy otrzymać pozwolenie by się rozejść i poszukać gdzie indziej zwierzyny?
— Oczywiście — Szylkretka uśmiechnęła się, zwracając się w stronę uczniów. — Tylko ostrożnie i nie za daleko.
Gęgawa powoli jej przytaknął i zaczął węszyć w letnim powietrzu. Łuska szła zaraz przy nim, ale szybko przypomniała sobie, że nie ma czasu na pogaduchy, tylko na polowanie. Gęgawa skręcił w boczną, wydeptaną ścieżkę pomiędzy drzewami, a dymna Łuska poszła dalej prosto. Czarny rozejrzał się i znów powęszył w powietrzu. Dobiegła do jego nozdrzy słaba woń gryzonia wraz z północnym wiatrem. Odwrócił się w taki sposób, by zlokalizować odpowiedno miejsce, w którym znajdowało się zwierzę. Pachniało dla niego na zwykłą, pospolitą polną mysz. Nie żeby zależało mu na oryginalnych zdobyczach, jedzenie to jedzenie. Przypominając sobie słowa mentora i rady zaczął podchodzić do gryzonia. "Mysz cię szybciej wyczuje, a królik usłyszy", więc Gęgawa ustawił się przeciwlegle do wiatru, tak, by wicher nie niósł w stronę myszy jego zapachu. Już wypatrzył małą brązową myszkę między źdźbłami i podszedł jak najbliżej, by ją złapać. Niespodziewanie zza drzewa wyskoczyła czarnobiała futrzasta kula, która natychmiast pochwyciła zwierzę i skręciła myszy kark.
— Przepraszam, nie wiedziałem, że to pańska zdobycz.
<Nikt?>
POSTACIE NPC: Łuska, Ważka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz