Medyczka zerwała z ziemi rześko pachnącą miętę wodną. Jej jasne, charakterystycznie wyglądające kwiaty zaczynały już kwitnąć i roztaczać wokół siebie słodki zapach. Spojrzała na Lwią Grzywę, który naprzeciwko niej zbierał to samo ziele i uśmiechnęła się delikatnie. Jej bratanek był tak kochany godząc się znów na wyjście na patrol ziołowy. Chwyciła i wyrwała również z korzeniami kolejne kwiaty mięty, zbierając w pysku spory pęczek tego ziela. Była zmęczona, mimo że dopiero co zaczęli swoje zbiory. Wolałaby leżeć w swoim legowisku... z Deszczową Chmurą. Nie mogła przestać o nim myśleć. Nie mogła się pogodzić z tym, że odszedł i nie wróci.
— Kunia Norko — mruknął Lwia Grzywa, wyciągając w porę medyczkę z zamyślenia nad wspomnieniami — gdzie mam odłożyć zebrane zioła?
— Tam, przy świerku — odparła, wskazując łapą liche, niskie drzewo.
— Wezmę też twoje — zaproponował. Kunia Norka skinęła i oddała wodną miętę, obserwując z zadowoleniem Lwa. Przynajmniej on mógł przynieść jej nieco szczęścia w ciągu żałoby.
— Zbieraj, zbieraj — rzucił przechodzący Gęsi Wrzask, trzymając w pysku pęczek białego podbiału. — Nie mamy całego dnia.
— Już wracam do pracy — zapewniła kocura i przeszła kawałek, ciągnąc po murawie ogon. Wypatrzyła w promieniach słońca, między źdźbłami trawy, delikatnie wyglądające liście macierzanki. Z ostrożnością chwyciła za łodyżkę zioła i zerwała je. Następne, siostrzane rośliny również zbierała, aż w jej mordce nie mieściło się ich więcej. To była naprawdę przyjemna i dobra dla medyków pora nowych liści.
— Zebraliśmy już naprawdę sporo — miauknęła do kręcących się w kółko z ziołami Lwiej Grzywy i Gęsiego Wrzasku. Odłożyła macierzankę na stosik. — Nie macie już dość? — zaśmiała się słabo.
— Dobry medyk zbiera tyle ile jest w stanie unieść, wiedząc, że zapasy zawsze się przydadzą — syknął Gęś na dźwięk czego Kuna się spłoszyła. Liliowy stanął, mierząc nieprzychylnym wzrokiem burą kotkę. — Poza tym, zdaje mi się, że jak na razie to stoisz w tyle. Większość została zebrana nawet nie przez ciebie, a przeze mnie i Lwią Grzywę. Lepiej weź się do roboty zamiast marudzić. Klan Wilka nie lubi narzekających — przewrócił oczami, a Lwia Grzywa uśmiechnął się do ciotki ze współczuciem. Kunia Norka westchnęła i zaczęła szukać kolejnych ziół. Zdawało jej się jednak, że wszystko zostało przy brzegu już wyczerpane. Żadne zarośla nie skrywały nic prócz oberwanych łodyg. Po krótkich oględzinach miejsca jedyne, co zebrała to kolejne dwa podbiały.
Lwia Grzywa zbierał już część ich zbiorów, szykując się do powrotu do obozu, co dla Kuniej Norki było ulgą.
— Delikatniej — poleciła wojownikowi, który nabierał jak najwięcej ziół do pyska. Dla Kuniej Norki cichy odgłos rozrywanych liści i łodyg był jak dźwięk łamiących się kości. — Możesz je uszkodzić.
Gęsi Wrzask podszedł do obu kotów z ostatnimi kwiatami nadwodnej mięty. Zerknął raz na czarnego, raz na burą i po niewyraźnym pomruku również zaczął zbierać rośliny ze stosu ziół. Kunia Norka poszła w ich ślady i po chwili wszyscy już szli po ścieżce w stronę obozowiska. Lwiej Grzywie nie przeszkadzała upierdliwość trzymanych ziół. Rozgadany kocur opowiadał Kuniej Norce o swoim dniu, ostatnich patrolach czy głupkowatych wybrykach kociaków, które ostatnio odwiedzał. Kocica nie miała siły na dłuższe i wyczerpujące wypowiedzi więc jedynie przytakiwała i odpowiadała coś cicho, a mimo to Lwia Grzywa nie demotywował się tym i prowadził rozmowę jeszcze dalej.
— Czy możemy mieć choć jedną chwilę ciszy? — fuknął Gęsi Wrzask, sepleniąc. Oboje zamilkli, nie chcąc prowokować kocura. W ciszy szli gęsiego za nim.
Gdy wrócili odłożyli zioła w legowisku medyka, a Kuna podziękowała bratankowi za pomoc. Gęsi Wrzask zaczął rozkładać i sortować medykamenty, które nie były specjalnie pomieszane między sobą, więc nawet Kuna nie zaproponowała mu pomocy. Po minucie bałagan zniknął, a bura podeszła do swojego legowiska.
Tak szybko jak tylko jej pysk zderzył się z posłaniem tak zasnęła.
***
Obudziła się z drzemki, czując, że straciła pół dnia. Było już późne popołudnie a nadal kleiły jej się oczy. Co się z nią działo? Większość dnia spędzała w głębokim śnie, zaszyta w swoim legowisku, a nadal odczuwała zmęczenie. Zwlokła się z łóżka ze sklejonymi oczami i ziewnęła.
Wyszła z nory i rozejrzała się po obozie. Niedaleko sterty ze zwierzyną siedział akurat Mysikróliczy Ślad, jedząc mysz. Podeszła do niego z uśmiechem, który odwzajemnił.
— Cześć, co tam? — spytała pierwsza, patrząc na brata.
— U mnie bardzo dobrze. Musiałem tylko coś szybko przekąsić — miauknął, przeżuwając świeże mięso. — Mam akurat plany na resztę dnia.
— O, jakie? — zapytała Kuna, zainteresowana.
— Cóż — odwrócił na moment wzrok. — Randka tak we dwoje z Jaszczurzym Sykiem. Dzieci dorosły, ale uczucie tylko dojrzewa — rozmarzył się, a Kuna patrzyła na niego z czystym szczęściem. Nie liczyło się to, że nie przepadały ze sobą z Jaszczurką. Cieszyła się, że Mysikrólik mógł się spełnić nie tylko w roli troskliwego ojca, ale też kochającego partnera i głowy rodziny. Nic nie przynosiło jej więcej radości niż zauważanie jej u bliskich. — Wręczę jej kwiaty... naprawdę lubi dąbrówki.
— Ma skubana gust? — mruknęła żartobliwie i oboje się zaśmiali.
— I to jak! — Mysikrólik skończył posiłek i odsunął od siebie resztki. — Nic nie jesz?
— Nie, nie jestem głodna. Zauważyłam cię i stwierdziłam, że przyjdę pogadać.
Mysikróliczy Ślad jej tylko skinął, wstając i otrzepując się z ewentualnego brudu.
— To ja będę znikał. Do zobaczenia — miauknął do siostry i wyszedł z obozu. Leżała tak jeszcze przez chwilę, w spokoju odpoczywając, zanim poczuła delikatne szturchnięcia.
— Przepraszam, nie mogłam znaleźć Gęsiego Wrzasku, ale... — miauknęła do niej nieśmiale Czerwona Róża
— Nie musisz się tłumaczyć. Chodź do legowiska.
Szybko się znalazły w norze odpowiadającej za legowisko medyków. Czerwona Róża nie musiała jej nawet opowiadać o urazie, a Kuna wiedziała co jej dolega. Zwyrodnienie przedniej łapy. Już wcześniej zauważyła, że kotka nieporadnie kuśtykała i dobrze, że zwróciła się do niej po pomoc, nim było już za późno. Patrzyla na ranną kończynę, której ruchy były ograniczone. Nic dziwnego, że Czerwona Róża do niej przyszła, prędzej czy później.
— Połóż się na boku — poleciła i po tym jak kotka to zrobiła poszła po potrzebne zioła. Gdy wróciła złapała za jej łapę i ją wyprostowała, nie unikając nieprzyjemnych strzyknięć. Obłożyła łapę maścią ze szczawiu i liści bzu. Jej wzrok zawędrował wyżej, na twarz wojowniczki. Była tak podobna do Ważki...
— Skończone — wymruczała i puściła kotkę. — Nie nadwyrężaj tej łapy, najlepiej odpuść sobie treningi walki. Wyjdzie ci tylko na gorsze.
— Dziękuję — bąknęła.
— Nie ma za co, słońce — wymamrotała, patrząc jak czekoladowa odchodzi. Chyba znów pójdzie spać...
POSTACIE NPC: Gęsi Wrzask, Lwia Grzywa, Mysikróliczy Ślad
Wyleczeni: Czerwona Róża
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz