Zebrane na trening koty siedziały na zroszonej trawie, wdychając rześkie powietrze po porannych opadach deszczu. Jaskółka wylizywała sobie sierść na łapie, obserwując pokornie uczniów. Świergot i Łuska rozmawiały o wczesnej porze i tym, jak bardzo były niechętnie nastawione do treningu. Gęgawa przecierał za to zmęczone ślepia. Wczorajszej nocy zadręczał go koszmar niepozwalający na sen. Wszystkie myśli, które go dotyczyły zepchnął jednak na dalszy plan. Musiał mieć trzeźwy umysł, by wykorzystać w pełni swe nabyte umiejętności do wykonania zadania.
— Najtrudniejszą częścią wspinaczki na drzewa jest schodzenie z niego — mówił donośnie Komarnica, by się upewnić, że każdy ze zgromadzonych go słyszy. — Zwyczajną wspinaczkę każdy tutaj powinien mieć opanowaną wręcz do perfekcji.
Niebieska Łuska wlepiła wzrok we własne łapy, niepewna. Gęgawa położył lekko na jej grzbiecie końcówkę ogona, upewniając się, że kotce to nie przeszkadza.
— Nie ma takiej możliwości, by poszło ci źle. Dobrze się uczysz, pewnie nawet lepiej ode mnie — zapewnił kotkę, za co został przybity lodowatym wzrokiem Komarnicy.
— Na pogaduszki jeszcze sobie znajdziecie czas — mruknął, uciszając zalążek rozmowy. — Skoro jesteś taki chętny do gadania to oznacza, że jesteś równie chętny do pracowania. Chodź, zaprezentujesz koleżankom, co będziemy dzisiaj robić.
Gęgawa zmarszczył brwi, jednak posłusznie podszedł do wojownika, oczekując na jego dalsze słowa. Zdawało mu się, że słyszał ciche "przepraszam" z ust Łuski, jednak nie mógł już kotce odpowiedzieć.
— Gdy spada deszcz drzewa stają się śliskie. Dlatego wraz z Jaskółką podjęliśmy decyzję, byście ćwiczyli umiejętność wspinania się na drzewa w kiepskich warunkach. Cóż, gdy wasze legowisko znajduje się na drzewie to potrzebna zdolność.
Dwie pozostałe wojowniczki przytaknęły Komarnicy, a Gęgawa zwrócił ku niemu ciekawsko oczy.
— No leć — pospieszył go mentor. — Na tą jabłoń, centralnie za tobą. Jest idealna i idealnie mokra. — Komarnica odsunął się od ucznia, a Gęgawa się odwrócił. Stała przed nim mało rozłożysta jabłoń, która faktycznie nie wyglądała na prostą do wspięcia się na.
Podszedł do ciemnej jabłoni i obejmując pień łapami zaczął wchodzić na nią. Łuska patrzyła na czarnego z lekkim niepokojem, patrząc jak Gęgawa pnie się po drzewie coraz wyżej. Pazurami zagłębiał się w twardą korę, starając się stosować do instrukcji mruczanych przez mentora. Główną z nich było "nie spadnij", co nie było specjalnie pomocne. Wprawdzie Gęgawa już wcześniej wchodził na drzewa, ale teraz, gdy miał z tego oficjalny trening, i to na mokrym podłożu, szło mu mozolnie. Czując na sobie oceniające spojrzenia (a zwłaszcza Komarnicy) nie czul się komfortowo z powierzonym mu zadaniem. Kilka razy osunęła mu się noga, jednak na ogół zadanie było wykonane.
— Jestem! — wgramolił się na gałąź wysokiej jabłoni. Z tej wysokości siedzące w dole koty wyglądały jak niewielkie, oddalone punkty.
— Świetnie, brawo — powiedział Komarnica bez entuzjazmu, zerkając w stronę jego siostry. Świergot wystąpiła z szeregu, stawiając przed siebie kroki pewna swoich umiejętności. Gęgawa skierował swój wzrok na nią z uśmiechem, tracąc na moment równowagę. Szybko jednak przytrzymał się mocniej gałęzi. Musiał uważać. Liliowa pięła się w górę drzewa szybciej i sprawniej niż czarny uczeń, ale nie był w żadnym stopniu zazdrosny. Przesunął się, by zrobić miejsce dla siostry, która chwilę później wskoczyła na gałąź.
— Proste jak połknięcie rybki — skwitowała, odwracając głowę uśmiechnięta do Gęgawy. — Nieprawdaż?
— Tak — szepnął, przesuwając się znów, by zrobić miejsca dla Łuski, podobnie jak Świergot. Dymna, starsza uczennica wspinała się bez zarzutów na drzewie, nie mając żadnego potknięcia. Gęgawa czuł się zadowolony. Mówił jej przecież, że będzie dobrze!
Gdy kocica miała zamiar już złapać się odnogi pnia i wejść na nią niespodziewanie łapa Łuski ześlizgnęła się z mokrej kory z piskiem. Świergot natychmiast złapała Łuskę za kark, próbując ją wciągnąć, jednak ciężar kocicy był zbyt silny. Gęgawa, któremu szybko zabiło serce w piersi przytulił bok do boku ciała Świergotu tak, że mogła wykorzystać go jako podporę. Bezgłośnie liliowa podziękowała rodzeństwu, który lustrował wzrokiem walczącą z grawitacją Świergot i przerażoną Łuskę. Pod jabłonią zebrali się ich mentorzy, gotowi na złapanie Łuski, gdyby pomoc koleżanki nie była wystarczająca, a niebieska zsunęła się i upadła. Gęgawa zacisnął powieki, czując ciężar, jaki naciskał na jego ciało. Świergot po chwili wciągnęła Łuskę wystarczająco wysoko, by ta mogła złapać się na oślep gałęzi, wbić w nią pazury, a następnie wejść na nią zdyszana. Jej zielone oczy nadal były rozszerzone w przerażeniu. Łuska nie mogła słowami wyrazić wdzięczności do rodzeństwa, a zwłaszcza Świergotu.
— N-Nawet nie wiem jak ci dziękować — szeptała jąkając się Łuska, trzymając się gałęzi pod sobą jak tonący brzytwy.
— Nie musisz. Nie mogliśmy pozwolić przecież, abyś spadła! — miauknęła głośno Świergot, włączając do tego Gęgawę, który tylko mruknął skromnie:
— Przecież to ty ją wciągnęłaś.
— Gdybyś nie pomógł mi, nie pomogłabym Łusce. Ty również byłeś w tym wystarczająco ważny.
Rozległy się krzyki z dołu.
— Wszystko dobrze?! — spytała zaniepokojona i zmartwiona Jaskółka, machając nerwowo ogonem.
— Tak, już tak — odmiauknął głośno Gęgawa, patrząc raz jeszcze na Łuskę, która natomiast patrzyła na niego. — Nic ci nie jest, prawda?
— Jestem cała... tak sądzę.
— Schodźcie już, tylko bardzo ostrożnie! — ostrzegł Komarnica. — Nie chcemy nikogo zbierać z ziemi, gdy będzie na niej leżał połamany! — mruknął głośno rozbawiony, jednak gdy Jaskółka zmierzyła go nieprzychylnym wzrokiem ściszył ton głosu. Po tym jak zamilkł nadal kręciła rozczarowana głową.
— Dobrze... tylko bardzo ostrożnie...
Postacie NPC: Łuska, Komarnica, Świergot, Jaskółka
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz