Jak na zawołanie, po kilku uderzeniach serca zguba faktycznie się odnalazła. Strzyżyk przeprosiła na moment Listka, która wydawała się speszona faktem, że musiała przeczekać te nudne rozmowy z dorosłymi, nim znów będzie mogła pobawić się z uczennicą.
— Słyszałam, że coś ci dolega, Węgorzowy Pysku — miauknęła po formalnym przywitaniu z karmicielami.
— Zamierzałom iść z tym do Muchomorzego Jadu, ale nie było go w legowisku.
— Poszedł na wyprawę po zioła z Lecącą Łapą — odparła ruda. — Mogę się tym zająć.
Niepewny wzrok kota obmierzył uczennicę. Strzyżykowa Łapa przewróciła oczami i uśmiechnęła się uspokajająco.
— Spokojnie, wiem co robić. Widziałam tysiąc razy, jak Muchomorzy Jad leczy koty. Zaufaj mi.
Musiała mieć talent do przekonywania, bo Węgorz pokiwało głową.
— Idziesz już? Tak szybko? — miauknęła speszona listek, ale Strzyżyk uśmiechnęła się tylko promiennie do małej.
— Nie martw się! Wrócę — zapewniła i odeszła razem z Węgorzowym Pyskiem, kierując się wprost do legowiska medyków.
* * *
— Więc co ci dolega? — spytała, śledząc wzrokiem zioła pozostawione w składziku, by wyjąć te potrzebne, nie robiąc oczywiście bałaganu, ponieważ szanowała pracę mentora.
— Cholernie boli mnie brzuch — rzuciło niemal od razu Węgorz, krzywiąc się. — Nie zliczę, ile razy już dziś zwróciłom swój posiłek. Jeszcze okropne wzdęcia. Starczy?
Skinęła głową.
— Pewnie zatrucie pokarmowe. Musiałoś zjeść coś nieodpowiedniego. Może jakiś uczeń się nie dopilnował i wrzucił na stertę starą zwierzynę.
Wyjęła ze składziku zioła na wymioty, które doskonale znała. Podała kotu wierzbowe liście do przeżucia, co Węgorz zrobiło bez narzekania. Chwilę jeszcze musiała poszperać w poszukiwaniu odpowiednich medykamentów, ale końcowo zadanie wykonała pomyślnie.
— Do jutra powinno przejść. Jeśli objawy będą się utrzymywać, wróć — doradziła, kiedy Węgorz dziękowało za udzieloną przez nią pomoc.
wyleczeni: Węgorzowy Pysk
postacie NPC: Węgorzowy Pysk
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz