Spanikowana pokręciła głową. To było chyba normalne, że się go bała. Nie mógł przecież jej od tak dotknąć, bo jeszcze mu wyskoczą jakieś krosty na twarzy! Była obrzydliwa, nie mógł jej lizać przecież… Aż tak chciał się nabawić choróbska, że nawet groził jej by się nie ruszała?
- N-nie!
- To zachowuj się! Już! Nie uciekaj! - rozkazał, siadając obok niej. Wbiła pyszczek w mech, próbując się nie ruszać. Nienawidziła tego, jak był blisko. Lekko drżało jej ciało, kiedy próbowała się powstrzymać przed ucieczką. Nie mógł przecież tego zrobić, on sobie żartował? Ale nie. Zaczął ją lizać po grzbiecie. Wrzasnęła z przestrachem, próbując odgonić od siebie kocura. Nie mógł jej dotykać!
- Co ty robisz?! - warknął na nią zły. - Sama mi tak robiłaś! - przypomniał jej.
- A-ale t-ty m-mi? N-nie m-możesz! J-jestem zbytnią p-pokraką!- próbowała się wymigać, nerwowo odsuwając od kocura. Czego on tu nie rozumiał?! Była gorsza od niego, to było… Dziwne przecież!
- Owszem, jesteś. Jednak mam taki kaprys. Przypominam, że należysz do mnie jako moja przyjaciółka. Skoro coś chcę, to mogę to robić, a ty powinnaś się cieszyć, że jestem miły i cię nie biję
Spuściła łeb i uspokoiła się nieco. Przecież... Nie umrze od lizania, prawda? A skoro mu tak na tym zależało… To lepiej było, żeby nie uciekała. Ten znów do niej podszedł, unosząc dodatkowo wyżej łeb, jakby z chęcią wywyższenia się.
- Nie uciekaj.
Pokiwała delikatnie głową.
- D-dobrze...
Przysunął łeb i ponownie zaczął ją wylizywać. To było… Straszne, straszne! Nie mógł jej dotykać przecież! Coś mu się stanie przez brud na jej futrze! Po jakimś czasie podniosła pyszczek.
- J-już?
- Tak - miauknął uśmiechnięty. - I co? Było aż tak źle?
Przytaknęła mu zgodnie z prawdą. To… Nie było miłe.
- No nie bądź wstydliwa. Wiem, że ci się podobało - wymruczał.
- N-nie p-podobało m-mi się...- pisnęła cicho, wylewając łzy.
- No to polubisz, bo od dzisiaj codziennie będziesz mnie oczyszczać z brudu - powiadomił ją zadowolony.
- C-co?! J-ja-jak t-to?- powiedziała z niedowierzaniem. Jak to?! Ona miała go lizać i to CODZIENNIE?
- Tak to. Nie narzekaj - machnął ogonem.
Siorbnęła nosem. Musiała się z tym chyba pogodzić.
- N-no d-dobrze... A-ale... C-codziennie?
- Tak. Chyba, że będę czysty, to wtedy nie. - miauknął.
- M-muszę codziennie?- chciała się przekonać, czy aby na pewno dobrze usłyszała. Może… Mu nie chodziło o każdy dzień? Tylko… W przenośni coś?
- Przecież powiedziałem... Jak. Będę. Czysty. To nie będzie codziennie - prychnął. Skuliła się lekko. No i znowu go wkurzyła…
- D-dobrze, j-już r-rozumiem... Ch-chyba...
- No mam nadzieję. Za każde twoje niezrozumienie moich słów będzie kara - poinformował ją. Zadrżała. Znowu zamierzał ją bić?! Nie chciała cierpieć!
- J-jaka k-kara?
- A to będzie niespodzianka. Tylko jeszcze raz mnie zdenerwuj - strzepnął uchem. Pociągnęła nosem smutno.
- D-dobrze...
- A jak nauka pływania? Mentorka wzięła cię nad rzekę? - dopytywał, rozkładając się na mchu. Wzięła, ale nawet nie weszła do wody, więc… Wygłupi się przed nim znowu! Była do niczego!
- T-tak j-jakby...
- To znaczy? Rozwiniesz temat? - przekrzywił zainteresowany głowę. Nie lubiła tej jego natarczywości… Co chwilę o wszystko dopytywał, chciał wszystko wiedzieć…
- N-nie l-lubię w-wody, w-więc... N-nie w-weszłam d-do n-niej. B-bo t-to straszne. I m-moja m-mentorka b-była na mnie zła.
- Nie dziwię się, że była zła. Ja także byłem. Tak czy siak musisz do niej wejść, bo jeśli nie zrobisz tego, to zostaniesz wygnana z klanu.
- J-jak to wygnana?! A-ale j-ja się s-staram!- zaskoczona otworzyła szerzej oczy. Oni chcieli ją wywalić stąd bo czegoś nie umie?! To było chore!
- Najwidoczniej starasz się słabo. Niedługo będziesz tak stara, że zostaniesz wyeliminowana z roli wojownika. Ja wiem... te treningi są takie ciężkie dla ciebie, bo jesteś małą i biedną kotką. Twoim przeznaczeniem jest dać klanowi kocięta, a nie by zrzucano na twoje barki, taką odpowiedzialność. Chcesz spokoju, miłości i ochrony. Ale głupie prawo klanowe każe ci trenować brutalne rzeczy...
- M-mam d-dać k-kocięta?!- pisnęła, już w ogóle nie rozumiejąc zasad panujących w tym dziwnym klanie.- M-muszę? T-takie s-są t-tu z-zasady?
Totalnie już nie wiedziała o co tutaj chodzi. Jakie niby dzieci?! Po raz pierwszy słyszała o takim czymś… Nie spieszyło jej się do posiadania kociąt… I nie mogła mieć ich z nikim. Była podkotem, czyli każdy kto by jej dotknął jedynie by stracił godność.
- Tak. Musisz. Jeżeli ich nie dasz, to to hańba i wstyd. Nazywają cię potem paskudnie i masz zniszczone życie. Znasz Zanikające Echo? Ona nie ma kociąt, przez co straciła prawa do spania w obozie, uznano ją za zdrajcę. Chcesz tak skończyć jak ona?
Pokręciła głową. Nie znała jej, bo nie orientowała się w sprawach klanowych. I dobrze… Bo działy się tu dramaty!
- O-oh... A-ale cz-czemu m-muszę... J-ja się d-do t-tego n-nie n-nadaję i n-nie m-mam p-partnera!
<Nastroszony?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz