Nadal odczuwała ten ból w piersi. Chociaż Irgowy Nektar się nią zajęła, rany nie goiły się tak szybko jak przypuszczała. Jej ciało dalej nosiło w sobie ten ciężar tamtego dnia. Bała się odwiedzić medyka, po jakąkolwiek dawkę ziół, wiedząc że była bacznie obserwowana. Musiała być silna, a przynajmniej taką zgrywać, chociaż wewnętrznie umierała każdego dnia. Na dodatek po głowie wciąż chodziła jej myśl o teście, który szykowała dla niej zastępczyni. Czy naprawdę była niewystarczająca? Nie nadawała się, by wstąpić do kultu? Kiedyś uważała, że dostanie się tam z pazurem w nosie, a teraz to wszystko stało pod jednym, wielkim znakiem zapytania.
- Zajmiesz się dzisiaj Szakalem i Cieniem - Głos złotej rozległ się tuż obok niej.
Skinęła łbem, odprowadzając ją wzrokiem. Nie dopytywała po co i dlaczego. Udała się do żłobka, w którym już czekała Stokrotkowa Polana.
- Wrócę za jakiś czas - powiedziała, po czym udała się w stronę swojej matki, która na nią czekała.
Wzrok burej skierował się w kierunku kociąt, które zostały pod jej opieką. Weszła ciężko do środka, zaprowadzając maluchy na ubocze i tam kładąc się na mchu. Uśmiechnęła się do tej dwójki, chcąc pokazać, że wcale nie cierpiała, gdy stawiała każdy krok.
- Wyrosłyście. Niedługo pewnie będziecie mianowane - zwróciła się do nich, chrząkając nieco.
Widziała na sobie uważny wzrok Szakala. Trudno było nie zauważyć dość świeżych ran na jej pysku i szyi, które dość mocno rzucały się w oczy.
- Co ci się stało? - zadała to pytanie, na które nie za bardzo chciała odpowiadać.
Wiedziała jednak, że padnie. Tak jak ból wewnętrzny można było skryć, tak zewnętrzne dowody na niego, było ciężej.
- Postąpiłam niewłaściwie. Nie martw się o mnie. Nic mi nie będzie - zapewniła, chociaż miała co do tego wiele wątpliwości.
Mrocznej Gwieździe mogło w końcu ponownie coś odbić. Musiała się naprawdę pilnować i skupić na tym, by nie zawieść kolejny raz jego oczekiwań. A to oznaczało... Że będzie musiała pójść z jakimś kocurem w krzaki, by zajść w ciążę. Westchnęła ciężko, bo życie zaczęło nabierać bardziej szarawych barw.
- Na pewno wszystko jest ok? Ta blizna nie wygląda zbyt ciekawie. - miauknęła, przyglądając się jej pyskowi.
Musiała być silna, zwłaszcza przy kociętach, dlatego zmusiła się do lekkiego uśmiechu.
- Każde rany się goją, a blizny opowiadają o kocie historię. Tą jednak nie chcę się dzielić. Nie teraz. - powiedziała rozglądając się po żłobku, by odwrócić uwagę małej od tego tematu. - O, co to za kwiatki? - Wskazała je łapą. Najwidoczniej Stokrotkowa Polana dzieliła się swoją pasją z dziećmi i przyniosła im jakieś okazy. Wiedziała też, że Szakal lubiła rośliny, więc może udałoby się zmienić ten niekomfortowy dla niej temat na inny.
- To są astry - Kociak ruszył po kolorowe płatki, przynosząc je bliżej.
- Piękne... Myślałaś może o tym, by zostać medyczką? Wiem, że to twoja pasja, a... Kunia Norka... Według lidera nie nadaję się na to stanowisko. Może byłabyś od niej lepsza, skoro twoja mama i babcia znają się na roślinach?
<Szakalu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz