BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdka w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

23 października 2022

Od Bieliczego Pióra

Wyszła z tymczasowego legowiska w ich nowym obozie, który się dopiero co tworzył. Była zasapana, bo musiała zaraz udać się na poranny patrol. Zwróciło to uwagę Dziczej Siły, która zaczęła wypytywać co jej się śniło. Chwilę nie rozumiała pytania, ale wojowniczka potrafiła zaskoczyć zawsze kota w niespodziewanym momencie.
— Mi? — ziewnęła. — A taka jedna Bylica... — miauknęła zgodnie z prawdą. 
Srebrna nawiedziła jej sen, czym się na ten moment nie przejmowała. Walczyła z sennością, która zaklejała ponownie jej oczy. 
Kątem oka dojrzała przechodzącego lidera, który postawił uszy i cofnął się do tyłu, gdy to usłyszał, spoglądając w jej stronę. 
— Powtórz co mówiłaś — miauknął.
Zamrugała bardziej trzeźwo, widząc i słysząc Mroczną Gwiazdę. A co on tu robił? Podsłuchiwał klanowe plotki? Zmarszczyła czoło, próbując sobie przypomnieć, o co pytała Dzik, bo trochę nie kontaktowała.
— Że śniła mi się Bylica? — powtórzyła, nie rozumiejąc do czego kocur bije. A wtedy ją olśniło. Przecież to jego skryta kochanka! Zacisnęła mocno pysk, by nie zachichotać. Najwidoczniej usłyszał to imię i mu się przypomniało, że zostawił ją na tamtych terenach stęsknioną. Ale co się dziwić, skoro już romansował ze swoją zastępczynią. 
— Znasz ją? — spytał neutralnie, wbijając wzrok w jej oczy.
— Skąd wiesz, że mówiąc to, miałam na myśli kogoś? To także roślina. — zauważyła.
— Zaakcentowałaś jej imię. Poza tym nie wydaje mi się, by roślina była aż tak interesująca, by o niej śnić. Jest to możliwe, aczkolwiek... Przyznam, że sam nigdy nie miałem snu o roślinkach — prychnął. — Więc nie rób ze mnie głupca.
Ona? Robiła z niego głupca? Nawet nie śmiała o czymś takim myśleć! Dziwiło ją natomiast to, jak szybko przyznał się, że znał taką kotkę. 
— No dobrze. — poddała się, nie chcąc go denerwować. — Znam ją. Spotkaliśmy się na granicy, podczas mojego treningu. Mówiła mi... ciekawe rzeczy... Ale raczej nie chcesz tego słyszeć przy świadkach — Wskazała dyskretnie na Dzik, która się im przysłuchiwała. 
Mroczna Gwiazda machnął ogonem i wyprowadził ich poza skupisko kotów. Rzucił jej z deczka zirytowane spojrzenie.
— Mów. O. Co. Chodzi.
Słysząc jego zdenerwowanie w głosie, musiała bardzo uważać. Zdawała sobie sprawę do czego był zdolny. 
— Nie miej mi tego tylko za złe. To jej słowa, nie moje — powiadomiła go tylko, nie chcąc go rozzłościć. — Nikomu też o tym nie mówiłam — zapewniła. — Wywiązała się pomiędzy nami rozmowa, w której zdradziła mi, że... mieliście romans.
Zmarszczył pysk, wysuwając pazury.
— Pierdolona starucha. Mogłem się po niej spodziewać, że zrobi jakiś przekręt. Wyglądała na taką — splunął. — Nie mieliśmy żadnego romansu. Rozmawialiśmy i zawarliśmy ze sobą umowę, to tyle.  Jest ciekawą osobą, ale nigdy w życiu nie tknąłbym jej w sferze seksualnej, w celu innym niż szantaż. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż romans z jakąś stuksiężycową babcią...
Zacisnęła pyszczek mocniej, by nie wybuchnąć śmiechem na jego ostatnie słowa. Wcale tego sobie nie wyobrażała, gdy jako młoda uczennica dowiedziała się, że samotniczka randkowała z czarnym vanem.
— O-oczywiście, Mroczna Gwiazdo. — Nie udało jej się ukryć rozbawienia, przez co przeklęła w duchu. — Czyli to bzdura, że filtrowaliście sobie czasem przy Słodkim Kwiatuszku... Zdawała się bardzo poważna, gdy to mówiła, bo też na początku nie wierzyłam w te jej słowa.
Zmarszczył pysk i zbliżył się do niej. Jej rozbawienie nie umknęło jego uwadze, wręcz przeciwnie.
— To cię śmieszny? — rzucił cicho. — Przyrzekam, że jeśli usłyszę, że mówisz o tym gównie na boku, a tym bardziej, że się z tego śmiejesz, to utnę ci łeb, powywieszam flaki na drzewach i  powyrywam kończyny. Taka właśnie jesteś. Bezwstydna i niepokorna, by tak traktować własnego przywódcę. Drwisz sobie ze mnie, czyli drwisz też z kultu. Powinnaś się wstydzić. Irgowy Nektar by tego nie pochwaliła. Kilka księżyców i będziesz tak samo żałosna i nieużyteczna jak Kunia Norka, ale tym razem nie popełnię tego błędu i nie będę zwlekał z pozbyciem się ciebie, jeśli będziesz się tak zachowywać — z każdym słowem ton jego głosu robił się coraz bardziej warkotliwy. — Oczywiste, że zdawała się poważna. Bo jest przebiegłą suką, a ty byłaś na tyle powierzchowna i łatwowierna, żeby wziąć jej słowa do siebie. Takich jak Bylica zabiłem z kultem dziesiątki, jak nie setki. Ją spotkałby taki sam los, ale poszanowałem jej spryt, którego nie ma większość napotykanych przeze mnie kotów. 
Położyła po sobie uszy, słysząc wypowiadane przez niego słowa. Skuliła się, czując się tak, jakby kocur wyrywał już jej te flaki i wnętrzności z ciała. 
— R-ro-ozumiem... W-wybacz mi, nie to-o mia-ałam na myśli... Po pro-ostu nie dawało mi to spo-okoju, ale niko-omu nie mówiłam o tym, sło-owo. — W zasadzie to powiedziała o tym Różanej Łapie, ale to chyba nie był dobry moment, by go o tym uświadamiać. Możliwe też, że kotka o tym zapomniała, więc błąd został wymazany.
Parsknął cichym śmiechem. Wysunął pazury, spoglądając na nią z wyższością.
— Teraz ,,wybacz", a wcześniej śmiech? — miauknął, przyglądając się jej sztywno. — Czasami się zastanawiam, czy to zemsta gwiazdek, że każde moje potomstwo, to albo zasrany tchórz, albo dezerter. A ty jesteś oboma z nich. Gratulacje, przewyższyłaś nawet mojego syna poziomem zawodu, jaki przyniosłaś. Sądziłem, że jesteś mądrzejsza. Dam ci małą wskazówkę — ściszył głos, zbliżając się bardziej. — Silniejszych od siebie trzeba traktować z szacunkiem, zwłaszcza, jeśli pod wilczą skórą chowasz bezbronną owieczkę. Strachem utwierdzasz tylko w przekonaniu o swojej bezużyteczności, a wiesz, jak kończą tchórze. — Dotknął pazurem jej klatki piersiowej. — Radziłbym ci mieć to na uwadze, bo nie lubię dawać drugich szans. Może po solidnej karze zrozumiesz, że prowokowanie mnie do wyrządzenia tobie krzywdy, nie było tego warte, hm? Masz szansę się zrekompensować, tylko tego nie zmarnuj, bo wtedy nie dostaniesz ode mnie żadnej łaski.
To było... straszne. Starała się nie cofnąć, kiedy się zbliżył i kiedy położył na niej swój pazur. Uniosła wyżej łeb, przełykając ślinę, bo gardło jej ściskało się niemiłosiernie mocno. Nie dziwiła się już, dlaczego ukarał tak Chłoda, jak ten się z niego naśmiewał. To był jego słaby punkt, który wywoływał prawdziwą furię. 
— Ja... Nie jestem ani zdrajcą ani dezerterem. —  miauknęła pewniej, czując jak serce łomocze jej w piersi. — Jestem posłuszna twej woli i w żaden sposób nie chciałam byś poczuł się urażony. Zniosę karę z godnością... — dodała jeszcze, chociaż panicznie bała się tego, co mógł wymyślić.

*Uwaga! Brutalne sceny*

Uśmiechnął się chłodno. Jego pazur, nie odrywając się od jej klatki piersiowej, posunął się w górę, kończąc na jej podbródku, który uniósł lekko do góry, kierując jej wzrok na jego błękitne oczy. Z każdym posunięciem pazury coraz mocniej wbijały się w skórę kotki.
— Jednak coś pozostało z mojej córci... — wyszeptał. To była jedna z tych chwil, gdy sadyzm wylewał się z niego jak z wodospadu. — Będzie bolało. Ale nie płacz. Nie jak mój syn.
Łapa trzymająca brodę uczennicy odsunęła się gwałtownie i uderzyła ją z całej siły, powodując, że zatoczyła się do tyłu. Podszedł do niej i depcząc jej łapę, przybił ją do drzewa. Ponownie wysunął pazury i przejechał nimi po jej oku, po zamkniętej powiece, ciągnąc w dół, jakby chciał pazurem przekroić ją na dwie równe części. Mordercza dokładność i precyzja w jego działaniu dodatkowo budowały napięcie, razem z ciszą przerywaną przez głosy ptaków.
Powstrzymała się od krzyku, który uwiązł jej w gardle. Ból rozlał się po jej ciele. Bolało. Okropnie. To nie było szybkie ukłucie, a trwało i trwało. Czuła zapach krwi i to jak spływa jej po poliku. Przez chwilę bała się, że chciał wydłubać jej oko. Jej ciało napięło się, a z gardła wyrwał jęk, który powstrzymała, gryząc się w język. Nie mogła jednak nic zrobić, ponieważ wiedziała, że bunt mógłby skończyć się dla niej gorzej. Patrzyła na niego jednym okiem i widziała ten jego... dziwny stan. To jak czerpał z tego chorą satysfakcję. Zadrżała, ale na szczęście nie uroniła żadnej łzy. Powieki miała suche, tak samo jak gardło.
Szarpnął nią nagle o drzewo, przyciskając łapami klatkę piersiową i odcinając dopływ powietrza. Dusiła się, lecz nie walczyła z nim. Nie mogła. Dla swojego dobra. To uczucie zaraz się wzmocniło tak, jak gdyby próbował zrobić z niej papkę rozlanej krwi i mięsa. Puścił dopiero, gdy jej kończyny zaczynały się rozluźniać, wyraźnie sugerując, że traciła przytomność. W odpowiednim momencie oderwał się od niej, nie dając jej nawet czasu na zaczerpnięcie powietrza. Złapał ją za kark i cisnął jak mech o drzewo.  Przygniótł ją do ziemi, okładając wściekłe łapami. To było okropne. Ten ból... Czuła jakby umierała. Chciała wyć, lecz zaciskała z trudem pysk, by nie dać mu tej satysfakcji, by nie upokorzyć się bardziej. 
Dopiero, gdy i jego łapy zaczęły sztywnieć, przestał ją bić.
— Mam nadzieję, że nikomu nie wypaplałaś — syknął na sam koniec. 
Czuła się jak śmieć. Tak bardzo chciała go zadowolić, zgodziła się na bycie matką, a on potraktował ją niczym balast. Leżała tam z zaciśniętymi oczami, czując jak po pysku spływa jej dalej metaliczna krew. Czuła ją również na języku, który musiała przegryźć, by powstrzymać się od błagań o litość. Kaszlnęła, z trudem łapiąc oddech. Słysząc jego syk, ciarki przeszły po jej ciele. Powiedziała o tym Róży... Powiedziała, ale bała się do tego przyznać. Nie odpowiedziała, łapiąc z trudem oddech. Czy połamał jej żebra? Trudno było stwierdzić. Płuca paliły ją jednak niemiłosiernie, a każdy skrawek ciała wołał o pomstę do nieba. 
— Mowę ci odebrało? — warknął. — Masz kilka uderzeń serca, by zniknąć mi z oczu, zanim zerżnę cię do całości.
Wstała z trudem na drżące łapy, czując jak strach dodaje jej sił. Kulejąc odeszła od niego, odczuwając przeraźliwy ból za każdym razem, jak stawiała kroki. Nie chciała pokazać się w tak żałosnym stanie w klanie. Musiała jednak udać się do medyka. Nie wiadomo czy kocur nie zamierzał jej śledzić, by spełnić swoje groźby, gdyby popełniła jakiś mały, nieszczególny błąd.
Odwróciła się do tyłu. Nie szedł za nią. To sprawiło, że od razu upadła, wybuchając szlochem. Wypluła krew z pyska, drżąc na całym ciele. Był potworem. Rany jakie jej zadał, szczypały. Każdy ruch pyska i mruganie, powodowały ból. Nie sądziła, że tak potoczy się jej przyszłość. Chciała być wierna kultowi, mając gdzieś lidera i jego uwagę. Teraz jednak... na to było za późno. A co jeśli teraz będzie się na niej mścił? Mogła pożegnać się ze swoim marzeniem. Nie dostanie się w kręgi, w których obracała się jej matka i mentorka. Zawaliła! 
Słysząc trzask gałązki, przełknęła ślinę, powstrzymując się od wydawania tak żałosnych dźwięków. Otarła łapą oczy z łez, które zmieszały się z krwią. Skuliła się, obserwując jak zza krzewów wychodzi Irgowy Nektar. Kotka posłała jej chłodne spojrzenie, oceniając ją wzorkiem. Skąd wiedziała? Zresztą... Nie chciała się nad tym rozwodzić. Położyła po sobie uszy, obawiając się nagany z jej pyska i być może kolejnych ciosów, które zaraz na nią spadną. 
— Nie zachowuj się jak dziecko. — powiedziała, siadając obok, unosząc łapą jej pysk, by przyjrzeć się zadanej ranie. 
Nie potrafiła powstrzymać drżenia ciała, które tylko wzrosło na ten gest. Czuła się tak, jakby kocica oceniała jej dalszą użyteczność. Strach, który musiała zauważyć w jej oczach, pewnie jasno wskazywał na to, że nie była jej dumą. 
— Pamiętasz co ci mówiłam o strachu? — zaczęła, a jej się przypomniał jeden z ich treningów. 
Skinęła łbem. Musiała nad tym panować, nie mogła ponieść się tej emocji. Mroczna Gwiazda właśnie dlatego ją wyśmiał, gdy nie udało jej się tego skryć. Ale i tak wiele udało jej się ukryć przed jego wzrokiem. Kłamstwo, łzy oraz krzyk. Teraz jednak nie mogła zmusić się na przełknięcie gorzkich łez, które zaczęły ponownie moczyć jej policzki. 
Cios był niespodziewany i nieco ją otrzeźwił. Nie był mocny, jak kocura, ale bolał. 
— Słuchasz mnie? — Usłyszała w jej głosie nutkę irytacji. 
— T-tak... Pamiętam. Wiem, że nie mogę wyglądać tak żałośnie i płakać, ale... Ale to dla mnie za trudne... — wyznała, nie mogąc spojrzeć w jej oczy. — O-on... On chciał mnie tam zabić... 
— Pamiętasz co mi mówiłaś z takim zapałem i gorliwością? — zmuszała ją do myślenia. — W kulcie ból i śmierć, a także i łzy idą w parze. Skoro nie potrafisz zapanować nad własnym ciałem, to jak chcesz odebrać innemu stworzeniu życie? Czy ta słabość ponownie cię nie chwyci? To Trująca Łapa ma więcej braku empatii niż ty. Jak chcesz mnie zastąpić, gdy już odejdę z tego świata, skoro nie przyswajasz moich nauk? 
Chciała spuścić łeb na swoje łapy, ale kotka dalej trzymała ją za podbródek, uniemożliwiając jej to. Zawiodła ją. Ponownie. Ten smak zwycięstwa spowodowany wygraną walką i nadaniem tytułu wojownika, rozszedł się gorzkim smakiem po jej języku. 
— Ja... Ja sobie poradzę. — zapewniła, chociaż jej głos brzmiał bardzo słabo. 
Kocica posłała jej to swoje zwykłe, nieczułe spojrzenie, jakby próbując przejrzeć przyszłość, która była jej pisana. Zapadła cisza, w której słyszała tylko swój charkotliwy oddech. 
— Opatrzę twoje rany, a potem sprawdzę czy to co mówisz, to nie są puste słowa. — miauknęła, puszczając jej podróbek. 
Odeszła zaraz potem, każąc jej się stąd nie ruszać. Nie miała nawet takiego zamiaru. Czuła, że gdyby przeszła kilka kolejnych kroków, to by zemdlała z bólu. Położyła się więc na ziemi, łapiąc z trudem oddech i przymykając oczy. Gdy zastępczyni wróciła, zaczęła sprawdzać rany, dotykając ją w bolących miejscach, a z jej pyska uciekał raz po raz, cierpiętniczy jęk. Mimo tego kocica obchodziła się z nią wręcz z matczyną delikatnością, jakby zdawała sobie sprawę z tego, jak się czuła. Zjadła przyniesione od niej zioła, które miały przynieść jej ulgę. Kątem oka obserwowała jak złota, nanosi papkę w miejsce zadrapań i tworzących się siniaków, nim nie dotarła do jej pyska. 
— Pozostanie ci po tym blizna — zakomunikowała jej, smarując to miejsce medykamentem.
— Zdaje sobie z tego sprawę. — miauknęła. 
Nie przeszkadzało jej to jednak. Wiele razy podziwiała wojowników, którzy byli poozdabiani przez stare rany. Zawsze wraz z nimi szły niezwykłe historię. W jej wypadku, będą przypominać o tym, jak zawaliła i uniknęła o włos śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz