Co. Co ona takiego powiedziała?! Powieka mu zadrgała, a pysk wykrzywił w szoku i grymasie. Jak... Jak mogła coś takiego w ogóle mówić! To było obrzydliwe! Normalnie nie spodziewał się, że mogła tak nisko upaść, by sugerować, że on będzie z jakimś kocurem! Nie był słabeuszem! Na dodatek... Sama myśl o tym sprawiała, że zaczynał drżeć z obrzydzenia i wściekłości. Wronia strawa! Jak on jej nienawidził! Praktycznie nosiło go, by dać jej lepę na pysk. Jeszcze raz tylko powie takie świństwo, a się nie pohamuje.
— Coś ty powiedziała?! Jaki samiec?! Nie jestem gejem! Żaden kocur nie będzie nade mną, chyba cię porąbało! Nie wiedziałem, że jesteś jak Zboczone Echo, która lubuje się w tej samej płci! — syknął do niej z jadem.
Przekrzywiła łeb, analizując przez dłuższą chwilę, o kogo mu w ogóle chodzi.
— A co w tym złego? Dobry ma gust, nie to co ty — odparła ze spokojem.
Co?! Jaki gust?! Czyli jednak Zajęcza Łapa należała do tych świrów?! O nie... Nie, nie, nie. Teraz to miała już przechlapane. Jak teraz chciał jej tylko dać nauczę, tak teraz pragnął ją rozszarpać, by skonała w boleściach.
— Nie ma dobrego gustu! Ygh! Fuj! Jak możesz nawet coś takiego insynuować? Skoro ją popierasz, to na pewno jesteś tak samo nienormalna jak ona! Może znaleźć mam i ci jakiegoś kocura, który sprowadzi cię do parteru?! — zawarczał do niej, machając zdenerwowany ogonem.
Najwidoczniej trzeba było.
Prychnęła, strzygąc uszami.
— Już się tak nie denerwuj, bo wyparujesz jak kałuża w trakcie suszy — rzekła, przewracając oczami. — Nie potrzebuję żadnego kocura, ale skoro ty tak ciągle o nim mówisz, to jest to najwyraźniej jakieś twoje skryte marzenie. Oh nie denerwuj się tak, na pewno uda ci się wkrótce spełnić twoje fantazje.
Nie wytrzymał. Przegięła. Naruszyła cienką granicę jego cierpliwości. Wziął zamach i uderzył ją w pysk, płonąc wręcz ze złości. Nienawidził jej, a te jej słowa były w tym wszystkim najgorsze! Nie miał żadnych tak chorych fantazji, ona za to najwyraźniej tak!
— Zamknij swój ryj! — wydarł się na nią, wręcz czując buzowanie w ciele.
Zachłysnęła się powietrzem na moment.
— Mmm, agresywnie — westchnęła, ocierając pysk. — No już się uspokój i tylko się nie popłacz. Mam lecieć po twoją mamusie? — zapytała głosem przesączonym jadem.
Uderzył ją jeszcze raz, strosząc sierść na grzbiecie. To było tak satysfakcjonujące. Ten dźwięk plaśnięcia, odbijający się na jej pysku. Nie silił się na delikatność. Zrobił to i zrobi i ponownie, jeszcze mocniej.
— Ja nie ryczę, za to ty zaraz będziesz. Powiedziałem coś głucha larwo. Zamknij ryj, bo dostaniesz ponownie. — wypluł z jadem.
— Widać, że cię nikt nie wychował — odparła i oddała mu z całych sił, jakie miała, a następnie odskoczyła w tył i odbiegła tam, gdzie było więcej kotów z klanu.
Zawarczał ze złością, patrząc jak daje nogę. Pysk go piekł. Musiał przyznać, że miała naprawdę masę sił w tych łapach. Dobrze, że jednak zęby miał całe, bo by jej dopiero zrobił lanie. Już nie był takim małym kociakiem. Powoli dorównywał jej wzrostem.
— Tchórz! — krzyknął za nią, odchodząc. Nie zamierzał za nią latać. Pobiegła tam, gdzie kręciło się za dużo kotów, więc mogła tą sytuację obrócić na swoją korzyć. Nigdy więcej... nigdy więcej nie popełni tego samego błędu i nie da jej szans na zdobycie żadnego świadka, który wybroni jej tyłek.
<Zajęcza Łapo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz