Widząc to, zamarł. Czy ona naprawdę połączyła ich posłania?! Gdy mówił o tym jej mchu, miał nadzieję wywołać w niej poczucie winy, że spędza całe dnie z nim, a nie na swoim arcydziele, nad którym tak długo pracowała. Nie spodziewał się, że ta uzna za świetny pomysł, przysunięcia go do niego, scalając w jedność. Teraz mieli znacznie więcej miejsca, więc nie musieli leżeć tak blisko siebie ściśnięci, ale i tak... To nie to czego chciał.
Zadrgały mu wibrysy, widząc ten jej ruch ogona. Nie zbliżył się do niej, tak jak tego oczekiwała. Zamiast tego szybko schował pysk w łapach speszony. Nie, nie, nie! On nie chciał! Litości! Jak to musiało z boku wyglądać?!
W odpowiedzi na jego dziwne zachowanie, kotka podeszła do niego, trącając go łapą.
- Hej, wiem, że jesteś nieśmiały... - miauknęła. Następnie delikatnie pociągnęła go za kark i postawiła na ich nowym legowisku. Czuł się niczym kocię odkładane w odpowiednie miejsce przez matkę. Chociaż... Nigdy nie miał kogoś takiego, więc czy mógł porównywać to do matczynej troski, skoro nigdy się z nią nie zetknął?
Miodunka położyła się tuż przy nim, zaczynając intensywnie mruczeć, zamykając w szczęściu swe ciemno zielone oczęta. On za to nie był tak pozytywnie do tego wszystkiego nastawiony jak ona. To było straszne! Przełknął ślinę, ale kotka najwidoczniej tego nie zauważyła, zbyt szczęśliwa, by zobaczyć jego wyraz pyska. A był cóż... Zszokowany, że wręcz siłą zmusiła go do położenia się na tym legowisku. Nie miał jednak sił bawić się w ucieczki. Westchnął, kładąc łeb na mchu, poddając się w tej walce o wolność. Ponownie. Dość szybko zapadł w sen, a ciepło ciała rozgrzało jego zmarznięte futro.
Rano ocknął się zaspany. Ziewnął, próbując wyjść spod ciała leżącej na nim Miodunki. Trzeba było iść na trening. Mentor nie lubił na niego czekać, więc nie mógł lenić się w objęciach "parterki". Zresztą byli uczniami! Czy to nie było zakazane?!
Lekko trącił ją łapą, spychając z siebie. Kotka przez sen chwyciła go ponownie w swe objęcia, tuląc do siebie z mruczeniem i uśmieszkiem na pyszczku. Ciekawe co jej się takiego śniło, że wręcz go dusiła! Skrzywił się, ponownie ponawiając próbę oswobodzenia się. Udało mu się wyciągnąć łapę, po czym zaczął wysuwać się z jej objęć, ciągnąc ją ze sobą w stronę wyjścia. Na ten akt, liliowa mocniej do niego przylgnęła, nie dając mu za wygraną.
- Miodunko, puść mnie... - Szturchnął ją w głowę, by ją obudzić.
Nie miał czasu na te jej zabawy w tulasy!
- C-c-co... - zwinęła, mrugając zaspana oczyma. - Już... już... ranek? - spytała, po czym ku jego uldze go puściła, by się przeciągnąć.
- Tak. Ranek. Trzeba iść na trening - Odetchnął nareszcie wolny, również się przeciągając. Kości go bolały od ciała kotki, która przez całą noc na nim leżała jak na mchu.
Na szczęście nie dopytywała, pozwalając mu odejść. I całe szczęście! Pognał jak na złamanie karku w miejsce, gdzie spotykał się z mentorem, mając nadzieję, że ten nie zauważy w jakim był okropnym stanie.
***
Ukrywał się przed Miodunką, idąc wśród kotów. Opuszczali swoje tereny, idąc w nieznane za nowym liderem. Nie miał i tak zdania na ten temat, więc nie zastanawiał się nad motywami Komara. Teraz miał gorsze problemy. Córkę Plusk. Nie mógł uwierzyć, że Krwawnik tak doskonale go wyszkolił, że został wojownikiem, uwalniając się od spania z szylkretką. Był mu za to wdzięczny, bo liliowa wcale nie robiła tak szybkich postępów jak mógłby przypuszczać.
Gdy tylko zyskał tą odrobinę wolności, zaczął ją nagminnie unikać. A bardzo łatwo było ją zgubić w tym tłumie. Dlatego też korzystał z tego daru, raz znikając, raz pojawiając się, by znów zapaść się pod ziemię. Nikt nie zwracał na niego uwagi, więc szło mu to sprawnie. Wiedział jednak, że musiał zachować czujność. Znał Miodunkę i wiedział, że ta próbuje go odszukać i ponownie zniewolić w swoim uścisku.
Przez to, że zamyślił się podczas wędrówki, stracił czujność. Kotka znalazła się nagle u jego boku, posyłając mu przyjazny, słodki uśmiech, ocierając się o niego i mrucząc cicho. Zadrżał, zerkając na nią i dostrzegając, że w pysku niosła jego ślimaka, którego dostał od Agresta. Jego ciało wręcz machinalnie chciało poderwać się do biegu, byle od niej uciec, lecz tylko przewróciłby się na idących wojowników, więc spięty, zmusił się do opanowania tej chęci. Przynajmniej na razie.
- O... Wzięłaś Skorupka - Zauważył, wcale nie zapominając, że przecież go nie zabrał ze sobą z legowiska, gdy rozpoczęli wędrówkę.
Pokiwała twierdząco głową, uradowana. Miłość i radość wręcz lała się z jej spojrzenia. Przylgnęła do jego boku niczym rzep, a następnie splotła ich ogony razem. Nie spodobało mu się to. Nie powinni tak iść! Romans z uczniami przecież był zakazany! Powinna to zrozumieć i się powstrzymać dla ich dobra!
- M-miodunko... N-nie możemy być razem... B-bo jestem wojownikiem - przypomniał jej, próbując się od niej odsunąć i odpleść swój ogon.
Długo myślał nad tą ich dziwną relacją i doszedł do wniosku, że trzeba było ją już zakończyć. Nieważne, że tym sposobem pewnie rozgniewa szylkretkę, lecz naprawdę już nie dawał rady tego ciągnąć. Męczył się, nie odczuwając żadnej radości z przebywania u jej boku. Nie tak jak z... Na samą myśl spalił buraka pod futrem. Lepiej nie mówić jej tego... jeszcze.
Kotka zaprotestowała, tupiąc mocno łapą.
- Nif mnie to mfie obchofdzi, to nie fażne, fażniejsza jest nasza miłość. - wymiauczała, starając się nie upuścić Skorupka, co było trudne przy mówieniu.
- A-ale Komar się na nas zdenerwuje i co wtedy? To sprzeczne z kodeksem wojownika... - starał się jej to wybić ze łba. Tak naprawdę lider był tylko wymówką, dzięki której miał nadzieję zdobyć chociaż odrobinę wolności.
Wnuczka Brzoskwinki spojrzała na niego ze stanowczością w oczach.
- Niedfugo bfędę fojowfniczką, wief to dobfe. Nif sifię nie sfanie.
- A jak się stanie? Za... Za bardzo się do mnie kleisz. Powinniśmy przystopować dla własnego dobra... - Położył po sobie uszy.
Niech da mu spokój, niech się odczepi. Czemu nie rozumiała tak prostych słów?
Pokręciła przecząco głową, przylepiając się do jego boku jeszcze bardziej, nie dając mu szans na ucieczkę. Zaczęła przesłodko mruczeć, jakby starając się, by zmienił zdanie. A może nie brała jego słów na poważnie?
Westchnął cierpiętniczo, mając nadzieję, że postój ich wybawi. No i tak jak przypuszczał, za jakiś czas zatrzymali się. Szybko odszedł na bok, potykając się o własne łapy, próbując uciec od kotki, lecz jej ogon nie pozwolił mu na to, zatrzymując jego sprzeciw.
- Miodunko! - pisnął niezadowolony. - Puść mój ogon! - zażądał.
Pokręciła przecząco głową. Pociągnęła go za sobą w stronę krańca miejsca postoju. Następnie zmusiła go do klapnięcia na trawie razem z nią. Odgarnęła ziemię i postawiła na niej Skorupka, po czym przeszła do pozycji bochenkowej, zmuszając do zmiany pozycji także jego. Nie mógł uwierzyć, że dyrygowała nim w taki sposób! To nie było normalne! Nie zamierzał dalej tego ciągnąć i trzymać ją w poczuciu złudnego szczęścia.
- No. Możemy teraz nareszcie sobie spokojnie posiedzieć w swoim towarzystwie. - powiedziała, a następnie wtuliła się w futro na jego klatce piersiowej, mrucząc.
- A-ale Miodunko... Ja nie chcę... No wiesz... Nie możemy być już razem. To była taka jednorazowa przygoda. Nie musisz tego już dalej ciągnąć. - Odsunął się od niej, próbując uświadomić ją w delikatny sposób, że właśnie z nią zrywał.
<Miodunko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz