Ojej, jakie biedactwo. No zaraz się tu poryczy i poklepie ją po główce, bo stara baba nie ogarniała swojego życia! Jednak musiał przyznać, że jej zachowanie go bardzo uraziło. Pierwszy raz czuł w sobie taką słabość. Jak nic musiała go tym zarazić. Gdyby go tylko matka widziała, to na pewno już by ględziła mu nad uchem, jaki przynosił jej wstyd! A on tylko marzył o tym, by mieć normalny trening! Czy prosił o wiele? W jaki sposób miał zyskać siłę, gdy ten zdechlak, nawet nie chciał go niczego nauczyć?!
- Wiem. Myślisz, że czemu to robię? Chce widzieć twój ból, nie swój. Nie chcę być takim gównem na samym dnie. Chcę by to inni nim byli!
Spojrzała tylko na niego, odwróciła się i skierowała do obozu. Ruszył za nią. Pewnie chciała iść do lidera, więc postanowił przy tym być i posłuchać jak robi z siebie ofiarę. Nadzieja znów w nim zakwitła. Zaraz się pożegnają. Raz na zawsze!
Jednak... zaskoczyła go, gdy byli już na miejscu. Zamiast do swojego brata, ta poszła do legowiska i znowu zaczęła płakać.
Wziął głęboki oddech, bo już załamywał przez nią łapy, po czym odszedł. Skierował kroki do matki chcąc, by ona pomogła mu z szkoleniem, skoro jego mentorka miała go pod ogonem.
***
No i jak tam trening z Tulipanowym Płatkiem? Ha! Głupia powiedziała, że jest zajęta i że ma od tego swoją mentorkę. Szalało w nim od negatywnych emocji, a jednym przodującym uczuciem był ogromny zawód. Dzisiejszy poranek spędził samotnie w legowisku uczniów. Nie wierzył, że jego mentorka się zjawi. Musiał zastanowić się nad tym, co zrobić, by nie zostać w tyle.
- Wstawaj, idziemy na trening. - Nagle usłyszał ten głos.
Spojrzał zdziwiony na Zanikające Echo. Nie spodziewał się, że ją kiedykolwiek znów zobaczy. Podniósł się w ciszy na łapy, wychodząc z nią z legowiska. Skoro się ogarnęła i chciała w końcu coś z nim porobić, nie zamierzał narzekać. Jeszcze zmieni zdanie i znów wróci do punktu wyjścia.
Szli w ciszy przez las, a ona raz po raz pociągała nosem. Ygh! Co za żałosność się z niej wylewała. Już nie mógł na nią patrzeć, bo krztusił się wymiocinami.
- Dobrze. To poćwiczmy... Walkę - mruknęła cicho.
Oho! Nie spodziewał się takiej decyzji, ale bardzo się ucieszył. Wbijał w nią wzrok, oczekując na teorię nim przejdą do praktyki.
Spuściła wzrok.
- To... Uh. Spróbuj mnie zaatakować. Zobaczymy, co poprawić w twojej technice...
I tylko tyle? Żadnych rad, pomysłów, nic? Nie zamierzał się z nią kłócić, bo znów zaraz się rozryczy i go zostawi. Dlatego też rzucił się na nią, próbując ją powalić na ziemię. Poszło... dość sprawnie i szybko. Za szybko. Upadła pod jego naporem, nawet nie próbując się bronić. Wątpił, że jego przeciwnik też da mu takie fory.
- Gratulacje. To teraz poćwicz na drzewie. - rzekła.
AHA. Czyli tak to miało wyglądać? Przecież to była jak zabawa z kociakiem, a nie prawdziwy trening! Zacisnął pysk, schodząc z niej, depcząc specjalnie jej przy tym po brzuchu. Powoli rosła w nim chęć, by rozerwać ją na strzępy.
- Nawet się nie broniłaś. To nie była walka - zauważył.
Syknęła cicho, bo na pewno poczuła ten ból, jaki jej sprawił.
- Może i nie była, ale chciałeś ćwiczyć, to ćwicz.
- Nie powale przecież drzewa - prychnął, wbijając w nią wzrok. - No i mój przeciwnik jest bardziej ruchliwy. Nie stoi w miejscu. Jak niby drzewo ma mnie czegoś nauczyć?
Ona naprawdę była jakaś tępa. Może nigdy nie walczyła? Albo była w tym tak beznadziejna, że właśnie z tego powodu straciła to oko?
- Nie wiem, drap je. Wyobraź sobie, że się rusza. A jeżeli na serio chcesz ćwiczyć na żywym okazie, to ćwicz na mnie skoro tak chcesz - skrzywiła się lekko, chociaż widać było po jej postawie zrezygnowanie.
- Nie uskoczysz nawet przed moim atakiem i znów zaczniesz ryczeć, że cię skrzywdziłem - burknął, podchodząc do drzewa.
Nie wierzył, że naprawdę zamierzał to zrobić. To było okropne uczucie! Nienawidził jej. Tak bardzo.
Podniosła się lekko, po prostu gapiąc się na jego wyczyny.
- Po prostu bij to drzewo. To też trening.
Wziął głęboki oddech i zaczął zrezygnowany uderzać o drzewo. Musiał przyznać, że pomogło mu się to nieco wyżyć, bo z każdym ciosem, orał je coraz mocniej i bardziej, aż nie poczuł zmęczenia. Jednak to mu nie wystarczało. Coraz bardziej kusiło go, by wbić te pazury nie w roślinę, a w tego zasmarkańca.
<Echo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz