*skip, jakiś czas temu podczas ciąży*
- Poziomko? - głos Księżyca połaskotał ją w uszy.
Szylkretka strzepnęła ogonem, ocierając łapą oczy i podnosząc głowę. Po co ją budził? Dopiero co zasnęła.
- O co chodzi? - zapytała markotnym tonem, otwierając oczy.
Spojrzała na partnera. Stał nad nią, w pysku trzymając chudego wróbla.
- Przyniosłem ci jedzenie - zamiauczał wesoło - W końcu musisz jeść, aby nasze kociaki były zdrowe.
Poziomka z powrotem położyła głowę na łapach, znużonym wzrokiem wodząc po ścianach nowego żłobka. Nie zdążyła się jeszcze przyzwyczaić do przebywania tutaj - tyle spokoju, mleczny i typowo matczyny zapach Tajfun... Chociaż żadna z tych rzeczy jej tak na prawdę nie przeszkadzała. Miała przynajmniej trochę czasu dla siebie.
- Dzięki - miauknęła, przyciągając łapą do siebie ptaka.
Księżyc polizał ją po czole i wyszedł, oddalając się w tylko sobie znanym kierunku. Cętkowana zajęła się posiłkiem, nie zwracając uwagi na resztę świata.
Gdy skończyła, przeciągnęła się lekko i wstała. Wzięła do pyska kilka piór i powoli wyszła z kociarni, rozglądając się.
- Gdzie idziesz? - dobiegł ją głos Jabłka.
Podniosła spojrzenie na ojca, czując ściskające się serce na widok kremowego razem z Trzmielem. Szylkretka szczerze nie wiedziała, co ma myśleć o ich związku. Miała wrażenie, że Jabłko w ten sposób w pewien sposób zdradza Stokrotkę. Jeśli ona to widzi, to co o tym myśli?
- Idę na grób mamy - odparła szybko, spuszczając wzrok.
Kocur podszedł i otarł się o córkę.
- Dobrze, kochanie - zamruczał cicho - Wracaj szybko do żłobka.
Szylkretka strzepnęła ogonem, ocierając łapą oczy i podnosząc głowę. Po co ją budził? Dopiero co zasnęła.
- O co chodzi? - zapytała markotnym tonem, otwierając oczy.
Spojrzała na partnera. Stał nad nią, w pysku trzymając chudego wróbla.
- Przyniosłem ci jedzenie - zamiauczał wesoło - W końcu musisz jeść, aby nasze kociaki były zdrowe.
Poziomka z powrotem położyła głowę na łapach, znużonym wzrokiem wodząc po ścianach nowego żłobka. Nie zdążyła się jeszcze przyzwyczaić do przebywania tutaj - tyle spokoju, mleczny i typowo matczyny zapach Tajfun... Chociaż żadna z tych rzeczy jej tak na prawdę nie przeszkadzała. Miała przynajmniej trochę czasu dla siebie.
- Dzięki - miauknęła, przyciągając łapą do siebie ptaka.
Księżyc polizał ją po czole i wyszedł, oddalając się w tylko sobie znanym kierunku. Cętkowana zajęła się posiłkiem, nie zwracając uwagi na resztę świata.
Gdy skończyła, przeciągnęła się lekko i wstała. Wzięła do pyska kilka piór i powoli wyszła z kociarni, rozglądając się.
- Gdzie idziesz? - dobiegł ją głos Jabłka.
Podniosła spojrzenie na ojca, czując ściskające się serce na widok kremowego razem z Trzmielem. Szylkretka szczerze nie wiedziała, co ma myśleć o ich związku. Miała wrażenie, że Jabłko w ten sposób w pewien sposób zdradza Stokrotkę. Jeśli ona to widzi, to co o tym myśli?
- Idę na grób mamy - odparła szybko, spuszczając wzrok.
Kocur podszedł i otarł się o córkę.
- Dobrze, kochanie - zamruczał cicho - Wracaj szybko do żłobka.
*później, przy grobach - tak, przyszła tam? Nwm czy groby jeszcze istnieją*
Poziomka ze spuszczoną głową szła między kopcami ziemi, opierając się wiatrowi. Stanęła nad grobem Stokrotki, wbijając spojrzenie w zeschnięte kwiaty. Delikatnie położyła na nie jedno z piór.
- Mamo - wyszeptała łamiącym się głosem - Co ja mam teraz zrobić? Pomóż mi... Brakuje mi ciebie!
Skłoniła głowę i już miała odejść, lecz jej uwagę przykuł inny kopiec - należący do Szyszki, byłej przywódczyni Owocowego Lasu. W końcu podeszła bliżej i położyła pióro także tam.
Po dłuższej chwili milczenia skierowała się z powrotem do obozu.
Żegnaj, Szyszko [*]
- Mamo - wyszeptała łamiącym się głosem - Co ja mam teraz zrobić? Pomóż mi... Brakuje mi ciebie!
Skłoniła głowę i już miała odejść, lecz jej uwagę przykuł inny kopiec - należący do Szyszki, byłej przywódczyni Owocowego Lasu. W końcu podeszła bliżej i położyła pióro także tam.
Po dłuższej chwili milczenia skierowała się z powrotem do obozu.
Żegnaj, Szyszko [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz