Ten dzień zdawał się być taki jak zwykle. Kocięta bawiły się w żłobku, czasami zerkając na zewnątrz, gnane ciekawością. Wojownicy spacerowali po obozie, dzielili się językami, a niektórzy wybrali się na poranny patrol. Nikt niczym się nie martwił, prócz lidera, który zamknięty w swoim legowisku analizował nowe dane odnośnie zrytej ziemi.
W końcu po tak długim okresie pojawiły się ślady. Mało wyraźne, ale jednak. Dawały nadzieję na odnalezienie sprawców, którzy znikali tak nagle jak się pojawiali.
- Aaaaa! - czyjś wrzask sprawił, że wyjrzał na zewnątrz. Świetlista Dusza kulała, krzywiąc się z bólu, wsparta pod boki przez Chabrowy Szept i Wróblowe Skrzydło. Ten drugi drżał tak bardzo, że jeszcze chwila i by upuścił kotkę na ziemię.
- Co się dzieję? - miauknął do nich, gdy ci minęli go, kierując się do legowiska medyka.
Wróblowe Skrzydło przełknął ślinę.
- P-p-p-pot-twór - zająkał się, a do oczu wezbrały mu łzy.
Z takim raczej nie pogada, bo widział, że nie dostanie konkretów.
- Ma rację - cichy szept Chabrowego Szeptu, ledwo co dotarł do jego ucha. - Wyglądały dziwnie. Jak z opowieści... - Widząc naglący wzrok lidera, kontynuował. - Miały racice i...
- Ja tu umieram! - zawołała Świetlista Dusza, przypominając kocurom o sobie. Ci potaknęli i wezwali medyka.
Jastrzębia Gwiazda musiał znieść tą dłużącą się chwilę, gdy Deszczowa Chmura wraz z Potrójnym Korkiem badali ranę kotki. To jednak wystarczyło, by zebrało się zbiegowisko gapiów. Naprawdę nie mieli niczego innego do roboty? Nie powinni zbyt wiele wiedzieć. Nie chciał siać paniki, a po ich minach dostrzegał powoli kiełkujący strach i niepewność.
Chabrowy Szept stanął jakiś czas potem przy nim i zaczął streszczać mu przebieg wydarzeń. Zatkał mu jednak pysk ogonem i zaprosił do swojego legowiska, każąc je pilnować swojej zastępczyni. Dopiero tam pozwolił mu na dokończenie opowieści.
- Miały ryj, racice i chrumkały - opisał te stworzenia.
Chrumkały? Od razu przypomniał sobie swojego ucznia Suślego Nosa, który lubował się w wszelakich żartach. Pamiętał jak robił dokładnie to samo, gdy kazał mu wystraszyć Skalny Szczyt. Wtedy chodziło o... dziki.
Ale, że prawdziwe dziki w tych stronach? Nigdy żadnego nie spotkał, więc mało co o nich wiedział. Okazało się jednak, że te nie zaatakowały ich przypadkowo. Dwunożni... Stado Dwunożnych z huczącymi ramieniami spłoszyło stado, które pognało wprost na Świetlistą Duszę.
- Jak dawno to było? - zapytał.
- Niedawno... mogą nadal tu gdzieś być.
Od razu wyskoczył na zewnątrz, zwołując zebranie. Jeżeli nic nie pomyliło się Chabrowemu Szeptowi, to dziki i ścigający ich Dwunożni mogli w każdej chwili tutaj wpaść.
- Natychmiast niech każdy złapie po kociaku i uda się w stronę dawnej jaskini Klanu Gwiazdy! - zarządził.
Szpety rosły, ktoś zapytał o więcej szczegółów. Zacisnął zęby. Powinni to zrobić, a nie wypytywać się o cel! Wolał dmuchać na zimne i już teraz zrobić ewakuację niż zwlekać. Jeżeli okaże się, że wróg odszedł, wrócą do obozu.
- Prawdopodobnie Dwunożni tu są. Przepędzają dziki. Nie wiadomo czy trafią tu, czy polecą na tereny Klanu Burzy czy Klanu Klifu. Natychmiast zarządzam ewakuację! Zachowajcie spokój i słuchajcie się poleceń Wiśniowego Świtu - zakończył, od razu podchodząc do zastępczyni i dając jej szczegóły.
- A co z ziołami? Mam ranną, a nasze legowisko jest w skale, raczej nie powinno dojść do... - zaczął Potrójny Krok, lecz jego asystent już wynosił zioła ze składziku, co sprawiło, że jego pysk otworzył się szeroko z niedowierzania.
- Może to i fałszywy alarm, ale lepsze to niż wybicie całego klanu - powiedział lider w jego stronę, wskakując na drzewo.
Na razie nic nie było widać. Nie słyszał też innych głosów niż kocie. To się jednak zmieniło, gdy krzaki zaszeleściły i wyskoczył z nich zziajany Rubinowe Futro.
- Uciekajcie! - zawołał, lecz nie trzeba było mu tego mówić dwa razy. Już i tak klan szykował się do opuszczenia obozu. - Uciekajcie! Oni tu biegną! - Pierwszy raz odczuł niepokój spowodowany tymi słowami. Biegną tu... ile? Kto? Dowiedział się tego dość szybko, bo pierwszy dzik wyskoczył tuż za wojownikiem, wręcz w amoku szarżując. Za nim wyskoczył kolejny i kolejny. Zwierzęta biegały spłoszone, tratując uciekające koty. Potrójny Krok wrzasnął i od razu ewakuował się w stronę dawnej jaskini przodków. To spowodowało, że większość również skierowała tam swoje kroki. Nagły wystrzał minął go o włos. Z tej wysokości widział jak Dwunożny ładuje do dziwnego ramienia kolejny pocisk. Zawołał coś do swoich kamratów, którzy zaczęli wskazywać go sobie palcami. Traktowali to jako zabawę? Szybko zeskoczył na ziemię, by nie oberwać z kolejnej kulki, która drasnęła korę za nim. Nie miał pojęcia co się tu działo! Nie przewidział czegoś takiego! kręcąc głową szukał wyjścia z tej sytuacji. Dziki dalej w panice biegały, no może prócz tego jednego, który chwycił jedną z ich piszczek w pysk i schrupał ze smakiem.
- Uciekajcie! - zawołał, lecz nie trzeba było mu tego mówić dwa razy. Już i tak klan szykował się do opuszczenia obozu. - Uciekajcie! Oni tu biegną! - Pierwszy raz odczuł niepokój spowodowany tymi słowami. Biegną tu... ile? Kto? Dowiedział się tego dość szybko, bo pierwszy dzik wyskoczył tuż za wojownikiem, wręcz w amoku szarżując. Za nim wyskoczył kolejny i kolejny. Zwierzęta biegały spłoszone, tratując uciekające koty. Potrójny Krok wrzasnął i od razu ewakuował się w stronę dawnej jaskini przodków. To spowodowało, że większość również skierowała tam swoje kroki. Nagły wystrzał minął go o włos. Z tej wysokości widział jak Dwunożny ładuje do dziwnego ramienia kolejny pocisk. Zawołał coś do swoich kamratów, którzy zaczęli wskazywać go sobie palcami. Traktowali to jako zabawę? Szybko zeskoczył na ziemię, by nie oberwać z kolejnej kulki, która drasnęła korę za nim. Nie miał pojęcia co się tu działo! Nie przewidział czegoś takiego! kręcąc głową szukał wyjścia z tej sytuacji. Dziki dalej w panice biegały, no może prócz tego jednego, który chwycił jedną z ich piszczek w pysk i schrupał ze smakiem.
- Uciekajcie! - zawołał raz jeszcze do tych, co manewrowali pod racicami dzików.
Widział ciało Rubinowego Futra, wręcz wsmarowane w ziemię, Padającego Deszcza, który został podrzucony w górę przez ryj zwierzęcia i stratowany kawałek dalej. Musiał przyznać, że ta masakra byłaby ciekawa do oglądania, gdyby nie fakt, że Dwunożni zaczęli strzelać do tych stworzeń, ale i również do kotów z mściwymi uśmieszkami. Tak też kula dosięgła Kuriozalną Łapę, który padł na ziemię i już tam pozostał.
Nie czekając na zostanie kolejnym celem, pobiegł za klanem. Jak najdalej od wrogów.
***
Wszyscy zebrali się przed zawaloną grotą i czekali na jego kolejne polecenia. Na szczęście większość ocalała. Opłakiwanie poległych nie było teraz na miejscu zwłaszcza, że potrzebowali schronienia.
- Idziemy - zarządził. - Musimy znaleźć schronienie. Możliwe, że niedługo Dwunożni i te dziki znikną. Widać było, że to oni są ich celem.
- Strzelali też do nas! - zauważyła Mała Róża, próbując pokazać jaka jest odważna, wcale nie trzęsąc się jak osika.
- Dlatego musimy się gdzieś schronić - powtórzył. - Za mną.
Cała grupka ruszyła za nim, nasłuchując czy wróg się nie zbliża. Z daleka dochodziły odgłosy strzałów i kwiki, więc skutecznie oddalali się od zagrożenia.
Nie mógł uwierzyć, że to ich spotkało! Czemu nie Klan Burzy?! Albo inny Klan?! Klan Wilka miał przestać uciekać! To było jego postanowienie jako lidera. Specjalnie szkolił inaczej kociaki, by te mogły w przyszłości oprzeć się wszelkim trudnością. Niestety nikt nie wiedział jak walczyć z Dwunożnymi. Pojawiali się znikąd i siali strach oraz śmierć. Nie miał zamiaru im odpuszczać. Jeżeli zostaną w ich lesie... Klan Wilka zrobi wszystko, aby ich przegonić.
***
- Tu coś jest! - zawołał Gołębi Lot. Jastrzębia Gwiazda zbliżył się i zajrzał do groty. Zapuścili się aż pod same góry, ponieważ las mógł nadal stanowić niebezpieczeństwo. Wysłał do środka kilku wojowników, by ci ocenili stan schronienia. Okazało się, że miejsce jest opustoszałe, żaden obcy zapach nie unosił się w powietrzu, a miejsca było wystarczająco, by pomieścić uciekinierów.
- Dalej, do środka - zarządził sam wchodząc w mrok jaskini. Rzeczywiście była spora. Miała kilka komór, ciągnących się dalej pod ziemię. Wolał jednak rozlokować wszystkich bliżej wyjścia. Nie wiadomo czy głębiej nie zawaliłaby się przez tupot kocich łap.
- Ja biorę tą. Przyprowadźcie rannych. Świetlista Dusza pierwsza - odrzekł ich medyk, zajmując miejsce.
Zauważył, że zebrała się kolejka, więc dość sporo kotów doznało jakichś ran.
Echo kocich głosów niosło się w tym miejscu, lecz na ten moment to było ich jedyne schronienie.
- Potrzebujemy mchu - głosy niosły się, a wiele par oczu kierowało się na niego.
Wskoczył na wybrzuszoną skałę, by każdy go widział i przemówił.
- Na razie tu zostaniemy. Każdy członek klanu ma obowiązek teraz pracować dla całego ogółu. Z rana pośle patrol, by sprawdził co zostało po naszym obozie. Może uda się odzyskać piszczki i zioła. Zadania przydzielę o świcie. Nie pozwolimy, by Dwunożni odebrali nasz dom, nasz las. Jeżeli tu zostaną, wraz z tymi dzikami, pożałują. Klan Wilka nie jest wcale tak słaby jak dawniej. Nie wątpcie w to. Odzyskamy dom. Razem. A teraz spróbujcie odpocząć. Ci co mogą niech pójdą zapolować, ale niech uważają. Macie meldować mi o wszystkim - zakończył, zeskakując na twardą skałę.
Teraz powinien znaleźć sobie jakiś kąt do przespania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz