To co cieszyło ją w treningach najbardziej, to świadomość, że ta wiedza wędruje z pokoleń. Przepływa delikatnie, kiedy młody kot, uczy się jak polować, jak walczyć. To wszystko kiedyś się przyda. Nawet jeżeli uczeń myśli sobie, że to tylko niepotrzebna praca, to po jakimś czasie zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Każde słowo, każdy ruch. To było niesamowite uczucie.
Tym razem Poziomka nie wykonała błędu. Nic nie słyszała, a cętkowana skoczyła na nią z piskiem, przyciskając do podłoża. Mimowolnie zaśmiała się. Kiedyś odwiedzała tą kotkę w żłobku, a teraz? Teraz właśnie uczennica pokonała swoją mentorem. Poziomka wypuściła ją po chwili. Brzoskwinka wzięła kilka oddechów i już więcej nie potrzebowała niż tych czterech słów.
-Jestem z ciebie dumna.
- Wiem.
Rozległ się chichot. No i tak mogła spędzać popołudnia.
Tym razem Poziomka nie wykonała błędu. Nic nie słyszała, a cętkowana skoczyła na nią z piskiem, przyciskając do podłoża. Mimowolnie zaśmiała się. Kiedyś odwiedzała tą kotkę w żłobku, a teraz? Teraz właśnie uczennica pokonała swoją mentorem. Poziomka wypuściła ją po chwili. Brzoskwinka wzięła kilka oddechów i już więcej nie potrzebowała niż tych czterech słów.
-Jestem z ciebie dumna.
- Wiem.
Rozległ się chichot. No i tak mogła spędzać popołudnia.
***
Następny trup. Jej dawny mentor odszedł z tego świata, zostawiając jedynie ciało. Nawet jeżeli nie była aż tak bardzo związana z nim, odliczając, że ten ją uczył przez długi czas, to była w mega złym nastroju. Podobno wierciła się podczas snu, a w dnie była rozkojarzona.
Czemu oni tak szybko odchodzą?
Czemu nie da się przewidzieć śmierci?
Syczała różne przekleństwa pod nosem, chodząc w kółko w pobliżu Jabłoni. Czasem patrzyła na Bza, na Niezapominajkę. Kolendra sobie gdzieś poszła. Dalej nie wiedziała co do nich czuje. Nie miała poczucia pewnej odpowiedzialności za swoje dzieci, to w końcu były tylko bachory. Ale jednak. Zadziwiały ją. Od kiedy z nimi nie rozmawiała? Przez dwa dni? A tak prawdziwie rozmawiała? Już straciła rachubę. Rzadko z kim gadała o swoich uczuciach, krytych mocno w sercu. Dawny ból po śmierci mamy pozostał, teraz znowu coś zrobiło ranę na jej sercu. To wszystko było bez sensu. Czasem nachodziły ją myśli "Dlaczego wtedy się nie udało? "... Chciała się mocno trzymać wersji, że będzie okej, ale teraz po prostu starała się żyć teraźniejszością.
Spojrzała na Poziomkę rozmawiającą z Księżycem. Czas tak szybko płynie. Z małego podrostka wyrosła dorosła kotka, powoli kształtująca swoją przyszłość. Nie, nie uczyła tego czego miała przed sobą. Uczyła małą, czasem szczerze głupią gąskę. A tutaj? Okres gdy się tworzyła na nowo, przeleciał jej obok nosa. Nie widziała tego. Przez ściany legowiska medyków na pewno.
Księżyc spokojnie oddalił się w tak zwane "gdzieś" A Poziomka siedziała teraz sama. Brzoskwince przemknęło przez myśl "raz kozie śmierć" i po prostu podeszła. Jakby, nie wiedziała co powiedzieć. Tyle, że gdyby nic nie powiedziała, nie byłaby sobą.
-No to widzę, że coś się szykuje… - mruknęła, starając się obrać przyjazny ton. Uśmiechnęła się lekko. Ah, jak dawno tego nie robiła…
<Pozia? Trzeba znowu nawiązać relacje xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz