Otworzyła oczy.
Nie spodziewała się ogromnego blasku i burzy kolorów, która zaczęła zalewać jej ciało aż po koniuszek ogona. Nowe wrażenia wiązały się przede wszystkim z niepokojem, dlatego prędko odnalazła kojące futro matki i wsunęła w nie różowy nosek, uspokajając szalejący oddech znajomym zapachem.
,,Będzie dobrze" powtarzała jej rodzicielka, gładząc zmierzwione kosmyki na łebku, ,,Zaraz się przyzwyczaicie" mówiła, wydając spokojne pomruki.
Bławatka naprawdę chciała jej uwierzyć, ale skąd mogła mieć pewność, że matka się nie myli?
Poruszyła ogonkiem, gdy jedna z czterech puchatych kulek trąciła ją w pyszczek łapką. Dopiero teraz koteczce udało się rozpoznać jasne futerka rodzeństwa i odróżnić od siebie braci oraz siostrę. Kojarzyła nawet ich imiona! Złoty, Szafir, Asterka oraz... Piąte imię majaczyło gdzieś w odmętach pamięci Bławatki, jednakże jej mała główka nie przyswoiła do końca tej informacji. Poza tym, przy brzuchu Puszystego Futra leżało wraz z nią jedynie wymienione wyżej rodzeństwo, więc z pewnością musiała coś przekręcić, prawda?
Prychnęła najgłośniej jak umiała, starając się skupić uwagę matki na własnej osobie. Potrzebowała mleka i uwagi! Liliowa kocica z lekkim rozbawieniem przysunęła ją w pobliże brzucha, by koteczka mogła zaspokoić głód.
Wszystko byłoby wręcz idealnie, gdyby nie to, że Asterka sekundę później przewaliła ją swoim chudym ciałem z całą mocą i koniec końców płowa wylądowała parę długości myszy od karmicielki.
- Astelka! Tak się nie lobi! - miauknęła oburzona calico, ale reakcja ze strony siostry była zerowa.
- Jak ci się nie podoba, to wyjdź - odparła czarna, odwracając się do niej ogonem.
- A zebyś wiedziała, ze tak zrobię! - fuknęła Bławatka, stawiając niepewne kroki w stronę wyjścia z kociarni. Fakt, nie zamierzała z niej wychodzić, gdyż mama stanowczo im tego zabroniła, lecz zdenerwowanie i ciekawość powiodły ją tuż przed wejście do żłobka. Zwinęła się w ciasny kłębek i opierając biały pyszczek na przednich łapach, błękitnymi oczami obserwowała otoczenie. Po chwili wszystkie emocje z niej wyparowały, więc gdy tajemnicza postać rzuciła na nią cień z góry, z zainteresowaniem uniosła pyszczek.
- Ladzę uwazać na Astelkę, straszne z niej... Lisie Łajno! - miauknęła pewnie, nie zdając sobie sprawy ze znaczenia własnych słów. ,,Lisie Łajno" usłyszała od innych kotów, lecz była święcie przekonana, że to delikatne i tylko odrobinkę kąśliwe sformułowanie, dlatego wpatrywała się w przybysza z pełną powagą.
<Ktoś, coś?>
Klepie!
OdpowiedzUsuń<3
Usuń