dawno temu
– Tato? Dlaczego Tupot? To dlatego, że wolała kotki? To przez to? Czy Klan Gwiazdy nie toleruje takich kotów? - zapytała się Niebiański Kwiat swojego rodzica.
Nie tak dawno zginęły Stokrotkowa Łapa i Tuptająca Łapa. Córka Konwalii i córka Orlika. Dwie zakochane w sobie. Niczemu winne istoty. No... Może prawie. Czekoladowa rozrabiała, w wyniku czego otrzymała karę i nie mogła udać się na zgromadzenie. Niebieska uczennica medyka... Była niewinna, była przemiłą istotą. Zrodzoną z zakazanego związku.
Pozostała tylko Burzowa Noc i jakaś podobna do Konwaliowego Serca kotka w Klanie Wilka. Świat kotkowa okazał się strasznie mały, pomimo setek hektarów terenu.
Przełknął ślinę, nie wiedząc co powiedzieć. Pamiętał swoją reakcję na orientację córki. Czmychnął w krzaki, wyglądając na zniesmaczonego. Nie pokazał żadnego zrozumienia.
Okazał się okropnym ojcem, rodzicem. On nie zdołał poznać Ostrzenia, widział kocura jedynie w świetle opowieści własnej matki, przez co sam nie wiedział, jak postępuje rodzic płci męskiej.
Zawiódł się na samym sobie, śmierć czekoladowej tylko to potwierdziła.
- Ja... - wydukał coś po dłuższej chwili milczenia.
- Czyli Klan Gwiazdy nie toleruje takich osób... - miauknęła smutno Niebiański Kwiat.
- Nie! Nie myśl tak, kwiatuszku! - zaprzeczył ostro biały, pusząc się i wydając cichy syk. Jedną osobę zawiódł, nie mógł pozwolić sobie na utratę kolejnej. - To... To tak... Tak wyszło... To nie nasza wina. Klan Gwiazdy... Chciał użyć im w bólu. Po prostu. Pozwolił, by nie czuły się obco w klanie. I tyle.
Zapadło milczenie. Córka zbliżyła się do rodzica, ocierając się o jego bok, a wojownik spojrzał na niebo, próbując znaleźć wśród chmur uśmiechów utraconych członków rodziny.
wiosna
Tyle się zmieniło. Tak strasznie, strasznie, strasznie dużo. Kończyła się wieloksiężycowa relacja z Cętkowanym Kwiatem. Narcyzowy Pył bardzo dobrze to odczuwał i wykorzystywał czas wolny do poderwania swojego Orliczka.
- Orliczku, Orliczku, bialutki kocurku, chodź pomiziajmy się na murku. Futro twe białe jest wspaniałe. Bolało, gdy spadłeś ze Srebrnej Skórki? Ojeju, jaki jestem dzisiaj mądry! - miauczał niebieski nad uchem odpoczywającego Orlikowego Szeptu.
Niebieskooki chciał tylko odpocząć, nic poza tym! A tu taki natręt próbował go poderwać. Znowu. Do tego miesza komplementy na swój temat. Jak tu wytrzymać? Ma powiedzieć, by się wypchał? Nie, zbyt lekkie. By się pieprzył? Lepiej nie, bo zaszklą mu się oczy, a niepotrzebnie ranić nawet takiego Narcyza. Może... Wystarczy pokazać środkowy pazur?
- Jesteś śliczny, ale... - W tamtym momencie biały wpadł na naprawdę dobry pomysł, wykorzysta zwykłą naiwność i lekkomyślność starszego. - posłuchaj. Jest taki inny kocur... Taki rudy, który sam uważa się za najpiękniejszego...
- Że co?! Kto śmie tak myśleć?! Na tym terenie to tylko JA jestem piękny! Dawaj na niego namiary! - Narcyzowy Pył wysunął wrogo pazury. Orlikowy Szept uśmiechnął się na widok poirytowanego niebieskiego. O tak, o to chodziło. Plan przynosił zamierzony efekt.
- Jest piękny. Posiada gęste futro, oczy... Zielone, głębokie, błyszczące. Do tego te czyste pazury...
- Gdzie on jest! Tylko JA mam prawo cię podrywać! I za ciebie odpowiadać! A nie jakiś cuchnący samotnik! - oburzył się Narcyzowy Pył.
- Kręci się niedaleko wejścia do obozu - powiedział Orlikowy Szept, przez co niebieski od razu wybiegł z legowiska i z kalnu. Wow, ten idiota nawet nie zapytał się o zapach obcego przybysza.
Do białego podeszła Niebiański Kwiat. Wyglądała na zmieszaną i taką... Nie w sosie.
- Co sie stało, kwiatuszku? - zapytał się z troską w głosie biały. Wplątał delikatnie mały, intensywnie pachnący kwiat w liliowe futro Nieba, tak samo, jak kiedyś robiła to Koniczyka wobec swoich dzieci. Chciał przez to zbudować cień relacji z córką, jedyną, która mu pozostała. - Nadal jesteś zła o mnie i mamę? Przecież... Nadal cię kochamy.
<Niebo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz