przed wścieklizną
— Zjedz to i wracaj spać. Po tym zaśniesz. — miauknął kocur, układając pod jej łapami nasionko maku.
Cisowa Łapa może nie ufała jakoś specjalnie liliowemu, ale stać się jej nic nie stanie, no nie? Szybko połknęła mak, a czując coraz bardziej naciskającą na nią senność, ruszyła w stronę legowiska uczniów.
— Dziękuje Potrójny Kroku! — rzuciła jeszcze na odchodne, ziewając szeroko.
Teraz leżąc spokojnie w swoim posłaniu po prostu, zwinęła się w kłębek, zamykając oczy. Wkrótce spała już, tak głęboko, jak tylko głęboko można spać.
***
w trakcie, gdy wścieklizna zaczynała panoszyć się po kw
Życiem Cisowej Łapy, zawładnął strach. Co dzień na treningu, poza Dymnym Niebem, towarzyszył jej jeszcze jakiś inny kot i jego uczeń.
Tajemnicza choroba panoszyła się w klanie, a wszystko praktycznie zlało się w jedno, wyznaczane tylko kolejnymi wschodami słońca. Powoli ciało srebrnej zaczęło odmawiać posłuszeństwa zmęczone ciągłym stresem, a mimo to bała się znów odwiedzić medyka.
Co, jeśli pomyśli, że jest zakażona?
To było jedno, drugą sprawą, było to, że kotka miała wrażenie, jakby to ONA przyciągnęła choróbsko.
W końcu Fasolowa Łodyga i Huraganowe Wzgórze zasługują na karę, prawda?
Tak mówiła pani Płonąca Waśń i wiele innych kotów. Coś musiało w tym być! Może to właśnie to choróbsko było karą? W końcu, z sercem pełnym wątpliwości wybrała się do Potrójnego Kroku i Deszczowej Łapy. Nadzieja gasnęła ostatnia.
Wchodząc do legowiska, usłyszała jedynie starszego medyka. No cóż.
— Dzień dobry proszę pana! — rzuciła kotka, siadając wygodnie w legowisku ku rozpaczy liliowego. — Bo, wie pan, ta tajemnicza choroba… I martwię się, że to moja wina. Bo moi rodzice złamali kodeks. Czy to moja wina? Czy ta choroba to moja wina, panie Potrójny Kroku?
<Potrójny Kroku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz